Skocz do zawartości
Nerwica.com

bubo

Użytkownik
  • Postów

    54
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez bubo

  1. Wiesz co, czasem sobie myślę, że właśnie unikanie stresujących sytuacji to metoda donikąd. No, może źle się wyraziłam. Mam tendencje do unikania problemów - teraz to wiem, a może właśnie trzeba od czasu do czasu stawić im czoła. Nie mówię, że przez cały czas nie powinnyśmy nic robić tylko na chama stawiać wszystkiemu czoła, bo byśmy się wykończyły, ale czasem trzeba.

     

    Ja akurat gdy tata umierał byłam chyba najsilniejsza jak dotąd w życiu :shock: . Zadziwiłam samą siebie. Wiedziałam, że jestem mu potrzebna i dałam radę, a żałoba później była, ale znośna. Na początku wmawiałam sobie, że to tak, jakby wyjechał na dłużej, a potem dotarło do mnie, że on pomimo tej okropnej choroby byl szczęśliwy, że rodzina stała za nim murem - choć nieraz padała na pysk ze zmęczenia...

     

    Dzięki za pozdrowienia.

  2. No to strasznie miałaś w życiu... Mój tata też umarł na raka. Co najciekawsze, nerwica mnie wtedy w ogóle nie złapała, tylko teraz, kiedy muszę zdecydować się ostatecznie na coś, co budzi we mnie lęk, a wiem, że powinnam to zrobić, bo jak nie zrobię, to po latach będe tego żałować. Ja mam nerwicę przez trudności w podejmowaniu najważniejszych życiowych decyzji.

     

    Alkoholicy... niszczą życie najbliższym i sobie :? .

  3. Mnie lekarka powiedziała że leki to okres przejściowy , psychoterapia dobrze poprowadzona daje efekt że można z tego wyjść. Jeżeli jednak mamy chwile słabości i coś złego wydarzy się w naszym życiu, to może sie zdarzyć że nerwica powróci, ale nie zawsze tak jest.

    Podpisuję się pod tym. Jeśli ciężko się nad sobą pracuje, nerwica moze nie powrócić, ale to naprawdę trzeba zmienic sposób myślenia. Mnie nerwica wracała już kilka razy, zawsze te cholerne ataki lęku plus depresja... Tyle że teraz jestem już trochę mądrzejsza i wiem, w jakich momentach życia te lęki mogą się w moim przypadku pojawić.

     

    Wrażliwi ludzie tak niestety miewają :?

  4. Tak sobie myślę, że społeczenstwo jest jeszcze niedoinformowane niestety i w pewnych kręgach nadal wizyta u psychiatry/psychologa jest traktowana jak coś dziwacznego - jakby zaraz mieli cię zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Ja sama w momencie pierwszych ataków, czyli 10 lat temu, myślałam że zwariowałam.

     

    By się wyleczyć, bardzo ważne jest zdecydowanie się na coś, a nie szarpanina... No ale oczywiście przyczyny choroby u każdego są różne i tak jak u Ciebie, Aga, śmierć bliskich to nie jest tak jak u mnie kwestia decyzji. Ale na pewno kwestia zaakceptowania trudnych, nieuniknionych sytuacji i zbudowania życia na nowo.

  5. Gratuluję, Aga!

     

    Widzisz, problem z nerwicą jest taki, że człowiek o niczym innym nie marzy, tylko żeby się od niej uwolnić i żyć bez lęku i depresji. Jeśli nerwica jest w miarę mała, można jakoś zwalczyć ją samemu, ale gdy przeszkadza w codziennym życiu w takim stopniu, że np. zawala się codzienne obowiązki, samodzielne radzenie często nie skutkuje...

     

    Nerwica to jakby sygnał organizmu, że coś w naszym życiu jest nie tak, niepodjęte decyzje, nierozwiazane sprawy z przeszłości, tęsknota za bliskimi...

  6. Rozmawiacie o tym, kto bardziej pomaga, czy psycholog, czy psychiatra. Moim zdaniem obydwoje są b. potrzebni. Usiłowałam walczyć z chorobą sama, bez leków, uparłam się, że dam radę i co? Mój stan się pogorszył. Gdy wreszcie pogodziłam się z tym, że muszę się leczyć, gdy jakimś cudem spotkałam się z psychologiem, skierowano mnie też do psychiatry.

     

    Lek, który biorę, daje mi siłę na walkę, a psychiatra przepisał mi tylko 1. Pytał się o sprawy z życia prywatnego, ale przyznał, że od korygowania myślenia i dochodzenia do tego, co jest przyczyną choroby, jest psycholog. Powiedział tez, że powinno się szukać dobrego psychologa do oporu, jeśli nie pasuje jeden, szukać następnego itd. Z psychiatry byłam b. zadowolona (no ale jak się zabuliło 100 zł za 60 min...), z psycholog nawet jestem też - tyle, że chciałabym, by ona więcej mówiła od siebie, naświetlała mi pewne rzeczy.

  7. Ja brałam 2 tabletki: rano i na noc, a dodatkowo lekarka kazała mi brać 4 Pernazinum i 1 Doxepinum :shock: Fakt, źle wtedy ze mną było, no ale kobieta przesadziła. Najtrudniej było mi odstawic wlaśnie Clonazepam. Od tej pory powtarzam, że już wiem, jak czuje się narkoman na głodzie.

  8. To co to za lekarz debil, że Ci powiedział, że to nie psychotrop? Taaa, oni często myślą, że mają z idiotami do czynienia, bo cała reszta społeczeństwa co lekarzem nie jest to może mieć wciskane różne kity.

