Skocz do zawartości
Nerwica.com

dmx

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia dmx

  1. Take, w sakramencie spowiedzi koniecznie wyznać trzeba tylko grzechy ciężkie i istotne okoliczności. Masz problem z decyzją, bo nie rozumiesz nadal co to jest grzech ciężki. Powinieneś poszukać spowiednika i przedstawić mu swój problem, on Cię pokieruje, na przykład jak Cię lepiej pozna będzie mógł dać Ci pewne "przywileje" co do rachunku sumienia.
  2. Ja przeszedłem do wiary od kompletnego ateizmu. Kiedyś mówiłem to samo, co Ty teraz, chciałem wszystkim udowadniać, że Boga nie ma, a sam widok krzyża budził we mnie złość. Jak zdałem sobie sprawę z tej niewytłumaczalnej nienawiści do Boga, którego przecież nie ma, Kościoła czy nawet krzyża jako zwykłego przedmiotu, to zaczęło się moje nawrócenie. Później zrozumiałem, że mój ateizm był po prostu skutkiem mojego uwikłania w grzech. Musiałem po prostu wyeliminować Boga, by móc grzeszyć. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że często bardziej istotne od tego co się myśli, jest to, dlaczego tak się myśli. Jezus jest Panem!
  3. Take, podejrzewam, że dla nikogo spowiedź nie jest rzeczą łatwą i zawsze wiąże się z pewnym wysiłkiem. Zamiast skupiać się na uczuciach, zastanów się co konkretnie jest dla Ciebie problemem. Skoro nie chodzi o wyznanie grzechów, to podejrzewam, że o rachunek sumienia, czyli konieczność podejmowania decyzji i brania za nie odpowiedzialności. Ten problem znacznie się zmniejszy kiedy zrozumiesz co to jest grzech ciężki i pewność moralna. Będziesz potrafił wtedy decydować. Zamiast narzekać na formę tego sakramentu, która taka pozostanie bez względu na to jak bardzo będzie dla twojej mentalności przykra, postaraj się nabrać trochę dystansu do swoich lęków i weź się do pracy nad sobą. Poszukaj też stałego, doświaczonego spowiednika, który ma narzędzia żeby Ci pomóc. Nikt tego za Ciebie nie zrobi.
  4. Take, kto ponosi winę za potępienie? Czy jeśli sąd skazuje morderce na więzienie, to winny tej kary jest sąd, który go słusznie skazał - czy morderca, który dopuścił się tej zbroni? Czy można sądowi przypisać jakąś winę, że skazał winnego? W naszym przypadku Sąd jeszcze starał się wziąć karę na siebie, byleby tylko winny się nawrócił. Albo czy jeśli ktoś Ci powie: "sorry, odwal się ode mnie, chcę sam decydować i iść swoją drogą", to ty będziesz winny, że wasze drogi się rozejdą? Piekło jest koniecznym warunkiem wolności danej człowiekowi, bo przecież gdyby nie było piekła, to człowiek nie byłby wolny, bo nie miałby możliwości odrzucenia Boga. W modlitwie fatimskiej jest prośba do Pana Jezusa: "zaprowadź wszystkie dusze do nieba". Zamiast rozpaczać, módl się o to, by jak najmniej ludzi odrzuciło Boga.
  5. Take, każdy kto rozumie czym na prawdę jest piekło i że jest ono realnym zagrożeniem, to się go lęka. Takie obawy nie były obce nawet świętemu Pawłowi. Jest więc pod tym względem wszystko z Tobą wszystko. Bardzo dobrze, że boisz się potępienia, ale moim zdaniem powód do zmartwienia mają nie ci, którzy się go boją, tylko ci, którzy się go nie boją. Myślę zresztą, że bagatelizowanie groźby piekła jest po prostu formą samoobrony psychiki człowieka trwającego w grzechu, który samozakłamaniem probuje chronić się przed wnioskami do jakich prowadzi go rozum. To jednak tylko tak na marginesie. Często odwołujesz się do swojej mentalności, tak jakby ona była twoim panem, jakby ostatecznie określała Ciebie i decydowała o Tobie. Nawrócenie (metanoia) oznacza właśnie zmianę mentalności: chodzi o to żeby poznawać rozumem co jest dobre i zmieniać swoje myślenie według tego co rozpoznałeś. Możesz więc zmieniać swoją mentalność, krok po kroku. Bóg nie chce Cię zniewolić, przeciwnie, chce żebyś był właśnie wolny. Po to są choćby Jego przykazania żebyś wiedział, co Cię niewoli i mógł rozpoznać swojego wroga. Ale ostatecznie chodzi Mu o wiele więcej, o twoją wolność totalną.
