Skocz do zawartości
Nerwica.com

anna112

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez anna112

  1. 3 minuty temu, ProstyUser napisał:

    A to nie jest tak że niektóre leki są niekorzystne metabolicznie i przemiana materii jest po prostu bardziej niekorzystna? Mam na myśli na przykład olanzapinę.

    Czytalam o tych lekach i sa bardzo pomocne dla osób z schizofrenia. Ja mam jedynie nerwicę lękową. W wększości było mi przepisywane sertalina i tym pochodne. A teraz  coś takiego gdzie tyle skutkow ubocznych:( 

     

  2. 36 minut temu, acherontia styx napisał:

    Przykro mi, ale nie da się tyć z powietrza. Jak tyjesz to nie jesteś na deficycie, koniec kropka. Możesz jeść same suchary, ale będziesz przekraczać zapotrzebowanie kaloryczne to będziesz tyć. Brałam swego czasu kwetaplex 2 lata i nie przytyłam ani grama. Nawet na lekach nie tyje się z niczego.

    Ale ja mogę nie jeść nic. zero jedzenia.

    Ja po prostu chce żyć.... Nie chce być otyła. Chodziło mi oto czy mogę mimo diety, albo  jedzenia niczego mogę przytyć. Bo nie wiem czy jest sens brania leku. 

  3. 16 minut temu, ProstyUser napisał:

    Tak przy kwetiapinie jest trudniej schudnąć, ale jak masz dużo samozaparcia, na pewno się uda. Generalnie od większości bezpiecznych leków na sen, chce się jeść. Niestety leki mają wady i zalety.

    Jak mam coś poradzić to po prostu spróbuj leku przez 1-2 tygodnie i obserwuj wagę. Jak będzie rosnąć, zapytaj o coś innego. Sama zauważysz czy więcej jesz, czy nie.

    Większe łaknienie nie jest dla mnie problemem. Walczę z tym od zawsze. Ja się boje, że będę tyc po nim od powietrza. Przeczytałam że lek zmniejsza metabolizm, a ja mam tendencje do tycia. Od urodzenia nie jem nic innego niż warzywa, mięso na parze. aby jakoś wyglądać. Dziękuję z góry za odpowiedź 

  4. Cześć! 

    Dzisiaj miałam wizytę u psychiatry i przepisał mi Pinexet 25 mg. Przeczytałam, że powoduje ten lek wzrost wagi i się boje go wykupić. Żałuję że nie powiedziałam o tym lekarzowi. Ogólnie jestem w trakcie odchudzania i się boje, że ten lek mi wszystko zniweluje. Nie wiem czy wykupić receptę. Proszę o pomoc.

  5. 24 minuty temu, MarekWawka01 napisał:

     

    W młodym wieku emocje bardzo lubią przybierać na sile, choćby z takich względów, że przy wchodzeniu w wiek dorosły trzeba się zmierzyć choćby z samodzielnym podejmowaniem racjonalnych decyzji, z pragnieniem bliskości, seksualności, odkrywania swoich preferencji seksualnych itd. 

    Jak widzisz, dorastanie wcale nie jest łatwym procesem nie tylko dla Ciebie. Bardziej chodzi o to, że ludzie są mniej lub bardziej wrażliwi emocjonalnie i z różną siłą przechodzą takie okresy. Zwykle u osób bardziej wrażliwych pewne emocje ich w pewnym momencie przerastają i powodują zaburzenia nerwicowo-osobowościowe, z których całe szczęście da się wyjść, o czym z resztą również zdołałaś się przekonać. Ale...

     

    Nie rozumiem jednego. Nie napisałaś jak długo brałaś leki i w jakiej terapii uczestniczyłaś. Zakładam, że terapia ci pomogła, ale trzeba pamiętać, że leki trzeba brać jeszcze przez co najmniej 6 miesięcy po ustąpieniu objawów, choć zwykle jest to okres nawet do 2 lat, w zależności jak długo brało się dane leki. Nie można ich odstawić tak po prostu, kiedy jest już wyraźna i długotrwała poprawa. Trzeba pamiętać, że leki w zaburzeniach psychiatrycznych stanowią bardzo ważny element leczenia zapobiegawczego, zgodnie z jedną z przysiąg Hipokratesa widniejącą w zaleceniach Światowej Organizacji Zdrowia, którą powinien znać każdy lekarz - "Morbum evitare quam curare facilius est" co znaczy po polsku "Lepiej zapobiegać niż leczyć". Czasem sama terapia nie daje długofalowych efektów, bo problemy ze zdrowiem psychicznym, co by nie było, bardzo lubią nawracać. Może powinnaś wrócić do leków? Musisz o tym porozmawiać z lekarzem, bo myśli samobójczych absolutnie nie wolno bagatelizować i myśleć, że same przejdą. Nie wolno! Koniecznie ponów leczenie! Zadbaj o siebie!  

     

    Odnosząc się do dalszej treści listu, to widać, że piszesz głównie o problemach w pracy. Ujmę to najprościej - "Z niewolnika nie ma pracownika", bo praca po prostu musi się podobać. Nie ma lepszego napędu do pracy niż zadowolenie z niej. Też pamiętajmy, że trudne sytuacje nikogo nie omijają. Dużo zależy od tego, jak coś postrzegamy. Staraj się nie patrzeć na porażki jak na upadek Twojego poczucia wartości, a jako sygnał, że coś cię ogranicza, że powinnaś może coś zmienić, może otoczenie w pracy ci nie odpowiada, może sama praca, jej charakter, wiele może być powodów. Potknięcia zdarzają się każdemu, ale nie mogą zdarzać się nagminnie, bo będą poważnie dezorganizowały nasze życie. Zastanów się proszę, co cię w tej pracy ogranicza, co powoduje, że rośnie w Tobie ciągle napięcie, że nie możesz stawić czoła najprostszym zadaniom. To jest pewien sygnał, twoja psychika chce w ten sposób dla ciebie dobrze. Kiedy jesteśmy zadowoleni z życia ogółem, to wtedy od razu zmienia się na lepsze nasze postrzeganie. Musisz akceptować siebie, by znać swoje możliwości i ograniczenia, by żyć w harmonii ze sobą, by mieć poczucie wewnętrznego spokoju.

