Skocz do zawartości
Nerwica.com

Authentic

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Authentic

  1. Ale po co ma dawać inny zakres wiekowy, jeśłi i tak będzie się skupiał na młodszych, no ewentualnie na równolatkach? Po co mają do niego pisać kobiety, które nie są w jego zakresie wiekowym, marnując czas jego i swój?

     

     

    Mimo to zgadzam się, że takie widełki wiekowe nie wyglądają zachęcająco. Jako kobieta 25-letnia postrzegam starszych mężczyzn szukających sporo młodszych kobiet za zjawisko dla mnie odpychające. Taki mężczyzna w moich oczach wygląda na niedojrzałego na swój wiek. Biologia biologią i takie są jej prawa, że facet chce jak najmłodszą, bo instynkt mu tak każe, ale bez przesady. Dla takiego mężczyzny biologia jest priorytetem, a nie jedynie jednym z wielu czynników, to takie jednowymiarowe i uprzedmiatawiające spojrzenie na relację z kobietą... Tak, jakby główną wartością, jaką kobieta może wnieść do jego życia jest młode ciało, reszta go nie interesuje. Ale przecież może się znajdą młode dziewczyny, którym nie przeszkadza takie podejście mężczyzny.

  2. Mam 29 lat, a te stany akurat towarzyszyły mi od zawsze. Ogólnie, nie układa mi się w tych sprawach. Jestem trochę niedojrzała emocjonalnie, ale nadrabiam zaległości. Znam z autopsji to, co opisałaś i wiem, że może doprowadzić do cierpienia, ja już z tego powodu nadużywałam leków uspokajających i alkoholu. To osiągało taki poziom, że marzyłam tylko o braku czucia, o spokoju, o braku tej osoby w mojej głowie. A tak naprawdę wcale nie chciałam jej poznać, tylko chciałam, żeby mi coś dała. Potwierdzenie, że nie jestem niewidzialna. Z drugiej strony, gdy naprawdę komuś na mnie zależało w "ten" sposób, ja za każdym razem miałam tę osobę gdzieś. Może u Ciebie podobnie jest to sposób na uniknięcie bliskości, lęk przed zaufaniem komuś do "tego" stopnia? Teraz osiągnęłam stan względnego spokoju psychicznego, który utrzymuje się jak na mnie bardzo długo. Wiem, że to nie koniec mojego problemu, ale wiem też, że powoli uczę się go oswajać. Psychoterapia może nie jest jakimś cudem, ale pomogło mi to, że otworzyłam się przed terapeutką (i nie, nie miałam faz na jej temat). Że otworzyłam się przed kimś obcym, zaufałam, że mnie nie zrani. Pomagają też, niestety, leki stabilizujące nastrój.

    Dzięki za wypowiedź :)

    Nasze sytuacje mają kilka punktów wspólnych i kilka różnic :) Główny punkt wspólny to głód uwagi, a różnice:

     

    - nie byłam nastawiona w relacji tylko na branie (choćby tej uwagi), przeciwnie - ta osoba fascynowała mnie sama w sobie, jej cechy, sposób bycia, poglądy, marzyłabym, by tę osobę lepiej poznać i ogólnie "być" w jej kręgach

    - mam bliską osobę (partnera), który zaspokaja w 100% moją potrzebę bliskości, więc to nie jest zachowanie typu "syndrom zakazanego owocu" które chyba dobrze opisuje Twoją sytuację, że idealizujesz osoby Ci niedostępne a od osób Ci dostępnych uciekasz, ja tego nie mam w relacjach z mężczyznami, skoro potrafiłam stworzyć bliską relację - choć faktem jest, że to jest jedyna bliska mi osoba, a z innymi ludźmi mam bardzo duże trudności nawiązywania relacji.

    Piszesz, że coś takiego Ci się wcześniej nie zdarzyło. Co wobec tego wyzwoliło tę emocję?

    Po prostu ta osoba. Która różniła się wszystkim od innych osób kiedykolwiek wcześniej poznanych. Poza tym doszłam do wniosku, że to przez złe relacje z matką - doszukuję się w pewnych kobietach "matki zastępczej". Rozmawiałam o tym z jedną z tutejszych Użytkowniczek (jeśli to czytasz, pozdrawiam, mam nadzieję, że jeszcze się zgadamy? :) ) i miałyśmy niemal analogiczne doświadczenia, to jest niestety klucz do tego wszystkiego.

