Dzień dobry.
Borykam się z pewnym problemem. Mianowicie byłam na imprezie, na której urwał mi się film. Nie wypiłam dużo, jednakże w krótkim czasie dwa i pół drinka oraz 2-3 kieliszki cytrynówki dla kobiety, która wstała o godzinie 6, przepracowała 8 godzin oraz zahaczyła o siłownię jedząc niewiele to sporo. Poprosiłam przyjaciółkę o spacer, żeby mi się "polepszyło" i film się urwał. To była domówka, sami przyjaciele i zaufani ludzie. Organizował ją przyjaciel i zaprosił również swoich przyjaciół, których nie znałam i nawet z nimi nie rozmawiałam. Bawili się sami sobie, trzech introwertycznych chłopaków sączących piwko i spędzających czas w swoim trzyosobowym świecie. Wiem, że ciągle rozmawiałam z moją paczką, a w pewnym momencie poczułam, że idę spać, ale jednak chcę pozostać "w toku imprezy", więc posnęłam się na kanapie w pokoju, gdzie wszyscy tańczyli. Mogło być koło 1. Około wpół do 5 moja przyjaciółka szła na pociąg na pobliskie PKP i nie pożegnała się ze mną, bo nadal spałam i nie chciała mnie budzić. Chwilę potem ostatnie osoby poszły spać.
Pamiętam, że później wstałam do toalety, bo jak wiadomo alkohol odwadnia. Ponieważ umówiłam się z zaprzyjaźnioną parą, że śpimy w jednym z pokoi gdzie znajdowały się materace, prosto z toalety skierowałam się do w.w. pokoju, gdyż zmarzłam strasznie, bo nikt mnie niczym nie przykrył. Pamiętam, że przeżyłam zdziwienie, bo materacy nie było, a na środku spał przyjaciel w kokonie ze śpiworu. Ostatnie co pamiętam to to, że zobaczyłam na podłodze ( drzwi były otwarte na oścież) te materace i się zezłościłam, dlaczego nam je ukradziono. Przyjaciół nie było, a materac leżał wolny. Położyłam się i przykryłam kołdrą. Zasnęłam. Gdzieś po wpół do 9 gospodarz mnie zbudził, bo pora była opuszczać dom. I tutaj zonk, bo podczas pobudki przeżyłam szok dlaczego znajduję się w tym pomieszczeniu. Było tam tych 3 autystycznych przyjaciół, z którymi nie zamieniłąm słowa, a jestem osobą bardzo powściągliwą w nowych kontaktach. Nawet nie poznałam ich imion.
Problem leży w tym, że roję sobie w głowie, że narobiłam coś głupiego w trakcie tych 4 godzin. W sumie niecałych, bo mam świadomość tego, że jakiś czas spałam, gdyż obudziłam się względnie wypoczęta. Nie wypiłam wiele, nie wymiotowałam, przyjaciele mówią, że zachowywałam się normalnie i byłam śmieszką jak zwykle. Ja jednak wkręcam sobie, że coś nie tak, bo dlaczego obudziłam się z obcymi chłopcami w pokoju. Co z tego, że pod osobną pościelą, na osobnych materacach, w butach i pełnym ubraniu, bez obrażeń, wyglądając jakbym padła na materac natychmiastowo w momencie odnalezienia go. Nikt nie wie jak się tam przemieściłam, bo wszyscy już spali. Nie mam filmu, chłopcy też nie potrafili odpowiedzieć skąd się tam wzięłam, a poszli spać jako pierwsi, moi przyjaciele również spali.
Mamy styczeń a ja od niemal 3 tygodni borykam się z nerwicą spowodowaną tym, że ujawnił się dopiero kac moralny, że w ogóle co to ma być, mojego chłopaka ze mną tam nie było. Roję sobie, że zrobiłam coś złego. Choć już kilkanaście razy sobie tłumaczyłam, że to nieracjonalne, to coś nerwowego mnie rozsadza od wewnątrz. Dodam, że nieraz zdarzyło mi się upić i nie mam w zwyczaju robić niczego nieodpowiedzialnego.
Proszę o pomoc jak pozbyć się tego natręctwa. Utrudnia mi życie, sesja się zbliża, a choć mój rozum jest w 150% przekonany, że to jest paranoja, to ciało robi swoje. Błagam ratunku!