Witam Was kochani, od 16 roku życia doskwiera mi nerwica lękowa, etapy nie wyjścia do sklepu pod domem i przerost tego ,że kafle w sklepie są za jasne i nie wejdę to norma. Dużo rzeczy dziejących się w rodzinie i nie ustających do dnia dziejszego, dają mi brzemię ogromne i nie pomaga aby czuć się do końca dobrze. Mam skoki samopoczucia ogromne, wcześniej byłam królikiem doswiadczalnym bo będac w szpitalu- przecież Pani zdrowa. Od kilku lat biore faxolet 75. Jakoś ogarnęłam życie, samopoczucie na tyle,że funkcjonuje,ale poszłam w imprezy alkohol . Pijąc wiem,że kolejny dzień to katorga, a może znowu się wróci całkiem. Mimo to jak mam spoko wieczór odcinam się od tego i po czasie żałuję. Mam 29 lat i sama sobie chyba szkodzę? nie widzę szansy,że kiedys to całkiem "wyleczę" ,a jednocześnie działam na minus. Przez to w ogóle życia sobie nie potrafię ułozyc , mam paru kończą......... jestem mega zagubiona. Brak mi właściwych ludzi obok bo jak źle sie czułam każdy przyjaciel mnie zostawił.
Pozdrawiam