Witajcie, nie jednokrotnie czytałem różne tematy na tym forum ale ostatnio coś się zaczęło sypać i postanowiłem się w końcu przywitać i powiedzieć coś o sobie. Mam na imie Patryk, 33 lata żonaty z półtora rocznym synkiem. Wydaje mi się, że nerwicę mam odkąd kiedy pamiętam ale żyje z jej świadomością od jakiś 5 lat ( głównie zmagam się z nerwicą hipochondryczną z lękiem uogulnionym). Nie będę opisywał wszystkich sytuacji w których mnie postawiła ta choroba bo zapewne post byłby tak długi ,że nikt by go nie przeczytał.
W trakcie tych 5 lat przeszedłem terapię która trwała około roku w nurcie psychodynamicznym ( z obecnej perspektywy uważam ,że wiele się nauczyłem ale niestety nie wyleczyło to mojej choroby) w trakcie terapii zaczęły się dziać ze mną różne dziwne rzeczy dlatego terapeuta stwierdził , że powinien się wspomóc farmakologią bo lęk który mnie ciągle ogarnia i objawy które ciągle odczuwam przysłaniają mi logiczne myślenie przez co nie mogę się w pełni skupić na terapii. Powiem tam był to strzał w dziesiątkę nie od razu ale po sertralinie , escilatopramie przyszedł czas na paroksetyne 20 mg która "wyzwoliła mnie z lęku" w końcu znów przypomniałem sobie , że można normalnie żyć funkcjonować bez lęku. Niestety oczywiście do czasu kiedy moje objawy zaczęły się somatyzować różnymi bólami mięśniowymi itp. ( nie będę opisywał co mnie bolało i co sobie w życiu przypisywałem bo znów książka wyjdzie). Na poprawę nastroju i rozluźnienie dostałem pregabaline 2 x 150 która również mi bardzo pomogła.
I od tego czasu minęło jakieś 2 lata czasem było lepiej czasem gorzej , zdarzało się że zmniejszałem dawkę pregabaliny do 2 x 75 mg , albo zwiększałem paroksetnę do 40 mg. Niestety od dobrych kilku miesięcy mam bóle głowy dosłownie wstaję i po 20 minutach się zaczyna. Ból z przodu czasem z tyłu ( ogólnie podczas dnia odczuwam dziwne bóle itp w obrębie twarzy , dodatkowo po południu / wieczorem mam wrażenie , nie wiem jak to opisać coś ala zawroty głowy) ostatnio czułem ,że ciągle mnie boli górna 7 demka która była leczona kanałowo przez co zacząłem nawet biegać po dentystach jednak nikt z nich nie widzi nic niepokojące w uzębieniu po tej stronie. Wczoraj byłem u jakiegoś tam specjalisty od kanałow w zębach który jednoznacznie stweirdzil ze wszystko jest ok i na pewno to nie ząb boli, stwierdziła żebym szukał raczej przyczyny może w zatokach albo u neurologa. Oczywiście nie opisywałem jej , że od 5 lat lecę się na nerwicę. Jednak jak usłyszałem neurolog to myślałem ,że zemdleje Jak zaczęły się te bóle głowy to po miesiącu poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu i zrobiłem sobie wszystkie podstawowe badania z krwi i moczu jednak oprócz cholesterolu i trochę powiększonej wątroby od złej diety nic niepokojącego nie wyszło. Rozmawiałem też z moim psychiatrą na ten temat który od razu stwierdził że podniesiemy dawkę na 2 x 150 pregabaliny oraz 40 mg paroksetyny jednak oprócz problemów natury łóżkowej:) bóle głowy nadal sie utrzymują.
I teraz powstaje pytanie bardziej doświadczonych osób w temacie nerwic. Myślałem zawsze ,że jak już jestem po psychoterapii i biorę leki to stan nie będzie się pogarszał uważam ,że dawka leków które zażywałem ostatnim czasem jest całkiem spora i powinna mi pomóc w moich lękach i somatyzacjach. Dlatego odrzuciłem pomysł , że to nawrót choroby ale zaczymam się zastanwiać czy inne osoby chorujące tak jak ja też mają podobne sytuacje tzn. pomimo brania leków maja problemy z bólami ciała itp.
Wiecie te bóle głowy utrzymuja się tak długo , że zaczynam być tym bardzo zmęczony to działa na wyobraźnie zwłaszcza hipochnodryka juz sie zastanawiam czy nie umówić się do kilku lekarzy i szukać przyczyny bo tym razem może to jednak nie nerwica.
Pozdrawiam Was serdecznie