Skocz do zawartości
Nerwica.com

eFF

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez eFF

  1. U mnie podobnie. Głównie irytacja z powodu wykonywania dziwnych prac, brak wiary w lepszą pracę, co powoduje brak motywacji do podjęcia dalszych działań. Czując presją zacząłem imać się różnych zajęć. Efekt był maarny. Zaczęło się w okresie około 24 roku życia. Mam 29. Nadal tak jest.

     

    Ostatnio pojawiła się iskierka nadziei, bo wpadłem na "innego" psychologa, ma pomóc mi wyjść z tej pętli mentalnej, która ciągnie mnie na sam dół.

     

     

  2. W związku ze stratą pracy przez Covid'a19 wstrzymałem się z dalszą terapią, głównie ze skutków finansowych, choć muszę przyznać, że miałem pewne zastrzeżenia wobec terapeuty.

     

    Z plusów:

    - nauczyłem się bardziej kontrolować siebie i swoje emocje

    - całkiem nieźle idzie mi odcinanie się od czynników zewnętrznych, które mogłyby mi zepsuć dobry nastrój

    - skupiam się w końcu bardziej na tym co mam, a nie na tym czego mi brakuje

    - stopniowe wyjście z negatywizmu (nie to, żeby udało się na 100%)

     

    z minusów:

    - serio, miałem wrażenie, że mój terapeuta to sprzedawca. A to tyle godzin, a to dodatkowo terapia grupowa. A gdy zadzwoniłem powiedzieć, że "na chwilę pauzuję, ze znanych mu przyczyn". To nie powiedział nic oprócz tego, że jak następnym razem odwołam sesję na dzień przed to też mnie za nią skasuje... czy mi się wydaję, czy trochę odleciał?

    - po 5 miesiącach usłyszałem, że postawiłem pierwszy krok. To jeśli rozwiązanie moich "dygot" ma trwać latami, to ile trwa terapia kogoś kto nie jest w stanie wstać z łóżka?

     

    *Z ciekawostek

    - Trafiłem całkiem przypadkowo na innego psychologa, który zwrócił uwagę na inną istotną kwestię, którą nie zajmował się (bądź w małym stopniu)poprzedni terapeuta. Po godzinnej rozmowie dostałem inną diagnozę... Powiedział, że w kilka tygodni da mi narzędzia, które mnie z tego wyprowadzą. Zapłata dopiero wtedy kiedy zobaczę efekty... Szczerze. Szczena mi opadła. Dam Wam znać za jakiś czas, o ile ktokolwiek jeszcze widzi tego posta 🙂

     

    *

  3. W dniu 3.04.2019 o 11:29, el33 napisał:

    Może to co napiszę zabrzmi ostro, ale czasami warto spojrzeć z różnych stron. Myślę, że warto gdzieś zacząć choćby za tą miskę ryżu po to by poznać firmę i pokazać na co Was stać, zdobyć wiedzę i kwalifikację. Wiem, że zarobki wszędzie na początku są niskie, ale dużo osób piszę, że nie ma kwalifikacji, a na każdym stanowisku potrzeba czasu by się wdrożyć. Dziś trzeba pokazać, że coś się umie lub, że chce się nauczyć. W firmie w której pracowałam zajęło mi 6 lat dojście od stażysty (600zł) do menadżera (3200zł). Wymagało to dużo pracy, otwartości i WŁASNEJ inicjatywy. Nie było to korpo tylko prywatna firma ok 50 osób. Stawiając się w roli pracodawcy nikt z Was nie chciałby płacić komuś dużo, kto ma niewielką wiedzę i jeszcze mniejszą chęć do nauki.

    Ja to oczywiście rozumiem. Nigdy nie będę gadał głupot w stylu "chcę zarabiać tyle co kierownik (...) lekarz (...)". Tylko boli to, że u nas przeciętny "Kowalski" ma cholernie trudno. Nie każdy chce poświęcić spory kawałek swego życia zostawiając w firmie serce, nie każdy będzie inżynierem. Rozmawiam ze znajomymi o ich sytuacji finansowej i czasem wydaje mi się, że godne życie to tutaj przywilej, a uwierzcie nie obracam się w towarzystwie debili. Tobie el oczywiście gratuluję wytrwałości, której nigdy nie miałem. Może też dlatego, że często czuję "że to nie to" i rzucam to po kilku latach/miesiącach :(

  4. 52 minuty temu, Pablo123 napisał:

    A co do emigracji to nawet rozważam taką możliwość ale nie chcę mieszkać i mieć do czynienia z nikim z Polski i innych krajów byłego bloku socjalistycznego. Nie odpowiada mi ta mentalność, bliżej mi do Niemca czy Anglika i nie wyobrażam sobie, abym musiał mieszkać czy pracować z ludźmi stamtąd. To mnie powstrzymuje.

