Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pola90

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Pola90

  1. Ja bym na Twoim miejscu powiedziała mu, ale nie prosto z mostu, że ,,chyba Cię zdradziłam'' tylko, że chorujesz na nn, i Ci się wkręcają różne sytuacje. A może lepiej jakbyś poszła z nim do lekarza i lekarz mu wytłumaczy na czym nn polega.

    Ja opowiadałam bliskim o tych obsesjach, ale dalej za bardzo nie rozumieją o co w tym chodzi. I też kiedyś myślałam żeby zaprowadzić ich do lekarza razem ze mną bo bywało, że mi nie wierzyli że mam nn i wymyślam sobie bzdury np. z nudów.

  2. Ja myślę, że zrobisz błąd jeżeli zerwiesz bo to nie w Twoim chłopaku tkwi problem ale w Twoim myśleniu. Jeżeli zerwiesz z nim, nn przerzuci się na coś innego. Wejdziesz z kimś innym w związek i znowu Cię zaatakuje a chyba nie chcesz być całe życie sama. Po prostu bardzo Ci zależy na związku i nie chcesz skrzywdzić chłopaka i Ci na związku zależy i dlatego nn się na to uwzięła. Ja kiedyś miałam tak, że była osoba, na której mi bardzo zależało i potem wkręcałam sobie, że może ją jakoś obraziłam, przez co ona przestanie mnie lubić.

  3. U mnie najlepsze jest to, ze budząc się byłam zadowolona, że byłam trzeźwa i wszystko pamiętam i mogę iść przyjąć komunie(czy nie wypiłam za dużo żebym mogła przyjąć komunię) i pytając się koleżanki o to byłam pewna że nie byłam pijana, że wszystko pamiętam i że wszystko ogarniałam, dla mnie wtedy to był problem, jak ten problem minął to zaczął się ten. Limit się wyczerpał, kogo mogłam to się pytałam, czy nic nie zrobiłam, to każdy zapewniał, że nie. Mało tego, jak wróciłam do domu, to napisałam sms do chłopaka, że wróciłam, żeby się nie martwił i wszystko było ok, no chyba skoro bym coś zrobiła to by mi to chyba raczej wtedy nie wyleciało z pamięci prawda? Urwany film chyba działa tak, że po przebudzeniu się nic nie pamięta? Aa teraz sobie wkręcam, że okłamałam świadomie chłopaka i tego nie pamiętam.

    Ja chyba z nim porozmawiam o tym, tylko nie wiem jak, on mi nigdy tego nie wybaczy, rozstaniemy się, trudno, ale nie mogę go okłamywać. Boże co ja mówię, jak okłamywać jak ja niczego pewna nie jestem i może to tylko moje urojenia..

     

    Z tym pytaniem osób też tak miałam, że wypytywałam, ale to na chwilkę przynosi ulgę, ale dalej jest niepewność i dalej masz potrzebę upewniania się że jest ok. Ja w necie przeglądałam czy w tym i tym miejscu nie było jakiejś informacji o jakimś incydencie, który rzekomo dokonałam, ale nic nie znalazłam chociaż szukałam po 100 razy z myślą że niedokładnie przeglądalam. wypytywałam się znajomych czy coś o tym nie słyszeli. To było dość dawno temu więc pewnie jakbym coś zrobiła w publicznym miejscu gdzie jest ruch i pewnie monitoring to już bym dawno o tym wiedziała, ale mi to nie wystarczy

  4. I wiem jakie to jest męczące. Ja się 10 lat męczę z tym i na jakiś czas przejdzie za chwilę znów wraca. Jedno co tylko wiem to to że nic nie wiem, do niczego przez te analizy nie doszłam, nie wiem dalej tak jak Ty ze zdradą czy to prawda czy nie, czy to zrobiłam czy nie.

  5. Ale jak mogę przestać to analizować skoro od tego zależy moje życie, mój związek, przecież jak coś się wydarzyło to mój chłopak musi o tym wiedzieć, nie mogę go okłamywać.. Ale co ja mam mu powiedzieć. Zacznie się wypytywać, a ja powiem, że nie wiem bo nie pamiętam i nikt nie może tego potwierdzić. Boże chciałabym się jeszcze raz obudzić ze świadomością,że wszystko pamiętam, że nie byłam pijana bez tych głupich wkrętów.

     

    Wiem madelajn, ja mam to samo co Ty, ale nie o zdradzie, ale o tym czy czasem kogoś np. nie zabiłam albo innej krzywdy nie zrobiłam. Ale mechanizm ten sam. I rozumiem Cię, bo od tej wiedzy czy komuś coś zrobiłam czy nie też twierdzę że zależy moje życie bo nie potrafię ruszyć do przodu i zapomnieć skoro być może coś zrobiłam.