  6. Przede wszystkim zapewniam Cię, że dobrze Cie rozumiem, bo doświadczałem dokładnie tego samego. Jeśli byłeś ze spowiednikiem szczery, to moim zdaniem śmiało możesz iść za jego osądem. Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma innej drogi dla skrupulanta jak całkowite zaufanie spowiednikowi, bo skrupulant ma sumienie wykrzywione przez lęk. Trzeba przezwyciężyć lęk i zaufać, że w sakramencie między Tobą i spowiednikiem jest jeszcze Duch Święty, i na prawdę skoro masz dobrą wolę, to nie pozwoli Ci zrobić krzywdy. „Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich”. Powinieneś postarać się o jednego, stałego spowiednika, najlepiej takiego, który orientuje się w temacie skrupułów i robić dokładnie to co Ci powie, bez żadnych wyjątków. Jeśli tak zrobisz, bardzo szybko będzie bardzo duża poprawa. Ja mam bardzo dobre doświadczenia z jezuitami i dominikanami, jeśli więc masz możliwość skorzystania z ich posługi, to warto pójść i zapytać w konfesjonale czy dany kapłan sam się nie podejmie prowadzenia Cię, a może poleci Ci kogoś innego. Jeśli jesteś z Warszawy, mogę Ci na priv polecić jednego lub dwóch konkretnych. Z tego co napisałeś o swoich grzechach dawnych wnioskuję, że nadal nie rozumiesz co to jest grzech ciężki. To jest elementarna rzecz, którą musisz pojąć. Powinieneś przeczytać bardzo dokładnie jeszcze raz punkty od 1 do 3 z mojego pierwszego posta: post2164578.html#p2163479 Jezus jest Panem!
  7. Dodam może tylko, że moje podpowiedzi mają dać jakiś kierunek, zachęcić do zadania sobie pewnych pytań i osobistych przemyśleń. Jeśli piszę, że wydaje mi się coś mało prawdopodobne, to nie znaczy, że w ogóle jest to nie możliwe: ktoś, pod wpływem pokusy, jakiejś wielkiej bojaźni czy zakłamania, mógł faktycznie zataić to, co miał obowiązek wyznać. Sam swoją pierwszą spowiedź generalną po powrocie do Kościoła odbyłem raczej niewążnie, choć działałem w wielkim zamęcie. Swoją sytuację każdy może w sumieniu ocenić jedynie sam, bo tylko on ma wszystkie elementy układanki, a ewentaulne wątpliwości najlepiej wyjaśniać ze spowiednikiem, który jest odpowiednio umocowany do tego, aby podjąć wiążącą decyzję.
  8. Wytłumacz mi po co miałbyś przystępować do spowiedzi z zamiarem zatajenia grzechu ciężkiego, ilości lub okoliczności, którą rozpoznajesz jako istotną, wiedząć, że spowiedź będzie nieważna? Sądzę, że masz na myśli sytuację pomyłki, a nie świętokradztwa. O żalu za grzechy w ogóle w kontekście skrupulanta nie warto wspominać, bo nieustannie boi się on piekła. Według mnie jest mało prawdopodobne, aby ktoś, kto dobrowolnie przystepuje do spowiedzi, nie będąc zmuszony okolicznościami takimi jak ślub czy chrzest, dopuścił się świętokradztwa, bo po co by w ogóle do tej spowiedzi szedł, skoro wiedziałby, że nic mu ona nie da, a jego stan będzie jeszcze trudniejszy niż wcześniej? Dla mnie to byłoby niedorzeczne. Czy przeczytałeś dokładnie moją poprzednią wiadomość? Dopóki nie zrozumiesz czym jest grzech ciężki i pewność moralna, nie zrobisz kroku dalej. Jak zrozumiesz te zagadnienia, nie będziesz bał się świętokradztwa, bo będziesz potrafił odróżnić, to co musisz wyznać od tego, co możesz śmiało pominąć. Jeśli masz jednak zamiar tylko pisać, a nie czytać tego, co piszą inni, to rozmowa nie ma żadnego sensu i na własne życzenie dalej będziesz się męczył. Musisz spróbować słuchać innych i popracować nad sobą, bo oczekiwanie, że ktoś zniesie spowiedź jest nierealne. Refren ma rację, że sam wiesz, że nie uciekniesz od obowiązku spowiedzi. Przede wszystkim dlatego, że wolność, której pragniesz, wiąże się właśnie z decydowaniem, przed którym uciekasz. Zapraszam do mojego poprzedniego posta, może napiszę coś więcej jak dojdę do przekonania, że rozumiesz czym jest grzech ciężki.
