Skocz do zawartości
Nerwica.com

robertina

Użytkownik
  • Postów

    254
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

3 obserwujących

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia robertina

  1. To nie o to chodzi. Ja miałam wtedy 4 lata i historię tej traumy rekonstruuję z opowieści. Sama zupełnie nie pamiętam tego, co się wtedy wydarzyło ani jak się zaczęła nerwica. Wiem od rodziców, że takie wydarzenie miało miejsce i, że niedługo potem przyszły pierwsze objawy - ale choćbym nie wiem jak próbowała sobie przypomnieć, amnezja dziecięca zrobiła swoje. Moja nerwica nie polega na rozpamiętywaniu, hipochondrii czy strachu przed czymś nieokreślonym. W zasadzie jedynym moim objawem są bardzo silne nudności w reakcji na jakikolwiek stres, czy wyzwanie a pod wpływem silnejszego bodźca stresowego trwające codziennie, miesiącami. Mam silną emetofobię, więc w zasadzie każdy przypadek tych nudności to u mnie panika, bieganie po pokoju, łykanie leków przeciwwymiotnych, itd. A jeśli je mam cały dzień to cały dzień biegam. Od tego się nie da uciec, bo to robi mój organizm. Ja w takiej panice w ogóle nie kontroluję swojego zachowania, mogę krzyczeć i biec na oślep w miejscu publicznym i też dlatego nie wychodzę.
  2. Traumatyczne przeżycie, kiedy miałam cztery lata, które w połączeniu z fobią, jaką miałam już wcześniej wywołało nerwicę jakiej ta fobia jest podstawą. Chodzę na terapię i biorę leki, z tym, że nie od początku, bo kiedy byłam dzieckiem i mama usiłowała mi pomóc wszyscy psychologowie twierdzili, że przesadza, że jestem dobrze rozwinięta jak na swój wiek i, że z nerwicy wyrosnę. Jak się okazało, nie wyrosłam a wieku 10 lat po pierwszym w życiu zachorowaniu na jelitówkę tak mi się pogorszyło, że przestałam, wychodzić z domu. Od 2009 roku (chyba 13 lat wtedy miałam) chodzę do psychologa a od 2014 roku biorę leki (wcześniej lekarze nie chcieli mi ich dawać, bo twierdzili, że jestem za młoda, dopiero, jak skończyłam 18 lat, nowy lekarz się na to zgodził). Ale, niestety, wypróbowałam już wszystkie metody terapii (w tym eksperymentalne), niektóre parę razy, kilkakrotnie zmieniałam terapeutów, leków wypróbowałam chyba z 50 (wszystkie przeciwlękowe, sporo przeciwdepresyjnych, w końcu weszłam na psychotropy), ale nerwica zamiast przechodzić się pogłębia. Coraz częściej w moim otoczeniu słyszę... ech, nie będę mówić, ale jeżeli ona nie minie, nie będę w stanie samodzielnie żyć, bo stanowię zagrożenie dla siebie. Wystarczyło, że zostałam sama na 5 godzin i wzięłam 2 tabletki przeciwwymiotne w odstępie kilkunastu minut a można jedną na dobę... prawie umarłam. Więc, marna moja przyszłość chyba.
  3. Leczę ją już od ponad 25 lat i zamiast przechodzić pogarsza się
  4. 15 lat temu, karetką do szpitala, wrzucona do niej na siłę, bo trzeba było mi ratować życie a byłam jeszcze nieletnia, więc rodzice mogli zadecydować. A wcześniej to chyba w 1 klasie podstawówki. Dzięki za wsparcie, to wiele znaczy Pójdę w takim razie, jak tylko skończy się sezon na jelitówkę i trochę się ociepli, bo ja kilka lat nie byłam poza domem i od razu bym coś złapała. Ale dobrze mieć nadzieję, że to może być coś, co można leczyć a nie kolejny objaw nerwicy, który zostanie na lata.
  5. Tak, tyle, że nie każdy lekarz przyjmuje w okolicy, gdzie mogę dojść pieszo a ja nie jestem w stanie niczym dojechać przez kombinację ciężka emetofobia + lekkoporna choroba lokomocyjna. Już dwie choroby mam, które powinnam leczyć i normalnie to nie byłoby nic wielkiego, ale nie dojdę do lekarza pieszo, więc się z nimi męczę latami. Ortopeda niestety w mojej okolicy nie przyjmuje i, gdyby tylko on mógł mnie leczyć musiałabym się po prostu pogodzić, że boli i, że będę mogła leczyć dopiero, jak wyjdę z nerwicy. Stąd martwię się bardziej, niż inni. Stawy nie puchną i nie są ciepłe, po prostu bolą, że nie mogę się ruszać. Myślę czy to nie przez to, że w ogóle się nie ruszam w życiu albo brak jakichś witamin...
