Skocz do zawartości
Nerwica.com

interferencja

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia interferencja

  1. Moja mama nie ma chyba nerwicy. Podejrzewałam to u niej, ale chyba nigdy jej tego nie stwierdzono. Przepraszam.
  2. Cześć, Niedługo kończę 16 lat. I taka mała aktualizacja sprawy : ) Mam stwierdzone OCD, zaburzenia lękowe uogólnione i zaburzenia depresyjne. Od sierpnia (czyli mniej więcej de facto rok po tym temacie) leczę się psychiatrycznie. Jeszcze długa droga przede mną - cóż, może i nie była to poważna choroba (mam nadzieję) ale wciąż jest z tym trochę "zabawy".
  3. Zapomniałam jeszcze zaznaczyć, że moja mama zmaga się z nerwicą (nie ma konkretnie wmawiania sobie różnych chorób, ale różne natręctwa itp.), jest większe prawdopodobieństwo genetycznie czy to nie ma znaczenia?
  4. Właśnie problem w tym, że nie. Nie pamiętam, żeby pojawiło się to z jakiegoś powodu. Choć trochę tylko przerażało mnie to, że jestem genetycznie bardziej obciążona chorobami serca i może to trochę na mnie wpłynęło.
  5. Na wstępie zaznaczę że mam obecnie 14 lat (więc obawiam się, że jestem wyjątkiem na tym forum) i przez ostatnie 3 lata miałam trochę doświadczeń z psychologami (niska samoocena, ogólna niechęć do czegokolwiek itp.) a także od dziecka mam obsesję na punkcie chorób i straszny lęk przed śmiercią, pamiętam jak jako 7 latka płakałam przez to, że zwyczajnie kiedyś każdy umrze, przesadnie dbałam o higienę, gdy obcy pies przeszedł obok mnie potrafiłam bać się, że mam wściekliznę. W tym samym wieku przez całe lato panicznie bałam się jeść lodów ze względu na lęk przed salmonellozą. Od jakiegoś roku, może półtora mam coś co podejrzewam że może być jakąś nerwicą - mam myśli typu ,,Jeśli nie zrobisz X rzeczy stanie się Y'', choć ostatnio całkiem nieźle sobie z nimi radzę. Ale nigdy nie przeżyłam czegoś takiego jak teraz. Po lekkim stresie spowodowanym wynikami egzaminów pewnego dnia zaczęły się u mnie mdłości (ale na 99% był to skutek zjedzenia źle przechowywanego loda), bolała mnie głowa i wtedy właśnie wystąpiły u mnie zaburzenia widzenia. Miałam przed oczami pulsujące, jakby "beżowe" plamy, czytając o migrenach z aurą wyglądało to niemalże identycznie. Przeszło po godzinie i od razu po tym przez dłuższy czas bolało mnie jedno oko i głowa. Parę miesięcy temu również takie zaburzenie widzenia wystąpiło, ale potem już nie nawracało. Po paru godzinach historia się powtórzyła. Wieczorem wzięłam krople żołądkowe, "zwymiotowałam" bo tak na prawdę nie było to nic i od razu przeszło. Przez kolejne 2 tygodnie nic się nie działo i uznałam te objawy za jednorazową sytuację. W jedną sobotę bolało mnie trochę oko, ale nie przejęło mnie to - trochę za dużo czasu spędzam przed ekranem laptopa i to może od tego. Jednakże, prawie równo 2 tygodnie później zaburzenia widzenia wróciły, tym razem chyba bez bólu oka (albo z bardzo lekkim bólem) i w sumie pojechałam do kościoła, zapomniałam kompletnie że je mam (albo ustąpiły po krótkiej chwili). 2 dni potem wieczorem wróciły zaburzenia widzenia, tym razem bez żadnego bólu i wtedy bardzo mocno panikowałam, trzęsłam się cały wieczór z lęku. I od tego czasu miałam wrażenie, że trochę pogorszył mi się wzrok (ale to wydaje mi się że kwestia wady wzroku która akurat teraz zaczęła o sobie dawać znaki), bolała mnie minimalnie głowa np. przy gwałtowniejszym ruchu czułam jakby ukłucie z tyłu głowy i sporadycznie jakieś lekkie bóle w różnych częściach głowy. Ciekawą rzeczą było to, że pojawiło mi się regularne drganie lewej dolnej powieki (głównie przy dotyku) trwające kilka sekund. I jakieś 2 tygodnie później, dokładnie tydzień temu w nocy jak każdy człowiek wmawiający sobie choroby pomyślałam, że poczytam w internecie dokładniej co moje objawy mogą znaczyć. No i wtedy trafiam na "guz mózgu". I tu się zaczyna cała karuzela. Trzęsłam się dobre 2 godziny, wymiotować mi się chciało ze stresu. Od tego czasu bardziej boli mnie głowa, losowo drżą mi różne mięśnie (choć przyznam, że od 2 dni to zaczyna ustawać. Szczyt miało w dniach największego lęku) parę razy zakłuła mnie lewa albo prawa strona klatki piersiowej, wmawiam sobie wszystkie objawy tego guza, codziennie płaczę i nie potrafię się przekonać, że to wszystko kwestia mojego wmawiania sobie chorób. Mam wrażenie, że gorzej u mnie z przypominaniem sobie słów i ogólnie pamięcią, ale to pewnie kwestia stresu albo też wkręcania sobie. Do lekarza jestem umówiona dopiero na 30 sierpnia i nie wiem, jak mam wytrzymać do tej pory. I, co najważniejsze, czy jest jakaś szansa, że te wszystkie objawy to nerwica albo objawy wady wzroku? A może to efekt stresowania się wynikami egzaminów i rekrutacji? Objawy zanikają gdy o nich nie myślę, np. jeżdżąc na rowerze nie drgnął mi ani jeden mięsień.
×