Skocz do zawartości
Nerwica.com

Martusiaaisutram

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Martusiaaisutram

  1. Pomocy! Nie wiem już co robić..

    Moja sytuacja życiowa z dnia na dzień jest coraz gorsza..

    Zarówno ja jak i mąż mamy "dziwna rodzinę" każdy każdemu wszystkiego zazdrości.

    Odwróciła się od nas cała rodzina bo z wielkim trudem udało nam się wybudować..

    Każdy dobrze wie jak w tych czasach wygląda kredyt hipoteczny , każdego dopadły kosmiczne rachunki za prąd czy wydatki na żywność.. każdy w tym tkwi.. Gdybym wiedziała , że tak będzie na świecie w życiu nie wzięłabym kredytu więc moim zdaniem nie ma co zazdrościć..

    Ale nie o tym mowa.

    Wracając do tematu , odwrócili się od nas nawet teściowie , szwagierka , moi rodzice..

    Ja ogólnie jestem osobą bardzo wrażliwa , aż za wrażliwa , wszystko przeżywam i biorę do siebie.. Nie potrafię olać przeszłości tylko ciągle rozgrzebuje stare sprawy , przypominam sobie o dawnych problemach i przykrych sytuacjach rodzinnych , wiecznie tkwię w stresie i nerwach.. Odbija się to bardzo na moim zdrowiu , nie tylko psychicznym.. Moje dzieci też nie dają mi funkcjonować.. 7letni syn z Zespołem Aspergera jest jak mała pijawka.. Wszędzie za mną chodzi nawet do łazienki. Uczęszcza na terapię na które też muszę wozić go ja i odbierać go z nich. Ze szkoły muszę odbierać go ja. Pomagać przy codziennych czynnościach ja.. Nikomu innemu nie pozwoli na nic prócz mnie , do tego 6miesieczna córeczka gdy mnie nie widzi parę minut też ryczy.. Kocham moje dzieci , ale czasami chciałabym mieć chwilę tylko dla siebie , niestety mąż mi w tym nie pomaga , wręcz przeciwnie.. Ja próbuję poświęcać dzieciom dużo czasu , bawić się z nimi i wtedy kiedy mam tylko chwilę , a mam jej niewiele , nie dbam o siebie tylko o dom.. Czuje się i wyglądam jak typowa kura domowa do rodzenia dzieci.. Kąpie je codziennie ja , ubieram ja , karmię ja , na spacery chodzę ja.. Sprzątam dom ja , pranie robię ja , prasuje ja , gotuje ja. I na podziękowanie ciągle słyszę tylko , że syf w domu , że gary nie umyte , że nic nie robię.. Ja już dłużej nie wytrzymam , do tego jak zwracam uwagę mojemu mężowi , że w niczym mi nie pomaga to wpada w szał , synek się wręcz go boi , bo drze się jak opętany i rzuca wszystkim co ma pod ręką. Nie ukrywam , że czasami go próbuje uderzyć , szarpnąć , ale ile siły ma kobieta w sobie ? Prawie nic , więc go to nie ruszy totalnie a popada w jeszcze gorszą złość.. Wtedy gdy nie mam już siły to po prostu go wyzywam od najgorszym i znów jest jeszcze gorzej.. Wszystko zawsze widzi nasz synek , który bardzo to przeżywa , mój mąż nie hamuje się przy nim nawet ze względu na jego chorobę , jeszcze tym bardziej mówi mu , że ma pojebaną matkę.. 

    Chciałabym od niego odejść , bo go nienawidzę. Moj mąż obwinia mnie o to , że nie mamy rodziny , znajomych , kiedy to właśnie on stał się totalnym gburem.. Do nikogo nie chciał jeździł , nikogo zapraszać , więc znajomi też nas olali.. w cale się nie widzie. Stał się nudny i tylko każdemu by cisnął.. Dla gości powinno być się uprzejmym a nie wrednym..

    Nie dość ze po całym dniu obowiązków : dzieci , sprzątanie , gotowanie , pranie itp nie mam czasu zadbać o siebie to mój mąż ciągle się obraża , że nie dbam o niego i jego potrzeby i wiecznie mi grozi , że w końcu nie wytrzyma i sobie kogoś znajdzie i to będzie moja wina.. ale kiedy ja po całym intensywnym dniu nie mam siły i ochoty.. 

    Czy to jest już przemoc psychiczna? Bo przez jego słowa tracę sama dla siebie jakąkolwiek wartość i szacunek. Przez niego mam niską samoocenę , nie mogę patrzeć na siebie w lustrze.. 

