
jws
Użytkownik-
Postów
15 -
Dołączył
Treść opublikowana przez jws
-
Jest to bardzo trudne do dokładnego określenia. Szczególnie boli mnie w prawym podbrzuszu... Czasem touczucie przenosi się jakby na załamanie talii, czasem pod żebra (wszystko z prawej strony). Z Rzadka boli po stronie lewej. Rodzaj tego bólu jest koszmarnie ciężki do opisania. Jeszcze kilka dni temu był ciągły - razem z nim zasypiałam, budziłam się rano i cały dzień z nim byłam. Od kilku dni jest jakby dużo mniej irytujący i są mementy kiedy znika (może to działanie leku). Ale czuje jakby ból tępy, za chwilę mam wrażenie, że jest rozpierający, czasem kłująco-piekący... Co do kontekstu to cholernie cięzko jest mi się odnieść bo mam wrażenie, że to cholorstwo jest cały czas, poza tymi ostatnimi dniami kiedy widzę poprawę. Fakt, że pogarsza mi się w momencie jak się nakręcam, albo kiedy panikuję, że coś mi się dzieję... Jakabym tak nie daj boże usłyszała słowo "rak" to dwie godziny później mam wrażenie, że mi tam wszystko pęknie i odpadnie i będę umierać...
-
No jelita powinny być raczej puste do takich rzeczy, żeby można było zobaczyć więcej niż tylko kupę nawet USG robi się na czczo więc pewnie tak. Ale to weź sobie zadzwoń tam gdzie masz to mieć robione i Ci wszystko powiedzą. Dowiesz się od razu czy to jest z kontrastem czy bez i jak się przygotować. Ode mnie przy rezonansie wymagali jeszcze wyników kreatyniny, ale to wtedy miałam kontrast w żyłę wstrzykiwany
-
Sprawdza się ogólny stan jelit, wiadomo do środka i tak nie zajrzy ale ponoć można wiele ewentualnych zmian wyłapać. widać uchyłki i jakieś stany zapalne. U nas 250 zł. A ta kolonoskopia to właściwie takie prześwietlenie ale to chyba na rezonansie robią. Tylko nie wiem czy z kontrastem - ponoć i tak trochę powietrza do jelit muszę wpuścić...
-
U mnie ta nerwica niestety też rodzinna - moja mama też ma, z tym, że ona to strasznie twarda babka... żadnych badań sobie nie robi u niej to przede wszystkim przyduszanie i arytmie serca, ale niestety moja babcie (mama mamy) od kiedy pamiętam wymyślała sobie tysiące różnych chorób...kiedyś wydawało się to śmieszne dopóki mnie to nie spotkało. Także z tym dziedziczeniem też coś jest. zresztą obie z mamą przeszłyśmy bardzo ciężkie momenty i prawdopodobnie przez to to wszystko się podziało... ja za dwa tygodnie idę jeszcze na USG z oceną jelit - mamy w Rzeszowie taką Panią doktor, która ponoć jest w tym świetna i pracuje na dobrym sprzęcie. Zobaczymy co ona powie.
-
Moja rodzinna to lekarz "starej daty" ale mam wrażenie, że z dobrym podejściem - antybiotyki przepisuje jak już naprawdę nic innego nie działa- jak dla mnie to dobrze. jak miałam przeboje z dwa lata temu (złapałam jakiegoś wirusa chyba- było mi koszmarnie niedobrze) to mnie wysłała na badania bez żadnego szemrania... a teraz bardziej uspokaja... oczywiście zawsze powtarza, że gdyby się coś działo to przyjść... o kolonoskopii to wcale słyszeć póki co nie chce, bo według niej nie ma za bardzo podstaw... z drugiej strony jest tak jak Ty piszesz - gdyby mi zlecała dodatkowych tysiąc badań to jeszcze bardziej bym się nakręcała...
-
Nie... twierdzi, że to na tle nerwowym, a gdyby się coś działo z jelitami to miałabym coś też w morfologii... Więc tak sobie chodzę póki co... poza tym jak mi się przestało w głowie kręcić to mnie zaczął brzuch boleć, więc być może to rzeczywiście racja... kazała unikać stresu i ewentualnie brać iberogast...
