Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fairytaled

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Fairytaled

  1. Mogłabyś na przykład opisać swoje doświadczenia w formie e-booka, ale czy Cię na to stać? Może w ten sposób zyskałabyś jakieś dodatkowe źródło dochodów i mogłabyś wynająć mieszkanie? Ta sugestia jest dobra, jak każda inna; potrzebujesz znaleźć sobie jakiś realny cel, który przybliżałby Cię do wolności.

  2. Cytat

    Ja tego nie powiedziałem. To ja dla nich jestem petentem, zredukowanym do zbioru objawów, których nie chce im się/nie mają czasu nawet dobrze diagnozować. Ale ja im zaufałem, zmuszałem się do tego, Poszedłem na rozmowę bez mechanizmów obronnych, rozklekotany, słaby, zestresowany całą sytuacją. Starałem się mówić otwarcie i niczego nie pomijać, mimo że sytuacja była dla mnie mocno niekomfortowa. I co dostałem w zamian ? Stwierdzenie, że się nie dostałem,bo ich zdaniem było by to dla mnie zbyt obciążające i zawolaowaną sugestię, że może lepiej gdybym się udał na oddział specjalizujący się w schizofrenii i upośledzeniu umysłowym xD Więcej tego błędu nie popełnię, niech spierdalają na drzewo !

     

    Ok, jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że mogłeś trafić na złych terapeutów, którzy nie wiedzą co robią. Możliwe, że wystawili Ci taką diagnozę, bo byłeś do tego stopnia rozklekotany, iż sprawiałeś wrażenie osoby ze schizofrenią/ lub upośledzonej.

     

    Cytat

    A pewnie to by mi pomogło, bo potrzebuję zmiany sposobu życia - wdrożenia jakiejś rutyny , obowiązku oraz doświadczenia socjalizacji z ludźmi w jakiejś w miarę kontrolowanej atmosferze - bo czuję jak przebywanie w środowisku mojej rodziny zakrzywia mi obraz świata i siebie.

     

    Jeżeli czujesz się na tyle dobrze aby pracować, to warto w tym kierunku próbować. Oprócz tego, o ile mieszkasz w większym mieście istnieje też możliwość zostania wolontariuszem - na wypadek, gdyby z tym pierwszym nie od razu się udało. Nie jestem w stanie Ci podpowiedzieć gdzie mógłbyś spotkać życzliwych ludzi, ale na pewno warto się rozglądać. 

     

  3. Cytat

    Zgadzam się - dlatego napisałem, że potrzebuję pozytywnego kopa w dupę. Wymieniłem też rzeczy, które uznałem za proste. Wydaje mi się, że są proste, ponieważ , moim zdaniem, są elementem każdej normalnej, zdrowej interakcji między ludźmi. Rozumiem, że patrzysz na to w inny sposób i uważasz, że to co wymieniłem to jest zbyt dużo ? To, co wymieniłem, wyświetliło Ci obraz pragnienia jakiejś idylli bez bólu, rozwiązującej wszystkie problemy.

     

    Jestem trochę skonfundowany, bo pisząc to nie myślałem, że potrzebuję tak wiele. wręcz przeciwnie.

     

    Masz rację, coś takiego mi się wyświetliło. Poza tym ciekawiła mnie twoja odpowiedź. Nie uważam, żeby to było zbyt dużo,  a jedynie zwróciłem uwagę na fakt, że ludzie są tylko ludźmi. Tak samo w bliskich relacjach, jak i w psychoterapii ciągle masz z nimi do czynienia. Aczkolwiek mogę Ci tu przyznać rację; być może moje hiperbolizowanie było niepotrzebne. Rozumiem to, że dynamika lekarz-pacjent może nie wzbudzać w Tobie zaufania. Podobnie jak to, że stosowany jest pewien z góry ustalony system ocen. Jednak taka struktura musi istnieć, bo w przeciwnym wypadku mielibyśmy do czynienia z chaosem. Po coś jest tam przecież superwizja, która w założeniu ma chronić pacjentów przed nadużyciami. System istnieje po to, żeby to wszystko miało ręce i nogi. Dzięki temu terapeuci nie mogą robić tego, co im się żywnie podoba, a przynajmniej jest to w znacznym stopniu utrudnione. 

