Skocz do zawartości
Nerwica.com

Michal0968

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Michal0968

  1.  

     

     

    22 godziny temu, knaB napisał:

    Hej Wszystkim.

    Po latach zmagania się z mniejszymi lub większymi lękami i niepokojami (głównie w obszarze kontaktów społecznych) wybrałem się w ubiegłym tygodniu do psychiatry. Powiem szczerze, że trochę bez przekonania. Tzn nie byłem i chyba dalej nie jestem przekonany czy stan w jakim się znajduję wymaga wizyty u takiego specjalisty. Nadmienię, że kilka lat temu zaliczyłem kilka wizyt u psychologa. Ten "zdiagnozował" u mnie m.in. neurotyzm i stwierdził, że moje "dolegliwości" nie wymagają interwencji psychiatry a jedynie terapii. Tą podjąłem ale ... przerwałem po chyba 7 spotkaniach. Wydarzenia z ostatniego roku a zwłaszcza kilku ostatnich miesięcy skłoniły mnie jednak do umówienia się z psychiatrą co w ubiegłym tygodniu uczyniłem. 

    Z uwagi na wątpliwości dotyczące zasadności tej wizyty postanowiłem poszukać specjalisty będącego zarówno psychiatrą i psychoterapeutą. Logika, którą się kierowałem  była taka, że gdyby okazało się, że moje objawy nie spełniają jeszcze kryteriów leczenia psychiatrycznego zdecyduję się podjąć terapię z nadzieją, że tym razem jej nie przerwę. 

    No i powiem szczerze, że wizytą byłem lekko zawiedziony. Być może dlatego,  że  spodziewałem się rozmowy podobnej do tej jaką prowadziłem z psychologiem w trakcie terapii. Pani psychiatra do wypisania recepty potrzebowała jedynie kilku suchych faktów (przynajmniej moim zdaniem) tj. dolegliwości (ale bez wchodzenia w szczegóły, bez jakiejkolwiek próby dojścia do źródła), sytuacji rodzinnej, informacji na temat rodziców, rodzeństwa (w zasadzie tylko informacji czy leczą lub leczyli się psychiatrycznie) i w zasadzie tyle. Zero głębszej analizy. Jakiekolwiek próby dodawania czegoś od siebie (byłem przekonany,  że im więcej informacji przekaże w trakcie wizyty chociażby tych, których dowiedziałem się o sobie w trakcie pierwszej terapii, ty lepiej) były traktowane jako ... zbędne. Odniosłem wrażenie, że Pani psychiatra próbowała dać mi do zrozumienia, że to nie terapia tylko wizyta w trakcie której nie ma czasu na głębsze analizy. No i sam nie wiem co  o tym myśleć. Diagnoza to lęk uogólniony. Zalecone badania krwi, EKG, tarczycy itd. oraz terapia. Recepta na Escitalopram oraz Pregabalina. No i chciałem Was zapytać jakie są Wasze doświadczenia jeśli chodzi o wizyty u psychiatry. Czy to co opisałem jest normalne czy miałem jednak podstawy do bycia zawiedzionym przebiegiem wizyty?  Drugie pytanie dotyczy przepisanych lekarstw. Minął tydzień od wizyty i dalej nie odważyłem się zrealizować recepty. Cały czas mam wątpliwości czy brać te leki czy nie. Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę podważać kompetencji lekarza. Po prostu zastanawiam się co w przypadku jeśli rzeczywiście diagnoza była oparta na niezbyt dogłębnej analizie? Nie chcę się pchać w tego typu lekarstwa zanim nie będę na 100% przekonany o zasadności ich brania. No i czy ktoś ma jakieś doświadczenia z połączenien Escitalopram+pregabalina?

    Pozdrawiam

    Piotrek

     

     

  2. Ja nie jestem psychiatrą. W moim przypadku wiele lat miałem całkiem fajnych. Praktycznie bez natręctw. Teraz też ich praktycznie nie mam. Przemijające natręctwa ma większość ludzi. Natomiast skłonności nerwicowe mam i nie sądzę abym zmienił się o 180 stopni. Mogę powiedzieć że natręctwa w tej chwili nie utrudniają mi życia a że troszkę czasem w jakiś sytuacjach stresowych się odezwą to je neutralizuję i spokój. Piszesz całe życie do dupy - ja tak nie uważam. Mam firmę, żonę, dzieci i nie jest źle. Myślisz że inni mają tak super?. Śmiej się z natręctw, próbuj je ignorować, idź na psychoterapię i żyj póki jesteś młody. Poczytaj trochę fachowej literatury na ten temat bo wiedza to podstawa. W mojej opinii nagrywanie wszystkiego nie jest dla ciebie dobre, bo rozjątrzasz problem . Pogadaj o tym z psychiatrą ale z tego co wiem oglądając to w kółko i wpatrując się to niby się uspakajasz ale jeszcze bardziej sycisz natręctwa

  3. Cześć. Mam 50 lat i miałem epizody nerwicy natręctw. Też wkręcałem sobie że coś stało się jak jechałem autem, czy że nie zamknąłem drzwi, lub jak coś naprawiłem że kogoś np. Prąd porazi. Było to ze mną z różnym nasileniem od Ok 18 roku życia. Wtedy nikt o tym nie słyszał i było to po prostu dziwactwo. Mnie to męczyło jak cholera. Przechodziło na kilka lat i wracało. Teraz już długo tego nie mam. Chodziłem na psychoterapię i w pewnym momencie natrętnym myślom mówiłem „tak tak właśnie się stało”  i nie drążyłem dalej. Wiedziałem że tak na prawdę nic się nie stało ale mówiłem przeciwnie. U mnie to zdało egzamin i natręctwa zmniejszyły się do tego stopnia że spokojnie z nimi żyję i mam na nie sposób. Teraz niestety mam trochę z kolei kłopotów lękowych ale jakoś powoli wychodzę z nich chociaż znów chodzę na psychoterapię. Tak więc głowa do góry młodzi ludzie. Macie teraz swoje fora a w związku z tym większą wiedzę niż miałem ja a moim zdaniem profesjonalna wiedza to podstawa

×