     

    Ja bym Ci radziła poprosić lekarza o jakiś lek nowej generacji, ponoc mniej uzalezniają. Muszę Ci powiedzieć, ze gdy odzwyczajałam się od Clonazepamum, chodziłam jak narkoman na głodzie i myślałam tylko o tym, że chcę wziąć ten cholerny lek.

  9. a ja mało że śpię przy zapalonym świetle to jeszcze zawsze z kimś.nie usnęłąbym sama w łóżku nigdy .chyba że po piwku ..... ale nie po jednym tylko trzech.nigdy sama nie spałam .boję się duchów .mama kiedyś mi mówiła ,że z tego wyrosnę.mam 32,5 lata i jakoś nie wyrosłam

    No. Ja też. Duchów zmarłych. Śpię zawsze z kimś i muszę mieć ciemność z ciszą. Gdybym miała spac sama to przy zapalonej lampce.

  10. Ale widzisz, gdyby człowiek znał źródło swoich fobii tak na 100%, to mógłby coś zrobić z fobią - powolutku. My po prostu bardziej niż inni przejmujemy się opinią drugich osób i nie potrafimy tego olać :? - albo mieliśmy ciężkie przeżycia, które nas podłamały nerwowo. Każdy ma inną odporność na stres.

  11. Uuu, dziś mnie też atak złapał. Zawroty głowy, uginanie się nóg, palpitacje serca, drżenie rąk i poty... A byłam dosłownie 10 min. od domu :? Też mam dosyć. Dzieci mają więcej odwagi niż ja :evil: Choć może źle mówię, chyba nie ma ludzi, co mają wiecej jaj niż my. Jakieś dziwaczne ataki nie wiadomo z jakiego powodu, poczucie stanu przedzawałowego i mamy tyle jaj, by próbować się temu przeciwstawić, stawiamy czoła naszym fobiom...

  12. Hihi Laughing Nareszcie się dziś czymś ubawiłam

     

    No co Ty?! Tu nie ma miejsca na żarty. Na początek polecam uważną lekturę wiekopomnego dzieła Stephanusa Falimirza "O ziołach i mocy ich". (Kraków 1534) To Ci na pewno rozjaśni umysł. ;)

    Taa, jak sobie walnę jakieś ziółko na nerwicę :D

  13. ja cieki bogu niemam takich atakow zeby np myslec o pogotowiu albo o pomocy innych zawsze sam jakos sobie daje rade..s erce bije szybko no ale zaraz przestaje kur.. ciekawe ile zyje sie z nerwica

    Mnie coś takiego dopadło parę miesięcy temu w centrum miasta i od tej pory nie mogę się zebrać, by pojechać tam sama. Nie mogę i koniec. ledwo wtedy wróciłam do domu, byłam już na granicy, w której dostaje się drgawek, mdłości i się ryczy. Pocieszam się, że ten stan to tylko na razie. Marne pocieszenie, ale zawsze coś.

  14. [ Dodano: Wto Maj 09, 2006 9:53 am ]

    Oczywiście wykopane w pierwszy piątek po nowiu pod szubienicą? ;)

    A co z przestępem czyli diabelską rzepą, z nasięźrzałem tudzież dziewięćsiłem? Musisz koniecznie uzupełnić kolekcję;)

    Hihi :lol: Nareszcie się dziś czymś ubawiłam :lol: A tak na serio, nietypowe hobby ale fajne.

  15. W trakcie ataku to w ogóle nie mam siły i ochoty na gadanie, myślę tylko, że zaraz sie chyba wykończę i że trzeba to jakoś opanować. Nawiasem mówiąc, byłam o krok od ataku godzinę temu :cry: I czasem myślę, że trudno byłoby mi kogoś zaczepić, powiedzieć, że się źle czuję i żeby zadzwonili po taksówkę albo coś...

  16. ja nawet twarz ruszam, ale rzadziej. Najgorzej wyglądają plecy. Załatwiłam tam sobie już parę dobrych blizn. A gdy byłam mała, to oblizywałam i skubałam usta. Do dziś mi trochę zostało. Kąsanie swych usteczek. Taki kanibalizm trochę :lol:

     

    Miałam koleżankę, co pazurami drapała okolice wokół paznokci. Miała tam jedną wielką ranę. Ta to dopiero miała problem...

  17. Po prostu: jeśli jesteś uzależniona od rodziców, staraj się powoli decydować sama (jeśli to z tym masz problem). Od najmniejszych pierdół po ważniejsze rzeczy. Oni się prędzej czy później do tego przyzwyczają.

     

    Mam podobnie z uzależnieniem od mamy. Ona na siłę chce mnie od siebie uzależnić, tak było przez cały czas, gdyż kobieta po prostu żyje moim życiem. Ja chcę odciąc pępowinę, ona niby tak, ale wciąż się zapomina. Staram sie zbyt dużo o niej nie myśleć.

  18. i myśl: różnię się czymś od tych 20 ludzi. jestem jakiś odrzut, nienormalna jestem. tak, jestem tego pewna. ja nie jestem z tego swiata, a muszę w nim żyć :(

    psycholog każe mi próbowac żyć normalnie, z normalnymi relacjami miedzyludzkimi. męczy mnie udawanie, a muszę to robić cały czas. że jestem taka jak reszta. po prostu nie czuje więzi. mnie tu nie ma.

    nie wierzę, że to sprawa nerwicy czy depresji.

    płakać mi się chce i boję się.

    Też się nie czuję taka jak reszta, a przebywanie z ludźmi przez dłuższy czas na siłę mnie męczy. Raczej nie czuję mocnych więzi z sąsiadką czy kimkolwiek z kim się nie przyjaźnię. Takie rozkojarzenia zdarzają się każdemu. Masz pewnie wyczerpany system nerwowy. I tyle.

×