    Znajdziesz miejsca, gdzie nie będziesz musiał pracować z Polakami. Kupujesz bilet za 120zł i lecisz, albo zostaje pisanie na forum.

  5. No i jak kolega? Udało Ci się iść do specjalisty? Spróbuj otworzyć się na innych. Ja otworzyłem się przed kilkoma znajomymi osobami, rozmowa pomaga, czasem ktoś starszy od nas przeżywał podobny kryzys i może nam pomóc, trochę doradzić naprowadzić. Choć sam jestem pesymistą, mam gdzieś tam głęboko nadzieję, że to wszystko jeszcze się ułoży...

  6. 9 godzin temu, Zmeczonyzyciem napisał:

    Witam, nazywam sie Tomasz, czuję że mój koniec sie zbliża, niemam ochoty już żyć, cierpie na depresje od około 5 lat   nigdy nie byłem u psychiatry czy psychologa gdyż dzieli mnie jakaś niewidzialna bariera międzyludzka, nie potrafie rozmawiać z ludźmi, jedynie z tymi bliskimi którymi na mnie jeszcze troche zależy, większość sie odemnie odwróciła, średnio 3-4 razy w tygodniu mam myśli samobójcze, czuje sie nikomu nie potrzebny, juz kilka razy byłem w lesie z kablem żeby ze sobą skończyć jednak przed tym przemyślałem że " może coś sie zmieni na lepsze" jednak nic sie nie zmienia, niemam sił walczyć po tylu życiowych niepowodzeniach, zostałem zdradzony przed dziewczynę którą bardzo kochałem to tylko pogłębiło mój stan, niewiem ile jeszcze wytrzymam. Przed znajomymi robię dobrą mine do złej gry, depresja za maską, jednak gdy już zostaje sam to nie myślę o niczym innym niż o odebraniu sobie życia. Gdyby broń była łatwo dostępna prawdopodobnie nie pisałbym tego posta. 

    Idź do psychologa i psychiatry. Wiem, że ci ciężko, ale musisz dać radę. Jest takie fajne powiedzonko "Zawsze możesz się poddać, ale po co już teraz?" 

  7. W dniu 28.02.2019 o 08:49, brolly napisał:

    Ogólnie zaraz ludzie mnie pewnie zmieszają z błotem bo jestem z trójmiasta więc jak tutaj może nie być dobrej pracy ? a no może ....na fb jestem chyba na 5 grupach z ogłoszeniami o pracę i wiecie co ? może łącznie jedno ogłoszenie z tych 5 grup raz na tydzień jest warte uwagi i zawsze albo ktoś jest szybszy , ale jest zero odzewu itd

     

    to jest śmieszne żeby nie było w trójmieście pracy za chociaż za 3 tyś netto (przy 170h miesięcznie przy umówie o pracę  , gardzę niewolnictwem w pracy i pracą na zleceniu ) która nie wymaga jakiś specjalnych kwalifikacji , owszem widziałem takie ogłoszenia że na magazyniera dawali 3 tyś netto ale na jakimś zadupiu , trzeba było mieć prawo jazdy , uprawnienia na wózki widłowe i 2 lata doświadczenia no bez jaj .... szkoda że jeszcze nie chcieli 3 języków obcych w stopniu zaawansowanym 

    2 dni temu znalazłem jakieś sensowne ogłoszenie ale i tak jest to praca tymczasowa bo na zleceniu i dają 20 zł netto/h tylko że wyrabiam aktualnie książeczkę sanepidu i najszybciej będę ją miał w środę a widziałem że na to ogłoszenie rzuciło się stado ludzi  

    przepraszam za wulgaryzmy ale kurwa mać ja nie jestem w stanie pracować za mniej niż 2,5 tyś bo to jest dla mnie poniżenie jako człowieka , nie będę tyrał jak debil za miskę ryżu 

    żyć mi się nie chcę momentami przez tą pracę , ludzie w moim wieku mają firmy , mieszkania , rodziny a ja mam nawet problem z wzięciem jebanego telefonu na raty to jest jakiś matrix dla mnie 

    też dołuje mnie dodatkowo że wstyd mi przed własną dziewczyną , fakt ona sama nie zarabia wiele ale ja jako facet mimo wszystko powinienem zarabiać więcej , były tak słabe chwile że momentami miałem czarne myśli na jakieś lewe interesy ale wybiłem sobie to z głowy bo jestem bardzo moralnym i sumiennym człowiekiem 

