Witam, od kilku lat zmagam się z nerwicą lekową. Byłem u kilku psychiatrów, kilka razy na psychoterapii, teraz powiedzmy, że więcej sobie w głowie poukładałem- bez leków, żadnych na stałe nigdy nie zaczałem brać, ale są sytuacje, które mnie spinają. Dzisiaj cały dzień jestem spięty, bo jadę jutro do innego miasta, autostradą, załatwić coś z pracy, będę kierował - kiedyś jak jechałem to mnie tak na autostradzie spięło, że myślałem, że zemdleję, mroczki , itd - myślałem, żę wyrżnę w bandę. Niestety, nie mogę już tego odmówić, muszę jechać, co mnie spina, boję się tego, że mnie zepnie i zacznę panikować, szukać pomocy gdzieś po szpitalach, itd. Generalnie mam lęk przed śmiercią, że zawału dostanę, że serce ,że zemdleję. Nie raz miałem robione badania - ostatni raz z rok temu, na serce i zawsze wszystko było ok, nawet jak myślałem, że mam zawał czy coś i puls 140 to i tak koniec końców wychodziło, że wszystko ok. Raz tylko miałem puls 170 i podwyższoną troponionę, ale wtedy to się zbiegło z ciężką infekcją żołądkową - grypa, podobno. W każdym razie, spina mnie to, że na autostradzie jak mnie zepnie to nie będę mógł nigdzie "uciec" i podjechać po pomoc - jakie to irracjonalne, tego się najbardziej obawiam i to mnie spina. Mam do dyspozycji traxane 5mg, na mocnijesze spięcie raczej nie działało za dobrze - kiedyś jak dostałem dawkę 10 czy 15 to mnie wyczillowało i mam jeszcze afobam 25mg - tego nigdy nie brałem, ale receptę wykupiłem. I teraz pytanie, jakby mnie spięło to co wziąć? 5mg tanxenu i najwyżej po 30 min kolejne 5mg czy od razy afobam 25mg? Czy afobam "mocno" kopie? Mam do przejechania w sumie 400km. Muszę w miarę ogarniać na drodze. Proszę o pomoc.