Skocz do zawartości
Nerwica.com

ja_słababa

Użytkownik
  • Postów

    91
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez ja_słababa

  1. Dzięki bardzo za opinie!

    Say, tak, domyślam się, że to nie jest dobre, tylko w nocy człowiek, żeby spać, zeżre wszystko. Refleksja przychodzi w dzień! Naprawdę mam mega problem ze spaniem. Tylko widzisz, ja nie mam po co trzymać się na przykład tylko miansy na sen, bo po prostu następnego dnia w ogóle nie działa nasennie, a jak wezmę od czasu do czasu wtedy super działa.

    Miss, nie biorę niczego "na stałe", doraźnie właśnie na spanie. albo mianserynę albo mirtazapinę albo to cholerne benzo. Dla mnie nieprzespana noc (a takie właśnie mam, że leżę i nie śpię calutką) to cierpienie fizyczne i psychiczne następnego dnia.

    Może komuś coś przyjdzie do głowy, coś poradzi, odradzi, zaradzi? 😉

     

  2. Hej Wam, 

    poczytuję systematycznie 🙂

    Jastara, wyszłaś z benzo, brawo!

    A ja potrzebuję Waszej opinii, rady... jak wiecie wyszłam z benzo, potem brałam co jakiś czas kiedy nie wyrabiałam histerii (tak to nazwijmy), ostatnio histerii nie mam aż tak, żebym musiała brać, ale z kolei znów mam  bardzo duży kłopot ze snem i w nocy jak dostanę wkurwa, że nie śpię, to sięgam po benzo, najczęściej relanium (5 mg) i teraz patrzę na notatki, a w styczniu to było 4 x, w lutym 5 x. Czuję się generalnie podle bardzo i fizycznie i psychicznie, czy to jednak nie jest zbyt dużo?  4,5 x w miesiącu? Czy ja sobie nie funduję jakiejś kolejki górskiej z tym braniem "co jakiś czas"? Oczywiście wspieram się miansą i mirtą, ale mogę rzadko,  bo jak za często to nie działają. Co sądzicie?  Co z tym snem. Czy ktoś by polecił pramolan na sen?

    J.

  3. 9 godzin temu, One Dream napisał:

    Nasuwa sie pytanie, dlaczego musimy szukać mnichów, a nie mamy pomocy tu i teraz. Wyuczone techniki terapii poznawczo-behawioralnej są dla mnie nieakceptowalne. One nie są dostosowane do bardzo trudnych zdarzeń życiowych jak np. choroba, stres pourazowy itp. Dlatego są tak bezradne np. wobec żołnierzy wracających z misji czy ludzi po zawałach itp. Kontrola na ciałem i umysłem to wyższa szkoła jazdy, na która trzeba czasami poświęcić lata. W warunkach ciągłego napięcia trudna jest nawet próba medytacji. 

    Poznawczo-behawioralna zawsze wydawała mi się śmiesznie płytka, nieadekwatna. Ja to bym chciała takiego Yaloma jako psychoterapeutę..., który wie, że lęk w człowieku to lęk przed "niebyciem"... Łatwo jest być medytującym mnichem gdzieś daleko, odciętym od  fatalnych bodźców, których doświadczamy codziennie. A jeszcze bycie w kraju polskim, jakim jest, może człowieka całkiem unicestwić. 😉 

    Spałam dziś "samodzielnie", co za ulga.

    Jutro wysokie ciśnienie, bardzo... ciekawe, jak Wasze głowy?

    J.

  4. Hej One Dream, cieszę się, że jesteś!

    Hej Wszystkim 'starym", moje kiepskie noce to dramat. Bezsenność powoduje, że następny dzień jest wegetacją, patrzeniem na zegar i radością, kiedy zapada mrok... Ratuję się miansą, czasem mirtą, hydro, a czasem benzo...

    A w ogóle to nie cierpię słońca... kiedy robi się słonecznie wszyscy wypełzają na świat, robi się gwarno, hałaśliwie...

    Tak Was czytam i siebie... a może te lęki  jednak mają związek z sytuacją, w której tkwimy? Może tak naprawdę wcale już nie kochamy ludzi obok nas, może chcielibyśmy być zupełnie gdzie indziej, a tkwimy w tym, bo nie umiemy zdobyć się na wysiłek... łatwiej "mieć" chorobę, łatwiej łyknąć tabletkę... U mnie psychoterapia też się nie powiodła, bo moje wymagania co do osoby terapeuty są oczywiście za wysokie. To jest charakterystyczne dla mojego życia, to stawianie sobie i innym wysokiej poprzeczki... i skończyło się jak się skończyło... podkuliłam ogon i stałam się wraczyskiem.

