Czesc
Mam 23 lata i... tu pojawia sie problem. Chcialbym zasiegnac opini, porady w zwiazku z moimi zaburzeniami. U psychologa jeszcze nie bylem, ale zamierzam sie wybrac tzn. na pewno pojde, bo nie widze dla siebie juz zadnej sensownej przyszlosci. A teraz licze na to, ze moze Wy powiecie mi cos o mnie. Ok, przejdzmy do rzeczy. Jestem potwornie samotny, mam strasznie niskie mniemanie o sobie chociaz czasem zdarza sie, ze czuje sie lepszy od innych. Nie lubie siebie za swoj wyglad, boje sie patrzec kudziom w oczy z powodu mojej niesymetrycznej twarzy i mojego wzroku pelnego leku. Bardzo trudno jest mi zaakceptowac swoje slabosci, a tych mam bardzo wiele. Czuje, ze przez ten lek ciagle stoje w miejscu, bo wszystko co robie ma na celu dowartosciowanie mojej osoby. Wciaz zyje w sferze marzen o tym jakby to bylo gdyby... Brak mi zaufania do siebie, nie wiem czego naprawde chce, czym moglbym sie zajac. Zwykle kiedy cos zaczynam przy pierwszym trudnosciach tlumacze sobie, ze nie jest to dla mnie dobre i zwykle robie to tylko po to by uniknac cierpienia zwiazanego z faktu bycia malo inteligentnym. Nie wiem nawet co lubie, potrafie sobie wmowic wiele rzeczy i przez jakis czas w ten sposob dowartosciowac swoje ego. Tak naprawde wciaz oszukuje samego siebie, brak mi pokory i przez to takze nie potrafie akceptowac innych, zamiast tego caly czas porownuje sie z kazda napotkana osoba. Na ogol staram sie unikac kontaktu z ludzmi, boje sie, ze inni odkryja to jaki jestem beznadziejny. Nie posiadam wlasnych zasad, pogladow, niczego co byloby prawdziwe. Kazda sytuacja spoleczna powoduje u mnie lek, nie potrafie przestac myslec o tym co inni moga w tym momencie myslec o mnie, caly czas dostosowuje sie do innych i uwazam, ze nie mam niczego do zaoferowania. Jestem sztuczny, bardzo reaktywny, dlatego tez latwa jest mna manipulowac. Chcialbym cos zmienic, zaczac zyc w rzeczywistym swiecie zamiast tego w mojej glowie. Marzy mi sie by byc kims nieprzecietnym, posiadac jakies zdolnosci, ktore inni mogli by docenic. Jestem uzalezniony od opini innych ludzi i zaleznie od nich jestem albo w dolku z poczuciem, ze jestem nikim, albo pod wplywem czyjegos zainteresowania staje sie zadufanym w sobie outsiderem lub wszechwiedzacym oswiecnym medrcem. Czasami zdarza sie, ze mowie sobie dosc i przez pewien czas zdaje sie byc soba, wtedy czuje sie naprawde dobrze, lecz po jakims czasie zauwazam, ze ten niby prawdziwy ja zaczyna byc silnie manifestowany po to by znowu zdobyc czyjes uznanie. Mysle, ze dobre byloby dla mnie oderwanie od myslenia o sobie poprzez jakies zajecie, jednak strach przed utrata kontroli jest nie do przezwyciezenia. Boje sie, ze strace kontrole nad swoim zyciem jakie by ono niebylo, a wtedy ludzie zobacza jaki jestem naprawde, a jestem plytkim i szczerze mowic niezbyt inteligentnym czlowiekiem o malych potrzebach. Nawet piszac to czuje, ze w jakims stopniu takze sluzy to mojemu dowartosciowaniu. Chcialbym nauczyc sie akceptowania swoich slabosci, a co za tym idzie szanowania tazke innych bez wzgledu na status spoleczny, poziom inteligencji czy wyglad zewnetrzny. Chcialbym kogos poznac i dac poznac sie komus bez strachu przed odrzuceniem. Chcialbym byc niezalezeny i pewny siebie, wiedziec czego chce i to robic. Piszac ten post szczerze mowic mam nadzieje, ze przeczyta