    Chciałabym uciec z dziećmi , ale nawet nie mam go kogo.. Może to dałoby mu nauczkę.. 

  2. 11 godzin temu, johnn napisał:

    Czy stać Cię na zatrudnienie opiekunki dla dzieci?

    Czy dziecko ma orzeczoną niepełnosprawność?

    Warto rozważyć pomoc asystenta rodzinnego

    https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-kim-jest-asystent-rodziny-i-na-czym-polega-jego-praca

    lub spotkać się z pracownikiem MOPR.

     

    Poniżej zamieszczam dodatkowe informacje o pomocy oferowanej przez państwo polskie. Być może okazą się pomocne 

    https://www.gov.pl/web/rodzina/co-robimy-wsparcie-dla-rodzin-z-dziecmi?page=1&size=10

     

    Życzę miłego dnia i powodzenia:⁠-⁠)

    Tak synek ma orzeczoną niepełnosprawność i korzystamy z pomocy terapeutów. Ma 5godzin spotkań w tygodniu , co nie zmienia faktu że i tak to ja muszę go zawozić i odbierać bo inaczej kończy się to krzykiem , fochami , histeria.. Więc wtedy kiedy powinnam mieć czas dla siebie i tak go nie mam bo muszę być pod telefonem że mogę odebrać synka..

    Z pracownikami GOPSu już rozmawiałam (wybudowaliśmy się na wsi) przystało na terapiach.

    A co do opiekunki to jestem na zasiłku macierzyńskim i w tej chwili nie mogę pozwolić sobie na dodatkowe wydatki jeśli chodzi o opiekunkę..

  3. Cześć wszystkim.

    Ostatnio opisywałam swoją trudną sytuację dotycząca relacji z moimi bliskimi - rodzicami , teściami.

    Po tych kilku bardzo ciężkich dniach chyba czas w końcu wygadać się na temat małżeństwa..

    Dla przypomnienia:

    Mam 7letniego synka z Zespołem Aspergera i 6miesieczna córeczkę , która chyba cierpi na bezsenność 🥺 synek przyjmuje melatoninę bo bez tego to już wg bym się wykończyła..

    Nie mam kontaktu z teściami , rodzicami , nie mam żadnych znajomych - każdy po szkole poszedł w swoją stronę założył rodzinę i tak jakoś wyszło.. sąsiedzi też są w podeszłym wieku kontakt kończy się na drobnej rozmowie o pogodzie czy dzieciach..

    Do sedna..

    Kiedy poznałam mojego męża - był naprawdę cudownym facetem - w sumie to nadal jest , ale chyba już też się pogubił przez tą całą naszą trudna sytuację w której się znaleźliśmy , ale czuję , że nie tylko w tym się pogubił i ja z resztą też.. Pogubiliśmy się chyba też w szacunku do siebie , wsparciu , namiętności..

    Leczyłam się kiedyś na depresję i czuję , że ona powraca , brak kontaktu z rodziną jeszcze bardziej nasyca we mnie złe emocje i samopoczucie.

    Do tego mój mąż nie ma za grosz wyrozumienia.

    Jestem mamą 24 na dobę. Dzieci całe dnie i noce są przy mnie. Nawet śpię z dziećmi bo nie miałam już siły ciągle wstawać do łóżeczka do małej więc postanowiłam że będę spać z dzieciaczkami w pokoju synka (akurat ma duże łóżko) , mąż śpi sam w sypialni. Mój mąż ogólnie ma bardzo ciężka pracę fizyczną , ale jak tylko z niej wróci idzie kręcić się koło domu bo zawsze na coś do zrobienia i ma chociaż spokój psychiczny a ja? Większość dni spędzam w domu z dzieciakami. Ze względu na pogodę i chorubska nie jeżdżę z nimi po marketach a nawet odpuszczan spacery więc mój mózg aż paruje..Na domiar tego ciągle ostatnio słyszę , że jestem beznadziejna , że w domu syf , że pranie nie poskładane , że podłogi nie odkurzone i nie umyte , że na meblach pełno kurzu. 

    Ale NIE z natury taka nie jestem , zawsze byłam pedantyczna , dbałam o porządek w domu , aż każdy się dziwił (jak jeszcze ktokolwiek nas odwiedzał) jak ja to robię z chorym dzieckiem które potrzebuje dużo uwagi , a ja byłam wtedy z siebie dumna , że jakoś daję radę..