    Idę spróbować spać 😉

    Kaleb, nie idź, Twoje doświadczenie jest nam wszystkim potrzebne. 🙂

    J.

  5. Hej, Slayer, czy paroksetyna daje dobry sen? Co z tego, że wyszłam z benzo, zażywanego regularnie, kiedy mam mega kłopot ze spaniem. szaman (jak Slayer ich nazywa) dał mi ostatnio paro, ale boję się brać po tych przejściach z próbami eseserajów. Chciałabym coś na sen. Dziś poleciał zolpidem, niedobrze... źle sypiam bardzo ostatnio, wszystko się nasila, jak człowiek nie śpi.

    Pozdrawiam wszystkich

    J.

  6. W dniu 9.01.2020 o 21:39, Miss Worldwide napisał:

    Ja nie mowilam o klonie tylko ogolnie o benzo. Chyba nie bralam klona ale teraz jak mysle to cloranxen to nie jest klonazepam 🤔🤔🤔 Bo jak tak to bralam kilka lat i dobrze dzialal. Odstawilam z dnia na dzien i spalam przerwanym snem i mdlosci mialam przez rok. Ale takie meczace 24h na dobe ciagle mnie mdlilo. Nawet jak juz kladlam sie spac to mnie mdlilo. Spac normalnie zaczelam po kilku miesiacach a mdlosci trwaly o wiele dluzej.

    Tak, u mnie po odstawce lorafenu też bardzo długo mdłości, tak cyklicznie jakoś... tygodnie z totalnym brakiem apetytu i te mdłości właśnie wtedy, potem znów trochę lepszy apetyt i znów gorzej... Myślę też, że to straszne namieszanie mi we łbie chyba z dziesiątką różnych eseserajów i innych neuroleptyków nieźle mną zakręciło. Przedtem nigdy nie miałam jakichś napadów paniki, owszem lęki, nadwrażliwość, ale nie takie makabryczne stany paniczno-histeryczne z myślami samobójczymi. Zaczęło się od bezsenności... i poszło.

    J.

  7. 1 minutę temu, Miss Worldwide napisał:

    Ja nie mowilam o klonie tylko ogolnie o benzo. Chyba nie bralam klona ale teraz jak mysle to cloranxen to nie jest klonazepam 🤔🤔🤔 Bo jak tak to bralam kilka lat i dobrze dzialal. Odstawilam z dnia na dzien i spalam przerwanym snem i mdlosci mialam przez rok. Ale takie meczace 24h na dobe ciagle mnie mdlilo. Nawet jak juz kladlam sie spac to mnie mdlilo. Spac normalnie zaczelam po kilku miesiacach a mdlosci trwaly o wiele dluzej.

    Tak, u mnie po odstawce lorafenu też bardzo długo mdłości, tak cyklicznie jakoś... tygodnie z totalnym brakiem apetytu i te mdłości właśnie wtedy, potem znów trochę lepszy apetyt i znów gorzej... Myślę też, że to straszne namieszanie mi we łbie chyba z dziesiątką różnych eseserajów i innych neuroleptyków nieźle mną zakręciło. Przedtem nigdy nie miałam jakichś napadów paniki, owszem lęki, nadwrażliwość, ale nie takie makabryczne stany paniczno-histeryczne z myślami samobójczymi. Zaczęło się od bezsenności... i poszło.

    J.

  8. 49 minut temu, SayYes napisał:

    No i jak tam... Dzisiaj sądny dzien... serce kołacze bez przerwy... niby bije 80 w spoczynku ale strasznie mocno i szarpie.... pierwszy raz odkąd odstawiłem całkowicie benzo jestem na granicy wzięcia tego kur...estwa tak mi dzisiaj daje popalić.... brzuch, klatka piersiowa wszystko boli... masakra....na razie zazylem melise i dodatkową tabletkę isoptinu. w planie mam jeszcze rumianek i forsen na dobranoc. Jak to nic nie da to nie wiem czy dam rade się powstrzymać...

    Say, forsen daje radę u Ciebie na spanie? Pamiętaj, że dziś już "działa" pełnia. Ja zawsze ją czuję. 

    J.

