
TailsDoll
Użytkownik-
Postów
37 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez TailsDoll
-
Moje zdanie na temat tych imigrantów (czy jak kto woli "pseudo-uchodźców")- nie wpuszczać. Silny, zdrowy mężczyzna powinien walczyć o kraj, a nie z niego uciekać zostawiając kobiety i dzieci. Cieszy też coraz większa świadomość ludzi w tej materii, aczkolwiek miałem okazję poznać gościa ze skrajnie lewicowymi poglądami-nie miał argumentów to ten do mnie "shut up"- o języku ojczystym się zapomniało Zamknąć granicę, a obecnie przybyłych "uchodźców" zagnać do robót społecznych- skoro np Niemcy ich ugościli to niech teraz odpracują, jak nie to deportacja.
-
Radość mi sprawiło wyspanie się po raz pierwszy od ponad 1,5 miesiąca, oraz zrobienie porządku z pewną osobą, która próbowała sobie ze mnie zrobić tzw jelenia
-
Do mnie to nawet matka nie dzwoni, ale niech lepiej tego nie robi Tak po za tym opisana sytuacja nie jest mi obca.
-
Mieszkam w Gdańsku i chwilę obecną to tylko pokój wynajmuję i praca jest. Do tego przeprowadzka w piątek (fakt- trzy przystanki dalej, więc pomoc nie jest potrzebna, tramwajami przewiozę ). Generalnie nauczyłem się po tym wszystkim tego, że "rodzina też ludzie, a ludzie potrafią nieraz pokazać swoje".
-
Po za pracą wychodzę, aczkolwiek ostatnio było mniej czasu by gdzieś coś ogarnąć- w pracy nagle ogłoszone "zwiększone zapotrzebowanie pracodawcy" i trzeba było robić ostro nadgodziny (doszło już do sytuacji gdzie nawet w niedzielę co niektórzy przychodzili w tym ja, i dziś sobie pluję w brodę ;D ). W mojej sytuacji często ciężko o kontrargument odnośnie tego. Owszem- próbuję mówić sobie, że tak nie jest, że jest inaczej. Niestety nie każda sytuacja pozwala na takie myślenie. Czy awersja do kobiet? Niekoniecznie, raczej bym rozszerzył to na "awersja do kobiet podobnych do mojej matki"- wiąże się to z teorią wg której "syn wybiera kobietę na podobieństwo matki" a nie chciałbym być z kimś takim jak ona- poprzedni związek mi otworzył oczy na tę sprawę i jak widzę, że "koleżanka z pracy" ledwo mnie zna, a już do mnie z mordą o byle co wyskakuje oraz zaczynają się wyzwiska to już robię krok w tył wcześniej odpowiednio stonowanym głosem mówiąc, że sobie takiego czegoś nie życzę (sam z mordą skaczę jak już naprawdę jest afera). W piątek się przeprowadzam, więc miałem mało czasu by coś więcej napisać i akurat przeprowadzam się do mieszkania w dużej mierze zamieszkanego przez studentów. Może być ciekawie
-
Polemizowałbym, w końcu to u kobiet problem jest powiedzieć wprost np nie podobasz mi się. Wolą powiedzieć jak w moim wypadku to było "nie jestem gotowa", a tydzień później nagle "w związku". Temat o samotności więc opiszę jak to u mnie wygląda. Na chwilę obecną rodzina ma mnie gdzieś- nie odezwie się, jak dzwonię już nawet komórki nie odbiera (spróbuję jutro z zastrzeżonego). Mieszkam sam, gdyż matka mnie z domu wywaliła (!)- i to w zasadzie pierwsza sprawa- od razu widzi się we mnie idiotę, który "bił mamę, pił itp" nie pytając się mnie o nic. Od kiedy pamiętam faworyzowała siostry- zawsze były traktowane bardziej ulgowo, zawsze one były "te lepsze" (co z tego, że m.in. jedna z nich już chyba trzeci rok podchodzi do matury i oblała), co bym źle zrobił to od razu wielka morda w moim kierunku. Zwierzyć jej się nie mialem z czego bo zaraz mnie wyśmiała. Oczy mi otworzyła sytuacja, w której mi ukradziono 50 złotych, a co się okazało- nie dość, że i tak pieniędzy nie ujrzałem, bo "ty mi wisisz pieniądze które ci dawałam na bilety", siostra zaś niemalże żadnych konsekwencji nie poniosła ("mamusia" jej pogadankę zrobiła). Tuż przed wywaleniem mnie z domu, kiedy w końcu zabrałem rentę po ojcu na swoje konto (brak jedzenia w lodówce- w końcu one sobie jadły na mieście) to usłyszałem cyt. "zabieraj pieniądze i wy^^^^^aj". Zaczęły się sceny typu wyłączanie prądu, nachodzenie co każdy powrót (nie chciałem tam wracać coraz bardziej). W końcu obwieściła, że mam się wynieśc, bo ona wyjeżdża do Egiptu odpoczywać (co było kłamstwem), nie da mi kluczy i mam się wynieść. Miałem już dość z nią walki- na szybko wynająłem pokój i zabrałem co