Skocz do zawartości
Nerwica.com

DanielWtk

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez DanielWtk

  1. Ad3. To bardzo cenne stwierdzenie że skoro mam kilka srok to muszę którąś w końcu wybrać bo trzymam je tylko za ogony. Mam je i muszę się zdecydować na którąś z nich. Dziękuję za dobrą myśl. Według mnie jest tak że wyboru łatwiej dokonać gdy wie się czego się nie chce, wtedy z węższego zbioru możliwości wybiera się jakąś określoną. Wiem że nie będe górnikiem czy murarzem więc na szczęscie mam to z głowy. Wiem czego nie chcę. Problem teraz polega na tym co wybrać z tego co mogę chcieć i żeby to był najlepszy wybór, żeby zrobić rachunek zysków i strat, dlaczego nie dziennikarzem a dlaczego tak i tak samo odnośnie innych zawodów. Muszę zrobić sobie jakiś zbiór zawodów i to świadomie posegregować. W teście na predyspozycje wychodzi za każdym razem podobnie, archiwista, księgowy, doradca podatkowy, redaktor medialny, przetwórca warzyw i owoców, infobroker itp. Wszystkie wykonuje się w większej części indywidualnie. Przetwórcą nie będe bo to wymaga dużego nakładu pracy, maszyn itp więc wiem co odpada. Spróbuję też wyszukać jakieś nowe sroki które ewentualnie mogą dawać złote jaja. I co najważniejsze, chciałbym już pozbyć się tego myślenia którą drogą iść a którą nie bo to faktycznie wyczerpuje. Poczuć że już nie muszę się zastanawiać, że wiem już na pewno gdzie mam iść i tym samym usunąć to wyczerpujące napięcie. I zająć się tym, i żyć spokojnie. I jeszcze, a gdybym był bardziej pewny siebie to może same pojawiły by nowe lepsze sroki? Ad 4. Muszę mieć kontrolę. Dla mnie to same zalety. Wiem co będzie się działo jutro, chcę żeby to zależało ode mnie, nie wszystko od nas zależy ale rzecz w tym że to co stara się wydostać poza moje ramy kontroli ja staram się je z powrotem sprowadzić do parteru. Nic co mnie dotyczy, czy w pracy czy w życiu prywatnym nie może ujść mojej uwadze i ja muszę mieć na to wpływ. Pomyślałem że to bierze się stąd że wyrobiłem sobie przekonanie że ludzie są nieprzewidywalni, na psychoterapii dużo było o tym jak nie wiedziałem w jakim humorze matka przyjdzie z pracy i cały czas byłem w napięciu i nie mogłem być spokojny. Cały czas była awantura i złość naprzemian z dziwnym spokojem. Nigdy nie mogłem przewidzieć co się stanie w domu. Stąd ta potrzeba trzymania ręki na pulsie. Inaczej jestem zdezorientowany. Ad 8 Horrory faktycznie oprócz ciekawości wzbudzają mój strach. Nie sci fi ani o jakiś potworach lecz o nawiedzonych miejscach np najlepszy jaki widziałem to kobieta w czerni. Nieprzewidziane sytuacje, ciągłe napięcie. Może to też jakas wzmianka do mojej przeszłości, odnośnie tego napięcia z matką. Na psychoterapii poruszyłem wątek że każda rozmowa telefoniczna z matką musiała być awanturą byle o co, ciągle się klocilismy, i ja czułem potrzebę kłótni, poważnie, nawzajem się nakręcalismy. Niszczące przywiązanie. Wyzwania to po części strach przed porażką i utrata kontroli również. Strach przed tym że nie będę wierzył w siebie i nie podołam, że mnie to wyczerpie, lepiej na chwilę obecną byłoby pozostać w miejscu które znam i które mnie niczym nie zaskoczy. ad. 10 Gdy mam czas dla siebie to czuję się ok, organizuję sobie go, np pracuję nad sobą, mam spokój w odróżnieniu od domu rodzinnego. Nikt nade mną nie stoi, nie rozlicza z tego co zrobiłem czy nie. Panem jestem własnego czasu. Czuję wolność. Jestem wypoczęty. I wszędzie chcę czuć się tak jak czuję się teraz w swoim pokoju. Na psychoterapię indywidualną umawiam się w Wawie i czekam na najszybszy termin.