  9. Godzinę temu, Jastara napisał:

     

    Potrafię wyobrazić sobie jak cierpicie, nawet mogę powiedzieć że rozumiem Wasze cierpienie.Niestety nie potrafię pomóc.Ja też dużo przeszłam w życiu, bardzo dużo.Myślę, że siłę do walki czerpałam ze wspomnień szczęśliwego dziecinstwa.To moi rodzice, a szczególnie mój kochany Tata dał mi wszystko czego potrzebowałam by wejść w dorosłość silna i szczęśliwa.Jedyna rzecz z którą do dziś się nie pogodzilam, nie uporalam to Jego śmierć.Gdy odszedł ja się zalamalam, był jedyną osobą na świecie, ktora kochała mnie bezwarunkowo i zawsze mogłam liczyć na Niego.Gdy jest mi bardzo źle, wspominam szczęśliwe dni i to daje mi siłę do dalszej walki, do życia, teraz ja dla moich bliskich jestem tym, kim był dla mnie mój Tata. Chciałabym jeszcze chwilę nacieszyć się życiem, zobaczyć wiosną jak zakwitną moje róże, wnuki biegajace po ogrodzie, mamy już z mężem plany wyjazdu na wakacje.Tylko zdrowym być, to moje życzenie nie tylko dla siebie, ale dla Was też kochane dziewczyny.Teraz borykam się z tym odstawianiem i to forum jest dla mnie skarbnicą wiedzy.Pozdrawiam i piszcie☺

    Kochana jesteś Jastar (wyszło, żeś gwiazda;-), dzięki za dobre słowo.. Widzisz, Ty jeszcze czegoś "pragniesz" i to jest najlepsze, co się może człekowi przytrafić: pragnąć. Ja niczego nie pragnę, bo jestem realistką, wiem, że mam już pozamiatane, w każdym aspekcie życia. A świat postrzegam jako fatalny dla życia i  chciałabym, żeby moje dziecko nie miało dzieci. Po co mnożyć cierpienie? Planeta i tak jest już na wykończeniu. Miałyby się smażyć w upale? Czy czarnowidztwo to choroba? 

    J.

  10. 16 minut temu, Miss Worldwide napisał:

    Dla mnie nie jest piekne. W tym problem. Ty nie masz depresji takze inaczej to wszystko widzisz.

    19 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

    Kurde ale mamy przesrane. Ja nie mam lękow na sertralinie. Chociaz i to dobre. Za to deprecha. 

    Ogladaliscie film Helen? Jest na zalukaj. Tak jakbym siebie widziala :((( Tyle ze jeszcze sie nie zabijalam. Ale czasem mysle, czy nie byloby to lepsze.

    Miałam taki kociokwik we łbie, że nie było mowy o spaniu, o 1ej wyłam w poduszkę, więc wzięłam hydro 25, coś tam pospałam. 

    Ja też nie uważam, że życie jest piękne, bez iluzji: rodzisz się w jakiejś rodzinie, w której często cierpisz, więc marzysz, by się wyrwać, by dorosnąć, lecisz w ten świat jak wariat, żeby poczuć motyle w brzuchu zakochujesz się, na tę jedną chwilę świat jest do wytrzymania, a wtedy tadam... masz dzieciaka, może dwa i... już nie ma ciebie, są dzieci i kochasz je jak wariat, tracąc zdrowie, bo twoja wrażliwość każe ci przejmować się tym dzieckiem do utraty tchu, potem dzieciak odchodzi i ma swoje sprawy a ty zostajesz z partnerem i zaczynasz się starzeć, wiesz, że to wszystko to błąd, dopada cię nerwica, depresja, nie śpisz, bierzesz benzo, partner chce żyć, ty czujesz taką pustkę i samotność, ha! nawet próbujesz uciec i pokazać wszystkim, że ty jeszcze możesz, że gdzieś tam cię chcą, twoją dawną profesję... i wracasz jako wrak na łono...i już wiesz, że gówno, że shit itp., że już nie podskoczysz... że już nic. Nie ma już nadziei, nie ma oczekiwania. Jak nie czekasz, to tak jak byś usychał w codzienności.

    Ten rok chciałam zacząć bez benzo, haha, 2 stycznia w nocy chciałam wziąć lerivon i pomyliłam tabletki, wzięłam relanium... niechcący pięknie zaczęłam rok! 

