Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korczek

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Korczek

  1. Cześć wszystkim, nie wiem czy z takim tematem mogę tutaj zawitać, ale co mi tam, długo się z tym zbierałem, a przecież nic nie szkodzi. Myślę, że obecnie moim największym problemem jest hmmm, no właśnie, sam nie wiem co. Bardzo dużo się nad sobą zastanawiam, ogólnie lubie rozważania psychologiczne i też zastanawiam się nad tym kierunkiem kształcenia (no w sumie każdy mi mówi, że powinienem być psychologiem, ale dlaczego tak mówią to ja nie wiem, nie robię nic szczególnego, dużo gadam). Zauważyłem, że problemy sprawia mi coś w stylu tęsknoty (?). Może i śmiesznie to zabrzmi, ale bardzo często tęsknie za grami/komputerem/kij wie czym. Jest to dosyć utrudniające, bo z racji mojego obecnego kierunku kształcenia, przed komputerem powinienem i spędzam dużo czasu, tylko nie poświęcam go na naukę. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest to uzależnienie od komputera, bo z tym większych problemów nigdy nie miałem, ani nie gram jakoś dużo, nie mam problemów z wychodzeniem z domu, ogólnie żyć bez komputera mogę. Zwykle problemy są, kiedy komputera używam. Zawsze przeglądam te same strony, facebooka, związane ze sportem i oczywiście portal z grami/fora różnych serwerów gier mmo. W sumie, to ja tam prawie nic nie robię, na niektórych jestem bardzo aktywny, a na innych prawie w ogóle. Jednak myśl, że któraś z tych stron mogłaby zostać zamknięta wprowadza mnie w smutek i inne podobne emocje. Ciężko to tak dokładnie wytłumaczyć, ale z samego grania nie mam większych przyjemności, są to zwykle gry mmo. Cieszę się, że ludzie grają na serwerach, że istnieje jakieś życie, że jest jakaś nowa wrzuta na stronie, post na forum. Nie wiem, może to coś związane z samotnością? Kiedy jestem z dziewczyną raczej o tym nie myślę, będąc chwilowo na komputerze przejrzę z ciekawości te strony, ale w pośpiechu, bez większych emocji. Potrafię przeglądać jakieś forum i zobaczyć, że na tym forum nie ma aktywnych użytkowników, nie ma od pewnego czasu nowych postów i popaść poprzez to w dziwne stany. Mogę zauważyć, że jakiś użytkownik przestał odwiedzać forum i reakcje mam podobne. Problem jest w tym, że ja tych osób nawet nie znam, albo ledwie co kojarzę. I powiedziałbym, że w życiu realnym jest dosyć podobnie. Ogólnie uchodzę raczej za osobę pewną siebie, inteligentną, leniwą, arogancką, przywódcę stada i inne takie. Tak naprawdę mało kto wie, że jest zupełnie inaczej. Każdy ma mnie za człowieka, który ma w dupie to co robi, w dupie ma innych i to co czują. I na to raczej wskazuje moje zachowanie, bo chociaż jestem tego wszystkiego świadom, nie potrafię zachowywać się inaczej. Jestem dosyć chamski, pewnie większość powiedziałaby, że typowy hejter. Problem w tym, że owszem, bardzo często źle się wypowiadam o ludziach, komentuje bardzo dużo, ich makijaż, strój, zachowanie itp. Większość odbiera to tak, że szybko oceniam ludzi i pewnie jestem zazdrosny albo coś, ja widzę to trochę inaczej. Mogę o kimś wypowiadać się nieprzychylnie, ale to nie znaczy, że wyrobiłem sobie zdanie na temat tej osoby. Mówie, to co widzę, myślę, co mnie denerwuje. Ale ani trochę nie skreślam takiej osoby, niech sobie będzie taki jaki jest, ja mogę się nawet z nim kolegować, ale i tak będę go krytykować (wiem, dziwne). W większości znajomych mnie coś denerwuje, w sumie to bardzo dużo, nie wiem, może to przez ten 'dar psychologiczny', ale ich zachowanie jest dla mnie takie powszechne, wiem z czego wynika ich każde zachowanie, chociaż nikt mi się nie zwierza, a zawsze wszystko się sprawdza. Dlatego bardzo często ich zachowania są dla mnie żałosne i szkoda mi ich, zanim to zrobią. Ogólnie odczuwam do ludzi bardzo duży wstręt, denerwują mnie, większość mnie brzydzi. Ale i tak potrafię kolegować się z typem, który zawsze śmierdzi, chodzi w jednym ubraniu (wiem, że dla Was to pewnie nic takiego, ale mnie te rzeczy bardzo denerwują i świadczą tragicznie o człowieku, żeby nie dbać o higiene będąc dorosłym człowiekiem). To wszystko powoduje, że tak naprawdę nie mam bliskich przyjaciół, nie mam nikogo, komu mógłbym zwierzyć się z problemów. Mi nikt się nie zwierza, bo jestem do tego raczej złą osobą, z reguły czyjeś zachowanie jest dla mnie tak żałosne i śmieszne, że i tak o tym komuś opowiem. Ale potrafię odróżnić co mogę powiedzieć, a czego nie, aż takim cwelem nie jestem. A tak naprawdę ciężko jest mi wyobrazić sobie, że na studiach się rozjedziemy po miastach, że nasz kontakt będzie ograniczony. Jestem do nich przywiązany emocjonalnie, bardzo ich lubię, a raczej nikt z nich tak nie myśli. Nienawidzę jak ktoś prawi mi morały, bo zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, wiem bardzo dobrze co chce mi powiedzieć. Zastanawiałem się też nad tym, czy nie jestem chory na jakieś adhd. Kiedyś czytałem, że to z wiekiem przechodzi, lat mam już 20, więc spodziewałem się, że mi to już minie. A ja zawsze tak samo się zachowuje, jak ktoś mnie bardzo zdenerwuje to od razu ręce mi się trzęsą i nie wiem czy jestem w stanie do końca nad sobą zapanować, nie potrafię usiedzieć w miejscu, nie potrafię czytać książek (przez co uczyć się też, nie potrafię się skupić, w środku mnie po prostu coś rozrywa, mega denerwuje), chociażby w kościele podczas mszy czasem aż czuje jak mną telepie w środku z nerwów, wszystko mnie swędzi, denerwuje, nie mogę stać spokojnie, tylko się drape, przebieram nóżkami jak małe dziecko. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Ogólnie to jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, zadowolonym z życia, w domu wszystko bardzo dobrze się układa i tworze wspaniały związek z dziewczyną, która jest moim jedynym przyjacielem i zna mnie najlepiej na świecie. Chociaż o rzeczach wymienionych wyżej w większości pojęcia nie ma. To wszystko pewnie jest normalne i każdy tak ma, w sumie nie wiem czemu tutaj pisze. Chciałbym być lepszym człowiekiem, nie chciałbym nikogo stracić. Mam wszystkiego świadomość, że robię to źle, ale nie umiem inaczej, nie umiem tego zmienić. Czuje się jak ostatnia pizda, która nie umie sobie ze sobą poradzić. Wybaczcie mi za chaos, styl i gramatykę, pisałem to wszystko na żywca i nie chce mi się niczego zmieniać, bo gdybym zaczął, to skończyłoby się usunięciem wszystkiego. Pozdrawiam
×