Skocz do zawartości
Nerwica.com

encia

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia encia

  1. encia

    Natręctwa myśli...

    Ech, mam natręctwa pedofilne, które bardzo się nasilają, bo czuję presję bo zaczynam pracę z dziećmi (jako nauczyciel). Czuję się z tym okropnie i obrzydliwie, jestem na terapii od kilku miesięcy z kilku powodów, między innymi z tego. Nie skrzywdziłabym żadnego dziecka, to wiem, to dla mnie najobrzydliwsza rzecz jaką można zrobić, ale mam obsesyjne myśli o tym, że np. *kręcą mnie dzieci i jakoś to po mnie widać, robię jakiś dziwne ruchy, mam dziwny wyraz twarzy i one będą to widzieć i tym je skrzywdzę* i wydaje mi się, że tak jest, że ja tak naprawdę robię, oczywiście wtedy, gdy o tym obsesyjnie myślę. Byłam molestowana i obsesyjnie myślę o tym czy to prawda, że takie osoby mają większe szanse stania się oprawcami, co tak właśnie przeczytałam, choć wiadomo że internetowi nie trzeba koniecznie wierzyć.. Czuję się STRASZNIE winna, że podjęłam tą pracę, ale poczułam się tak dopiero przed jej rozpoczęciem. Nie mam już siły
  2. Już nie mogę, od kilku dni jakoś tak zbiera mi się czasem ślina w kącikach ust i boję się że to problemy z przełykaniem i stwardnienie zanikowe boczne
  3. Hej Jankeska dzięki za odpowiedź. Twój post trochę dodał mi otuchy, bo boję się, że po prostu tak zostanie i będę udręką dla samej siebie i dla innych. A potem skazana na samotność (wtórny lęk ). Z drugiej strony, przez ostatni tydzień lub dwa było trochę lepiej (pewnie dlatego, że mój wspaniały umysł skoncentrował swoja uwagę na NN i hipochondrii), ale teraz właśnie znowu miałam moment, że trzęsłam się ze strachu, dlatego teraz napisałam. Myślę też teraz trochę o strategii, którą można nazwać zaakceptowaniem lęku, coś w stylu, 'no dobra, znowu się tak czujesz, teraz będzie przez jakiś czas ch00owo, no ale będzie, a potem przejdzie'. Zobaczymy, może sprawdzi się przy takich małych wydarzeniach, bo ja się czuję opuszczona nawet wtedy, gdy żegnamy się po spotkaniu . A jak u Ciebie dokładnie się to objawia? Najwięcej wściekasz się, kontrolujesz, dusisz w sobie? Ja najbardziej to trzecie połączone z dopytywaniem, czy wszystko w porządku. I jeszcze, w jakim nurcie masz terapię?
  4. svyatogor, ja mam 23 i u mnie temu też to jest dziwne. Weź mnie nie strasz, że wyglądają podobne. xD (ja swoją drogą miałam w opisie że nie mam ognisk demielinizacyjnych, więc może tak jak mówisz moje ogniska były w tym obszarze, gdzie występują te niedokrwienne). I tak jak mówi mhrps, nerwica to poważna choroba. Niestety mało ludzi o tym wie. Nikt nie kwestionuje, że ktoś cierpi, gdy złamie nogę i nie może chodzić, tymczasem mało ludzi jest w stanie przyjąć, że osoba z nerwicą sobie nie wymyśla sobie objawów i nie robi tego dla atencji, tylko naprawdę cierpi i zrobiłaby wiele, by się pozbyć dolegliwości. Ale rozumiem, o co Ci chodzi, to że to nie jest żadna typowo-typowo fizyczna nieuleczalna choroba przynosi ulgę. Powodzenia u neurologa!
  5. Ja też miałam rezonans i mam kilka ognisk niedokrwiennych o średnicach 3-4 mm i nikt mi nic o SM nie mówił moja rodzinna lekarka chce zrobić dalsze badania, ale to raczej w kwestii problemów z krążeniem. No i dowiedziałam się też od niej, że po 40 r.ż. każdy ma jakieś ogniska niedokrwienne. Z tego co wiem, o SM świadczą ogniska demielinizacyjne, ale specjalistą oczywiście nie jestem. Co do głównego pytania - ja jeszcze takiego sposobu nie odkryłam, a bardzo bym chciała bo hipochondria czasem nie daje mi żyć.. ale na pewno to, że objawy znikają, gdy bardzo się czymś zaabsorbuję daje dużo do myślenia.