    Kaleb, pisałeś o fluwo, że ok. Może by to spróbować jako lek na życie. Bo teraz życia nie ma, jest wegetacja. Tak, lek na życie by się przydał! Nie zmienię tego, co wokół mnie, więc to jedyne, co pozostało.

    Miss, u mnie to ja jestem ta maruda, partner "normalny".

    Też mam zawroty jak jest wysokie ciśnienie atmosferyczne, ale ja to mam wszystko, pogoda już sama w sobie daje mi popalić. Taki jakiś pieprzony wrażliwiec na wszystko..

     

    J. 

  11. 41 minut temu, Miss Worldwide napisał:

    Kurde ale mamy przesrane. Ja nie mam lękow na sertralinie. Chociaz i to dobre. Za to deprecha. 

    Ogladaliscie film Helen? Jest na zalukaj. Tak jakbym siebie widziala :((( Tyle ze jeszcze sie nie zabijalam. Ale czasem mysle, czy nie byloby to lepsze.

    Oj, mamy przesrane i to jak. Nie dość, że straszną mam żałość w sobie i jakiś stek pretensji, że tak spierniczyłam życie, że deprecha i somaty dowalają, że napady lęku, histerii... to mój partner ma mnie już dość i jego lód wobec mnie jeszcze dowala. Nie mam się już czego uchwycić. Ja też JESZCZE się nie zabijałam, ale często o tym myślę. Niedobrze.

    Obejrzę chętnie. 🙂

    Teraz leżę w drugim pokoju i ten chłód od mojego partnera aż zawiewa przez drzwi. Ciekawe, czy będzie spanie w nocy?

    J.

  12. O kurczę pieczone, ale się rozpisujecie! Trochę mnie nie było, a tu proszę, jaka ładna wymiana. 

    Miss, ech, no właśnie ta pieprzona wrażliwość, wspomniałyście o dzieciństwie i psychoterapii. Ja też nawiałam od kilkorga terapeutów. Potrzebuję kogoś, kto intelektualnie będzie... no głupio gadać, ale chciałabym "czuć", że to ktoś "mądry" w sensie profesjonalista i w sensie "doświadczony". Jeśli samemu jest się doświadczonym człowiekiem, to jak można oczekiwać, że ktoś bardzo młody będzie w stanie zrozumieć moją udrękę egzystencjalną, poczucie zmarnowanego życia, kiepskich wyborów kiedyś, co ma wpływ na dziś itd. Potrzebowałabym takiego Yaloma, a nigdy nie trafiłam... 😉 A popieprzyć z terapeutką ot tak, to już wolę sobie wiersze skrobać.

    Miss, co Ty z tym coaxilem? 😉 Ja swojego jeszcze nie tknęłam, trzymam. W grudniu dwa razy relanium i raz afobam, kiedy już było bardzo źle. Mianserynę spróbuj na spanie. Mnie pasuje, ale maleńko i co jakiś czas. Czasem brałam kawałek ketrelu, to neuroleptyk-dziadostwo, ale mam, bo ze spaniem też bywa cieniutko... U mnie ze wszystkim cieniutko: fizycznie dupa, we łbie brak nadziei i czasem histeria, która tyra po całości. Ja sertralinę fatalnie znosiłam: mdłości, mdłości, mdłości nieskończone, więc dupa. 

    Kaleb 🙂 , o co chodzi z tym pramolanem doraźnie. Poważnie polecasz wziąć w razie potrzeby? A tą potrzebą jest lęk, panika czy niemożność zaśnięcia? 

    Escitalopram też u mnie w pudle na leki grzecznie leży, a najlepszy 😉  był citalopram: po jednej tabletce dostałam jakiegoś ataku szału i histerii i mój partner kazał mi pić i pić, żeby to jakoś wypłukać. Był przerażony i zakazał mi to brać... 

    Fajnie, że jesteście aktywni, więc będę na bieżąco wpadać.

    Lorra, też mam wrażenie, że to wenla Ci podkręca kiepskie samopoczucie. Pora to zmienić. Faktycznie, spróbuj jak Miss radzi, tę sertralinę, może akurat???

    Dobrej nocy Wszystkim

    J.

     

  13. Hej, dzielnie ci kibicuje Say 🙂 I tobie Jastara 🙂 Macie jakąs nadzieję... A ja podobnie jak Miss mam wrażenie, że już nigdy mi nie przejdzie. Wciąż trzymam tianeptynę w pogotowiu, ale boje się zacząć. Nie wiem, czy lepiej wziąć sporadycznie benzo czy ładowac się w antydepa znowu, który trzeba będzie brać pewnie już do końca życia. Zycie moje jest i tak wegetacją, lepiej nie będzie, bo nie mam czegoś, czego warto byłoby się uchwycić.