     

    Nikt tam nie chce robić z Ciebie ofiary; po prostu jeżeli twoje objawy są na tyle silne, że nie jesteś w stanie sobie z nimi poradzić dostajesz leki. Jeśli ktoś jest w stanie lepiej funkcjonować biorąc leki, a nie był w stanie tego robić bez leków, to jedyny rozsądny wniosek jest taki, że powinien brać leki. Poza tym początkowa wrogość między terapeutą i pacjentem na wczesnym etapie psychoterapii zdarza się dość często. Bronisz się, bo masz takie mechanizmy obronne; a w tym przypadku zdewaluowałeś sobie tych ludzi jako "pacynki systemu", bo to jest łatwiejsze od zaufania, które okazuje się trudne, kiedy przez całe życie trzeba się bronić przed potencjalnym zagrożeniem ze strony innych, obcych ludzi, którzy faktycznie są w stanie Cię skrzywdzić - bo nie wiesz co w nich siedzi, dopóki kogoś dobrze nie poznasz. 

     

    10 godzin temu, forget-me-not napisał:

    Dlaczego odniosłeś wrażenie ,że bez płacenia ?

    Ogólnie to prawda, że potrzebuję kogoś bliskiego, ale w tym wątku akurat pisałem o jakiejś formie psychoterapii, czymś znacznie mniej osobistym.

     

    Przyszło mi to do głowy, całkiem możliwe, że niewłaściwie to oceniłem. Jeśli chodzi o terapię, to być może pasowałby Ci inny nurt,    na przykład terapia humanistyczno-egzystencjalna, zamiast poznawczo-behawioralnej. Krótki opis, z pewnością wyidealizowany, ale może przypadnie Ci do gustu:

     

    Czym jest terapia humanistyczno-egzystencjalna.
    Terapia humanistyczno-egzystencjalna jest złożonym podejściem, czerpie z wielu źródeł, a w centrum jej zainteresowania znajduje się człowiek jako niepowtarzalna jednostka.Ma także wiele odmian, np. terapia Gestalt skoncentrowana na “tu i teraz”. Początek terapii humanistycznej dał m.in. C. Rogers, który zauważył, że klientowi podczas terapii należy zapewnić bezwarunkową akceptację, empatię i być przy tym autentycznym. Bardzo ważne jest pojęcie samorealizacji. W procesie samorealizacji najważniejszą rolę odgrywa samoświadomość i podejmowanie autonomicznych decyzji. Terapia jest skoncentrowana na rozwoju klienta. Podejście egzystencjalne związane jest natomiast z takimi pojęciami jak poczucie sensu życia, wolność, śmierć, izolacja. Oprócz tych trosk, człowiekowi towarzyszą także konflikty egzystencjalne, sprzeczne pragnienia, a także lęki, które utrudniają mu funkcjonowanie.

     

    Link tutaj: https://www.psychoterapia.org/terapia-humanistyczno-egzystencjalna

     

     

  4. Cytat

    Natomiast ja wiem czego potrzebuję - prostych rzeczy. Pozytywnych relacji z ludźmi, dowartościowania, zachęcenia do pokonywania trudności, zachęcenia do robienia trudnych rzeczy, wsparcia za plecami, uznania moich kompetencji i nakładania na mnie odpowiedzialności, potwierdzenia że faktycznie jestem coś wart, socjalizacji w bezpiecznej przestrzeni, bycia dla kogoś ważnym. Czegoś, czego nigdy nie miałem.

    Reasumując - pozytywnego kopa w dupę!

     

    Moim zdaniem każdy człowiek, który postępuje etycznie i stara się żyć jak najlepiej jest wartościowy. A od czego Ty uzależniasz swoją wartość? Psychoterapia jest niedoskonałą formą pomocy, może przynosić chwilową ulgę, ale tak naprawdę chodzi tu w tym wszystkim o to, żebyś potrafił sam znaleźć w sobie siłę do pokonywania trudności i rozwiązywania problemów. Dąży się nie do tego, by wyeliminować wszystkie niedoskonałości i bolączki życia, a raczej ku temu, by można było na koniec powiedzieć: "to mnie spotkało, ale mnie w całości nie definiuje i dam sobie z tym radę". Albo: "Mam pewne problemy, ale jestem w stanie to znieść i się nie poddawać". Przynajmniej tak to powinno wyglądać według mnie. 

