hej
Mam 24 lata, prace, znajomych a i tak wszysko jest do dupy, moja dusza ma "raka".
Pisze tutaj, bo juz naprawde mam dosc, chce komus to powiedzieć nie mam komu, nikt nie slucha matka albo sie smieje albo olewa moje slowa - czasem wcale sie nie oddzywa i ucisza- bo oglada serial, nawet jak jej powiedzialam ze moze dobrze ze w polsce nie ma pozwolenia dla kazdego na bron bo czasem sie tak czuje, ze juz dawno bym sobie w leb strzelila.. chce porozmawiac oni mnie poprostu olewaja. czesto mysle o samobojstwie, nie wiem czy byla bym w stanie, ale bywaja takie momenty ze wystarczy jeden impus, tak jak z cieciem sie, myslalam ze nigdy tego nie zrobie..
czasem poprostu mysle..mam ochote sie zemscic na wszystkich i to zrobic gdzies w przyszlosic..pomyslec sobie tylko " a macie wszyscy gnoje bawcie sie w to, ja juz nie zyje wszystko mnie huuu obchodzi.
wolalam o pomoc, mieliście mnie gdzies. teraz wasza kolej.." ehh moze to chore ale ja tez jestem chora.
Jak chce sie wam to przeczytać to zapraszam, chora szybka historia mojego zycia.
depresja trwa przez prawie moje cale zycie.
Od dziecka mialam jakies dziwne problemy psychiczne tzn odliczanie, stres ze cos zlego sie stanie, czy umrze ktos musialam liczyc (zaburzenia obsesyjno kompulsywne) zeby nikt nie umarl, znęcałam sie nad zwierzętami, dokuczałam :/ szczerze nie rozumiem dlaczego to robilam, moze próbowałam rozładować emocje,po tym gdy matka mnie zbila czy krzyczala..ojciec pil, ale byl raczej spokojny..Wszystko wiekiem przeszło i stalam sie weganka, mam teraz naprawde wysoka empatie..muchy bym nie zabila. Nie lubialam sie przytulać i do dzis unikam dotyku. Unikam sexu, pierwszy raz to mozna by bylo nazwac bolesnym gwaltem, moje późniejsze doswiadczenia nie byly wcale lepsze wiec juz podjelam decyzje ze nie chce tego robic NIGDY. ... Ogólnie mialam swietne dziecinstwo
wiec te zaburzenia moze maja podloze genetyczne, nie wiem.
Z roku na rok coraz gorzej.
Odcinam sie od znajomych,przyjaciół.. podejrzewam ze cos zlego planuja albo sa fałszywi, albo obgadują albo cos nie tak..
Ciagle mam paranoje ze ktos chodzi za mna, sledzi cos planuje ( mialam kilka nieciekawych zdarzeń wiec.)
Codzienność jest dla mnie udręka, dlatego spie dlugo. Do pracy sie zmuszam i szczerze to wale 3 kawy albo wezme cokolwiek zeby jakos to przetrwac. O dziwo - nie pije i nie pale, nie kreci mnie to wrecz nie cierpie stanu po alkoholu.
Czuje sie jak zombie, swiat jest dla mnie nie realny, czuje tepy bol duszy, kazdego dnia kiedy wstaje i wiem ze wszystko bedzie to samo. Ciagly stres, bol, rozdraznienie, czasem sport pomaga ale na krotko.
Nic juz nie cieszy. Kiedy chorowałam na bulimie, teraz to jzu nawet jedzenie nie smakuje.
Wiele rzeczy mnie w zyciu zawiodło, wiele marzeń nie spełnionych, nie pamietam kiedy mialam dobry dzien od dobrych paru lat, kazdy dzien jest brudny, szary przepelniony rozpacza.
Jeszcze dodam tyle, ze gdy pracuje po prostu nie mysle tak o tym wszystkim ale ludzie na mnie zle wpływają, denerwuje sie okropnie a potem gdy mam wolne wszystko sie podwaja.
Boje sie wszystkiego, przeraza mnie zycie. Dziwne bo jedyne czego sie nie boje to śmierci.
Mysle sie wybrac do psychiatry ale - ALE- uważałam zawsze ze to nie ma sensu, da mi jakieś "psychotropy" i będę jak duch..
nie wie mco gorsze i tak juz jestem jak duch wiec co mi szkodzi spróbować..