     

    Mieszkałem w trójmieście kilka lat. Zarobki stoją, a wynajem poszedł do góry o kilkaset złotych, żarcie też poszło do góry. 2500zł to niedużo, biorąc pod uwagę fakt, że wynajęcie kawalerki z opłatami to 1750zł. Nie wiem... ja też gdzie się nie zgłoszę to 2300zł netto i siema... wczoraj ponownie gadałem z kolegą zza granicy. Chyba z żoną znowu wrócimy na magazyn/kelnerowanie. Przynajmniej każde z nas zarobi po 6-7 tysi, żyjąc godnie bez szelńśtw jeszcze kilka tysięcy odłożymy. W PL to trzeba być programistą/inżynierem i wtedy leci. Zwykły kowalski ma zapierdalać za miskę ryżu. Chata w kredo, auto w kredo. Wieczny debet i tak do śmierci. szkoda...

  8. Jest mi smutno, a jednak trochę mi ulżyło, że nie tylko ja mam takie problemy... nastawienie nastawieniem, ale chodzi też o predyspozycje do pewnej pracy. Są ludzie na budowie, którzy wolą machać łopatą 10h+ niż rozmawiać  z drugim człowiekiem i sprzedawać mu usługi. Dla nich byłaby to męka. Tak samo handlowiec , który lubi rozmawiać miałby problem w pracy, w której nie odzywa się do nikogo 8h. To nie jest tak, że każdy może pracować wszędzie i ja po części rozumiem ból tych ludzi. W mózgu jest blokada i koniec, nie jesteś w stanie tego robić. Tak jakby Twój organizm mówił "Nie, nie możesz". Nie spodziewałem się, że i mnie coś takiego dopadnie. Problem pojawia się wtedy kiedy nie ma popytu na twoją pracę, albo wtedy kiedy za pracą którą lubisz oferują 1800zł w dużym mieście, gdzie wynajem kawalerki kosztuje 1700zł i jest problem. Bo musisz przeskoczyć matematykę... ale jak? Tak jak pisał ktoś powyżej. Zachód mimo tego, że Ja go nie lubię, daje możliwość godnego życia nawet za minimalną stawkę. Tak kochani, nawet jak 2 osoby pracują w uk za 1170funtów netto na łebka. To i tak stać ich na godne życie, bez szału, bogactwo, ale godne. Mogą więc pracować tam gdzie chcą i w dupie mają pracę za 2-3 funciaki/h więcej, której by nie nawidzili. Wtedy można powiedzieć "do diabła z pieniędzmi!". Czy można tak powiedzieć w Polsce? Serio czy gdyby praca marzeń dawała minimum krajowe krajowe +/- 20% do wypłaty to idzie w Polsce założyć rodzinę 2+2? dla mnie to jest abstrakcja. Ja nie chcę iść do korporacji gdzie spiorą mi łeb. A ludzie dookoła mówią, przestań się mazać, ale potem widzę ich pijanych na mieście, bo muszą sobie odbić... dla mnie błędne koło.

  9. 21 godzin temu, kahir napisał:

    Szkoda, że Gdańsk, bo jest mi bardzo bliskie, co piszesz. Ja aktualnie Szklarska Poręba, niedawno Warszawa. Szukam pomysłu na życie i miejsca do zamieszkania i znalezienia pracy. Aktualnie bujam się po Wrocławiu i rozdaje CV. Jak w Gdańsku z pracą dla ludzi bez konkretnego zawodu, drogi wynajem mieszkań? W Gdyni pomieszkiwałem (i 8 innych miastach) i było spoko. Też mam 32 lata, tzn. Za chwilę stukną. Pograłbym z kimś w Heroes 3 ;)

    Kur... jakbym czytał siebie. Z tym, że mam 27 lat. Ja też się bujam po miastach, państwach i się odbijam. Pozdro dla poszukujących <ok>

  10. @LanaBanana Poruszyłaś kwestię, która jest ważna. Często żyjemy wyobrażeniami o danym miejscu, ludziach. Ja ostatnio stwierdziłem, że też mnie tu nic nie trzyma, a tęsknota to jakieś urojenie. Jestem w rodzinnym mieście i ze znajomymi widzę się raz na ruski miesiąc.