    J.

  14. Miss, faktycznie dziwny ten lorametazepam czy jak mu tam, pierwszy raz słyszę.  A nasen to gorsza wersja stilnoxu. Łatwo powiedzieć, nie bierz nic na sen.... czasem lepiej wziąć i spać niż przeżywać katusze. Ja też mam Atarax 25.

    Say, dzięki za info o hydro, czyli nie jest taka "delikatna" jak ją malują 😉

    Co by Ci tu poradzić na sen: trazodon jest skuteczny w niewielkiej dawce, ale uboki okropne, mianseryna super w maleńkiej dawce spróbuj tj. 1/2 z 10 mg, nie więcej! Na mnie więcej działało odwrotnie. Może chlorprotiksen? Może melatonina, na niektórych działa, na innych wcale. Jak jest bardzo źle, to trudno, trzeba się wspomóc zolpidemem i tyle. Kwetiapiny pewnie nie chcesz, bo to neuroleptyk. Może mirtazapina, połóweczka?

    Człowiek jak nie śpi w nocy, to wariuje potem. Dla mnie to największy koszmar..

    Jak przejdzie trochę stres, który ostatnio miałeś, to może się to wszystko jakoś wyciszy, ech, nie ma to jak "gruba skóra", tacy to śpią...

    Za granicą można dostać doksepinę w kroplach, to byłoby coś dobrego na wyciszenie przed nocą, ale w PL nie ma.

    J.

  15. 8 godzin temu, SayYes napisał:

