Skocz do zawartości
Nerwica.com

ditha

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ditha

  1. Przeczytałam i rzeczywiście, dużo się zgadza. Chyba najbardziej boję się tego, że nie potrafię pokazać jaka jestem naprawdę, poza fobią i wszystkimi lękami. Z góry zakładam, że zachowam się nieodpowiednio, powiem coś przez co wyjdę na idiotkę i tak inni będą mnie odbierać, zniechęcać się do mnie - i mimo tych obaw robię to, nie kontroluję wtedy myśli, tego co mówię. Zakładam maskę osoby optymistycznie nastawionej do wszystkiego, skrajnie niedojrzałej, można nawet uznać, że infantylnej, bo to jest dla mnie w pewnym sensie jakaś obrona. Więc jeśli już ktoś zdecyduje się nawiązać ze mną jakiś kontakt, to zapewne uznaje, że nie jestem zbyt ciekawa a do tego głupiutka, więc nie ma sensu. Z jednej strony wmawiam sobie, że ma gdzieś co ludzie pomyślą o tym co robię, jak wyglądam czy jak się zachowuję. Mam jednak wrażenie, że próbuję jakoś siebie oszukać, bo tak naprawdę każde słowo czy uwagę potrafię analizować przez długi czas i gdzieś w środku to jednak boli. Braku zrozumienia też się boję. Teoretycznie najbliższe mi osoby twierdzą, że wszystko sobie wymyśliłam z potrzeby atencji i tak naprawdę nic mi nie jest, więc najczęściej i moje problemy obracam w żart, nie potrafię o tym poważnie mówić.
  2. Mam 22 lata i właściwie nie widzę przed sobą żadnej przyszłości - może i z mojej winy. Uprzedzam, że piszę trochę chaotycznie Zacznę od tego, że w wieku 16 lat nagle pojawiła się u mnie fobia społeczna, potem doszła do tego depresja, która ciągnie się aż do dzisiaj. Rzuciłam szkołę wraz z osiągnięciem pełnoletności. W tamtym okresie nie wychodziłam z domu i bałam się ludzi do tego stopnia, że dostawałam ataków paniki na samą myśl o wyjściu gdzieś, więc była to dla po części "ulga". Wiąże się to z tym, że nadal nie mam żadnego wykształcenia i chociaż 2 lata temu zaczęłam to nadrabiać, to nadal jest to mój duży kompleks, a tłumaczenie nowo poznanym osobom dlaczego tak jest (bez wchodzenia w szczegóły) jest dla mnie niezręczne i mimo wrażenia, że jakoś to rozumieją czuję, że traktują mnie przez to jako głupszą czy mniej ciekawą. Można powiedzieć, że z fobią sobie "poradziłam". Leczyłam się u kilku psychiatrów, miałam różne terapie, jednak to akurat nic nie dało. Mam wrażenie, że z najgorszym poradziłam sobie sama, bo wreszcie zaczęłam wychodzić z domu, spotykać się ze znajomymi itp. Jednak problem tkwi nadal w osobach, które są mi obce i które teoretycznie mogłabym poznać. Urodą niestety nie grzeszę i niestety też nie wmawiam sobie tego - nie raz zdarzyło mi się usłyszeć, że jestem brzydka. Niby się przyzwyczaiłam się, ale nie ukrywam, że mam odczucie, że w połączeniu z moim charakterem, zdolnościami (a raczej ich brakiem) jestem na przegranej pozycji. Nie ma we mnie nic, co może zainteresować czy zachwycić. Wiem, że ludzie raczej nie chcą mnie poznawać i nie dziwię się im (tu chyba działa efekt aureoli ) tym bardziej, gdy jestem gdzieś sama. Gdy jestem ze znajomymi, to mam wrażenie, że jestem jakby tak na doczepkę, że nawet jeśli ktoś zagada to tylko dlatego, że coś chce, aby co gorsza - aby mnie wyśmiać. Na co dzień jestem raczej dość pozytywną osobą (nie, nie siedzę z naburmuszoną miną, więc nie tym odstraszam ludzi ) bo tak jest mi łatwiej, dobrze się maskuję. Próbowałam nawiązywać znajomości przez internet, ale i tu poległam zupełnie. Zazwyczaj po kilkutygodniowych rozmowach, gdy np. rozmówca chciał moje zdjęcie albo co więcej - padała propozycja luźnego spotkania, to ja zazwyczaj urywałam kontakt, bo miałam wrażenie, że lepiej gdy ja to zrobię niż ta osoba gdy mnie zobaczy, później dałam sobie już spokój. Nie ufam nikomu, nawet najbliższej rodzinie, mam wrażenie, że wszyscy chcą dla mnie źle, a nawet jeśli nie, to i tak mają w tym jakiś interes.
×