Witam
Jest to mój pierwszy post który piszę w nadziei że znajdę chodź namiastkę ukojenie lub dobrą radę
Jestem młodą kobietą, ale czuję się jak przytłoczona ciężarem życia staruszka
Boję się ludzi, ich krytyki. Gdy ktoś powie mi coś złego, niemiłego, oceni mnie w negatywny sposób, łzy same cisną mi się do oczu.
Przejmuję się każdą taką drobnostką, każdym słowem jakby zależało od tego moje życie, mimo że jestem świadoma tego że tak nie jest.
Można by rzec że jestem wrażliwa, ale ta wrażliwość utrudnia funkcjonowanie w ogromnym stopniu. Boję się konfrontacji. To sprawia że mam ochotę odizolować się od świata, skulić się jak jeż. Mam partnera który wprawdzie darzy mnie wpsarciem lecz narzeka na to jak się odcinam.
Jedyną dobrą stroną tej "wrażliwości" jest to że dawała mi ona inspirację. Pisałam piosenki i wiersze. Starałam się być kreatywna. Panicznie boję się śmierci jako nieznany szary człowiek, chcę zostawić po sobie ślad, lecz smutek i wieczne zmęczenie zabierają mi motywację... pozostaje tylko lęk. Brakuje mi sił.
Mogłabym spać całymi dniami, marząc tylko o lepszym życiu zamiast zrobić coś w tym kierunku. Czuję jakbym zapadała się w otchłan obojętności...
Trudno mi uwierzyc że wogóle zdobyłam się na napisanie tego. Docenie każda formę wsparcia