  6. Taaaaak! Dlatego staram się nie czytać takich rzeczy... ostatnio jak wkręcałam sobie, że mam stwardnienie zanikowe boczne przeczytałam, że gdybym miała problemy z połykaniem to zalałabym się śliną... no i teraz się zalewam czuję ją w kącikach ust, masakra.
  7. zalamana22, dobrze, że trafiłaś na dobrego specjalistę, który nie bagatelizuje mimo skłonności do wkręty, ja też znam takiego jednego Ale jakiś czas temu jak miałam problem z zawrotami głowy (ale nie z wkręty, nerwicowych objawów z zaskoczenia już nie mam od kilku lat) i ten dobry lekarz kazał mi iść do neurologa, a ten, wspaniały pan profesor, zaczął wciskać mi na siłę, że to ze stresu bo widać po mnie że 'mam wrażliwy układ nerwowy i taka już jestem' Nie zrobił nawet takich podstawowych badań odruchów, zero, null. No litości, widzę że pan ma rezonans w głowie, szacuneczek Okazało się, że to była infekcja uszu. A w sumie jak Ci bardzo zależy taniej byłoby się wybrać do Pl i zrobić prywatnie rezonans (jak coś napisz do mnie na pw to powiem Ci gdzie polecam relatywnie niedaleko granicy ). Choć wiem po sobie, czasem trzeba potwierdzać czy wszystko ok, ale uspokojenie się dobrym wynikiem nie rozwiązuje naszych problemów i nie uwolni nas od stresu
  8. zalamana22, oj też tak mam z wkręcaniem. Ostatnio bałam się stwardnienia zanikowego bocznego i zaczęłam mieć trudności z przełykaniem, normalnie totalnie sztywne gardło. Zaczęłam martwić się czym innym i przeszło I uważam, że lekarze niesprawiedliwie traktują hipochondryków. Bo przecież chyba każdy hipochondryk od czasu do czasu zachoruje, a oni i tak wrzucają do jednego wora, że wymyśla. A my mamy trochę przerąbane, bo jak pojawia się ciągle coś nowego i ciągle trzeba coś sprawdzać, żeby potwierdzić, że to znowu nerwica, to kupa kasy wychodzi zazwyczaj. A ze skierowaniem na rezonans może spróbuj u jeszcze kogoś innego, jeśli to Cię uspokoi, jak z rodzinnymi nie wyjdzie? Swoją drogą na chore zatoki też jest dobry.
  9. Tleby, ech, myślę że wszyscy to znamy. I niby wiesz, że ten lęk jest bez sensu, że tyle czasu i nerwów ci zabiera, że lepiej się czymś zająć, wyjść, czy pogadać, a i tak się zapętlasz... a wyszukiwanie w necie najgorsze Mimo to nie jest dobrze ustawać w próbach, w końcu będzie się coraz lepszym w szukaniu dystrakcji. I polecam terapię schematu, to dość nowa rzecz i póki co destrukcyjnych schematów wyróżniono 19, a jednym z nich jest właśnie 'podatność na choroby i zranienia' - niektórzy boją się, że jak wyjdą z domu to ktoś ich napadnie, inni, że zbankrutują, a inni, że są poważnie chorzy. Schemat myślenia - katastrofa zdarzy się lada chwila. Ja czasem u siebie widzę też taki motyw, że wkręty pełnią u mnie funkcję 'problemu na tapecie', bo zawsze jakiś musi być heh. zalamana22, hm, a nie lepiej zrobić rezonans głowy? To zależy jakie masz problemy. Ale rezonans robić z różnymi programami, np. naczyniowym do krążenia. I swoją drogą, też się najbardziej boję rzeczy związanych z mózgiem.
