Skocz do zawartości
Nerwica.com

mmarcia

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mmarcia

  1. Witajcie, Przez wiele lat leczyłam się z powodu depresji, a w międzyczasie walczyłam z napadami lęku uogólnionego i lęku społecznego. Do tego standard - koszmary senne, powracające myśli, itd. Mam 26 lat, a za sobą dzieciństwo z przemocą fizyczną i psychiczną ze strony wszystkich osób w rodzinie; nieudaną operację w podstawówce z zagrożeniem życia; przejścia z psychopatycznymi nauczycielami w liceum; codzienne oglądanie ataków agresji mojej matki na ojca - z groźbami śmierci i użyciem przeróżnych przedmiotów do bicia - od końca podstawówki do początku studiów; dowiedzenie się o tym, że moja matka jest agresywna z powodu choroby neurodegradacyjnej i że za kilka lat umrze; wynik badania genetycznego wskazujący na to, że wkrótce także mój mózg zacznie się rozkładać i będę wegetować przez kilkanaście lat i że nie powinnam w związku z tym kiedykolwiek zachodzić w ciążę... A na deser chłopak, który okazał się być heroinistą i psychopatą i który mnie nachodził, straszył, poniżał aż już prawie kompletnie przestałam wychodzić z domu... Od kilku lat szukałam skutecznego terapeuty. Znalazłam go w zeszłym roku i teraz jestem na etapie uczenia się pozwolenia sobie na odczuwanie bezradności i zmęczenia. To strasznie trudne zadanie, bo do tej pory zaciskałam szczęki i jakoś dalej brnęłam przez życie, i to nawet z uśmiechem na twarzy gdy w pobliżu byli inni ludzie. Niezależnie od terapii dowiedziałam się o istnieniu PTSD i w końcu zrozumiałam dlaczego zawsze wydawało mi się, że nie mam lekkiej depresji, którą diagnozował u mnie psychiatra. Czytając Wasze posty na forum, a także artykuły na temat PTSD, w końcu poczułam, że to, co we mnie siedzi, można jakoś nazwać i że są inne osoby, które mają podobne problemy. Samo czytanie o Was daje mi więcej zrozumienia niż rozmowy z osobami, z którymi przebywam na codzień. Cieszę się, że Was znalazłam. Z drugiej strony - życzę Wam, żebyście pokonali PTSD. Ja - dzięki terapii - coraz częściej wierzę w to, że wyjście z bagna, w którym siedzę, jest możliwe - wymaga przede wszystkim akceptacji siebie i akceptacji długości czasu potrzebnego do wyleczenia ran. Nie jest to łatwe i tym bardziej przyjemne, ale... innego wyjścia chyba nie mamy, prawda? Życzę więc Wam - na koniec swoich wywodów - wytrwałości, siły i akceptacji braku wytrwałości i braku siły. A póki co zmykam i pozdrawiam.
×