Teraz ja Ania, nie ogarniam, bo straciłam cierpliwość, mam dość wiecznego uspokajania się, mówienia sobie, że minie, przejdzie, że to tylko myśli, cały czas na WOJNIE, to może umęczyć. A jak się poddaję to jeszcze gorzej, bo wtedy tracę nadzieję. Straciłam też wiarę w miłość i sens działania Boga, co też nie daje mi spokoju i pogłębia lęk. Jedynie co mnie jakoś ratuje to moje spore poczucie humoru. Dobra dosyć tego narzekania. Właśnie wróciłam z warszawskiego koncertu piosenek powstańczych, no bo dzisiaj święto mojego kochanego Miasta - WARSZAWY. Kocham to miasto bo nie mam wyjścia, właśnie problem polega na tym, że mam problem, żeby się z niego ruszyć, takie lęki. Cześć i chwała Bohaterom.
Wczoraj byłam u pani psycholog, zaczynam po raz kolejny, terapie. Jakoś nie mogę się do tego psychologizowania przekonać.