  6. Dzisiejszy dzień moge zaliczyc do porażek jesli chodzi o nerwice. dzisiaj pierwszy raz zobaczyłam sie z chlopakiem o tej imprezy i caly czas gryzlo mnie sumienie. Nawet jak sie z nim całowałam to miałam jakieś sceny w glowie ze sie niby caluje z kims innym. Jeszcze gdyby było malo tego przeczytałam gdzies ze ludzie nie pamiętają z imprezy tych rzeczy ktorych Nie chca pamietac. I co ja mam mu powiedzieć, nie moge z nim spędzać czasu bo mam cholerne wyrzuty sumienia i co mam mu powiedzieć ' wiesz co wkręcam sobie ze cie zdradziłam, nie pamietam tego no ale mowie ci to na wszelki wypadek bo mam wyrzuty sumienia' no ale przecież to wszystko wszystkiemu przeczy. Uciekałam od każdego faceta ( z tego co pamietam) jeszcze pilnowałam kolezanki zeby nic nie odwaliła i sie strasznie przejęłam jak mi uciekła gdzies i nie moglam jej znalezc, bo sie balam ze zdradzi swojego narzeczonego, no i czy naprawdę mozliwe jest to zeby tak sie moglo stac ze ja bym tego nie pamiętała? Np nie pamiętam momentu ściągania soczewek z oczu ale pamietam ze chwile potem szukalam portfela i dzwonilam do kolezanki czy go nie ma( jakbym byla naprawde pijana to bym nie myslala o tym) no ale to jest takie dziwne, pamietam większość momentow, ale nie pamietam sciagania soczewek albo jak pisalam SMS do koleżanki ze idę do łazienki(moze dlatego ze do lazienki chodzilam 100 razy) ale pamiętam ze jak wrocilam z niej to poszlam tanczyc. NO TO CHYBA PAMIETALABYM TAK WAZNA RZECZ JAK ZDRADA? wykończę sie.

     

    Najlepiej chyba przestać analizować. Ja przez x lat analizowałam/ analizuję pewną sytuację z przeszłości i dalej nie wiem czy to się wydarzyło naprawdę czy nie.

  7. Pola90,

    Oczywiście jest to tylko trik nerwicowy.Twoja samokontrola jest tak silna,że nie ma szans,żebyś

    zrobiła komuś coś złego;)

     

    Dziękuję.

    Mam tylko takie złe przeczucie i obawy albo może złudne wrażenie, że uleganie jakimś niegroźnym przymusom może doprowadzić mnie, że np. posunę się dalej w czynach i zrobię coś groźnego, bo skoro nie byłam w stanie tego kontrolować to stracę kontrolę również w innych, groźnych sytuacjach. Albo dlatego, że uległam tym drobnym przymusom to ulegnę również tym niebezpiecznym.

    Zwariuję.

  8. Mam do was jeszcze jedno pytanie.

    Mam nieraz jakieś przymusy głupie by np. dotknąć symetrycznie czegoś albo poukładać coś itp ,którym nierzadko ulegam aby poczuć się jakoś bardziej komfortowo.

    Np. jak jadę autem to mam przymus, np. żeby np. wcisnąć nogą sprzęgło więcej razy niż to potrzebne, np. powtórzyć czynność.

    Ale też czasami miałam nie żeby gwałtownie albo coś się stało jak jadę prosto np. jak nie ma wokół aut lekko przekręcić niepotrzebnie kierownice w lewo albo w prawo. Takie jakby natręctwo.

    Powiedzcie czy skoro uległam czemuś takiemu co może być potencjalnie niebezpieczne, tak mi się wydaje, to czy to oznacza, że jestem niebezpieczna i mogę albo mogłam zrobić komuś poważną krzywdę, np. gdy poczuję impuls zrobienia komuś bezpośrednio krzywdy? Strasznie mnie to niepokoi.

    Bo lekko skręciłam kierownicą, może nie było to na tyle groźne, ale skoro zrobiłam to to coś mi może odbić i mogę zrobić coś poważnego? :why:

    Czy to co opisuję to może kolejny trik nerwicowy aby mnie zmartwić i zmusić do analizowania. Bo uporałam się z jednym, że nie zrobiłabym krzywdy ale przez tą sytuację już sama nie wiem.

  9. Przepraszam, że długo nie odpisywałam.

    Myślę, że oceniam siebie surowo, zawsze surowo się oceniałam.

    Mam termin do lekarza i ma mi dać skierowanie na terapię.

    Muszę z tym walczyć, bo nie widzę innego sposobu, mam nadzieję, że to cierpienie kiedyś się skończy, już za długo to trwa.