  2. Ad 3. Już spotkałem się z określeniem że za dużo myślę. Co to oznacza? Właśnie jest u mnie tak że chciałbym ciągnąć kilka srok za ogon zamiast skupić się na jednej bo kilka może mi się wyślizgnąć. Tak postępuję w przypadku pracy. Ja nie mogę iść w jednym kierunku tylko rozkrokiem jestem na kilku drogach i w rezultacie stoję w miejscu bo nie mogę wykonać kroku niezdycydowująć się na jedną opcję. Słysząć opowieści innych o pracy jestem zdezorientowany bo nie wiem, chciałbym wiedzieć jak powinienem się zachowywać, jaką postawę przyjąć żeby móc skierować się w określobym kierunku, tzn jaką pracę wybrać dla siebie. Do tej pory robię tak że skaczę z jednego miejsca na drugie i próbując nowych rzeczy, jak do tej pory pracowałem przy wprowadzaniu danych, w obsłudze klienta i jako magazynier. Kontakt z człowiekiem to nie dla mnie więc w obsłudze szybko byłem wyczerpany i zrezygnowany, magazynier to bardzo ciężka praca i mało płatna choć jest jej bez liku. To co się dla mnie liczy to brak stresu i pośpiechu a wtedy mogę skupić się na dokładnym wykonywaniu obowiązków. Mam ukończoną logistykę. A zawsze chciałem pracować jako dziennikarz. Za mało myślę, za dużo robię. To jest mój największy problem. W stosunku do pracy powiedziano mi na oddziale: problem polega na tym że jest konflikt między moją odpowiedzialnością a chęcią spełniania marzeń. I bardzo ważne "trudniej jest kontrolować efekty działań które mają następować w przyszłości niż wybory których dokonuję teraz". Np dobra, niech będę spedytorem, zapewnię kiedyś dobrobyt sobie i rodzinie, problem w tym że ja nie chcę nim być a wolałbym np pracować w mediach ale nie będę już miał takiego statusu materialnego, praktyczne kontra to co mnie pociąga. I stoję w rozkroku. A czas leci. Ad.4. Mam potrzebę kontroli, to wyszło podczas psychoterapii na oddziale. Nie lubię niejasnych sytuacji i wolę iść przetartymi szlakami. Nie jestem przygotowany na niespodziewane sytuacje i nie lubię niespodzianek. Chcę wiedzieć czego się mogę spodziewać. Rollercoaster emocjonalny i gdy dzieje się za dużo to nie dla mnie bo jestem wtedy zdezorientowany. Nienawidzę zmian. Ad.7. Jak przepracować postawę dziecka? Jak opuścić tą mentalność? Pora żebym wydoroślał, podczas liceum nie miałem czasu na życie, ciągła nauka i stres, wtedy zaczęła się rozwijać nerwica. Och jaki byłem wtedy dorosły, poważne plany itp. Potem na studiach poczułem luz po tych trzech latach mordęgi i zacząłem łowić ryby, jeździć na rowerze, kupować mnóstwo ciuchów, chodzić po galeriach, do kin teatrów, jeździć po kraju, a praca zeszła na drugi plan, często mnie w niej nie było bo coś tam. Nie miała już takiego znaczenia dla mnie. A wiem że już muszę znaleźć jedno stabilne miejsce gdzie będę czuł się dobrze i wtedy będę miał środki na życie i jakiś rozwój duchowy, mam dużo marzeń. Celem mojego życia jest podróżowanie. Więc chcę zrozumieć że życie to nie tylko natychmiastowe przyjemności ale też zapewnienie sobie stabilności a wówczas i na przyjemności przyjdzie czas. A.d 8 Horrory wzbudzają moją ciekawość. Nie lubię za to thrillerów, komedii, w ogóle o jakichś morderstwach itp. Lubię też dramaty historyczne i filmy przygodowe. To co jest ciekawe. Coś o czym nie wiedziałem. Oglądanie daje mi oderwanie, zapomnienie o świecie w którym musiałbym podejmować wyzwania. A.d. 10 Czas dla siebie tzn brak rozmów z kimkolwiek i uczucie że nic się nie może wydarzyć, jestem w swoim pokoju gdzie wszysko zależy ode mnie i ja wszystko kontroluję. Mogę robić co chcę i nie ogranicza mnie czyjaś obecność.
