![](http://nerwica-forum.wpcdn.pl/set_resources_3/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
kasandra36
-
Postów
42 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez kasandra36
-
-
Chętnie z kimś pogadam, mam 20 lat.
-
Dużo ludzi tu pisze o takiej samotności bardziej wewnętrznej. Otaczają nas ludzie, mamy przyjaciół, czasem nawet partnerów, a i tak czujemy się samotni, nowe znajomości tego uczucia nie eliminują... Ktoś z was potrafi z tym walczyć czy nawet wygrał? Zastanawiam się, z czego to wynika, bo sama nie potrafię określić. Niezrozumienie? Swego rodzaju blokada, kwestia... nieumiejętności "połączenia się" z drugim człowiekiem? Ech, nie wiem, jak radzić sobie z taką samotnością, którą odczuwam wśród ludzi, nawet znanych przeze mnie dobrze i lubianych.
-
Kasandra36, w chwili obecnej to mnie paraliżuje depresja i nerwica
Byłem wcześniej w związkach, to nie tak, że muszę się oswajać z płcią przeciwną, może moja wypowiedź miała taki wydźwięk. Bardziej nawiązywałem do tego co napisał sebastian86, czyli do lęku przed odrzuceniem i kompleksów. Ale masz rację co do przełamywania się. Tyle że musi to jeszcze pojąć mój mózg, a on od jakieś czasu nie działa zbyt racjonalnie. Dzięki za zainteresowanie moim wpisem
Rozumiem :) Powodzenia w każdym razie, może komuś innemu ta rada się przyda
-
Podoba mi się jedna dziewczyna w pracy. Pracuje na innym piętrze, ale ostatnio często się mijamy na klatce schodowej. Kiedyś jak się mijaliśmy pięknie się uśmiechnęła i powiedziała do mnie cześć. Trochę mnie wtedy zamurowało, ledwo jej odpowiedziałem. I chociaż dalej ją mijam na tych schodach, a ona wciąż się uśmiecha, to nadal nie wiem jak ma na imię. Boję się zagadać, bo i tak nic z tego by nie było. Zresztą co ja mam sobą do zaoferowania? Po pracy wracam prędko do domu, zamykam się w pokoju i zdycham.
Ale czemu blokujesz się przed powiedzeniem "cześć" taką myślą, że nic z tego nie będzie? Dlaczego od razu przeskakujesz od zwykłego powitania do związku? Takie myślenie jest szkodliwe. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to przynajmniej się przełamiesz, nabierzesz może jakiejś pewności siebie i na przyszłość będzie łatwiej. Trzeba się oswajać w ten sposób z płcią przeciwną, jeśli najmniejszy kontakt paraliżuje.
-
No i chyba sporo borderów ma po prostu inne zaburzenia psychiczne, stąd np. antydepresanty.
-
Chętnie pogadam w wolnej chwili. Dziewczyna, 19 lat.
-
To żadna "druga połówka", jeśli trzeba cokolwiek udawać, szczególnie coś tak poważnego. Ja zwyczajnie nie chciałabym być z człowiekiem tak ograniczonym pod względem intelektu i horyzontów myślowych, że bałabym się przyznać do zaburzeń psychicznych. Po co trwać w takim związku? Żeby nie być samemu? W czymś takim można czuć się jeszcze bardziej samotnym, przynajmniej ja bym się czuła.
-
Jesteś chyba pierwszą osobą, która doznała ulgi na wieść o tym, że jest borderką. Chociaż... ja też przy piwku miałem do tego wszystkiego dystans i przynajmniej posiadłem wymówkę, dlaczego zachowywałem się długie lata jak człowiek tak dalece - pardon - poje*any.
Może ulga to zbyt wielkie słowo, po prostu nagle pewne rzeczy i uczucia stają się bardziej zrozumiałe, logiczne i poukładane.
Chociaż i tak po tej "uldze" nie było po jakimś czasie śladu.
-
Może i jest medialne. Ja pierwszy raz wyczytałem o tym dawno po tym, gdy przegrałem już dawno co było do przegrania i leczyłem porażkę dużą dawką codziennej zupy chmielowej. I po raz pierwszy zrozumiałem, że nie tylko ja jestem taki oryginalny...
Ja zawsze uważałam, że coś jest ze mną nie tak, że jestem dziwna; diagnoza była na początku rodzajem ulgi, rodzajem uporządkowania, a teraz coraz częściej patrzę na siebie nie jak na człowieka o określonej tożsamości, tylko jak na zbiór objawów i mechanizmów obronnych - "mnie", moją osobowość, można normalnie przeczytać w internecie czy podręczniku akademickim. To dziwne i niepokojące uczucie.
