Skocz do zawartości
Nerwica.com

Torn

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Torn

  1. Torn

    co mi jest?

    Nie ma chyba sensu ukrywać czegokolwiek. Jak już powiem to wszystko. Nie pytam, bo się tego boję, tylko z ciekawości. Jest mi to z jednej strony obojętne, a z drugiej odizolowanie od świata kuszące. Nie wiem jak tam wygląda, może poznam kogoś z moimi poglądami. Byłoby ciekawie. Może kogoś pojebanego lub cierpiącego potrafił bym polubić. Jedyne co budzi moje wątpliwości, to to że zrobią ze mnie warzywo intelektualne faszerując losowymi lekami, a ja nie będę miał nic do gadania. Ogółem z własnej perspektywy oceniając powinni mnie bez wątpienia zamknąć przynajmniej na czas brania leków. W ogóle to dzięki za zainteresowanie tematem.
  2. Torn

    co mi jest?

    akwen w małej części mogę się z tobą zgodzić, ale karma i następne wcielenie to brednie. Jesteśmy tylko żartem losu i przypadku, z nicości nas wyrwano i do niej wrócimy. Nie mamy żadnej wartości. Jedyne co mnie pociesza, że wszyscy ulegniemy całkowitej anihilacji. Nic co przeżyliśmy nie będzie miało i tak znaczenia. Czy to borderline, nie wiem, część pasuje, większość nie. Chciałem się dowiedzieć czy opis nie wskazuje na coś konkretnego. Wmawiano mi już różne rzeczy. Na pewno mam nerwicę (jak wszyscy w rodzinie), depresję i dysmorfofobię. I tak będę musiał to wszystko psychiatrze powiedzieć to może coś stwierdzi. Raz się poświęcę, mimo że pewnie będę czuł się jak idiota mówiąc komuś kto tego nie zrozumie. Zakładam, że szansa jest duża iż skończę w psychiatryku jak opiszę mniej więcej tak jak tutaj o ile mi uwierzą?
  3. Torn

    co mi jest?

    On jej nie poniesie dopóki ja się o to nie zatroszczę. Mój brat i matka się od lat leczą psychiatrycznie i co? Nic się nie zmieniło. Może nie cierpią tak jak ja, ale dalej nie wychodzą z domu nigdy. Jeżeli tak jak matka mam zamiast rozpaczać nad byciem niewolnikiem, nawpierdalać się tabletek i się cieszyć z beznadziejnego życia i bycia śmieciem? Albo brat co podjął decyzję, że nigdy nie opuści domu i myśli, że będzie zarabiać tłumacząc ulotki na angielski czy co on tam chce robić? tyle mu psychiatrzy pomogli. hah, nie zamierzam z nikim żadnych relacji mieć. Z ojcem pierwszy raz w życiu rozmawiałem kiedy miałem 21 lat i to był jeden z ostatnich razy. Z matką nikt nie gada, chodzi po domu mowiąc do siebie (pierdoli non stop mimo że nikt jej nie odpowiada nigdy), z bratem się nienawidzimy od przedszkola i też nigdy nie rozmawialiśmy. Tego się nie da naprawić i nie chcę. Tym bardziej wkurwia mnie zaprzeczanie ojca który twierdzi, że mieliśmy zajebiste dzieciństwo i on nam nie bronił z domu wychodzić. Mam fobię na jego punkcie, chociaż przez ostatnie 4 lata paniczny lęk przerodził się w wielki dyskomfort. Nie wiem jaką niby cenę poniesie. Mówisz jakby jakiś wyimaginowany bóg miał go pokarać, ale na to nie jestem na tyle naiwny. Muszę o to zadbać sam, zamienić ich życie w piekło tak jak oni moje zamienili. Tylko nie wiem jeszcze jak.
  4. Torn

    co mi jest?

    Bo w to nie wierze. Bo nie zależy mi na życiu, którego nienawidzę. Bo może boję się, że mi faktycznie to pomoże i będę miał świadomość co mi odebrali. Bo straciłem już wszystko i nie mam nic, a nie zależy mi żeby coś mieć. Wszystko jest bezsensem, jesteśmy bezwartościowymi zwierzętami zaprogramowanymi tylko by przetrwać. To żałosne. Naprzemiennie patrzę z zazdrością na tych co mają normalne życie, albo jestem dumny z mojego koszmaru, który dał mi prawdziwe spojrzenie na świat. Nie chcę brać udziału w tym chorym cyklu. Moje cierpienie jest jednocześnie wyrazem pogardy do wszystkiego. Ja od mojej pierwszej próby samobójczej, nigdy nie chciałem się leczyć. Chciałem oddać się mojemu szaleństwu, zabić jak najwięcej ludzi i siebie. Wierzę, że tylko zabicie rodziny mnie wyzwoli, ale jestem tchórzem.. Tak jak w dzieciństwie mogłem zabić ojca i uratować wszystkich tak teraz za każdym razem stojąc z liną na szyi jestem zbyt słaby i gardzę sobą. Jednocześnie nie mogę znieść świadomości, że on sobie żyje spokojnie i nigdy za to nie zapłaci.. Chciałem iść do psychiatry tylko po to, żeby jak już stwierdzą me choroby spróbować pozwać go do sądu. Mam całkiem dużo pieniędzy, które z przyjemnością przepierdole na prawników. Ale już się naczytałem i tacy siedzieć nie pójdą. W polsce odebranie życia 3 osobom jest legalne. Brat ze swoją nerwicą na samą wieść, że ma wyjść z domu zaczyna rzygać z nerwów. Matka jest wytresowanym niewolnikiem która żyje by służyć. Ja to mogłem zmienić, ale się bałem. Nienawidzę się i nie zasługuje w moim mniemaniu na coś innego niż cierpienie.
  5. Torn

    co mi jest?