    Nie liczę na podjęcie satysfakcjonującej pracy z godną pensją, od wczoraj myślę o wyjeździe. Dam sobie kilka miesięcy na odpoczynek w bani, a potem za pewne "bą włajaż".

    Dzięki i pozdrawiam :)

  11. @LanaBananaProgramowania to mogę się i w PL uczyć. Nie mam do tego łba. Nie idzie mi, a podchodziłem już do nauki kilku języków.

    Poza tym, nie chcę się oszukiwać. Wolałbym mieć dobrze płatną pracę w Polsce, ale jak widać to chyba niemożliwe ;/

    Tu tkwi pieprzony problem. Chciałbym godnie żyć w kraju. Czy to taka dużo?...Koszta podstawowego życia zjadają chyba z 80% naszych pensji. To jest jakiś je*** absurd. w Uk mi się nie podoba. Nie chciałbym osiedlić się tam na stałe. Ot dylemat typowego kowalskiego. Biednie, ale u siebie? czy godnie ale na "wygnaniu"?

    Tobie oczywiście gratuluję i trzymam kciuki. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po Twojej myśli.

  12. Dzięki za przywitanie. Fajnie, że masz pomysł na biznes. Ja to mam co najwyżej hiper-myśli, no i raczej z tego nic nie wychodzi. Mam nadzieję, że uda Ci się to zrealizować. Ja od kilku dni myślę nad kolejnym wyjazdem i dorobieniem kasy. Jak wiadomo, to co w UK odłożysz w miesiąc, w Polsce odkłada się rok czasu. Dramat. Także chyba za kilka miesięcy znowu czekają mnie walizki, ale najpierw lecę do psychologa. Może ktoś mi pomoże to poukładać w głowie, bo boję się, że wpadłem w koło bez wyjścia.

     

    Nie chcę bogactwa, ale nie chcę też nędzy. Chciałbym z uśmiechem na twarzy iść do pracy, ale nie martwić się o byt. Póki co mi się nie udaje.

     

    Pozdrawiam i jak możesz na_leśniku, to proszę napisz wiadomość prywatną, czy pracujesz przez agencję i na jakie zarobki można tam liczyć :P pozdrawiam

  13. Hej. Mam 27 lat na karku i nadal "poszukuję" miejsca do życia oraz tego co chciałbym robić na co dzień. Pracuję od 19go roku życia. Przerobiłem staż w gazecie, kiluletni etat w domu kultury(jestem po animacji , więc w takich miejscach powinienem pracować), pracę w sklepie muzycznym, potem był magazym oraz praca biurowa w uk, a teraz praca w drukarni w pl. Nie umiem usiedzieć w 1 miejscu. Nie podoba mi się miasto rodzinne - uciekam, duża metropolia mnie wymęczyła - uciekam, uk jest syfiaste i depresyjne - uciekam, zjechałem z powrotem do rodzinnego miasta i znów chcę jechać. tylko dokąd? Nie mam fachu, więc odbijam się to tu , to tam. Jak jest w Polsce wiadomo, jak nie masz łba na karku, specjalizacji to jesteś nikim. Ciułasz od 1go do 1go, raz lepiej, raz gorzej i JAKOŚ leci to życie. Niczego się nie dorobię, ceny kursów i szkoleń jak na zachodzie. nie potrafię się poruszać w tym kraju... Ceny wynajmu z kosmosu, ogłoszenia o pracę bez podanego wynagrodzenia... jak mam kalkulować życie? Ja żyje w matrixie, gdzie nic mi się nie zgadza. Praca mi odpowiada - chujowe zorobki rzędu 1800zł, na magazynie w uk 6200 za pracę, którą może wykonać małpa. Jak znaleźć balans. Satysfakcjonującą pracę i zarobki?? Poszukuję. robie kursy programowania, barmańskie itd... i co? mam je w dupie, bo mnie to nie interesuje! Moje hobby umarło. grałem blisko dekadę na bębnach i gówno z tego wyszło. nie mam ochoty wegetować w pl, a za granicą czuje się obco... jestem wyczerany psychicznie i mam już dość rozkmin, planów. Jestem zbyt leniwy i nieogarnięty żeby być programerem, inżynierem, ale na tyle ogarnięty, że banalna praca za granicą mnie męczy. Gdyby nie moja żona już dawno bym skończył na ulicy. nie wyobrażam sobie wieść życia które nie satysfakcjonuje, nie daje dobrego standardu życia. czy są na tym forum poszukujący? Jestem tu nowy. pozdrawiam

×