Wszystko zaczęło się od domu rodzinnego, w którym przeżywałam prawdziwy terror. Bezsenne noce, ciągłe uczucie niepokoju, stres.
Potem przeszłam przez molestowanie, dokuczanie w szkole, które mnie zdystansowało od ludzi, próbę gwałtu, następnie, toksyczny związek który odbija się na mnie do dziś.
Bardzo bolesne rozstanie, nie chcę wchodzić w szczegóły, ale miałam przez to próbę samobójczą co już wiele wyjaśnia.
Najgorsze jest to, że mimo upływu prawie roku od tych wydarzeń, mam bardzo częste myśli samobójcze, mental breakdowns (potrafię się z byle powodu rozpłakać będąc np w galerii handlowej i chcieć umrzeć) które zdarzają się dość często (średnio raz na tydzień/dwa), uczucie beznadziejności
Przed toksycznym związkiem tego nie miałam, dopiero przez niego stałam się jeszcze bardziej niestabilna. Pierwsze miesiące to była udręka, obsesyjne myśli, robienie sobie krzywdy, balansowanie między euforią a najgorszymi dołami jakie miałam w życiu.
Czy ktoś miał podobną sytuację i z tego wyszedł? Dlaczego tak nagle mi się one pojawiły? Co robić?
edit: No i dodam bezsenność i problemy z pamiecią krótkotrwałą