Cześć! Zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Jestem 30-letnim mężczyzną. Od zawsze cierpię na nerwicę natręctw, ale nigdy oficjalnie nie zdiagnozowaną - kiedyś było to domykanie szafek, ustawianie poduszek, liczenie liter w wyrazach itd. Przez lata to ukrywałem, myślałem, że tylko ja tak mam, że jestem nienormalny, później odkryłem, że to po prostu jedna z chorób umysłu.
Te wszystkie drobne uciążliwości z czasem ustąpiły, ale od kilku lat w ich miejsce pojawiło się coś innego - natrętne myśli. Dotyczą one dwóch grup "zagadnień": są to myśli o charakterze seksualnym (niechciane, w niepożądanych sytuacjach) oraz myśli, które mają doprowadzić mnie do smutku czy wręcz płaczu (wyobrażanie sobie cierpienia bliskich, ich domniemanych chorób śmiertelnych, rozgrzebywanie trudnych momentów z życia itd.)
Od lat moim hobby są podróżne i to właśnie wtedy te natrętne myśli uderzają najmocniej. Powodują, że nie mogę się skupić na wyjeździe, tracę ochotę na wycieczkę, przez wyjazdem czuję stres zamiast podekscytowania, a po powrocie jestem psychicznie wypruty. Oczywiście wtedy te wszystkie myśli mijają, aż do następnego razu, kiedy bardzo nie chcę ich mieć...
Jak sobie z tym problemem poradzić? Próby pozwolenia tym myślom "przepłynąć" niewiele pomagają. A może zrezygnować z tych życiowych aktywności, które są impulsem do ich tworzenia?