  6. Ok, dzięki. Mam nadzieję, że jest w okolicy. Chciałabym móc to leczyć.
  7. Tak właśnie myślę, ale kto się zajmuje stawami? Ortopeda? Reumatolog?
  8. Może zacznę tak: od około roku-dwóch zmagam się z ogromnym bólem stawów, który narasta z czasem. Do niedawna jeszcze mogłam wytrzymać, ale w tej chwili każdy ruch jest dla mnie wysiłkiem i dosłownie sprawia mi ból. Kiedy klękam, żeby coś zrobić, dosłownie zaciskam zęby, to samo, kiedy wstaję. Od jakiegoś miesiąca tak bardzo boli mnie prawa kostka, że utykam, kiedy idę. Bolą mnie nawet stawy w palcach. Kiedy leżę dosłownie mogłabym powiedzieć ile mam stawów, licząc wszystkie miejsca, gdzie mnie boli. I wiecie, pytam o to, bo zakładałabym, że to jest nerwica i czekała aż samo przejdzie, ale problem w tym, że te stawy trzaskają mi przy każdym ruchu - kiedy wstaję, kiedy idę, nawet, kiedy podniosę rękę słychać jakby chrzęst łamanej kości. Wystarczy, że dany staw zegnę i wyprostuję i słychać ten trzask - a, kiedy robię kostką okrężne ruchy dosłownie denerwuje to ludzi dookoła mnie bo trzaska mi ten staw kilka razy z rzędu i to bardzo głośno. Wątpię, żeby to było w moim wieku normalne. Nie wiem już, czy dalej zwalać to na nerwicę (nie mam hipochondrii na umieranie, więc zwykle nie boję się objawów somatycznych, chyba, że mają związek z emetofobią a to nie ma), czy iść do lekarza. Co myślicie?
  9. Z tym, że ludzie zawsze tyją ze złego żywienia się nie zgodzę. Znam osobę z bardzo ciężką niedoczynnością tarczycy (TSH 8 razy większe, niż norma), która prawie nic nie je, bo nie ma w ogóle apetytu i stale się rusza, bo ma fizyczną pracę a i tak jest otyła. Dosłownie ja z moimi ok 50 kg zjadam trzy razy więcej, niż ona. Zdaniem lekarzy winna jest tarczyca i mogłaby nic nie jeść a i tak by tyła. Ale z innymi rzeczami, owszem. Tyle, że ja poległam już na pytaniu "dlaczego nerwica trwa u mnie tak długo" - nie wiem. Jestem w terapii od 15 lat, biorę leki od 10. Tyle, że ani jedno ani drugie nie działa. Coraz częściej myślę, że winna jestem ja i to, że nie znam życia bez nerwicy i podświadomie boję się, że sobie nie poradzę. Ale ja to naprawić, nie mam pojęcia.
  10. Nie jestem introwertyczka i właśnie przez to cierpię podwójnie, bo od ostatnich 9 lat jedyni ludzie z jakimi rozmawiam to są rodzice. Czuję się jak w więzieniu. Choć fakt, że i wcześniej za bardzo nie miałam znajomych, bo jakoś tak trafiałam na każdym etapie edukacji na takie paniusie, tipsy, drinki, faceci - a ja byłam skromną, skupioną na nauce dziewczyną, więc to nie mogło się udać. Ale zawsze jedna czy dwie znajomości gdzieś były a teraz nic. Gdybym miała słuchać swojego organizmu to bym te 10 lat przeleżała w łóżku, bo wyczerpania się czuję CALY CZAS, tu nie ma lepszych dni. I, zauważyłam, że im bardziej nic nie robię tym ten stan sie pogarsza, więc muszę to po prostu ukrócić gwałtownie. Q
  11. O dziwo, udało. Jak na mnie to nawet sporo zrobiłam, choć zdecydowanie mniej niż chciałam i muszę sobie jeszcze opracować system działania, żeby lepiej to ogarniać.
  12. Ale ja tkwię w takim zastoju już WIELE LAT i odpuszczanie wpędziło mnie tylko w depresję i UTRWALIŁO ten stan. MUSZĘ się zmusić, bo tego chcę. CHCĘ DZIAŁAĆ! Nie czekać kolejne pięć lat aż mi się magicznie zachce leżąc w łóżku i słabnąc coraz bardziej. WIEM, że mi się nie zachce. To jest ślepa uliczka.
  13. Nie, na instagramie. Próbowałam założyć na bloggerze, ale przez 2 lata nikt nawet tego bloga nie wyświetlił a jak założyłam go jeszcze raz na instagramie uzyskałam 200 obserwujących w 3 miesiące. Ale ja nie myślałam o blogu tylko o stronie internetowej.
  14. Robisz grę komputerową? Wow. Przyznam szczerze, że ja najbardziej na świecie chciałbym założyć stronę internetową, albo dwie. Tyle, że nie umiem pisać stron i nie wiem czy jest to możliwe za darmo, bo konta w banku nie mam i nie byłabym w stanie jej opłacać.
×