Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wizytą u specjalisty w związku z moją... naprawdę płytką osobowością. Bardzo długo tłumaczyłam sobie to, jaka jestem zwyczajnym lenistwem , pustostanem, jak kto woli. Miesiąc temu dostałam się na wymarzone studia, co wiąże się też z przeprowadzką na wymarzony region Polski. Ta wiadomość wywowała u mnie takie emocje, jakie czuje ktoś "normalny" patrząc na paprocha na ścianie. Po roku zarywania nocy i wyrzeczeń równie dobrze mogłabym wzruszyć ramionami i pójść spać. Chyba w tedy stwierdziłam, że jednak coś się we mnie bardzo spierdoliło. Nie mam już pasji, nie da się poprowadzić ze mną ciekawej rozmowy. Diagnozę zostawiam profesjonalistom, ale wątek o osobowości schizoidalnej opisuje mnie całkiem nieźle.
Przechodząc do sedna: chciałabym to zmienić, ale sama nie dam rady. Sama nie dam rady, ale nie potrafię o tym problemie rozmawiać. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem osobą nieśmiałą. Zapominam języka w gębie gdy mam rozmawiać o takich rzeczach. Gdy wszystko układam sobie w głowie mam wrażenie, że brzmi to jak debilizm albo poalkoholowe wyznania hipochondryka. Byłam już u mojej lekarki po poradę... i nic nie potrafiłam wydukać. Tutaj idzie mi wcale nie lepiej, piszę to już prawie godzinę :I
Ktoś z Was miał podobny problem?