Mam 21 lat i nerwica lękowa meczy mnie już 3 lata. Może na wstępie od razu mówię wam że nie ma co z tym walczyć samemu i musicie się przełamać żeby powiedzieć o tym najbliższym bo sam sobie nie pomozesz, to jest za silna choroba żeby z tym "gównem" sobie samemu poradzić bo ulżysz sobie na dzien albo nawet pol dnia dzięki głosu serca a mózg i tak Ci wmowi ze jesteś nikim itp i ze boisz się wszystkiego... nie ma nic gorszego chyba od tej choroby bo czasami miałem myśli samobójcze żeby się tego pozbyć ale jednak serce jest ze mną a nie mózg.
U mnie to objawia się czasami codziennie ale niekiedy po dniu albo dwóch dniach nie raz odczuwam delikatny stres a nie raz większy i te lęki w dodatku blokują mnie do bycia sobą. Bardzo bym chciał w końcu być sobą i nie musieć udawać kogoś innego na siłe żeby lęk minął , tak mnie nerwica załatwiła ze czasami chodzę jak cień i wiem ze inni to widzą a ja nic nie mogę z tym zrobić. To jest katorga bo jak mnie dopada nerwica to nie mogę się na niczym skupić bo zagluszaja mnie myśli w głowie i zachowuje się jak nieogar.
Kiedy mnie dopadnie Walczę z nią w głowie mówiąc ze sobą ze to tylko nerwica i ze tak naprawdę jestem w porządku, spoko i ze inni mnie lubią ale to pomaga tylko na chwilę :/
Wstydzę się trochę iść do psychologa ale musze się brać w garść i wygrać z tym gownem zanim nerwica mnie zje i wyssa ze mnie ostatnie kawałki mojego charakteru.
Mam nadzieje ze wy też się weźmiecie w kupę i kur.. ruszcie dupska do psychologa i powiedzcie mu o tym dokładnie co was gnebi bo myślę że tylko on was zrozumie a nikt inny. Powodzenia! !