  10. 90% objawów nerwicy mam już na szczęście za sobą od kilku lat i już mnie nie złapie
  11. C&S, nie wiem, 5? Często boję się, że zaskoczy mnie, że 'on coś sobie pomyślał i w sumie to jednak źle się czuje w tym związku i jest bardziej na nie', bo już raz tak zrobił, na początku naszej przygody, ale potem mnie przepraszał, że tak to wyrzucił bez ostrzeżenia i że będzie mówił na bieżąco, jeśli będzie z czymś miał problem (bo trudność w mówieniu w celu uniknięcia konfliktu to akurat jego problem). No i długo potem rozmawialiśmy i potem było między nami dużo lepiej niż wcześniej, tak ogólnie. mhrps, moja psychoterapia jest na kilka rzeczy, w tym na hipochondrię, no i też po to, żeby poprawić moje funkcjonowanie w związku, bo jednak chciałabym w nim pozostać. A ani ja nie wytrzymam długo takiej huśtawki i stresu, ani dla drugiej strony nie jest to przyjemne i zachęcające. Zrozumienie już przyniosło jakąś tam ulgę, bo do tej pory nawet nie wiedziałam, dlaczego ciągle się boję, czemu się na niego wściekam, czemu czasem byłam oziębła i dlaczego nie miałam motywacji do niczego. A nawet jeśli mój chłopak miałby mnie pożegnać, to i tak chciałabym zrozumieć, dlaczego przed nim było tak jak było i jakoś to zmienić, bo nie chcę być sama do końca życia Nie wiem, miss świata nie jestem, ale dbam o siebie, rozmówcą jestem ponoć niezłym, ludzie mi ufają i nie mają problemu, by się do mnie tak po przyjacielsku zbliżyć, więc to co najmniej interesujące (No chyba że tamci wszyscy wyczuli, że moje zrównoważenie i wiedza na temat związków działają tylko w teorii, i że tylko w teorii warto się do tych przymiotów zbliżyć )
  12. mhrps, nie jestem pewna ('zabawna' trochę zabolało xD), bo parę razy słyszałam o sobie coś przeciwnego, i nie mam problemu z tym, żeby mieć przyjaciela płci męskiej, który się przede mną otwiera i traktuje mnie poważnie (co dla mnie raz czy dwa razy skończyło się friendzonem). Albo z jakiegoś powodu uważa, że mogę mu doskonale doradzić w sprawie wybranki - liczyłam ich kiedyś, śmiejąc się przez łzy, bo nie miałam pojęcia, dlaczego twierdzili, że ja mogę to wiedzieć, nie mając doświadczenia, i chyba kilkunastu bliższych lub dalszych znajomych pytało mnie o radę, co zrobić w relacji z dziewczyną. Kogoś, kogo uznawaliby za niedojrzałego chyba by o to nie pytali.
  13. C&S, rozmawiałam. Ale mam wrażenie, że nie do końca wie, co na to odpowiedzieć, w sensie, nie umie się w to wczuć, bo taki lęk jest mu dość obcy. Jestem zazdrosna dość mocno o jego byłą laskę, z którą utrzymuje kontakt (bo uważam, że jak już raz się na kogoś poleciało i w dodatku się z tym kimś było to potencjalne zainteresowanie może się łatwo rozwinąć), o inne laski czasem. Bluszczem na pewnym poziomie być może też jestem, ale pracuję nad tym, by panikę zostawić dla siebie (jako pierwszy krok ). Na przykład teraz jest od kilku godzin na koncercie, a ja świruję, ale jakoś staram się walczyć z myślami i chyba po raz pierwszy to przyniosło minimalne efekty. Tak jak wspominałam, to dopiero początek mojego leczenia, ale boję się, że to się nigdy tak naprawdę nie zmieni Przestaję trochę lubić siebie, bo wyobrażałam sobie siebie jako inny rodzaj dziewczyny; takie uczucia to dla mnie zaskoczenie, bo nie mam takiego problemu z resztą świata, czy raczej z innymi rodzajami relacji - nie mam ogólnie problemów z 'działaniem w społeczeństwie', mam przyjaciół i nie boję się, że oni mnie opuszczą i mój świat się zawali. Ale z tym, żeby ktoś mnie polubił nie miałam problemów, z tym, żebym się komuś spodobała - od kiedy pamiętam.