swoje. Na tym i tak się nie skończyło, ale mowa o samotności, wiec do tematu wracam, a o matce (i ojcu) to na wątku DDA/DDD. Teraz najlepsze- jest dyrektorką przedszkola- nieźle co? Kimś, kto deklaruje "kocham dzieci i te co są tutaj i swoje"- chyba ma na myśli tylko córki". Szkoła- samotność do potęgi- gnębienie, brak przyjaciół, wyzwiska, brak wsparcia- tak przez cały cykl nauczania do końca technikum włącznie. Na tym etapie zrozumiałem jedną rzecz- szkoła nigdy nie pomoże, a samemu się z systemem szkolnym nie da wygrać. Szkoła woli utrzymać gnębiące bezmózgi niż ich wywalić, bo "zaraz klasa mniej liczebna będzie, a miasto nie będzie chciało dofinansować"- ciekawe co by miasto gadało jakbym się zabił. Ojciec mimo iż udało mi się przebaczyć to nie zapominam- to do tematu DDA/DDD. I na koniec związki- już mija drugi rok od kiedy wyszedłem z toksycznej relacji z pewną osobą. Była to dziewczyna choleryczna, niezwykle pyskata, nie umiejąca kochać (tzn kochała ale byłego i wyżywała się na mnie za niego). Nie przyjmuję tłumaczeń, że "ona mieszka w domu z ojcem alkoholikiem"- mogła jego wyzywać, a nie mnie. Kiedy stwierdziłem "dość"? Po pierwsze- Te zdjęcia na nk z byłym, które przez cały czas trwania tego "związku" ona trzymała na swoim koncie, drugie- utrzymywała z nim kontakt, trzecie- kiedy wyszedłem z zamiarem ochłonięcia, ta zaraz poleciała, spoliczkowała mnie i z tekstem "nie będziesz nigdzie wychodzić bez mojej zgody"- zdałem sobie sprawę, że to nie jest normalne. W związku tak nie powinno być. Samo jej pozbycie się z mojego życia też nie było łatwe, bo potrafiła do mnie po rozstaniu zadzwonić i...hmmm... to jest taki stan, że nie wie czy się śmiać, czy załamać. Po takich cyrkach jakie mi zafundowała o na do mnie z tekstem "może mam ci dać instrukcję obchodzenia się z kobietą"- na określenia "kobieta" trzeba sobie zapracować, a jej to jest niesamowicie daleko do tego. Doprawdy- czasem człowiek musi upaść naprawdę nisko by zobaczyć co się dzieje. Zostałem po związku z nia z problemami finansowymi, które niebawem będę miał ogarnięte, niewiele zostało (a zaczynałem od pokaźnej kwoty). To jednak nie wszystko. Mój pogląd na związki w moim życiu uległ całkowitej rozsypce, zapoczątkował depresję w zasadzie zbiegiem okoliczności- jedno to, że się dowiedziałem o mojej byłem, iż "nigdy mnie nie kochała, cały czas żyła z byłym", drugie o matce- za dużo do pisania, w każdym bądź razie nie kochała mnie jako swoje dziecko- tylko siostry. Ta kumulacja doprowadziła to pojawienia się poglądu "nie da się mnie kochać" i w którym ludzie mnie coraz bardziej utwierdzają, że rzeczywiście tak jest. Liczne niepowodzenia w miłości, w tym to dzisiejsze, gdzie najpierw mi mówi "nie jestem gotowa na związek" a za chwilę jest z innym (niech zadzwoni i powie, że jej komputer nie działa- nie dość że jej powiem co o tym wszystkim myślę to jeszcze jako dobrze pójdzie zedrę z niej pieniądze bez skrupułów, bo "moja wiedza kosztuje, a nie mam zamiaru naprawiać komputera w zamian za głupkowaty zalotny uśmieszek". Za dużo w moim życiu też zauważyłem, że zadziałało "powielanie schematów z domu"- opiszę to w odpowiednim wątku. Jak to teraz wygląda? Samotne święta (do matki nie mam po co jechać, na chwilę obecną nie chcę jej widzieć, ja juz próbowałem jakoś to jeszcze ogarnąć, ale nie ma inicjatywy z jej strony to po co?)- gdzie bym nie zadzwonił to albo "wyjeżdżają i nie ma miejsc", albo "zadzwoń do ciotki/wujka/itp", a oni odsyłają do kogoś innego. Podsumowując- rewolucji nie ma i nie będzie- najwyraźniej nie da się mnie kochać i tyle. Myślałem, że te dwa lata pozwoliły mi wygrać z depresją, a miłość to kwestia czasu jak to zakochani mówią (taaa- to tak jakby ktoś kto ma pracę po znajomości mówił, że jest łatwo o zatrudnienie), lecz około miesiąc temu to zaczęło narastać. Nie radzę sobie z samotnością, a kochać się mnie najwyraźniej nie da i w zasadzie nie wiem nic o swojej przyszłości- niby wiąże ją z komputerami i elektronika, ale coraz mniej mi się widzi. Wiem, że dużo się rozpisałem (ktoś to przeczytał? :) ), w wątku o depresji i DDA/DDD będzie tego jeszcze więcej.