  3. W moim postępowaniu brakuje planowania i przewidywania jakie będą skutki moich zachowań. Nie mam pomysłu jak ruszyć z miejsca. Przepracowałem przeszłość. Jestem z tego zadowolony i twierdzę że to mój pierwszy życiowy sukces. Na prawdę uznaję to za wielkie osiągnięcie. Pozostały u mnie myśli i zachowania, które wpływają na moje samopoczucie np: - siedzę sam w mieszkaniu gdy wszyscy o tej porze pracują i gdy wracają czuję wstyd bo nie powinienem marnotrawić czasu bo to może się im nie spodobać mimo że to moja decyzja że nie poszedłem do pracy, - w pracy pytam dużo jak coś należy wykonać bo nie wiem, dla kogoś staje się to irytujące bo zabieram komuś czas a ja po prostu chcę być bardziej komunikatywny i pracuję w ten sposób nad sobą, jestem wtedy zdezorientowany i unikam kontaktu aż pojawiają się błędy i wówczas są problemy, nie wiem czy to że za mało sam myślę i zawracam głowę? Nie mam rozeznania sytuacji, nie wiem o co chodzi i gdzie jest problem, może ktoś mnie nie lubi a może z nikim innym nie było takich problemów i dlatego jestem irytujący? Czuję się wtedy głupszy mimo że ja się staram żeby było dobrze i wtedy myślę że w pamięci tych osób zaznaczam się negatywnie, - nie wiem w jakim kierunku się starać - tzn. do czego jestem zdolny a do czego nie, kolega został tym i tym a nigdy tego nie planował, po prostu dawał sobie radę na jednym stanowisku to dali mu coś ambitniejszego i się kręci, a ja rozwodzę się i myślę, tędy a może tędy a czas płynie, nie mam informacji żeby wiedzieć gdzie iść a gdzie nie - jestem na spotkaniu towarzyskim, nie mogę doczekać się gdy się skończy i zawsze pytam dziewczynę kto tam będzie żeby wiedzieć czego się spodziewać a uwagę koncentruję na niej, nie mogę dopuścić do siebie innych myśli, chcę tylko jak najszybciej znaleźć się w domu, - jestem na przystanku i mam rozładowany telefon, chcę zapytać o godzinę stojącego na przystanku, wstrzymuję się, może zaraz autobus przyjedzie tylko aby nie pytać, w końcu przełamuję się i wybieram sobie osobę która może mi odpowiedzieć, np starszą kobietę, kogoś kto nie może mi zagrozić, - ktoś wchodzi ze mną w rozmowę, np. w kolejce do lekarza, np że się opóźnia kolejka itd, ja mówię "no tak" i pochylam głowę, tak jakbym nie wiedział co odpowiedzieć, a jak mówię coś innego to staram się cicho żeby nikt nie usłyszał żeby ktoś nie wziął mnie za głupiego gdybym się pomylił, - brakuje mi postawy dorosłej osoby, osiągnięcia innych jakoś nie robią na mnie wrażenia, ktoś to zrobił a ktoś tamto, a ja chcę tylko mieć święty spokój i bez żadnych nerwów i wyzwań przeżyć życie, - zajmuję się na codzień pierdołami które mają wypełnić mi życie bo nie chcę myśleć o przyszłości, np. siedzę godzinami na allegro i kujpuję ciuchy czy oglądam horrory (chyba już wszystkie widziałem), na okrągło piję herbatę albo gotuję, a jutro cóż... jutro będzie nowy dzień - odnośnie pracy: może mógłbym być tym albo tamtym gdybym zrobił to czy tamto, gdybym zachowywał się w określony sposób, żeby było chociaż jakieś intensywne zainteresowanie, - najlepiej czuję się sam, nie mógłbym po pracy chodzić gdzieś, spotykać się, rozmawiać, chciałbym ten czas mieć wyłącznie dla siebie Chciałbym wiedzieć co jest stanem wyjścia z nerwicy, jak to jest bez niej, wtedy wiedziałbym jak do dojść do tego stanu, co mam robić żeby tak było, żebym był zadowolony i mógł sobie powiedzieć "jest okej" i nie mam jakiegoś niespodziewanego nadmiaru czegoś co może się pojawić czyli myśli, a to może się zepsuć a to może się nie udać itp.