  14. Witajcie! Nie byłam do końca pewna, w jakim dziale to napisać, ale stwierdziłam, że skoro nie mam zdiagnozowanego konkretnego zaburzenia, w którym występuje ten lęk, napiszę tutaj. Mam 23 lata, jestem w moim pierwszym związku (bo ze sferą związkową ogólnie miałam problemy, czy też inaczej mówiąc, nikt mnie nie chciał), który trwa póki co 11 miesięcy, aczkolwiek dla mnie jest to udręka. Nie zrozumcie mnie źle, kocham mojego chłopaka, uważam że jest wspaniałą osobą, ale ten lęk psuje mi całą radość. Nie umiem się od niego (chłopaka) oddzielić. Jakikolwiek neutralny sygnał interpretuję jako nadchodzące porzucenie. Jakby to się stało, chyba bym się rozpadła. Świat by się zatrzymał i skończył. I doskonale zdaję sobie sprawę, że rzeczy, które robię pod wpływem tego lęku mogą tak naprawdę 'potwierdzać mój schemat porzucenia', w sensie mogą zniechęcić, i wcale nie poprawia mi to nastroju, choć staram się ich robić jak najmniej i być ich jak najbardziej świadoma. Niedawno rozpoczęłam terapię poznawczo-behawioralną z elementami terapii schematów (którą wszystkim polecam), ale jako że to dopiero początki, efekty są minimalne, bardziej w kwestii, że zaczynam rozumieć swój problem. Nikt z boku nie powiedziałby, że miałam 'złe dzieciństwo'. I takie sytuacje jak moja moim zdaniem są niedoceniane, jeśli chodzi o niszczące dla psychiki efekty. Nigdy nie brakowało mi niczego materialnego, byłam zadbanym dzieckiem, któremu zazwyczaj nie brakowało uwagi np. w kwestiach zdrowia. Ale byłam dosyć wrażliwa i delikatna, a mój ojciec wielokrotnie 'opuszczał mnie mentalnie', jak tylko nawiązałam z nim więź, znikał z mojego dziecięcego życia, by pogrążyć się w świecie pracoholizmu. W dodatku często był wybuchowy i agresywny wobec mnie, nie akceptował tego, jaka byłam (i jestem). Ostatecznie już jako dziecko z podstawówki zrezygnowałam z tworzenia z nim więzi, nie czułam, że mam ojca. Potem jeszcze parę razy dałam mu szansę i te parę razy się zawiodłam. Więc tą relację póki co uznaję za winowajcę mojego stanu. Napisałam, żeby się tym z Wami podzielić i może pogadać z kimś kto ma podobne doświadczenia i/lub jakąś radę czy komentarz.
  15. Hejeczka, trochę już nie mam siły na to, jak my wszyscy chyba... w moim życiu zdarzały się epizody nerwicowe, zarówno NN (zmarnowała kilka lat życia), jak i nerwica lękowa, a strach przed chorobami a'la hipochondria + wkręta towarzyszył mi od kiedy mogłam w miarę złożyć proces myślowy do kupy. Wszystko to bardziej takie fale i epizody, ale stresu przeżyłam co nie miara. Aktualnie mam stwardnienie zanikowe boczne na tapecie, przeraża mnie myśl że mogłabym to mieć...nie ma dla mnie nic gorszego niż choroby neurologiczne, takie że wiesz że będzie tylko gorzej, a ja mam tylko 23 lata. Zaczęło się w momencie, gdy jedzenie z jakiegoś powodu z trudem przepchało się przez moje gardło. Potem było już tylko gorzej, mam wrażenie że całe moje gardło 'nie ma siły', jest sztywne, męczę się jak gryzę, a do tego boli mnie wiele innych mięśni dość mocno, tak jakby ze zmęczenia. Więc, powiedzcie mi, czy ktoś z Was tak miał, czy to mogą być psychosomaty? Pewnie mogą i pewnie niewiele więcej możecie mi powiedzieć... a mnie już szlag trafia, tyle kasy leci na lekarzy, bo mam też parę zdiagnozowanych chorób, a ciągle coś nowego wyłazi i to też trzeba sprawdzać Pół roku temu miałam m.in. MRI głowy i niby było spoko, z tym że haczyk, ponoć stwardnienia zanikowego bocznego się tym nie diagnozuje, to znaczy diagnozuje się, żeby wykluczyć inne choroby. Nie umiem cieszyć się życiem i jestem przerażona, nie chcę tak, trzymajcie kciuki
×