Skocz do zawartości
Nerwica.com

shine

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez shine

  1. superb - Chodzi mniej więcej o to, że kiedy zobaczę na ulicy/w szkole/gdziekolwiek osobę, która w jakiś szczególny sposób (na pierwszy rzut oka) wydaje mi się interesująca (sposób bycia, spojrzenie, ubiór, fryzura), może zabić mi szybciej serce, a czasami dostaję nerwobóli i właśnie - boję się najbardziej obserwacji mnie przez te osoby, szczególnie gdy znajdują się blisko. Też gdy muszę się wypowiedzieć w pewnych sytuacjach np. zapytanie przez nauczyciela (nawet nie chodzi o pytanie na ocenę), przyspiesza puls. Ja to odczuwam jako jakiś wyrzut adrenaliny - muszę mówić, nauczyciel odbiera moje słowa i skupia przez chwilę na mnie swoją uwagę. Śmieszy mnie i zarazem smuci, że mam problem z takimi rzeczami.
  2. Nie myślę o podjęciu terapii, jako że sama siebie znam lepiej od osoby trzeciej, której trzeba wszystko wykładać, a i tak nie zinterpretuje w pełni poprawnie. Potrafię ocenić siebie krytycznie. Dopóki siedzę w swojej strefie komfortu problemu z lękiem nie ma. Często zastanawiam się co jest przyczyną - jeśli chodzi o genetyczne sprawy, to moja matka w wieku ok. 25 lat miała zdiagnozowaną schizofrenię, ale od lat się leczy i wszystko jest w porządku. Ojciec z kolei jest nerwicowcem, chociaż nie wiem czy ma inne problemy, nie mieszkam z nim. Wiem, że pił piwo biorąc leki psychotropowe i kiedyś zadzwonił, bo dostał lęków. Czynnikiem powodującym fobię są po prostu niektórzy ludzie i sytuacje społeczne, a przyczyna może leżeć w słabej, wrażliwej psychice, bo nie przeżyłam żadnych traum. Mam wrażenie, że to po prostu jak z depresją endogenną. Trochę boję się ssri, bardzo wiele ludzi pisze, że spłycają, albo się chudnie. I jeśli w pierwszych tygodniach miałabym wszystkiego panicznie się bać i zemdleć z tego strachu (a zrobiło mi się słabo), to nie jestem przekonana. Po prostu się boję, mam jeszcze jakąś nadzieję, że po okresie dojrzewania może być lepiej.
  3. (fajnie jeżeli zechce ci się te wypociny czytać) Mam 18 lat. Już od podstawówki, kiedy pani prosiła do tablicy, albo zadawała pytanie biło mi bardzo szybko serce. W 4 klasie pojawił się pewien chłopiec, który wzbudził we mnie zainteresowanie, chociaż nigdy nie weszliśmy ze sobą w żadne relacje w szkole. Przez jakiś czas z nim tylko pisałam, odróżniał się czymś od swoich rówieśników. Z perspektywy czasu ten cały okres był wiadomo, dziecinny. Dlaczego o tym piszę? Oczywiście, pisząc z nim czy siedząc obok biło mi szybciej serce. I to może wydawać się dziwne, ale nawet teraz przy niektórych losowych osobach, bez wchodzenia z nimi w interakcje - zaczynam odczuwać szybsze bicie serca, ogólne napięcie, a niekiedy czuję impuls pod mostkiem - kłucie połączone z łaskotaniem. I to jest kompletnie poza moją kontrolą, czasem robi mi się zimno, czasem gorąco. Jest to nieprzyjemne, odczuwać ciągle napięcie w szkole, a potem wracać strasznie zmęczonym. Co do mojego życia społecznego, to domyślacie się chyba, że przez ten lęk jest ono zerowe - nikogo nie interesują spięci introwertycy bez żadnej spontaniczności, umiejący tylko odpowiedzieć na zadane konkretne pytanie (to trochę jak uciekanie od ludzi i odczuwanie braku towarzystwa, chociaż naturalnego charakteru nie zmienię). Co do innych sytuacji, jestem nadwrażliwcem - pobranie krwi wiąże się z kłuciem w mostku, lękiem i mdleniem. Byłam z tym u psychiatry, przed wizytą nie mogłam spać i biło mi szybko serce. Spodziewałam się głębszej rozmowy z jego strony, a że poszłam prywatnie to dał mi na odchodne Sertranorm ("bardzo konieczny ten lek? no to wypisze receptę"), po którym bałam się najmniejszego dźwięku i przestałam brać już po 3 dniu. Naprawdę nie mam ochoty brać ssri, mają dużo skutków ubocznych i nie gwarantują poprawy. Ja wiem, że z pewnymi rzeczami trzeba nauczyć się żyć, to niezwykle wrażliwe serce stało się już częścią mnie. Tylko ja nie chcę jednego - tego spięcia, ciężkiego bicia serca, kłucia. Racjonalna strona mnie mówi, że lęk jest nieadekwatny do sytuacji, ale to tak jak tik oka, nie mam na to wpływu. W dodatku zapakowałam się szczelnie w introwertyzm, z czasem uczysz się przebywać tylko sam ze sobą. W środku gotuję się, chcę uciec - na zewnątrz blada twarz bez mimiki i uśmiechu. Zależy mi na zlikwidowaniu nerwicy, samotność nie dokucza mi bardziej. Nie wyobrażam sobie na przykład rozmowy o pracę bez wzięcia tabletki na uspokojenie. Uf, dotrwałeś do końca tej fascynującej historii.
×