    Teraz po prostu nie mam na to siły , czas na pewno bym zorganizowała na sprzątanie , ale nie chce mi się. Kiedy synek się czymś zajmie w mała śpi , ja się położę i płacze do poduszki.. Że nie mam siły sprzątać , że nie mam siły o siebie zadbać.. Że nie mam nikogo kto by mnie wspierał w tych trudnych chwilach.

    Mam problemy dermatologiczne skóry głowy , włosy wypadają mi garściami , żadne leki póki co nie działają a z natury miałam zawsze gęste i długie włosy do pasa , długie mam nadal do pasa ale mam ich już bardzo mało.. codziennie byłam pomalowana i uśmiechnięta , miałam pomalowane paznokcie i ułożone włosy a teraz ? Kok na głowie , zero makijażu , paznokcie krótkie bo się łamią i ciągle w dresie.. tak wygląda teraz moje życie.

    Ja kocham moje dzieci ponad wszystko i nie obchodzi mnie nawet mój wygląd , chcę żeby dzieci były szczęśliwe że mają mamę która ich kocha , ale ja już po prostu tracę siły na zabawę z nimi , codziennie budzę się i zasypiam z bólami , głowy , mięśni i wg wszystkiego..w głowie ciągle tylko myśli dotyczące naszej trudnej sytuacji i też tego że nie mam wsparcia w mężu. Jak mówię mu że powinien mi bardziej pomagać to tylko słyszę , że sama chciałam drugie dziecko a on przecież mówił że palcem już nie tknie bo jak urodziłam synka i musiałam po roku wrócić do pracy to przez 4lata wszystko było na jego głowie gdyż ja pracowałam do 18 a on do 14 więc te 4godziny musiał sobie radzić z młodym , zrobić zakupy i obiad... Ciągle mi to wypomina.. ja już jestem bezsilna.. gdyby nie moje kochane dzieci to nie chciałoby mi się żyć.. w domu ciągłe awantury których synek się panicznie boi.. martwię się o niego że przez to że my nie dogadujemy się między sobą , on kiedyś coś sobie zrobi ze strachu.. 

    Zarejestrowałam się już na wizytę do psychiatry bo po prostu już wymiekam , mam 27lat a więcej problemów na głowie niż włosów.. 😔

  4. 12 godzin temu, Illi napisał:

    @Martusiaaisutram córce na pewno minie, teraz taki okres mamozy. Moja córka tez ma 6msc, zostaje jeszcze z tatą, ale z nikim innym. Z babcia płacz od razu, z ciocią na dłużej, ale musi co 5 minut mnie zobaczyć. 

    Z synem chodzicie do poradni? 

    Skad jesteś? Mieszkacie niedaleko miasta jakiegos? Może jesteś w stanie podjechać, żeby się z kimś spotkać? 

    Synek jest pod stałą opieką Pani Psychiatry która prowadzi jego chorobę. Dodatkowo też korzystamy z terapii behawioralnej i SI , chodzi też na zajęcia z logopeda , także walczymy jak możemy i z każdym spotkaniem robi małe kroczki do przodu.

    Mieszkamy nie daleko Grudziądza.

  5. Bardzo bym chciała chociażby się z kimś "zaprzyjaźnić" ale niestety nie mam z kim. 

    Od 5lat mieszkamy na wsi.

    Dostaliśmy od dziadka pole rolne które przekształciliśmy na działkę budowlaną i wybudowaliśmy się (właśnie przez tą cholerna budowę relacje z rodziną się pogorszyły) także praktycznie otaczają nas puste pola , mamy kilku sąsiadów ale to już staruszkowie , trochę dalej mieszkają ludzie młodsi w naszym wieku , ale po wielu próbach nawiązania kontaktu stwierdziłam , że nie ma sensu z wiele razy zapraszałam na kawę , ale to nie przynosiło rezultatów. Już sama nie wiem czy coś ze mną nie tak , czy mam na czole coś napisane , że ludzie mnie unikają ? Jestem miłą , uprzejmą staram się do wszystkich uśmiechać , nie wiem co ludzie we mnie widzą , że się tak naprawdę oddalają.. 

    Ale nawet gdybym się z kimś zaprzyjaźniła to i tak moje dzieci nie zostały by z nikim innym jak ze mną lub mężem.. 