     

    Odniosłem wrażenie, że potrzebujesz kogoś bliskiego, kto by Cię wspierał, bez potrzeby płacenia za tę pomoc. Wyobraź sobie, że taka osoba się pojawia, przez jakiś czas jest fajnie, wspiera Cię, może nawet jesteś szczęśliwy, ale pewnego dnia odchodzi i zostajesz sam. Czy ten czas, który spędzilibyście razem okazałby się wystarczający, abyś mógł uznać, że jesteś wystarczająco wartościowy? A może znów potrzebowałbyś kogoś, kto potwierdzałby twoją wartość? 

     

    Mogę Ci powiedzieć, że negatywne emocje, nieprzyjemne sytuacje i trudności w dalszym ciągu będą się pojawiać, bo nikt nie dysponuje magicznym lekiem na wszystkie problemy świata. Samemu warto siebie zachęcić do zrobienia tych wszystkich rzeczy,     o których napisałeś. Nie powiem Ci, że będzie lepiej, bo równie dobrze może być gorzej. Perspektywa, którą warto wziąć pod uwagę wygląda jednak tak, że nigdy nie możesz być pewien, czy dzisiejszy dzień nie jest twoim ostatnim, więc spróbuj przeżyć go  w jak najlepszy sposób. 

     

    Mam nadzieję, że znajdziesz gdzieś tam kogoś, kto Cię polubi z wzajemnością i coś dobrego z tego wyjdzie. 

     

  5. A nie sądzisz, że taki żal do kobiet i uzależnianie własnej samooceny od tego, czy się komuś podobasz, czy nie jest bez sensu? Skup się na tym, co możesz zrobić dla siebie; dziwi Cię to, że kobieta nie chce być z kimś, kto nie ma pracy? Przecież to jest całkowicie racjonalne z jej punktu widzenia. A z czego by żyła, gdyby sama nie mogła dłużej pracować? Ciekawy jestem, jaki mechanizm przyczynowo skutkowy masz na myśli. Nikt nie ma obowiązku dawać Ci niczego za darmo, powinieneś o tym już wiedzieć. 

  6. Teraz, carlosbueno napisał:

    Tylko że ciągle jesteśmy bombardowani tym wartościowaniem przez rodziców, szkołę, otoczenie, wreszcie media. Strasznie ciężko się z tego wyrwać, chyba do jakiejś samotni, pustelni  trzeba się udać.😊   

    Dla mnie to życie jest w pewnym sensie taką samotnią. Może dlatego jest mi łatwiej. Ale skoro kaczka dała radę... 😛

  7. Teraz, KotJaroslawa napisał:

    ja zacząłem w końcu żyć według takiej zasady 🙂 jedni rozumieją od razu, inni trochę później, a niektórzy przez całe życie zapierdalają w tym wyścigu szczurów 🙂 tylko do czego ten wyścig ? na tamten świat nic nie zabierzemy 🙂 ważne aby dobrze się czuć tu i teraz :D 

    Yes Sir! Trzeba chociaż próbować ;)

  8. A ja się tak zastanawiam; czy osiągnięcia są miarą wartości człowieka? Sposób myślenia, który tutaj zauważam wygląda mniej więcej tak: "Jeśli będę miał x, y, z, to będę człowiekiem wartościowym". Nie lepiej byłoby uznać, że już się nim jest? Myślę, że z takim podejściem łatwiej się żyje. A tak, to człowiek skupia się na tym, czego nie ma, zamiast docenić to, co jest w nim samym wartościowe. To takie neurotyczne zapętlenie, z którego bardzo ciężko wyjść.

  9. Myślę, że jeszcze przez jakiś czas możesz być roztrzęsiona. Jeśli jest już lepiej, to dobrze. Jeśli jednak czujesz potrzebę by z kimś ten temat omówić, to jak najbardziej masz prawo udać się do psychologa. Najlepiej by było, gdybyś miała też kogoś, z kim byś mogła szczerze pogadać, jakąś taką wspierającą osobę. Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że dasz sobie jakoś radę.

  10. 3 minuty temu, Dragon Ball napisał:

    To po prostu przekłada się na to, ile nowych osób poznajesz. 

