(fajnie jeżeli zechce ci się te wypociny czytać) Mam 18 lat. Już od podstawówki, kiedy pani prosiła do tablicy, albo zadawała pytanie biło mi bardzo szybko serce. W 4 klasie pojawił się pewien chłopiec, który wzbudził we mnie zainteresowanie, chociaż nigdy nie weszliśmy ze sobą w żadne relacje w szkole. Przez jakiś czas z nim tylko pisałam, odróżniał się czymś od swoich rówieśników. Z perspektywy czasu ten cały okres był wiadomo, dziecinny. Dlaczego o tym piszę? Oczywiście, pisząc z nim czy siedząc obok biło mi szybciej serce. I to może wydawać się dziwne, ale nawet teraz przy niektórych losowych osobach, bez wchodzenia z nimi w interakcje - zaczynam odczuwać szybsze bicie serca, ogólne napięcie, a niekiedy czuję impuls pod mostkiem - kłucie połączone z łaskotaniem. I to jest kompletnie poza moją kontrolą, czasem robi mi się zimno, czasem gorąco. Jest to nieprzyjemne, odczuwać ciągle napięcie w szkole, a potem wracać strasznie zmęczonym. Co do mojego życia społecznego, to domyślacie się chyba, że przez ten lęk jest ono zerowe - nikogo nie interesują spięci introwertycy bez żadnej spontaniczności, umiejący tylko odpowiedzieć na zadane konkretne pytanie (to trochę jak uciekanie od ludzi i odczuwanie braku towarzystwa, chociaż naturalnego charakteru nie zmienię). Co do innych sytuacji, jestem nadwrażliwcem - pobranie krwi wiąże się z kłuciem w mostku, lękiem i mdleniem.
Byłam z tym u psychiatry, przed wizytą nie mogłam spać i biło mi szybko serce. Spodziewałam się głębszej rozmowy z jego strony, a że poszłam prywatnie to dał mi na odchodne Sertranorm ("bardzo konieczny ten lek? no to wypisze receptę"), po którym bałam się najmniejszego dźwięku i przestałam brać już po 3 dniu.
Naprawdę nie mam ochoty brać ssri, mają dużo skutków ubocznych i nie gwarantują poprawy.
Ja wiem, że z pewnymi rzeczami trzeba nauczyć się żyć, to niezwykle wrażliwe serce stało się już częścią mnie. Tylko ja nie chcę jednego - tego spięcia, ciężkiego bicia serca, kłucia. Racjonalna strona mnie mówi, że lęk jest nieadekwatny do sytuacji, ale to tak jak tik oka, nie mam na to wpływu. W dodatku zapakowałam się szczelnie w introwertyzm, z czasem uczysz się przebywać tylko sam ze sobą. W środku gotuję się, chcę uciec - na zewnątrz blada twarz bez mimiki i uśmiechu.
Zależy mi na zlikwidowaniu nerwicy, samotność nie dokucza mi bardziej. Nie wyobrażam sobie na przykład rozmowy o pracę bez wzięcia tabletki na uspokojenie.
Uf, dotrwałeś do końca tej fascynującej historii.