     

    Życzę Ci wszystkiego dobrego i dużo zdrowia! Pozdrawiam cieplutko! 🙂

    Szczerze dziękuję za przeczytanie mojego postu i za odpowiedź.♥️

     

    Terapia grupowa trwała prawie rok. Leki brałam z 2 lata, ale z różnymi przerwami. 

    Zakończyłam terapię lekami, jak i same rozmowy z terapeutą około 3 lat temu. Trzy lata sobie radziłam. 
    Moje myśli samobójcze pojawiają się, kiedy przed pracą mam silny ból głowy nie do wytrzymania, do tego mdłości, skręty brzucha i drżenie całego ciała. Śmierć kojarzy mi się z uczuciem ulgi i niczym złym. Mam tak niskie poczucie własnej wartości, że nawet uważam, że powinnam się nigdy nie urodzić. I dałabym słowo, gdyby nie bliscy... To już by mnie tu nie było. 

    Na poprzednim stanowisku miałam mniejszą odpowiedzialność i pracowałam bardziej na swój rachunek. Ważne było wyrobienie normy, co z przyjemnością robiłam. Tam czułam się lepiej. Tutaj czuje się mobingowana. Jak kozioł ofiarny wśród tych "lepszych". Postanowiłam dalej walczyć o zmianę środowiska pracy. Nawet przenieść się na inny dział. Jeśli to nie pomoże... To będę musiała zmienić pracę. Oczywiście wrócę do leczenia, bo wygląda na to, że dalej ze mną jest źle. 

  6. Witajcie.

    Nie radzę już sobie i mam myśli samobójcze. Potrzebuję się wygadać.. bo nie wiem co robić z własnym życiem :(

     

    Na nerwicę chorowałam od 22 roku życia. Leczyłam się psychiatrycznie, chodziłam na terapie grupową i indywidualną. Dopóki brałam leki i się leczyłam terapią, wszystko jakoś szło. Pewnego dnia, mój lekarz stwierdził, że jest już dobrze. Że mogę przestać brać leki. Brałam wtedy miravil, o ile dobrze pamiętam. Było ok.. zanim wyjechałam zagranicę  z obecnym narzeczonym. Zaczęłam pracę. Bywało różnie.. ale mogłam wytrzymać. Wracały pomału natrętne myśli i przejmowaniem się każdym błędem, zwróceniem uwagi itp. Płakałam również w pracy, ale to były rzadkie epizody. Teraz jestem na bardziej wymagającym stanowisku. Nie tylko to praca fizyczna ale i też umysłowa. Pisanie maili, zakładanie różnych spraw. Może wszystko byłoby ok, gdyby nie współpracownicy. Są bardziej dla mnie wymagający, tak jakby... dostrzeli, że wszystkim się przejmuje. Zaczęło być z tym jeszcze gorzej, od kiedy dostałam umowę na stałe. Kontrolują mnie. Sprawdzają. Robią wszystko aby dostrzec moje potknięcie aby mi to wytknąć. Maja rację. Od kiedy zaczęli to robić, jest coraz gorzej. 

    W pracy stawiają na jakość i szybkość. Ja się śpieszę, zapominam. Nie jestem już 'obecna' w swoich obowiązkach. Ciągle się przejmuję jutrem, że przyjdę i zostanę ochrzan. Nie tylko ja jestem w zespole, są inni.. i nawet jak oni zrobią błąd, to i tak leci wszystko na mnie :( zawsze wiadomości są skierowane do mnie.. Musze poprawiać i siebie i innych. Ostatnio dostałam kompromitującego maila od pracownika (który jak się czuję, uwziął się na mnie), na temat mojego błędu i wysłał do wszystkich, łącznie do głównego szefa. Kierowniczka była na to wkurzona, bo ta osoba powinna najpierw przyjść z tym do mnie, w końcu jesteśmy 'teamem'. Ja nieumyślnie robiłam błąd, gdyby ta osoba do mnie przyszła, naprawiłabym to.. a tu po prostu poleciał oficjalny mail. Popłakałam się. Po raz drugi poszłam wyżej, że chcę wrócić do poprzednich obowiązków. Że nie chcę tam pracować.. nie z nimi. Oni mnie tam przecież nie chcą. Kierownictwo się nie zgodziło na zmianę stanowiska. Tylko kierowniczka przeprowadziła z tymi osobami długą rozmowę. Tego dnia tak bardzo się tym przejęłam, że trzykrotnie musiałam wysłać tego samego maila... bo popełniłam w nim gafy jeden za drugim. Do tego wyszły inne poważne prywatne problemy... poważna choroba kogoś bliskiego.

    Teraz przejmuję się podwójnie. Boje się iść w poniedziałek do pracy. Będą się ze mnie śmiać, jednocześnie traktować mnie gorzej, bo na nich 'nakablowałam'. Ja po prostu nie mam siły.. co drugi dzień płakać w pracy. 

    Postanowiłam jutro odbyć wizytę online i ponowić leczenie. Co o tym myślicie?

×