    W tej chwili czuję spokój, brak napięcia, ale raczej jest to tylko chwilowe. Nie widzę sensu życia, ta choroba sprowadziła mnie na dno, w oczach mam strach. Wkręcają mi się najgorsze rzeczy. Moje życie już nigdy chyba nie będzie takie jak wcześniej, ta choroba odciska piętno na duszy. Jeśli ktoś był w piekle już zawsze będzie w sobie nosił jego cząstkę. Możecie mi wierzyć lub nie, ja się czuję jakbym była w piekle. Nie umniejszam osobom chorującym na raka, przechodzącym przez jakieś tragedie, ale dla mnie moja choroba to tragedia.

    Biorę leki, kiedyś brałam Parogen i mi jakby pomagał, teraz nie widzę, żeby mi pomagał.

  10. Te obsesje zmieniają treść, jak z jednym się ,,pogodzę'', to coś gorszego przychodzi. Ta nerwica już ,,nie wie'' jak ma mnie umartwić i jeszcze bardziej zdołować. Co za dziadostwo. Współczuję Wam, że też musicie przez to przechodzić. To straszne, że człowiek sam siebie się obawia i nie ufa sam sobie. Trzymajcie się ;)

  11. Dziękuję Wam za wsparcie. Najgorsza w tym wszystkim jest samotność. Czuję się jak na pustkowiu z tymi myślami i lękami, jakby nic innego nie istniało, tylko ja i te lęki, nie wiem jak to opisać. Ta choroba to jakieś piekło i jak po śmierci jest jakieś piekło to tak ono wygląda- bezsens, brak nadziei, lęki, samotność, cierpienie, straszne poczucie winy.

    Boję się osądzenia, że ludzie mnie oskarżą, zostanę sama, nic mi już nie pomoże, pozostanie mi czekać już tylko na potępienie i karę i będę tylko cierpieć. Czuję jakby ten stan miał trwać wiecznie. Męczy mnie już 10 lat z przerwami. Są nawroty, mam wrażenie, że ostatnio te nawroty są częstsze. Nie mam sił już na to wszystko.

    Nie będę mieć 100 pr. pewności, ale jak żyć, jeżeli podejrzewa się siebie o jakieś złe czyny. Jak mam na siebie patrzeć? Nie umiem ,,ruszyć do przodu'', jeżeli nie rozwiązałam swojej przeszłości.

    To wszystko to jakiś chory sen.

  12. Przepraszam, że nie odpisałam wcześniej. Nie byłam w szpitalu, ale rozważałam pójście tam, chociaż mi ciężko, bo nie chcę tam spędzać tyle czasu. Na razie jest lepiej, ale dalej męczą mnie obsesje. Jest mi przykro z tego powodu, bo chciałabym normalnie żyć, jak przeciętny człowiek z ..normalnymi problemami'', cieszyć się życiem, a czuję często totalny bezsens, bo mam wrażenie jakbym zrobiła coś i nie mogę cofnąć czasu, nie chciałam nigdy żeby ktoś przeze mnie cierpiał, a boje się, że może tak być. Mam wrażenie, że jestem jakimś najgorszym zwyrodnialcem przez te obsesje. Wkręcają mi się jakieś najgorsze rzeczy, już sama nie wiem kim jestem.

    Chcę się zapisać na poznawczo- behawioralną, chociaż u mnie trzeba długo na nią poczekać, ale zapiszę się.

    Lilly, nie wiem, czemu sobie nie ufam. Może przez to, że mam niską samoocenę i nie wierzę, że mogę być dobra.

  13. Nigdy nie bałam się, że mogę sobie zrobić krzywdę, zawsze, że komuś. ,,Byłam'' już pedofilką, mordercą, seryjnym mordercą, nawet zamachowcem, złodziejem.

    Najgorsze w tym wszystkim jest poczucie ogromnej samotności i bezsensu. Czuję się jak w potrzasku, pułapce, jakimś koszmarze.

    Mam też pokaleczone skórki wokół paznokci, palce. Czasami się zastanawiam, czy nie jestem jakaś autodestrukcyjna, może mi moje cierpienie jakoś sprawia nieświadomie przyjemność i mam z tego korzyści?

  14. Już ok. 10 lat przez to przechodzę. Co jakiś czas się nawraca. Są miesiące, że jest względy spokój i potem bach nagle znowu to samo. Z każdym razem mam coraz mniej siły na to. Nie chodziłam na żadne psychoterapie, ale chciałabym . Tematy były różne, w zależności od sytuacji w jakiej się znalazłam, gogo na swej drodze spotkałam. Ale zawsze jest to tematyka związana z robieniem krzywdy. Nie umiem tego wytłumaczyć dokładnie, ale były sytuacje, w których np. koło kogoś przeszłam i potem analizowałam, czy nie zrobiłam tej osobie krzywdy. Boże jakie to jest dziwne.

    Próbuję myśleć o czymś innym i się zająć czymś innym, ale mam jakiś przymus tkwienia w tym i analizuję. Muszę wiedzieć i upewnić się że tego nie zrobiłam bo inaczej nie będę umiała ruszyć do przodu.

×