Skocz do zawartości
Nerwica.com

Elegia

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

Odpowiedzi opublikowane przez Elegia

  1. Elegia, wszystko sie zmienia. Taki los człowieka. Ja jestem juz brzydka ;) i z depresja a moj musi z tym zyc, wyjscia nie ma teraz.

     

    Myślę, że Twój mąż nic nie musi, po prostu chce z Tobą być. Bez względu na wszystko.

  2. agusiaww, fajny przykład, ale widzę pewną różnicę: Twoi znajomi oboje akceptują fakt, że ich związek jest taki "burzliwy". Pewnie zawsze taki był i taki będzie. Z depresją jest nieco inaczej. Ludzie się poznają, wiążą się ze sobą, a potem okazuje się, że ten drugi człowiek zaczyna chorować, zmieniać się, staje się inny, w dodatku tak niezrozumiale inny. Partner z depresją jest trudny, bo słaby, smutny, zagubiony, pozbawiony energii. A ten drugi się nie zmienia, jest taki, jak kiedyś. No i powoli coś się kończy.

  3. Elegia u mnie nerwica trwa długo za długo, zaczęła się już w dzieciństwie.

    I teraz jak na to patrze to widzę ze ,wina leży po stronie rodzinnego domu.

    ale o tym, i takich bliskich mi szczegółach to na forum nie chciał bym rozmawiać.

    sama rozumiesz jest to dla mnie krępujące.Wybacz

     

    Można rozmawiać prywatnie

  4. Elegia, u mnie podobnie, sadze ze ogolne ludzie z nerwica czy depresja tak maja jak musza jakos funkcjonowac. Czy ja wiem czy zona z nerwica nie jest wymarzona, moze i nie jest, ale ile jest zdrowych choleryczek, jeszcze gorsze niz baby z nerwica. Moj nie narzeka, widziały gały co brały. Pozdrawiam :)

     

    Może to prawda, kazdy ma swoje wady i problemy, które wpływają na związek. Powinno się wspierać nawzajem, żeby ten wpływ nie był niszczący. Czasem myślę, że to depresja sprawia, że nie jestem odpowiednią osobą dla mojego męża, może nie chcę przyznać, że coś się skończyło.

  5. Herbert, skoro dajesz radę w pracy, masz się z czego cieszyć. Ja też myślę, że dopóki pracuję, jakoś to będzie. Wiele razy zastanawiałam się, czy potrafiłabym wspierać męża, gdyby to on miał moje problemy. Nie wiem, nie byłam w takiej sytuacji. Ale mam żal, że ktoś, kto miał być blisko, oddala się, nie widzi lub udaje, że nie widzi wielu spraw, rani obojętnością. Masz rację, że to się nasila, gdy nadchodzi kryzys. Dopóki panuję nad sytuacją, wytrzymuję z maską uśmiechu i "normalności", jest ok. Niestety, kiedy już nie daję rady, zostaję sama. To trudne. Co robisz wtedy, żeby się pozbierać?

  6. Witam wszystkich a przede wszystkim ciebie Elegia

    wiem coś na temat tej maski bo mam tak samo zakładam ją co rano

    żeby można iść do pracy wyjść do ludzi,

    a najgorsze to jest to że ukochana osoba cie nie rozumie .

     

     

    Czesc, Herbert. Co u Ciebie dzisiaj? Maska dobrze przylegala? Mnie moja zmeczyla. Z czym masz największe kłopoty? Od kiedy ? Napisz coś więcej:-)

  7. Trafiłam tu, bo szukam ludzi, którzy będą rozumieli, co czuję i przeżywam. Nie powiedzą, żebym się ogarnęła i wzięła za siebie. To mam w realu.

    Mam depresję. Leczę się od 4 lat, biorę leki i jestem w terapii indywidualnej. Mam męża i 2 córki. Pracuję. Rano wstaję ( z trudem), zakładam maskę i ruszam w świat. Koszt dostosowania się do "normalności" jest jednak przytłaczający. Po powrocie do domu jestem wyczerpana, mam ochotę uciekać , uciekać, uciekać. Ale zostaję. Kocham moje dziewczyny, żyję chyba tylko dzięki nim. W małżeństwie czuję się osamotniona, ale trochę to rozumiem - kobieta z depresją nie jest wymarzoną żoną. Szukam ujścia dla myśli, uczuć, lęków. Myślę, że moje kilkuletnie doświadczenie w zmaganiach ze sobą pomogą mi wesprzeć inne osoby, które będą oczekiwały tego ode mnie :-)

×