    Mój chory synek nawet to toalety za mną chodzi, jak już namowie męża żeby go gdzieś zabrał to on i tak chcę jechać ze mną , córeczka tak samo jak mnie nie widzi to zaraz płacze.. a ja już naprawdę nie mam siły , ciągle tylko chodzę i ryczę po kątach. Zasypiam codziennie z bólami głowy , mięśni , kości i wg wszystkiego i tak samo się budzę.. jestem wykończona już nawet tym zmęczeniem fizycznym tymi bólami , jestem już nawet zmęczona swoimi własnymi myślami.. 

  6. 15 godzin temu, Pysiamisia07 napisał:

     

    Rodziców i teściów nie zmienisz. Możesz zmienić tylko swoje podejście do tego, że Twoi rodzice więcej czasu poświęcają Twojej, dużo młodszej siostrze (często tak jest), a teściowie bardziej pomagają swojej córce.

     

    Trzeba im jasno i otwarcie powiedzieć, co Ciebie boli. Uczucia trzeba wyrażać i artykułować werbalnie to, to masz swoim bliskim do powiedzenia, by rozumieli Ciebie. Jeśli im tego nie powiesz, to mogą nie domyślić się. Nie walcz, bo to kosztuje Cię dużo energii.

     

    Najwyższa chwila zadbać o siebie, o czas dla siebie, o wyjścia samej z domu, o odpoczynek.

    Nie zakładaj z góry, że synek podczas Twojego wyjścia do lekarza dostanie histerii.

    Idź do lekarza, zadbaj o swoje zdrowie.

    Jeśli synek dostałby histerii - to wtedy będziesz martwić się tym. Nie martw się na zapas.

    Żyj tu i teraz 🙂

    Tak się składa , że jestem osobą bardzo otwarta , ale i też nerwową.

    Mówię szczerze to co mam na języku i już wiele razy mówiłam i moich rodzicom i teściom co mi leży na sercu , co mnie boli w ich zachowaniu z co chciałabym żeby zmienili w sobie w stosunku do nas , ale to nic nie daje , jak grochem o ścianę. Moja teściowa jest też bardzo nerwowa i zawsze odwraca kota ogonem , każda rozmowę traktowała jak atak i zawsze kończyło się to awantura , ona jest po prostu niestabilna emocjonalnie. Sama dużo cierpiała w życiu przez mamę i teściów a robi z nami to samo..

    Ja po prostu jej tak nienawidzę że życzę jej przez to jak najgorzej , najbardziej boli mnie to , że wg ani jedno dziadkowie ani drudzy nie interesują się swoimi wnukami , no kuźwa jak tak można , mieć dla dzieci serce z kamienia.. mój synek przez chorobę nie ufa ludziom a jeśli już komuś zaufa i przekona się to tej osoby to jest wielki postęp 

    Mimo choroby moi teściowi nazywają go "/cenzura/nietym" za co najchętniej wbilabym im nóż w serce.. 

  7. 19 minut temu, Pysiamisia07 napisał:

    Droga Martusiaaisutram, Bardzo dobrze Cię rozumiem. Dziecko z autyzmem, które potrzebuje dużo uwagi oraz maleńka córeczka to już bardzo wiele, a do tego jeszcze gotowanie, sprzątanie, brak czasu dla siebie samej, brak snu, brak wsparcia ze strony męża i jeszcze kłótnie rodzinne. Za dużo, jeśli rozdzieliłybyśmy to na dwie, trzy osoby, a Ty sama borykasz się z tym.

     

    Moim zdaniem - powinnaś mówić jasno do męża, do rodziców, teściów, to co myślisz, co czujesz. Nie starać się grać, zakładać maski, by być miłą dla innych. Nie warto. 

     

    Po prostu mężowi powiedz, że już "wysiadasz", że nie masz siły. Powiedz, czego od niego oczekujesz. Nawet w złotej klatce ptak czuje się nieswojo... Dbaj o siebie, wychodź sama, spotykaj się z przyjaciółką poza domem - słowem: miej czas na to, co lubisz i co odpręża Cię; rób to, co pozwala Ci złapać oddech. To dla Twojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Szanuj samą siebie.

     

    Co do teściów i rodziców: Moi rodzice też nie brali moich dzieci na ręce, nie zajmowali się nimi. Było mi bardzo przykro z tego powodu, ale milczałam, bo nie chciałam ich urazić. Dzisiaj tego bardzo żałuję. Minął szmat czasu.