    W moim przypadku to się sprawdza. Z tym, że ja jako osoba chora bardzo rzadko narzekam. Proszę nie uogólniać 😛

  11. 19 minut temu, oka22 napisał:

    nie mam przyjaciół ,ale rodzina jest najważniejsza,bo co mi w zasadzie po ludziach co przelatują ,są tylko na chwilę,

    A skąd jesteś? Możemy się zaprzyjaźnić.

  12. Jak dla mnie twój post jest bardzo rozsądny, skoro twój ojciec niszczy sobie i Tobie życie, to jak najbardziej masz prawo go zostawić i zadbać o siebie.  Ja bym tak zrobił, gdybym był na twoim miejscu. Przecież nikogo na siłę człowiek nie uratuje, a często jeszcze siebie samego pogrąży. Przemyśl to sobie dobrze.

  13. Prawdopodobnie wykonujesz swoją pracę najlepiej, jak tylko potrafisz. Sęk w tym, że będąc ludźmi wszyscy popełniamy błędy. Nie da się od tego uciec. Żeby pozbyć się problemu musiałabyś dać sobie do tego prawo. Może jest to jeden z tych wiecznych problemów wszystkich osób z DDA, który brzmi; "nie jestem wystarczająco dobra"? Z kolei to, że tak się przejmujesz losem swojego przyszłego dziecka oznacza, że jesteś wyjątkowo odpowiedzialną osobą. Dlatego z pewnością byłabyś dobrą matką. W końcu nie ciąży na nas wszystkich jakaś klątwa "złego rodzica", coś, co automatycznie oznaczałoby, że nasze dzieci będą musiały być nieszczęśliwe.

  14. 13 godzin temu, Xonar napisał:

    Dobrze wiesz że to nie ma większego znaczenia kto jak się starał, tylko jakie osiągnął rezultaty.Nie istnieje chyba uniwersalna definicja, ale po prostu takie mam subiektywne odczucia. 

    W porządku, widocznie to ja należę do tej dziwnej grupy ludzi, dla których samo osiągnięcie celu nie jest aż tak istotne. Pewnie dlatego, że rzadko mi się to udaje. Jakby przyzwyczaiłem się do tego, co nie znaczy, że nie próbuje 😉

  15. Czyli nie jest z Tobą jeszcze tak źle (wiem, to marne słowa pocieszenia). Napisałbym coś jeszcze, ale dziś jakoś nie mam weny. Warto dodać, że jesteś "ciekawym przypadkiem". Zajrzę tu od czasu do czasu.

  16. 5 minut temu, carlosbueno napisał:

    Definicją przegranego życia jestem ja, boję się pokazać rodzinie czy starym znajomym tak je przegrałem.  A autor wątku ma co najwyżej chwilowe kłopoty z których pewnie wyjdzie. 

    Nie znam twojej historii, jest aż tak źle?

  17. A czy istnieje jakaś jedna uniwersalna definicja "przegranego życia"? Jak dla mnie najważniejsze jest to, że się nie poddałeś. Starasz się coś w swoim życiu zmienić pomimo ogromnych trudności. To godne najwyższych pochwał.

  18. Lubię czytać. Poza tym to pytanie musiałbyś sam sobie zadać. Podejrzewam, że dla większości osób zgromadzonych na tym forum życie jest jednak trudne. Ja sam uważam, że to pokonywanie trudności nadaje życiu sens. Ale równie dobrze możesz mieć lepszy pomysł. Prawda jest też taka, że trudno drugiemu człowiekowi pomóc, gdy do końca nie wiadomo co jest przyczyną problemu. Bo jeśli przyczyna jest organiczna, to tego typu poczucie wewnętrznej pustki okazuje się nieuleczalne. Tak się zastanawiam, czy gdybyś to wszystko stracił, to czy cokolwiek by się zmieniło?

  19. Cześć, sam po CBD miałem atak paniki, mimo, że dawka była mniejsza, bo zaledwie 250 mg. Był to olejek marki Cannabigold. Później przeczytałem w Internecie, że u niektórych osób mogą występować takie efekty. Mniej więcej 25% użytkowników doświadczyło czegoś podobnego. Podsumowując; nie na każdego to działa. Wszystko zależy od organizmu. Życzę powrotu do normalności. 

×