    Tak jak mówiłem opiszę swój przypadek... Będzie długi wpis ale może komuś coś pomoże albo uświadomi. Od zawsze żyłem w permanentnym stresie z którym sobie dobrze radziłem. Nie zwracałem uwagi na żadne bóle nie chodziłem do lekarza i nie zastanawiałem się dlaczego zle się czuje w galerii czy na poczcie... żyłem i nie martwiłem się tymi pierwszymi objawami nerwicy.... Aż do 2017 roku. Zaczęło się od wizyty u dentysty... Chciałem dwie plomby a usłyszałem: Pan ma zmiany nowotworowe na dziąsłach proszę udać się do specjalisty... Dwa tygodnie stresu. Postanowiłem rzucić palenie a paliłem bardzo dużo... tzn przerzuciłem się na e papierosa... Zanim wizyta u specjalisty doszła do skutku będąc w galerii handlowej z koleżanką dostałem częstoskurczu i panicznego lęku... Karetka... szpital... badania... niski poziom potasu, obserwacja i do domu. Nie przejąłem się... od dawna wiedziałem że mam wadę serca tzw zespół barlowa…. w sumie niegroźny ale zapisałem się do kardiologa. W międzyczasie specjalista wykluczył chorobę nowotworową... Super.... Wizyta u kardiologa... pierwsza sugestia że to nerwica.... przepisane potas i magnez oraz skierowanie na echo serca.... I kolejny atak częstoskurczu w pracy, karetka, szpital... wszystko ok... pewnie nerwica.... Na echo serca pani wyszło duża niedomykalność zastawki mitralnej natychmiast konsultować się z kardiochirurgiem... I po tygodniu wizyta... kolejne echo u specjalisty wysokiej klasy przy asyście kardiochirurga i wykluczenie dużej niedomykalności... jest mała... kardiochirurg nie ma nic do roboty, pierwszy holter ok... a ja zaczynam mieć problem z przełykaniem. Nie mogę jeść ani pić, czasami przełknąć śliny....tylko tuż po przebudzeniu... I tutaj wystraszyłem się nie na żarty... Do tej pory skoko ciśnienia i szybki puls zrzucałem na odstawienienie papierosów ale to już było coś nowego... Ok... idę do psychiatry... rozpoznanie... Pan ma lęki... zapisane Alprazolam doraźnie i Asentra 50... Kilka dni zastanawiania i zaczynam zażywać... Asentra słabo działa za to Alprazolam super. Zaczynam jeść i pić normalnie, serce się uspokoiło... wszystko na dobrej drodze... i tak przez 6 miesięcy.... Czuje się w miarę dobrze więc postanawiam odstawić Asentrę…. zostaję tylko z Alprazolamem. Raz dziennie 0,5 lub 0,25 zależu od tego jak się czuje... i tak do kwietnia 2019. W między czasie miałem kilka tygodniowych przerw z Alprazolamem… moja psychiatra twierdzi ze skoro tylko raz dziennie i to niedużą dawkę to nie ma uzależnienia... Ja natomiast zauważam nasilenie fobii... kolejki w sklepach to dla mnie dramat, na poczcie robi mi się slabo i przyspiesza puls... nie mogę za długo rozmawiać z ludzmi bo zle się zaczynam czuc… a zazywam Alprazolam…. dziwne... Poza tym dokucza mi refluks od czasu do czasu... no ale przestałem latać po lekarzach bo holtery i inne badania w porządku. W kwietniu 2019 postanawiam odstawić Alprazolam… szybko... w kilka dni redukuję dawkę i przechodzę na napar melisy kilka razy dziennie i raz napar z rumianku... I wiecie co??? Czuję się bardzo dobrze... przez cały miesiąc.... Ale w tym czasie mój pies ma mieć poważną operację ucha, w tym dniu na fotelu u fryzjera dostaje częstoskurczu i lęku... Wracam do domu i zazywam 0,5 alprazolamu… od tego momentu po stresie z nieudaną operacją u psa i długiej rekonwalescencji mimo że zażywam alprazolam zaczyna się problem ze snem... śpię po 5,6 godzin na dobę... mamy koniec maja... Wizyta u psychiatry... i … Jest Pan uzaleznionu od Alprazolamu spróbujemy go odstawić... leki: Coaxil dwa razy dziennie 2 x 75 pregabaliny i mirtor na noc, dorażnie lorafen, jak 1mg nie pomoże to proszę zazyć drugą tabletkę... poczytałem o lekach... nie będę zażywał.... jakoś funkcjonuję na Alprazolamie dalej... Koniec lipca nie daję już rady z bezsennością... wizyta u innego psychiatry... dołączymy trittico… trazodon to bardzo bezpieczny lek.... ale nie dla mnie... Na sen działa kiepsko, w ciągu dnia czuję się źle i co kilka dni napady wysokiego tętna rzędu 180... za pierwszym razem ląduję w szpitalu bo to było silniejsze niż wszystko do tej pory przez 18 miesięcy.. ale wyniki dobre... dochodzę do wniosku że to przez Trittico… odstawiam i zmieniam na Asentrę…. dodatkowo dostaję najniższą dawkę kwetiapiny na sen... sprawdzam w domu leki i okazuje się że wchodzą ze sobą w interakcję.... Asentra zkwetiapiną może wywołać poważne zaburzenia rytmu serca... Dzwonię do psychiatry i słyszę... to bzdura proszę zazywać… Postanawiam iść z tym do kardiologa i słyszę: leki są bezpieczne proszę zazywac… I tutaj zaczyna się horror... zazywam na noc ta kwetiapinę … i tak nie spię… rano wstaję z łóżka i idę do łazienki... po drodze żażywam asentrę… kładę się i po chwili oblewają mnie zimne poty... zrywam się i wracam do łazienki... zaczyna mi się robic ciemno przed oczami... przykładam palce do tętnicy szyjnej i... serce bije coraz wolniej... w zasadzie to się zatrzymuje... krzyczę … mamo wezwij pogotowie bo serce mi staje... Przyjeżdza karetka... diagnoza : Pan ma atak paniki... ale ekg szaleje … więc mnie zabierają... w szpitalu wszystko ok... praca serca się normuje, wyniki w porządku, po 8 godzinach do domu. Jednak asentra z kwetiapina w moim przypadku weszły w reakcję. Od tej pory mam cały czas pod górkę... Nie śpię, zażywam asentrę i alprazolam… dokładam do tego 2,5 mg Lorafenu na noc.... Zaczynam spać. I tak mija mi sierpień i przychodzi sądny dzień bodajże 4 września... Cały dzień żle się czuję.... rano zazywam 0,25 Alprazolamu… nie pomaga, po południu kolejne 0,5... pomogło na chwile więc jeszcze 0,25... to najwięcej ile wziąłem jednego dnia przez te dwa lata... i nic... fatalne samopoczucie.... o 22 00 w nocy mam dosyć... stwierdzam że już nie dam rady i postanawiam do tego zazyc 2,5 ng Lorafenu…. rano się budzę wypoczęty... dobrze się oczuję… zazywam asentre i 0,5 Alprazoalmu po południ... Super dzien.... Ale postanawiam iść na psychoterapię, odstawić Alprazolam, i zostać tylko z Asentrą i Lorafenem 2,5 mg na noc.... Dni są kiepskie więc ratuję się Kalmsem który nic nie daje, w nocy śpię na Lorafenie no i chodzę na psychoterapiię… Uznaję że Asrntra mi nie pomaga więc ją odstawiam. Przez pierwszy tydzień czuję się dużo lepiej, później znowu gorzej... psychoterapia moim zdaniem nie działa a Lorafen zaczyna coraz słabiej usypiac…. w końcu to już prawie 3 mce jak go biorę... Postanawiam w końcu wziąć Pregabaline… pierwszy dzień euforia, drugi super... trzeciego prawie nie czuję jej działania,, zaczynając nrać pregabalinę redukuję lorafen do 1 mg i zazywam w dzień nie w nocy. Idę do psychiatry.... Proszę dalej zażywać pregabalinę dołączyć paroxetynę i dalej zażywać 1 mg Lorafenu do odwołania. Nie posłuchałem. Podniosłem dawkę pregabaliny i zredukowałem Lorafen do 0,5... I tak już od dwóch tygodni.... raz czuję się lepiej... częściej gorzej... ale mam zamiar Lorafen odstawić... bo z nim i tak nie ma życia... Troche kombinowałem z relanium ale nie polecam... nie sprawdza się.... A resztę moich kombinacji z suplementami i lekami macie w poprzednich postach. Mnie nerwica do tej pory nie zabiła;;; Was też nie zabije... warto o tym pamiętać....