  9. @Take Większość ludzi myśli, że szaleństwo, to zbyt mało logiki, a za dużo wyobraźni - ktoś zauważył, że jest odwrotnie, szaleństwo to często właśnie logika pozbawiona wyobraźni. Skrupulant jest właśnie takim więźniem połączenia logiki i lęku. Z góry uprzedzam, że nie jestem ani kapłanem, ani nawet teologiem, ale za to skrupulantem z pewnym stażem O ile Ty też nim jesteś, a zakładam, że tak, to może przyda Cie się to, co mi pomogło. 1. Zaufanie Kiedy Pan Jezus Cię stwarzał znał wszystkie twoje przyszłe grzechy, Bóg jest przecież wszechwiedzący. Nie tylko te, które dotąd popełniłeś, ale też te, które dopiero popełnisz. I pomimo tego, chciał Cię nie tylko stworzyć, ale w konsekwencji także za Ciebie umrzeć. Cokolwiek więc zrobisz, Bóg już zdecydował, że Cię nie skreśli, zawsze możesz się nawrócić. Teologowie mówią, że w Nim nie ma żadnej zmiany, więc skoro kochał Cię wtedy tak, że chciał za Ciebie oddać życie, to kocha Cię tak samo w tej chwili, i tak samo będzie Cię kochał jutro. Czy ktoś oddaje swoje życie za kogoś, żeby potem go zniszczyć, czekać tylko na okazję, żeby posłać go do piekła? Dla mnie to nie trzyma się kupy. Spróbuj się nad tym zastanowić za każdym razem gdy powstanie w Tobie nieufność wobec Boga. Przypuszczam, że równoległym problemem jest brak zaufania do siebie samego i do swoich ocen. Często pewnie masz wątpliwość czy sam siebie nie oszukujesz, na przykład co do tego czy świadomie zdecydowałeś się na wielkie zło. Oczywiście bardzo łatwo nam się samozakłamywać, ale na tą konkretną wątopliwość spójrz może inaczej: czy jest coś, co by mogło Cię skłonić do tego żeby przekroczyć twój lęk przed piekłem tak, że świadomie i dobrowolnie wybrałbyś wielkie zło? Jak myślisz, czy człowiek odczuwający niewyobrażalnie wielki lęk wysokości może świadomie skoczyć w przepaść? Według mnie nie zbliży się do krawędzi nawet ze spadochronem na plecach, a jeśli przypadkiem przy niej się znajdzie, to nie będzie w stanie w ogóle się ruszyć albo w popłochu ucieknie w przeciwną stronę. Właściwie wydaje się, że tylko jeszcze większy strach mógłby go zmusić do skoczenia w przepaść, ale wtedy przecież jego wybór nie byłby dobrowolny. Wiele grzechów sprawia przyjemność lub przynosi doraźną korzyść. Popełniasz je? Jeśli nie, to czy możliwe żebyś chciał popełniać te, które nie mają nawet pozornego dobra? Trochę to byłoby zaskakujące gdyby ktoś chcąc zrzucić parę kilo, odmawiałby sobie tortu, a opychał się czerstwym pieczywem. Kiedy masz wątpliwości czy świadomie i dobrowolnie zdecydowałeś się na wielkie zło, zastanów się nad tym. Oczywiście nie siedzę w twoim umyśle i nie jestem w stanie za Ciebie zdecydować o winie, przypuszczam jednak, że po prostu nie odróżniasz pokusy od grzechu, grzechu od niedoskonałości, do tego nie rozumiesz na czym polega grzech ciężki, a poczucie winy mające źródło w lęku mylisz z wyrzutami sumienia. 2. Grzech ciężki Podoba mi się definicja grzechu ciężkiego z dawnego katechizmu, bo jest krótka i jasna. Na pytanie co to jest grzech śmiertelny odpowiada, że «jest to przekroczenie prawa, popełniane z wiedzą i wolą przy świadomości ciężkiego przewinienia». Bardzo istotne jest zrozumienie owej świadomości. Tłumaczy się ją w pewnej starej książce tak: «Drugiem znamieniem jest pełna świadomość ze strony człowieka. Niejasność lub ograniczoność rozpoznania wyklucza grzech śmiertelny, tak samo jak niezawiniona niewiedza wyklucza winę