  4. DanielWtk

    Mój problem z ludźmi

    Witajcie, mam 25 lat i za sobą 3 miesięczny pobyt na dziennym oddziale nerwicowym. Stwierdzono u mnie zaburzenia lękowe mieszane F41.3 i cechy nieprawidłowego rozwoju osobowości w kierunku zaburzeń osobowości mieszanych F61. Leczę się Parogenem 10mg i Lamotryginum 75mg na dobę. Ustąpiły wszelkie objawy somatyczne. Poprawiła się zdolność koncentracji, nie ma myśli samobójczych, lepiej śpię, nie mam koszmarów za to mam dużo niezwykłych snów, dobrze mi się wstaje i zasypia. Dostałem skierowanie na psychoterapię i decyduję się na indywidualną. Jestem typowym introwertykiem, człowiekiem cichym, spokojnym i niewiele wymagającym od życia, lubię samotność. Moim problemem jest to że nie dogaduję się z ludźmi, w pracy czy poza nią. Z tego powodu często zmieniam pracę, co chwilę łapiąc się czegoś innego, najlepiej takiego gdzie nie będę musiał mieć kontaktu z ludźmi. Po prostu nie potrafię współpracować. Mam już dosyć skakania z jednego miejsca na drugie, a zakończenie pracy zawsze wiąże się z jakimiś przykrymi i stresującymi sytuacjami. Np. świadomie lekceważę pracę, spóźniam się, wychodzę wcześniej, nie słucham przełożonych, węszę podstępy i obserwuje ludzi wokół siebie czy mi nie zagrażają. Nie potrafię być normalny, po prostu przyjść, pracować rozmawiać. Często mi się wydaje że zrobiłem źle mimo że było dobrze i na odwrót. Nie potrafię jasno oceniać sytuacji. Z tego też względu olałem wartościowych ludzi bo uważałem ich za zagrożenie dla siebie a tam gdzie jestem pokorny często trafiam na nieuczciwych wobec mnie ludzi. Wydaje mi się że to dlatego bo jako dziecko byłem odseparowany od ludzi tzn nie utrzymywałem z nimi kontaktu, nie grałem razem w piłkę, nie spotykałem się, mieszkałem na kolonii skąd wszędzie było daleko. Pozostawałem w rodzinie gdzie matka jest silna, agresywna i dominująca a ojciec uległy i bez własnego zdania. Do tego miałem silnie toksyczną starszą siostrę która była o mnie zazdrosna. Zaczęło się od domu gdzie wszyscy pracowali na moje poczucie własnej wartości, brakowało mi ojca, matka była krzycząca i bijąca a siostra perfidna. W szkole byłem wycofany i nieraz stałem się obiektem drwin. Nie mam swojego zdania, niewiele mnie interesuje, nie myślę o przyszłości, żyję dniem dzisiejszym a chciałbym znaleźć cel by mieć po co żyć, ale nie wiem jak to zrobić. Załapać się do byle jakiej pracy i siedzieć, nie myśleć do dalej. Czuję się wyobcowany, inny bo ludzie rozmawiają czy o marzeniach, realizują się, interesują się czymś, robią kursy, dążą do czegoś. A ja do niczego nie dąże. Egzystuję, nie żyję. Nie wiem co chcę i jak to zrobić. Po prostu nic nie wiem, nie orientuję się w niczym. Mam źle ukształtowaną osobowość, wobec tego nie potrafię rozmawiać z ludźmi, nie potrafię czegoś z nimi osiągać. Nie potrafię sam czegoś dla siebie osiągnąć, nie wiem co miałoby to być. W stosunku