go ktos kto mial podobny problem, ale udalo mu sie z nim uporac, potrzebuje dobrego slowa, motywacji do zmiany swojego zycia. Hmm ja po prostu boje sie byc soba, boje sie przynac, ze nie jestem uzdolnionym chlopakiem za jakiego kiedys niektorzy mnie uwazali, szczegolnie mam tu na mysli moja matke, ktora zawsze chwalila mnie jaki to jestem wspanialy, az do momentu gdy cos sie popsulo i stracilem status "zdolnego dzieciaka". Boje sie tego, ze nie jestem nawet przecietny, a po prostu glupi i niedojrzaly, a to wszystko teraz sluzy tylko odwroceniu uwagi, czyli w dalszym ciago oszukuje samego siebie. Jak mozna byc szczesliwym, kiedy wszyscy dookola sa od Ciebie lepsi? Kiedy na kazdym kroku swiat mowi Ci, ze jestes mniej inteligentny, mniej zdolny, a przez to po prostu mniej wazny? jak po prostu polubic samego siebie bez wzgledu na uwarunkowania w duzej mierze przeciez niezalezne ode mnie? Wiecie, ja nigdy nie spotkalem sie z kims tak porabanym jak ja, wszyscy dookola potrafia sie bawic, cieszyc zyciem. Kazda z tych osob posiada cos takiego co jest bardzo przyjemne w odbiorze, jest to bardzo autentyczne i nawet jezeli nie zawsze poparte obiektywna prawda (mam tu na mysli poglady, przekonania, a co za tym idzie styl bycia) to te niezwykle piekne i oryginalne zestawy cech sa po prostu szczere i ma sie ochote ich doswiadczac. Jest w tym cos cudownego, i wlasnie czasami kiedy udaje mi sie przestac analizowac co inni mysla o mnie, jak sie zachowac itd. odczuwam przyjemnosc obcowania z innymi ludzmi, czuje, ze troche zaczynam sie otwierac i po jakims czasie, kiedy juz tego luzu jest duzo wiecej nagle pojawiaja sie naterczywe mysli typu "zasmiales sie jak debil", "to bylo takie plytkie" itp. Wtedy wracam do analizowania i kontroli wszystkiego i wszystkich, a wiec czesto nie mowie nic, slucham i od czasu do czasu powiem cos niby smiesznego co ma sprawic, ze inni beda mnie lubic, bo jaki on jest "madry" albo "oryginalny". Eh nie chce takiego zycia, ale boje sie byc soba. Ale wracajac do tego o czym pisalem wczesniej, to ja naprawde nigdy nie spotkalem takiego czlowieka jak ja, tak bardzo sztucznego. Inni zdaja sie byc duzo bardziej dojrzali przez to, ze caly czas sie ucza, a nie zastanawiaja sie co inni moga myslec o ich pogladach. Ja stoje w miejscu, bo sie boje, a najgorszy jest chyba fakt, ze gdybym nagle zdecydowal sie i powiedzial sobie "koniec z tym, niech sie smieja, krytykuja, jestem jaki jestem" to ja juz zawsze pod wzgledem emocjonalnym bede w tyle. Inna obawa, to, ze okaze sie, ze najlepiej odnajduje sie w srodowisku, ktore wczesniej negowalem, uwazalem za glupie, niewartosciowe itd. Ku$%a mac, ja juz nic nie wiem, strasznie pogubilem sie w tym swoim zyciu, mam wrazenie, ze tak naprawde wszystko jest wzgledne, nie ma rzeczy gorszych i lepszych i tak samo ludzi, a przynajmniej kiedy przygladam sie temu blizej, to nie posiadam zadnych odczuc, ktore mowilyby mi, ze to jest ok a to nie, ze Tamci wiedza lepiej, a tamci sa w bledzie, do nieczego nie mam przekonania, nie wiem nic. I co tu robic,.. Na pewno pojsc do psychologa, chociaz jakos nie szczegolnie wierze by to mialoby mi pomoc. No nic, moze ktos z Was teraz cos mi powie o tym wszystkim.
Jest to moj pierwszy post w ogole zwiazany z moimi dylematami, dlatego goraco Was Pozdrawiam drodzy forumowicze