osobistą. (…) W rozpoznaniu więc musi człowiek uświadomić sobie jasno i niedwuznacznie grzeszność zamierzonego [lub aktualnego] czynu i zarazem stopień tej grzeszności. (…) Grzech więc śmiertelny może być popełniony tylko, o ile jego przedmiotem jest rzecz ważna, a popełniający jasno poznaje czyn i nań się zgadza. Jeżeli natomiast brakuje [chociaż] jednego z tych znamion, to, o ile w ogóle będzie grzech, będzie to tylko grzech powszedni». Świadomość to nie jest obawa czy przeczucie, tylko zdawanie sobie sprawy z czegoś. Podkreślmy to „jasno i niedwuznacznie”. Dodam tylko, że chodzi o ocenę subiektywną: jeśli jestem przekonany, że opuszczenie Mszy świętej w środę popielcową jest grzechem ciężkim, to decydując się nie iść popełniam grzech ciężki, mimo, że obiektywnie w ogóle nie ma takiego obowiązku. Po więcej informacji warto jeszcze później zajrzeć tutaj http://www.teologia.pl/m_k/zag10-4.htm i tutaj http://www.teologia.pl/m_k/zag06-4g.htm Oczywiście, ktoś mógłby mieć przewrotny plan, i by nie wiedzieć co jest materią ciężką, specjalnie unikać wiedzy na ten temat, by móc sobie grzeszyć, ale przecież taki przewrotny plan sam w sobie juz byłby wielkim złem, które każdy dostrzeże. Trudno sobie jednak wyobrazic aby taka przewrotność groziła skrupulantowi. Tak na marginesie kilka słów o twoich problemach z „przysięgami”. Przede wszystkim aby ślub był ważny konieczna jest przemyślana, świadoma decyzja (zdaję sobie sprawę, że składam ślub i co on oznacza oraz chcę zaciągnąć takie zobowiązanie), a do tego według podręcznika teologii moralnej by niedotrzymanie ślubu prywatnego było grzechem ciężkim konieczny jest 1) POWAŻNY przedmiot i równocześnie 2) WYRAŹNA intencja związania się pod grzechem ciężkim. Co do przyszłych „przysiąg” będziesz więc już wiedział. 3. Pewność Bardzo ważne jest zrozumienie jakiej pewności w naszych decyzjach powinniśmy od siebie wymagać aby nasze działanie było odpowiedzialne. Nawet jeśli wejdziesz w obszar nauki, to uświadomisz sobie, że ostatecznie nic nie jest absolutnie pewne i nawet matematyka bazuje na pewnych założeniach wstępnych, których nie da się udowodnić. Jest tak w każdej dziedzinie, bo «tylko Bóg może mieć i ma zupełną pewność – ze względu na swą wszechwiedzę. Wszelka inna pewność jest niepełna, punktowa, aspektowa, stopniuje się. Na ogół za pewnych uważamy się po prostu wtedy, gdy nasza pewność przeważy nad niepewnością. Trzeba by pamiętać – i pogodzić się z tym – że to „przeważenie”, jak w prawdziwej wadze, nie oznacza usunięcia niepewności; oznacza jej zawieszenie, podczas gdy szalka naszej pewności przez ciężar nagromadzonych racji idzie mocno w dół, aż oprze się na ziemi. Ten moment „przeważenia” możemy nazwać za scholastykami pewnością moralną. Ta zwykle musi nam wystarczyć do osobistego formułowania sądów i podejmowania decyzji.» ( http://christianitas.org/news/niepewnosc ). Skrupulantowi zwykle ciężko jest osiągnąć nawet tak rozumianą pewność moralną, a wymaga od siebie pewności absolutnej, czyli czegoś niemożliwego do osiągnięcia. Na przykładzie. Możemy mieć we własnym rozumie wątpliwości co do jakiegoś dogmatu, ale zważywszy na to, że ogłosił go Kościół, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie w tym momencie takiego stanowiska zrozumieć, możemy mieć moralną pewność, że bezpiecznie jest taką prawdę wyznawać, a źle jest o niej wątpić. Powaga Kościoła przeważyła szalę. Podobnie możemy mieć pewność, że tam gdzie sami nie jesteśmy pewni i odczuwamy zamęt, całkiem bezpiecznie możemy iść za radami i osądami spowiednika, bo nawet jeśliby się w istotnej rzeczy pomylił, to na pewno Pan Bóg uszanuje jego urząd. Powaga sakramentu przeważyła szalę. Zresztą «wszyscy bez wyjątku teologowie i pisarze ascetyczni zgodnie stwierdzają, że [właśnie] przez nieposłuszeństwo [spowiednikowi] skrupulat z własnej winy w nieskończoność odwleka uleczenie swej choroby». 