-
[videoyoutube=] [/videoyoutube] Coś na początek
-
Cześć. Jestem Robert, lat 23, mieszkam sobie gdzieś na Pomorzu i generalnie nie jest ze mną dobrze. Wszelkiej maści szczegóły z pewnością opiszę w poszczególnych wątkach na tym forum, tak ogólnie jak to wygląda: -totalna samotność- wyrzucony z domu, (a zresztą w tym "domu" nie byłem za dobrze traktowany- ojciec pił, ale nie bez powodu- potępiam to, że okazał się w sytuacji, kiedy wiedział, że jedna z moich sióstr nie jest jego dzieckiem zamiast podnieść się, walczyć z moją matką, to wybrał alkohol- zginął kilka lat temu- jakoś to udało mi się wybaczyć ALE nie zapomnieć- temat moich rodziców poruszę szerzej w wątku DDA/DDD), z rodziną to u mnie jest np w wypadku świąt- sygnalizuję, że nie mam gdzie i z kim świąt spędzić to reakcja jest taka, że jestem z kwitkiem odsyłany do kolejnej ciotki/wujka itp- każdy mówi, że niezbyt, albo nie jest tak kolorowo jakby mogło się wydawać. Gadanie znajomych typu "odwiedzę ciebie w święta" jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam, bo wiem doskonale jak to będzie. Związki to już w ogóle u mnie raczej parodia, ale to też nadaje się na wątek DDA/DDD. -Depresja- dwa lata od rozstania w pewną.... osobą (nie wiem czy ten osobnik zasługuje na miano "kobiety")- powielanie schematów z domu dało o sobie znać i też pokazało mi wiele o mojej rodzinie- z jej strony było dużo przemocy psychicznej, wyzwiska, szantaże (najlepszy- nie mam pieniędzy więc pójdę zarabiać na ulicy- dziś wiem, ze za taki tekst to powinienem się rozłączyć i nie odzywać do niej już nigdy), na koniec zonk, bo ona kocha byłego. Raczej traktowała mnie jako kogoś na pocieszenie po nim, oczywiście jak to na początku bywa- było dość dobrze. Rok związku i nie wytrzymałem, odszedłem od niej. I tak przez dwa lata od rozstania było w miarę dobrze- po prostu nie myślałem o związkach, bo wbiłem sobie do głowy myśl "skoro inni mają to gdzieś i po niewielkim czasie nagle kogoś znajdują to i mi się też uda"- nic z tego. Teraz widzę po znajomych, że prawie żaden nie odezwie się, bo "nagle pojawiły się związki"- ot tak, jakby nigdy nic. I od około miesiąca zarówno ten jak i wiele innych powodów potęguje depresję, dla mnie to tym bardziej porażka, bo utrudnia mi to pracę, a jak na razie jestem na okresie próbnym- mam nadzieję, ze przedłużą, w sumie ludzi potrzeba, bo połowę listopada to nadgodziny były u nas obowiązkowe z racji nadmiaru zleceń i następne miesiące zapowiadają się tak samo. Pojawiła się depresja to i pojawiły się różnorakie myśli, które poniekąd otoczenie pokazało, że faktycznie tak jest. Może to są błahe powody, ale "kropla drąży skałę"- szerzej o tym napiszę w poszczególnych działach. Trochę negatywów, to teraz jakiekolwiek pozytywo-negatywy: -Zainteresowania ukierunkowane na informatykę i elektronikę- plus taki, ze to mi odpowiada, minus taki, że często na bazie stereotypów ludzie budują sobie o mnie opinię, ale dużo by o tym pisać. -Lubie generalnie muzykę elektroniczną, po za Big Roomem, ale dobrym rockiem czy metalem nie pogardzę, wręcz przeciwnie- z przyjemnością posłucham. Do tego słucham muzyki japońskiej (wiąże się z tym również zamiłowanie do Japonii i anime). Całkowicie nie trawię disco polo i wytworów w stylu "gang albanii" To chyba na tyle jak na razie Liczę, że na dzień dobry pisząc o tych negatywach nie zraziłem Was do siebie ;D I do usłyszenia jutro