    Było tylko gorzej. Od młodej mężatki choruję na ciężką, nieuleczalną chorobę, bolesną. Rodzice nie interesowali się mną, nie pytali mnie, jak sobie radzę, czy czegoś potrzebuję. Potrzebowałam tylko, żeby byli ze mną i moimi dziećmi, potrzebowałam wsparcia, zainteresowania, słów otuchy. Dopiero, gdy rozszalała się u mnie nerwica zrozumiałam, że nie mam co dalej na nich liczyć, bo oni tacy są i nie zmienią się, pojechałam do nich (gdy dojrzałam do tej rozmowy), powiedziałam, co tłumiłam w sobie. Poczułam katharsis i niesamowitą ulgę, że wyrzuciłam z siebie to wszystko.

    ALE nic się nie zmieniło w naszych relacjach. Więc odsunęłam się od nich. Dzisiaj żałuję, że powiedziałam im o tym, co czułam ta późno, że dusiłam tyle emocji w sobie. Nic nie zmieniłoby by to, ale ja sama czułabym się zdrowsza, bo nie wyrażone emocje, wypierane muszą znaleźć ujście czy w panicznym lęku czy chorobach psychosomatycznych.

     

    Poszłam na psychoterapię, przerobiłam moje dzieciństwo, znalazłam konflikt wewnętrzny i odżyłam. Zaczęłam nowe życie... Bardziej bolało to, że rodzice nie interesowali się mną NIŻ życie bez nich. Dzisiaj mam wewnętrzny spokój.  Odzyskałam radość i siłę życia. Mam przyjaciółkę, mam swoje hobby, jestem aktywna.

    Czasami w życiu trzeba powiedzieć "dość" i zacząć stawiać granice. Ja nie umiałam tego robić.

     

    Kochana, jeśli zrzucisz z siebie ten codzienny stres, będziesz mówić otwarcie, co w danej chwili czujesz i przeżywasz - będzie Ci lżej żyć. Stres potrzebuje rozładowania, na basenie, w kinie, na spacerze z koleżanką... Trzeba nabrać dystansu, odpocząć.

    Mąż nie może decydować za Ciebie, że on zrobi zakupy, bo wtedy benzyna mniej kosztuje. Ty potrzebujesz wyjść z domu, pobyć sama, nawet tylko na zakupach, na kawie, na którą wstąpisz do kawiarenki... Benzyna mniej kosztuje, ale powrót do zdrowia, gdy zachoruje się fizycznie czy psychicznie - kosztuje krocie, a czasem nie można go mieć z powrotem za żadne skarby.

     

    Życie masz tylko jedno - TYLKO od Ciebie zależy, jakie ono będzie.

    Do przodu Kochana. To doda Ci siły. Życzę Ci wewnętrznego  spokoju i radości z całego serca 🙂

    Ogromnie dziękuję za wszystkie te słowa , za to w jaki sposób opisałas też siebie 🙂

    Ja do moich rodziców czuje to samo , nie czuje żalu za to , że ich nie ma tylko za to , że wg się niczym nie interesują , a przede wszystkim swoimi jedynymi wnukami. To boli i to bardzo. W dzieciństwie miałam bardzo dobre relacje z rodzicami , ale gdy urodziła się moja siostra a ja miałam już 16 lat wszystko się posypało.. 

    I od tej pory ciągle się coś sypie w moim życiu.

    Jakby jej narodziny sprawiły , że nade mną zawisło jakieś cholerne fatum , którego za żadne skarby świata nie mogę się pozbyć. Wiem że nie powinnam obwiniać o to dziecka ale niestety przez nią wiele przykrego mnie w życiu spotkało.. Rodzice tak bardzo byli w nią zapatrzeni , że nawet wyrzucili mnie i mojego męża z domu wtedy kiedy mój synem miał zaledwie 4miesiace , bo były wieczne kłótnie bo moja siostra była bardzo rozpieszczona a ja dużo jej zabraniałam co im się nie podobało.

    Teściowie natomiast dbają tylko o swoją córeczkę i jej dzieci a mojego męża i nasze dzieci dosłownie szmaca..

    Czuje w sobie dużo złości , bólu , nienawiści.. ale to wszystko przez tą bezsilność.. przez chorobę mojego synka , przez którą tracę już siły i z którą czasami sobie nie radzę.. mężowi ciągle mówię że żałuję że go poznałam że zniszczył mi życie a tak naprawdę kocham go jak wariatka i nie wyobrażam sobie życia bez niego..