    Dzięki bardzo za Twój opis. Dużo by pisać... ale mniej więcej u nas wszystkich tak się to zaczęło, że poziom stresu w życiu przelał czarę goryczy... pojawił się koszmarny lęk, bezsenność i to na bezsenność dostałam lorazepam... taka ulga... ale co potem?  Życie, które dla kogoś obok może wyglądać na bezproblemowe jest dla mnie wyzwaniem, ta cholerna przeszkadzająca żyć wrażliwość na wszystko... Kto to widział, żeby nie można było żyć normalnie tylko na prochach!!!!!

    J. 🙂

  16. 22 godziny temu, Lorra78 napisał:

    Witam wszystkich ponownie. Widzę że trochę się rozkręciliscie znowu więc może i ja się włączę. Witaj SayYes, jesteś nowy tutaj? Czytam i domyślam się że masz duże doświadczenie w sprawie tematu. 

    Przypomnę może z grubsza o sobie : otóż bralam lorafen 17 lat, odstawilam w szpitalu w ciągu 3 tygodni schodząc po 0,5 mg na tydzień. Końcowa dawka to 1,5 mg. Jak się teraz okazuje to był cios dla mojej psychiki i od 17 miesięcy jestem w totalnej rozsypce. Po pół roku od odstawienia mój psychiatra przepisał mi diazepan w kroplach bo nie mógł patrzeć na moje cierpienie, bralam go może 4 miesiące po 5 do 7 kropli co kilka dni. Potem dostałam znowu lorafen ale bralam go tylko a może aż 62 dni po 0,5 mg na dobę. Teraz od 3 miesiący nie biorę nic, jestem na 0 i każdy dzień to koszmar który nie ma końca. Dzisiaj znowu okropnie, mam napady placzu, rozdrażnienie, smutek na przemian z okropnym lękiem, niepokojem. Najchętniej zaszylabym się nie wiem gdzie, żeby nic nie czuć nie widzieć. Czy to możliwe żeby człowiek wyszedł z takiego stanu?! 

    Jaslababa powinnaś sprubowac z tym antydepresantem bo inaczej nie bedziesz wiedzieć czy rzeczywiście właśnie to Ci pomoże. Jak teraz sobie radzisz? Dlugo się nie odzywalaś, lekarz znowu przepisuje Ci benzo? 

    SayYes jak długo bierzesz lorafen, czy słyszałeś żeby leki z grupy benzodiazepin może zniszczyć komórki mózgowe?? Tak się tego boję. Pozdrawiam wszystkich 🤗

     

    Lorrka kochana, no widzisz, taki już mój los, że wracam tutaj. Nie, lekarz mi nie przepisuje benzo, wręcz przeciwnie każe brać AD, a ja jak jastara wciąż nie mam przekonania, ale ponieważ nie ma żadnej poprawy w moim samopoczuciu to już jestem coraz bliższa wzięcia. Relanium ratuję się by przerwać największe napady lęku i histerii. 