     

    coccinella, pozwolę sobie odezwać się na pw

  3. Szanuję wasze opinie, ale ja uważam inaczej. Mnie znacznie pomogła świadomość, że nie ja jedyna to mam, samo zdefiniowanie problemu i porównanie z przeżyciami innych osób, które to przeżyły i odezwały się do mnie. Ponieważ wcześniej nawet nie wiedziałam, że to tak powszechny problem i uważałam siebie za krótko i dosadnie mówiąc, po***ą - a z taką definicją problemu niewiele można zrobić. A już sama rozmowa z osobami, które przeżyły to samo, dała mi uspokojenie emocjonalne. Z osobami, które to przeżyły, rozmawia się swobodniej, bez tego poczucia upokorzenia, jakie towarzyszyłoby rozmowie z kimś, kto tego nie przeżył - wtedy nie czułabym się jak równy z równym.

     

    Poza tym nie stać mnie na terapię prywatną, a na NFZ nie sposób się dostać. Kiedyś próbowałam, ale nie dość, że kolejka do terapii była niemiłosiernie długa, to jeszcze diagnosta usiłował mi za wszelką cenę wmówić, że nie mam żadnego problemu, pewnie tak robią by odciążyć te kolejki i biorą tylko najcięższe przypadki... Ja nie potrafiłam dość otwarcie przedstawić, jak poważny mam problem i jak wpływa on na moje funkcjonowanie, więc po prostu zostałam spławiona. Poza tym nie potrafię się obnażać emocjonalnie przed obcymi ludźmi twarzą w twarz - to także utrudniłoby terapię, bo tam trzeba być szczerym w 100%, by to miało jakikolwiek sens. Nie neguję wartości terapii w ogóle, ale uważam, że dla mnie nie będzie to skuteczna forma pomocy.

  4. Uważacie, że to aż tak poważny problem? :( boję się iść na terapię, z różnych względów, ale także dlatego, że obawiam się, że do terapeuty tak samo się przywiążę - to ponoć częste wśród osób z takim problemem, że się przywiązują do terapeuty. Ta osoba, do której się przywiązałam, też była psychologiem, choć nie "MOIM". Tzn. nie moim terapeutą.

     

    New-Tenius, zdradzisz, ile masz lat? Bo ja jestem już dorosłą kobietą a nie nastolatką i dlatego mnie to zmartwiło, wcześniej coś takiego w takim nasileniu mi się nigdy nie zdarzyło (choć może po prostu dlatego, że nie trafiłam na osobę, która by mi okazała tyle bezinteresownego ciepła). Wydaje mi się więc, że możemy mówić o czymś zupełnie innym, bo czym innym jest nastoletnia skłonność do zakochiwania się, a czym innym zupełnie deprywacja emocjonalna - głęboko zakorzenione niezaspokojenie emocjonalne wynikające z braków w dzieciństwie.

  5. Witajcie,

     

    moim problemem jest to, co w temacie. Czy jest może tutaj ktoś, kto przeżywał coś podobnego i zechciałby podzielić się swoimi doświadczeniami? Jeśli tak, proszę piszcie tutaj lub na priw.

     

     

    W skrócie o co chodzi. Ktoś rzucił mi ochłap zainteresowania, ciepła, a ja zaczęłam od razu rozmyślać o tej osobie, czuć "motyle w brzuchu", bardzo brakuje mi tej osoby i bardzo za nią tęsknię. Moja reakcja jest nadmierna względem faktu, że to była najzwyklejsza życzliwość ze strony tej osoby w moim kierunku. Moją reakcją było natychmiastowe odsunięcie się od tej osoby, gdyż instynktownie wyczułam, że trzeba ją chronić przede mną - przed moim zaangażowaniem emocjonalnym, zupełnie bezsensownym i nie na miejscu. Tak więc z obawy przed natrętnością popadłam w drugą skrajność - niedostępność.

     

    Byłam tak zdziwiona i zniesmaczona swoimi emocjami, że zaczęłam szukać informacji na ten temat. W końcu znalazłam - to głód emocjonalny niezaspokojony w dzieciństwie. Przez to człowiek w dorosłym życiu cały czas kompulsywnie poszukuje ochłapów uznania, ciepła. Myślę, że to mam :(

     

    Chcę z tego wyjść, potrzebuję wsparcia osób, które znają to z autopsji, bo ten, kto zna to tylko teoretycznie, nie będzie w stanie się w to wczuć, to zjawisko nie spotyka się ze zbyt dużym zrozumieniem osób, które nawet mają na ten temat wiedzę, ale tylko teoretyczną...

×