Skocz do zawartości
Nerwica.com

neviar

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez neviar

  1. Dzięki za odpowiedzi, fajnie że ktoś tu zagląda. Marek, aż tak jak Ty chyba nie mam, bo u mnie wszystko związane jest tylko z lękiem. Jak wyżej pisałem napady lęku i objawy somatyczne czasem bardzo mocne, typowe i idealnie wpisujące się w opis nerwicy lękowej. Czasem mam niedobory pierwiastków i to się miesza, raz jest to objaw fizycznego niedoboru i w wynikach to widać, a jak uzupełnię niedobory, to zostają typowe somatyczne objawy. Ostatnio nawet robiłem badania i fizycznie jest aktualnie ok, więc na ten moment wiem i mam tego świadomość, że fizycznie nic mi się nie dzieje. Natomiast ten lęk opisałbym jako odruch, niezależny od mojej wiedzy na temat mojego stanu zdrowia. Czasem występuje objaw somatyczny i po nim lęk napadowy, a że zdaję sobie sprawę że nic mi nie jest to olewam, mimo wszystko jest tak silny, że nie potrafię odwrócić uwagi od niego całkowicie. Czasem przez niego porzucam czynność, którą w danym momencie robiłem. Ciężko się przez to skupić na pracy. Dodatkowo ciśnienie i tętno się podnosi i utrzymuje się przez godzinę/dwie. Przede wszystkim chciałbym się nauczyć jak radzić sobie z napadem lęku, który następuje po objawie somatycznym, i jak zmienić własne myślenie, żeby objawy somatyczne zaczęły się wyciszać. W dalszej kolejności chciałbym ogarnąć te traumy, które przeżyłem. Zresztą pomimo lęku byłem wstanie się przełamać i brać poprzednie leki. Nie jest to ideał, może po prostu nauczyłem się przez tyle lat żyć z nerwicą. Ale daję radę, a terapeuta nie chce nic ze mną dalej robić, nie poruszam z nim żadnego tematu, te ostatnie wizyty są jałowe i nic nie wnoszą. Nie wiem nawet jak to powinno wyglądać, ale ani nie poruszamy tematu traum, ani aktualnych lęków, gdzie wyraźnie mu sygnalizuję, że chcę iść dalej z tym co mam. Zaznaczam mu też wyraźnie, że nie chcę kolejnych leków, bo to są jakieś obiecanki, że to pomoże. Nie wydaje się to dziwne, że 3 różne leki SSRI, na mnie w żaden pozytywny sposób nie działały? Ani ja, ani domownicy nie zauważyli żadnej różnicy, oprócz tego, że jeden wywołał mi arytmie, drugi refluks i każdy z nich obniżał libido. Po trzech próbach chociaż jeden z nich powinien zadziałać, mimo jakiś skutków ubocznych, a ja miałem tylko skutki uboczne. Dlatego nie chcę brać kolejnych leków, bo to wiąże się z nowym lękiem i być może walką z kolejnymi skutkami ubocznymi, i tak naprawdę zamiast mi to pomagać to czuję fizyczne objawy i psychiczny lęk. Zresztą przejrzałem trochę opinii o lekach, i gdzie tu można mówić o skuteczności SSRI jak na forach każdy lek z tej grupy pomógł 50% pacjentów. Statystyki naukowe mówią o tym że około 30% pacjentów wgl nie reaguje na jaką kolwiek farmakologie, dla mnie to zaczyna być jedna wielka ściema i naciąganie na pieniądze. I mam tak ciągnąć jeszcze rok, dwa, trzy? aż jeden z drugim ogarną, że tutaj nie da się ogarnąć farmakologią? Mam czekać w zawieszeniu na jakiś magiczny cud zadziałania leku, a jak nie nastąpi, to mam czekać w tym marazmie? Nie powinni mi pomóc równolegle terapią? Chciałbym, żeby jakiś terapeuta mi pomógł, powiedział w jakim kierunku mam się chociaż kierować oprócz tych leków. Nie znam się na prowadzeniu terapii i to jest tylko wyłącznie moje prywatne zdanie, ale uważam, że on tak naprawdę nie wie co dalej ze mną zrobić, bo pewnie liczył na kolejny łatwy przypadek, na którego podziałają leki i będzie miał z górki. A trafił się bardziej złożony to rozłożył ręce, i nie chce mnie pokierować dalej, powiedzieć wprost że mi nie pomoże tylko siedzę tam i przynoszę pieniążki co wizytę. Tracę nadzieję, że można mi pomóc, a co kolejna próba nowych leków lęk jest większy. Człowiek wkońcu dochodzi do wniosku, że chce coś z tym zrobić, próbuje szukać pomocy, gdzie sami wiecie jaka stygmatyzacja jest w społeczeństwie ludzi z zaburzeniami. Mimo wszystko człowiek zaczyna szukać pomocy i nie dostaje nic... Dlatego chciałem namiary na kogoś sprawdzonego z Wrocławia, bo może trafiłem na pseudoexperta.