Też dochodzi u mnie do głosu psychopata czasem (dlatego to określenie - "psychopata z dodatkami" - tak do mnie trafia), chociaż jakoś nie mogę się takiego wzorca dopatrzeć w swoim środowisku z dzieciństwa.
-
Mam prośbę do wszystkich borderów, proszę się nie przejmować opiniami otoczenia i mówić o sobie jak najmniej. Każdy ocenia według siebie, ktoś kto ma od początku normalne warunki nie zrozumie nigdy, że pokonanie podobnego dystansu dla bordera, to jak wspięcie się na K-2. Zło wynika z niewiedzy, a niewiedza jest powszechną ludzką przypadłością.
Zastanawia mnie, czemu borderline to takie "medialne" zaburzenie, tak szeroko omawiane w internecie - są przecież całe strony i blogi poświęcone tym, jak ludzie z borderline to wampiry emocjonalne i zniszczą życie wszystkim wokół. Łatkę borderline przypina się łatwo osobom uważanym za toksyczne czy rozchwiane.
Ignorancja ludzi w kwestii zaburzeń psychicznych to jedno, życie pod ostrzałem to drugie.
Rzeczywiście najlepiej nie mówić nic nikomu, bo wpisując "borderline" w wyszukiwarkę można się wiele nieciekawych rzeczy dowiedzieć. Jedne są prawdziwe, inne mniej, ale w ogólnym rozrachunku robią z nas kogoś na równi z psychopatami. Takie zresztą określenie słyszałam, że border to "psychopata z dodatkami" - szczerze mówiąc, dostrzegam w tym jakąś prawdę i sens.
Ale cóż, bycie borderem to jedno wielkie przyzwyczajanie się (do zaburzenia, jak i do reakcji/opinii ludzi).
-
Iść do pracy czy wpierniczyć się pod pociąg
Co raz lepiej mi odbija
Mi szczególnie utrudnia ten pojawiający się czasem dylemat bliskość mojej uczelni do torów kolejowych. Wejść do budynku czy na tory?
-
Totalna beznadziejność mnie dopadała z rana i teraz też. Wydawało mi się ostatnio, że może już od leków mam jakoś odrobinkę więcej energii, może lepszego humoru, cokolwiek, ale tak na zimno, racjonalnie, zdaję sobie sprawę z własnego beznadziejnego położenia - ze swoich skrzywień, z drogi, którą muszę przejść, żeby to choćby trochę naprostować. A ja totalnie nie mam motywacji, nie widzę sensu, nie mam nadziei. Po co ja tak uparcie żyję? Na co ja czekam, na co ja liczę? Nie potrafię już nawet marzyć i planować. Całe nastoletnie lata spędzone u psychologów, psychiatrów, tyle lat - na nic. Zaczynam dwudziesty rok życia kompletnie poturbowana. Marnuję młodość, ale jakie to ma znaczenie? Nie sądzę, że czeka mnie jakaś sensowna przyszłość.
-
bardzo chciałabym się przytulić o kogoś.. położyć się razem na łóżku i nic innego nie robić tylko się przytulać...
Ja to samo, ech
Przytulanie właściwej osoby to balsam na zbolałą duszę.
Chociaż właśnie ostatnio mam takie myśli, że nic mi nie pomoże na tę samotność, jeżeli nie poznam właściwego człowieka, a to niestety trudne. Zapychanie się byle jakimi znajomościami nie ma sensu.
-
Dostałam diagnozę w końcu... Ciekawe, jak mam nie odczuwać lęku przed odrzuceniem, jak wszystko, co ludzie robią, to odrzucanie mnie. Co jest ze mną nie tak?
-
Jutro po kilku latach przerwy od leczenia, odkładania, wypierania, czasem kompletnej rezygnacji i okresowego wmawiania sobie, że dam sobie z tym sama radę, wracam do leczenia
To takie surrealistyczne.
Zaczynam się denerwować. Matko, co się mówiło u tego psychiatry? Ja zawsze wpadam w słowotok podczas którego gadam o kompletnych pierdołach...
-
Ludzie mnie nienawidzą.
Mnie też. W sumie zasłużyłam. W ciągu ostatniego półrocza zniszczyłam tyle relacji z ludźmi, że to aż absurdalne.
Ech, jestem wykończona.
-
Przypominam się, jeśli ktoś ma ochotę pogadać :)
-
-
Chętnie z kimś pogadam na PW. 19 lat mam.
Kto porozmawia przez GG/PW?
w Poznajmy się
Opublikowano
Zapraszam na pw.