    Witam. Pisałem już na tym forum rok temu, z innego konta do którego utraciłem dostęp. Jak kogoś interesuję to mój temat: post2031567.html#p2031567 Streszczając tamtą treść: Całe życie znęcał się nad nami ojciec alkoholik, a matka karmiła nas nienawiścią do życia i ludzi. Większość dzieciństwa (17 lat?) razem z bratem spędziliśmy ukrywając się przed nim w pokoju, Żyłem i żyje nie opuszczając domu nigdzie oprócz pracy, zwłaszcza ostatnie 7 lat, gdzie wychodziłem z pokoju jedynie po miesięczny zapas fajek. Od pierwszej próby samobójczej przez nieudolne podcięcie żył (w tym miejscu dziękuje matce za kupienie mi paczki żyletek znając ich przeznaczenie), gdy miałem 15 lat popadłem w anhedonie, trwającą po dziś. A badania zrobiłem, pół roku się zbierałem, żeby wyjść- wyszły ok... Do sedna: Ostatni rok był zaiste piekłem, znacznie gorszym niż całe moje życie do tej pory. Każdy dzień wyglądał niemal identycznie. Budząc się jakby w ciągu sekundy przelatywało mi całe życie przed oczami, ukrywanie się, przemoc, odrzucenie społeczne, wszystko co nam robili. Od rana miałem silną depresję. Jak zawsze odwracałem swoją uwagę od rzeczywistości słuchając muzyki. Tylko to mi trochę pomaga. Coraz częściej traciłem poczucie rzeczywistości, w mojej głowie rodziły się obsesyjne wizje, które pełnię osiągały zawsze w pracy, gdzie niewiele mam do roboty i łatwo się zatracałem. Traciłem całkowicie kontakt z rzeczywistością, stałem z otwartymi oczami widząc wszystko to co się działo w dzieciństwie, było to potwornie realistyczne, czułem narastający ból, palenie w piersiach, ogromny stres. Powracałem do 'rzeczywistości' chwilami, gdy ktoś coś chciał odemnie lub musiałem coś zrobić. Robiłem wszystko żeby tego nie widzieć, zająć się czymś. Wystarczył ułamek sekundy żebym popadał w ten stan ponownie. Nie zawsze widziałem to samo. Czasem ich znęcanie nad nami, czasem inaczej. Moja nienawiść i ból osiągały coraz większy poziom, zaczynałem się trząść, widziałem przed oczami siebie, jak wracam do domu, zarżnę ojca i matkę, wypruję jego wnętrzności, będę tarzać się w jego krwi, obetnę mu głowę i przejdę się przez miasto krzycząc, że nie jestem tchórzem i zrobiłem to. Nie pisałem sobie scenariuszy, walczyłem z tym, działo się to mimowolnie. Towarzyszył temu potworny ból, często musiałem się gdzieś schować gdzie zwijałem się nie mogąc wytrzymać, aż zaczynałem płakać (wtedy trochę się uspokajałem). Pod koniec gdy wracałem po raz któryś do rzeczywistości, miałem ataki paniki, chciałem od tego uciec, rozglądałem się za czymkolwiek co mógłbym wbić sobie w gardło. Patrzyłem na moje ręce, wydawały się nie należeć do mnie, wszystko dookoła miało jakby rozmyty obraz, wyglądało jak sen, iluzja która nie istnieje. W końcu popadałem w totalne wyczerpanie. Siedziałem tylko nie myśląc o niczym. Jestem pewny, że gdybym popadł w ten stan w domu pozabijałbym całą rodzinę. Raz tylko nie zniknęło to całkowicie, wracając widziałem rany na swoich rękach które muszę sobie zadać, widziałem jakby tam były. Usiadłem na krześle w domu i jakbym stracił do reszty świadomość z całej siły rozciąłem sobie dłoń nożem, który leżał pod ręką akurat. Uspokoiłem się wtedy. Powtarzało się to wszystko niemal codziennie.. Nagle 1,5 miesiąca temu przestało, nie czuję nic, myśli mnie opuściły, wizji nie ma, został bezsens wszystkiego. Myślę, że to wróci. I że tego nie wytrzymam znowu. Wszystko się na mnie odbija coraz bardziej, tracę kontrolę coraz częściej, mam ataki paniki i szału. Nie wiem jak to lepiej opisać, nie nazwałbym tego po prostu obsesyjnym myśleniem, jest to zbyt rzeczywiste, ja to widzę, a nie tylko 'myślę o tym'.. Chcę znać wasze zdanie, nie piszcie mi, żebym szedł do psychiatry, bo chyba to zrobię niedługo, aktualnie jest mi moje życie kompletnie obojętme, czy wygram 10mln jutro czy mnie ktoś zabije. Ale czy takie zachowanie jak moje ma jakąś medyczną nazwę? Na co wam to wygląda? Mam opory przed psychiatrą, czuje że mi nie uwierzą, albo że uznają, że wyolbrzymiam sytuację, a tak nie jest. Nikt nie wie jak mi odpierdala, poza jedną dziewczyną.
×