-
Czasem się zdarzy, że mnie przydusi albo gardło mi zatka... jak byłam na etapie zawrotów głowy to miałam takie dziwne uczucie nacisku twarzy szczególnie u nasady nosa - czasem też się powtarzają. Może rzeczywiście trzeba dać jeszcze więcej czasu temu wszystkiemu... czasem sama sobie myślę, że to za duży zbieg okoliczności, że tak nagle zaczął boleć mnie brzuch w momencie, kiedy skończyły się problemy z zawrotami... Rodzinna twierdzi, że póki co to nie ma podstaw do dalszej diagnostyki... ooo i tak sobie chodzę... do głowy przychodzą oczywiście najgłupsze pomysły, że to może rak albo jakieś inne cholerstwo... Z drugiej strony najchętniej to u lekarza siedziałabym cały czas, ciągle się upewniając, że nic mi nie jest... po prostu ten brzuch był dla mnie mega nietypowy jak na objawy nerwicy, ale widzę, że jednak nie jestem sama... jak już będziesz po rezonansie i gastro to napisz koniecznie jakie wyniki... co prawda ja już dziś wiem, że wszystko będzie w normie ale zawsze możesz się pochwalić
-
U mnie to jest jazda bez trzymanki... zaczęło się z 4 lata temu - gula w gardle, przyduszanie - więc rundka po laryngologach, jazdy na pogotowie, aż w końcu któryś z lekarzy stwierdził, że bardziej to potrzeba mi psychiatry... wtedy dostałam leki i jak ręką odjął wszystko na jakieś 2 - 3 lata przeszło. już w 2018 to brałam te laki jak mi się przypomniało, potem dołożył się jeszcze zawał mojego ojca (luty 2019) i znowu się franca włączyła - od wakacji znowu mnie coś dusiło, potem mi się serce tłukło jak oszalałe, w uszach mi piszczało... więc znowu pogotowie i rodzinna... oczywiście stwierdzili, że to nerwy... jak to się troszkę uspokoiło to mi się tak zaczeło we łbie kręcić, że myślałam, że umrę gdzieś samotnie na środku chodnika. Rezonans głowy zrobiłam sobie prywatnie- wszystko ok, polazłam do neurologa - wszystko ok, trafiłam nawet na weekend do szpitala, pobadalii stwierdzili, że skoro dużo lepiej się czuję po tabletkach a spanie to raczej mi nic nie jest i mam wrócić do psychiatry... i wiesz co jest najlepsze, od kiedy przestało mi się w głowie kręcić to mnie zaczął brzuch boleć... już zgłupieć można... byłam dwa razy na USG - nic, badanie moczu, krwi i u gina też nic złego nie wykazało... moja rodzinna twierdzi, że przy problemach z jelitami powinnam mieć jakieś podwyższone CRP albo niedokrwistość, a u mnie nic - czyściutko... Zmieniłam między czasie psychiatrę na lepszego, chodzę na terapię. teraz mam też zmienione leki (od 4 dni)... i powiem Ci, że sama już głupieje - wszyscy zgodnie twerdzą, że nic mi nie jest - rodzinna, psychiatra, mąż, mama... wszyscy... a ja po prostu głupieje... teraz mnie jeszcze coś w krzyżu łupie... oj boże boże.... i sama już nie wiem czy drążyć temat czy dać sobie spokój i czekać,aż nowe leki zaczną działać i przejdzie wszystko....
-
ale to lekarz Cię skierował na gastro? czy to Twój pomysł?
-
lekarze twierdzą, że wszystko jest ok. Mi chodzi tylko o to, żeby się dowiedzieć czy jest więcej takich przypadków, czy to ja jestem jakimś ewenementem...
-
zrobione - wszystko ok. podobnie jak morfologia, crp, mocz i badanie ginekologiczne...
-
Pytanie mam chyba nietypowe - czy ktoś z Was spotkał się,żeby nerwica powodowała ból w prawym boku? chodzi o podbrzusze głównie...
-
Spróbuję tak zrobić jednak tak czytając o Tobie, to powiem Ci tylko tyle - byłam tego bardzo bliska, do tej pory nie wierzę czasem, że jednak wszystko jakoś się toczy... czasem trzeba sobie ulżyć... nawet na takim forum
-
Wiesz... walczę... chodzę do psychiatry - teraz zmienił mi leki z Nexpramu na Sumfaxin... od 2 miesięcy chodzę na terapie... boże jakich ja badań nie robiłam... czego nie miałam... nawet pobyt w szpitalu gdzieś między czasie się pojawił... Najgorsze jest, że franca zawsze przychodzi jak wszystko się układa... teraz jesteśmy z mężem na etapie kupna mieszkania dla siebie... a ja zamiast się cieszyć to umieram. Ten cholerny niczym nie wytłumaczony ból mnie wykańcza
-
A ja mam tutaj do Was wszystkich pytanie - czy ktoś miał, bądź słyszał o tym, żeby nerwica powodowała bóle w prawym boku - szczególnie na dole? Przez ok. 5 lat walki z nerwicą o moich objawach to już książkę można byłoby napisać. Oczywiście lekarze twierdzą, że wszystko ok i to po prostu ta hadra znowu męczy... jednak mam wrażenie, że takie bóle akurat w prawym boku to tak średnio typowe...