    J. 🙂

     

  17. 1 godzinę temu, Jastara napisał:

    Juz po wizycie.Przyznałam się że nie biorę coaxilu i dostałam ochrzan, mam brać.Wszystkie te objawy, które mam są normalne przy odstawianiu, mam sama regulować i obserwować.Mogę nawet po okruszku, ale objawy odstawienne i tak będą.Jest trochę zdziwiony że tak cierpię, bo nie biorę długo i małe dawki, ale powiedział że taka moja uroda widocznie.Pregabalina absolutnie nie, w niczym nie pomoże a bardzo uzależnia.Inne benzo też odpadają, uzaleznia wszystko.Kazał tylko ten coaxil i cierpliwie ograniczać.Ale najlepsze jest to, że ja już zapomniałam jak on mi to kazał kiedyś brać😞.Ale nie wiem czy zacznę, boję się, ja już się boję nawet przeciwbolowej tabletki.Muszę to przespać, jutro najwyżej zacznę ten coaxil, tylko czy zadziała? Co myślisz?

    Hej Jastara, jak Cię czytam, to jakbym o sobie czytała! Też mam koszmarny lęk przed AD, bo wszystkie, które spróbowałam powodowały okropne samopoczucie i boję się tego jak cholera. Hej Jastara, a może się umówimy, co? Ty tchórz ja tchórz - ja idę w przyszłym tygodniu do lekarza i powiem Ci, czy się zdecyduję na branie tianeptyny, ok? Może wtedy razem zaczniemy???? Co powiesz? Będzie nam raźniej! 😉 

    J. 🙂

     

  18. Godzinę temu, SayYes napisał:

    Pregabalina może uzależniać ale w przypadkach nadużywania żeby osiągnąć nastrój euforyczny... Wysokie dawki rzedu 600 mają to do siebie że jak odstawiasz to masz zespół odstawienny podobny jak przy ssri ale dużo lżejszy niż przy benzo…  Ja mogę powiedzieć tylko tyle że mi bardzo pomaga... skończyła się fobia społeczna i mocno wytłumia lęk wolnopłynący czyli ten stały... dzięki niej schodzę z lorafenu i szczerze mówiąc nawet jeżeli będę miał kiedyś z niej kiepskawe zejście to uwaqzam że warto. Ale to moje spostrzeżenia i decyzje i nikogo do tego  nie namawiam.

    Say, chyba nie ma nic ważniejszego od tego, by dało się żyć... więc jeśli ta pregabalina dobrze Ci robi... bierz. 🙂

     

  19. Hej Miss, Jastara i Say,

    walczycie dzielnie 🙂 U mnie już po siedmiu miesiącach "bez" benzo nastąpiło załamanie z różnych powodów i w sytuacji kryzysowej (atak paniczny i histeria aż z zanoszeniem się) musiałam to przerwać diazepamem, biorę więc sporadycznie 1/2 piątki relanium . Wiem, nie powinnam wcale, ale te ataki histeryczno-paniczne tak bolą... Psychiatra dała oczywiście AD, ale ja słabo toleruję wszelkie AD. I próbuję jeszcze nie brać... też mi polecała coaxil.

    Say, Miss ma rację: pregabalina jest potwornie uzależniająca i wyjście z niej będzie równie trudne co z benzo. Wiem od mnóstwa ludzi... chyba że decydujesz się brać... Lorafen też brałam w dawce 2,5 mg. 

    Dziś znów od rana atak paniki (może nadnercza do dupy?), ale udało się jakoś opanować passiflorą. Jeeezu, tak pragnę uspokojenia tego rotrzęsienia... szlag!

    J.

  20. Hej dziewczyny, 

    Lorra, ja to mam ten ból psychiczny codziennie, dokładnie tak jak pisze MISS, on jest okropny, ryczę z bezsilności. Co z tego, że psychiatra przepisał mi antydepresant, nie dam rady wkręcić go bez wsparcia, a nie chciał mi przepisać benzo ze względu na byłe uzależnienie. 

    MISS, jakie jest Twoje doświadczenie z paroksetyną?

    Jest tu jeszcze jastara?

    J. 

×