  2. Cześć, wszystkim, to mój pierwszy/drugi post tutaj. Będzie długo, więc jak komuś się nie chce czytać to na dole są pytania. Cierpię mocne napady lęku i lęk uogólniony związany przede wszystkim ze swoim zdrowiem. Pewnie takich przypadków tutaj były setki. Miałem parę traumatycznych przeżyć gdzie myślałem, że umrę i teraz bardzo uważam na zdrowie. Jednocześnie nie mam zaufania do lekarzy, lub nowych leków, właśnie z powodu traum. Zaraz po pierwszym incydencie gdzie myślałem, że umrę trafiłem do terapeutki na NFZ. Uznałem, że to strata czasu i totalnie nic mi to do życia nie wniosło, szybko się pozbierałem i żyłem dalej. Po kolejnym wypadku w życiu, było już gorzej bo zaczęły się lęki. To było na tyle nie fajne, że odbijało się na mojej byłej dziewczynie, bo musiała czasem się martwić, czy słuchać co mi się dzieje i wiem, że to dla niej nie było łatwe i mimo wszystko jestem jej za to wdzięczny. Stwierdziłem, że nie chcę być takim obciążeniem i spróbowałem iść na terapię. Po pierwszej godzinie dowiedziałem się, że jestem świadomy swoich lęków, i są ludzie którzy mają gorzej, więc też podziękowałem. Napewno "chciałem" usłyszeć od terapeutki to że użalam się nad sobą. Wkońcu jestem facetem więc mam zagryźć język i udawać, że się nic nie dzieje. No ale od tego czasu miałem czasem napady lęku, i w pewnym stopniu ograniczało to moje niektóre aktywności, czasem nawet znacznie. Doszły problemy z podejmowaniem decyzji itd. Nie chcę tutaj zanudzać, staram się to naprawdę napisać w skrócie. Ciągnie się to latami, i ogólnie sobie radzę/radziłem. Ostatnimi czasy w życiu jeszcze bardziej mi się posypało i byłem już na takiej krawędzi, że stwierdziłem, że muszę poszukać pomocy. I pomimo tego że już miałem wyrobione zdanie na temat terapeutów i leczenia w Polsce, stwierdziłem że się przełamię i poszukam pomocy. Tym razem oprócz terapeuty poszedłem też do psychiatry. I tutaj zaczyna się mój największy problem. Jak wyżej wspomniałem, mam lęki przed braniem nowych leków, mimo wszystko się przełamałem i zacząłem brać. Testowałem 3 leki, każdy z nich w niczym mi nie pomógł, miałem tylko skutki uboczne lub somatyczne objawy nerwicy lękowej. Psychiatra przepisał mi 4ty lek, ale ja mam już dosyć kolejnych prób, bo do niczego to nie prowadzi, chciałbym się nauczyć jak radzić sobie z lękiem, a nie brać kolejną chemię. I teraz przechodzę do setna. Równolegle zacząłem terapie, pierwsze parę wizyt kryzysowo podniosło mnie na duchu, ale od ponad dwóch miesięcy stoję w miejscu. Terapeuta twierdzi, że nie może mi pomóc dopóki nie zacznę brać leków, gdzie dla mnie testowanie kolejnych jest to co najmniej tydzień w ogromnym stresie i lęku o skutki uboczne. Ostatnie dwa miesiące dowiedziałem się o metodzie Jacobsona, medytacji i jakiś podstawowych technikach relaksacyjnych, a tak resztę tych wizyt sprowadza się do czekania aż farmakologia zacznie działać. Zdaję sobie sprawę, że większość pracy muszę wykonać ja, ale nie dostaję żadnych więcej narzędzi, a przy napadzie lęku Jacobsona można sobie wsadzić gdzieś. Unormowałem sobie tryb dzień/noc, jem normalnie, jedynie mam problem z ćwiczeniami, bo mam lęk. Jestem wręcz tą postawą zbulwersowany, naprawdę liczyłem na to że wezmę te leki i będzie lepiej, ale lepiej nie przyszło. Więc chciałem, żeby na terapii chociaż ruszyć do przodu, ale terapeuta wywołuje na mnie presję, żę dopóki nie wezmę leków i nie zaczną działać, to nie jest w stanie mi pomóc. Naprawdę nie mam siły jeszcze martwić się o to. Powiem Wam, że już naprawdę mam dosyć, odnoszę wrażenie że jestem dla niego niewygodnym pacjentem i próbuje mnie zbyć. Zastanawiam się nad zmianą bo on w niczym mi nie pomaga. I tutaj mam do Was parę pytań: 1. Czy rzeczywiście muszę brać leki, naprawdę nie ma innego wyjścia, nie można wyjść z nerwicy bez leków? (skoro "jakoś" sobie radziłem przez tyle lat) 2. Czy może postawa terapeuty jest do niczego? 3. Jakiego psychoterapeutę/psychoterapeutkę możecie polecić we Wrocławiu, kto Wam pomógł?
×