4. Owoce. Często jedynym kryterium naszego rozeznania mogą być dopiero owoce. Słowo Boże poucza nas, że dobre „drzewo” nie może wydawać złych ”owoców”. Jeśli więc myśl wprost prowadzi Cię do nieufności wobec Boga, Kościoła czy spowiednika, to czy może być to myśl od Boga? Przecież Bóg pragnie żebyśmy Jemu, Kościołowi i spowiednikowi ufali, działał by więc wbrew własnej woli, a czy to możliwe? Jeśli myśl żąda od człowieka czegoś niemożliwego, na przykład absolutnej pewności czy przypomnienia sobie czegoś czego nie potrafi sobie przypomnieć, to czy może pochodzić od Boga? Czy Bóg żądał by od człowieka więcej niż to możliwe? A czy taki "prorok", który się myli, na przykład mówi ci coś, co później okazuję się nieprawdą, bo na przykład spowiednik stwierdza wyraźnie inaczej, albo nawet sam inaczej, gdy lęk mija, to oceniasz, może być posłany przez Boga? Przemyśl jakie w twoim życiu duchowym są owoce tego czego doświadczasz? Czy to czego doświadczasz powoduje w tobie wzrost wiary, nadziei i miłości? 5. Modlitwa Jak dobrze znasz Pana Jezusa? Po nawróceniu spotkałem w życiu kilku ludzi, od których biło jakieś szczególne dobro i ciepło. Jednym z nich był kapłan, który mimo, że poznał moje najgorsze grzechy (a wierz mi, że mam tu na myśli na prawdę bardzo, bardzo złe uczynki), to nadal mnie w pełni akceptował. Oczywiście wcześniej odbywałem już spowiedzi, i nikt mnie nie potępiał, ale on był w tej akceptacji tak naturalny, że nie miałem wątpliwości, że nadal patrzył na mnie z taką samą miłością jak wcześniej. Wtedy zdałem sobie sprawę, że choćby cały świat poznał moje wszystkie złe uczynki i się ode mnie odwrócił, to na nim mogę polegać, bo już nie ma niczego takiego co mogłoby zmienić jego nastawienie. Nocą nie mogłem z tego powodu spać, bo przepełniała mnie jakaś nieznana wcześniej radość. Szczerze mówiąc płakałem jak dziecko, bo zdałem sobie sprawę, że skoro on mnie nie odrzucił, to tym bardziej nieskończenie lepszy Bóg, też mnie nie odrzuca. Dobro, którego doświadczasz od innych ma swoje źródło w sercu Pana Jezusa, widząc więc to dobro w nich, możesz podejrzewać jaki On jest. Poproś Go, który przecież od lat widzi twoje zmagania, wszystkie udręki twojej duszy, aby pozwolił Ci zobaczyć twoje cierpienie Jego kochającymi oczami. Jesteś ochrzczony, więc jesteś Jego synem. Obiecuję modlitwę, Ty też proszę pomódl się za mnie. Wszystkiego dobrego!
  10. @Take, przepraszam, ale pytałem czy któryś spowiednik w sakramencie Ci powiedział, że masz skrupuły, a nie o to czy raczej wie, proszę więc po prostu odpowiedź. Jeśli tak, to będę miał dla Ciebie kilka tematów do przemyśleń. Jeśli jesteś skrupulantem, to nie dziwie się, że Cię nie ciągnie do "głębszych praktyk religijnych", bo podejrzewam, że twoja modlitwa to nieustanne zamęczanie się wątpliwościami przed Bogiem, który wydaje Ci się delikatnie mowiąc bardzo surowy.
  11. @Take Niby to oczywiste, ale czy spowiednik w sakramencie powiedział Ci, że jesteś skrupulantem?
×