    Faktycznie powinnam coś zrobić ze swoim życiem i przede wszystkim zrobić coś dla samej siebie.. ale jak mam to zrobić jak przez chorobę synka nikomu nie ufam , boje się że w momencie kiedy z kims zostanie nawet z zaufana osoba , dostanie napady histerii.. i czar pryśnie będę musiała rzucić wszystko i wracać..

    Zacznę chociaż od wizyty u psychiatry a dalej jakoś to będzie 🙂

  8. Witam!

    Jestem "szczęśliwa" mama dwójki dzieci.

    7letni syn , który ma Autyzm-Zepsol Aspergera i 6-miesieczna córeczka.

    Pewnie po tym co napisze wyleje się na mnie fala krytyki,ale ja już po prostu sobie nie radzę..

    Czasami chciałabym cofnąć czas i być po prostu sama.. Kocham moje dzieci nad życie , ale jestem wykończona fizycznie i psychicznie i to głównie przez rodzinę.

    Z rodzicami od kilku lat nie mam praktycznie kontaktu - kłótnia rodzinna która ciągnie się latami. 

    Z teściami właśnie jesteśmy na etapie kłótni , traktują mojego męża i moje dzieci jak śmieci. Nie interesują się zdrowiem wnuków , nie chcą z nimi zostawać kiedy naprawdę potrzebujemy iść do lekarza czy zrobić jakieś zakupy świąteczne , wiecznie wszędzie jeździmy z dziećmi , od 6 lat nawet nigdzie z mężem nie wyszliśmy , na żadną imprezę a nawet do głupiego kina , nie mówiąc już o zakupach w dwójkę , wszędzie tylko dzieci i dzieci..

    Mąż niby pomaga mi dużo w domu , ale do córki nawet ani razu nie wstał w nocy , ze względu na chorobę synka nie mogę się nawet w ciągu dnia zdrzemnąć jak mała śpi , bo mąż nie potrafi lub nie chce zająć go chwilę żeby o mnie chociaż na chwilę synek zapomniał.. ciągle chodzi za mną jak jakiś "wrzód na tyłku" a kiedy on jest w szkole ja wykorzystuje ten czas na sprzątanie u gotowanie. 

    Jestem już zwykła kurą domowa , nawet nie robię zakupów tylko jak mąż wraca z pracy zajeżdża do marketu..

    Kiedy mówię mu że chce jechać sama na zakupy bez niego i dzieci to tylko słyszę że szkoda paliwa i on zrobi zakupy po pracy..

    Od dłuższego czasu czuje też że coś dziwnego dzieje się z moim organizmem. Wypadają mi włosy garściami - leczyłam się dermatologicznie ale to nic nie pomogło , ciągle puchną mi nogi , jeśli chodzi o moją figurę to jestem chudzielcem niestety , po mamie chyba , jem za 10 a nie mogę przytyć , po ciąży w dosłownie miesiąc wyglądałam już tak jak przed ciążą..

    Mam też ogromny problem z jelitami.. lekarz skierował mnie na kolonoskopię więc chyba domyślacie się jakie mogę mieć problemy..

    Ciągle chodzę i płacze po kątach , w głowie ciągle myśli o kłótniach rodzinnych , układam sobie co powiem mamie , teściowej , szwagierce jak ich spotkam , że bardzo ich nienawidzę , że nikt nie liczy się z tym co ja czuję.

    Ciągle też myślę , że może jestem chora na raka i nie długo umrę i osieroce moje dzieci , myślę o tym do tego stopnia że chyba zaczęłam za bardzo je nianczyc..

    Ostatnio unikam bliskości z mężem , mimo , że wiem , że jestem szczupła to wmawiam sobie , że jestem gruba , patrząc na mój brzuch czuje obrzydzenie.. mąż zapewnia mnie że jestem dla niego piękna , ale nie wierzę mu i wmawiam sobie , że na pewno mnie zdradza albo , że tylko szuka okazji żeby to zrobić.. 

    Zarejestrowałam się nie raz już do psychiatry ale nie poszłam , nie wiem czemu , nie chciało mi się , bałam się , nie wiem..

    Ale też nawet nie otrzymałam od męża żadnego wsparcia ze mam iść i się nie bać.. że będzie przy mnie.. 

    Ja nie wiem już co mam robić.. 

    Nie mam żadnej rodziny , przyjaciół .. nie mam do kogo buzi otworzyć ani od nikogo nie otrzymuje pomocy.. 

    To co napisałam to tylko kropla w morzu moich problemów.. 

×