Witam, chciałbym spytać doświadczonych ludzi z forum o to co mogło mnie złapać ponieważ sam nie jestem pewny czy to Derealizacja czy nerwica.
Otóż zaczęło się jakoś 5 kwietnia 2021r.
Od ośmiu lat paliłem marihuanę prawie codziennie, brałem sobie 1G i siedziałem w domu paliłem lufki, i tak prawie nonstop.
No i 5 kwietnia dzień jak co dzień wróciłem do domu po pracy, ogarnąłem się i zapaliłem lufkę.
Usiadłem do komputera i po chwili poczułem jakby coś w głowie mi przeskoczyło, dostałem paniki, momentalnie wstałem i podszedłem do okna trzymając się blatu.
Myślałem że umrę.
Minęły z 2-3 dni, obudziłem się i czułem dziwny ucisk na głowie jakby obręcz, natłok strasznie dziwnych myśli egzystencjalnych.
Podczas kąpieli patrzałem na swoje ręce i zastanawiałem się jak to możliwe że je mam, jak to że mogę zginać palce, zaczęło mnie przerażać ze wogóle istnieję, mam mózg i serce które w każdym momencie momencie może wysiąść i mnie wyłączyć. Zacząłem się bać i codziennie myśleć że mogę umrzeć w każdej chwili.
Męczę się z tym już ponad 4 miesiące. Objawy fizyczne jak bole glowy czy ataki paniki już mi przeszły, został mi tylko natłok myśli, brak skupienia i słaba pamięć.
Myśli typu jak to jest ze to ze tamto, ze umre , wszystko wydaje mi sie takie dziwne jakbym sie dopiero wszystkiego dowiedzial. Wszystko mnie przeraza i jest mi obce kiedys nie mialem takich mysli. Robilem badania wszystko ze mna fizycznie ok. Nie chce isc do psyhiatry po proszki bo chcialbym sam sie z tym zmierzyc, troche poczytalem wiem ze czlowiek sam moze to pokonac. Prosze tylko o rade czy to derealizacja czy juz nerwica lekowa. Pozdrawiam