do pracowników jestem agresywny wtedy gdy wydaje mi się że jest dobrze a tak nie jest, nie mam rozeznania sytuacji, tak jak wcześniej napisałem nie potrafię obiektywnie jej ocenić. Mam swój punkt widzenia i własny świat dlatego uważają mnie za dziwaka a czasem za wariata. W każdej pracy tak było, nic nie mówić, robić po swojemu i olewać zadania. Często nie myślę co robię, jestem powolny, potrzebuję więcej czasu na zrobienie czegoś. Dlatego jestem takim odizolowanym odludkiem. Problem leży w bezmyślności. Nie umiem odczytywać intencji innych, jak ktoś do mnie mówi to rozumiem go nie w sposób racjonalny i obiektywny ale według mojego skrzywionego postrzegania. To jak pies który zaufał panu i został przez niego skrzywdzony, potem trafia do innego właściciela który go szanuje, ale ten pies już jest ostrożny i każdą próbę zbliżenia traktuje jako potencjalny atak bo nie wie czego się spodziewać. Nie rozumie miłości i staje się agresywny bo ktoś go kiedyś skrzywdził i nie ufa pomimo szczerej miłości. Potem pan go wyrzuca i ten pies tworzy sobie tylko wrogów i według tego myślenia postępuje. Cały czas czuje się zagrożony. Z mojego schematu który przygotował psychoterapeuta wynikają dwa główne założenia ktorymi się kieruję: że ludzie krzywdzą i że ludzie ignorują. Poddaje się innym, korzystam z nie dość dobrej relacji, osiągam coś dla kogoś by zyskać abrobatę. Przy tym wycofuję się, boję się bliskości. Kiedy coś idzie nie tak np w pracy to zastraszam osoby, jestem agresywny, wulgarny bo walczę o swoje, ale zamiast od początku normalnie funkcjonować to wszystko wychodzi na końcu i wtedy są pretensje, oskarżenia. Bo nie było komunikacji, bo się wycofywałem, chciałem tylko zrobić swoje i iść do domu. Gdy już zakończę współpracę to pojawiało się poczucie gorszości, a teraz że to ja jestem święty i wszyscy inni są najgorsi. Mówią że mam trudny charakter ale ja nie chce czuć się wykorzystywany. Niepokorny buntownik. W pracy jeśli były problemy to przeważnie z kobietami, nie potrafię z nimi współpracować. Może to dlatego że mam uraz do matki i siostry. Uznaję kobiety za zagrożenie. Podobnie jak samców alfa. Jestem taki że chciałbym mieć święty spokój i żeby nikt niczego ode mnie nie oczekiwał. Boję się dorosłego życia. Czuję się jakbym potrzebował socjalizacji, jakbym był przez lata zamknięty w jakimś pomieszczeniu i musiał uczyć się podstawowych relacji społecznych, co to jest zaufanie, co to miłość, przyjaźń. Jak odróżniać dobro od zła. Wykonałem ciężką pracę na oddziale ale problemy w relacjach z ludzmi mnie przytłaczają. Nie wiem czy to ma znaczenie ale moja osobowość to INFP. Czyli introwertyk artysta, mogę wykonywać pracę typu kierowca ciężarówki, stolarz, archiwista, tam gdzie będę przebywał sam. Nie wiem jaką drogę obrać w życiu. Czuję się jeszcze jak dziecko. Muszę moderować siebie samego wchodząc w dorosłość. Jestem zakłopotany.
×