...pare słów nt. meza..bo niejasno sie wyraziłam...chodzi o to ze on tylko nie rozumie...nie dopuszcza do siebie mysli ze mam jakies tam stany depresyjne/nerwice...on tez ma....tez nie mial łatwego dziecinstwa (alkoholizm w rodzinie..mojej również)....jest dobrym mezem/ojcem...nie moge za wiele wymagac bo pracuje ciezko fizycznie do pózna...czasem go tylko ponosi jak gary w zlewie lub bajzer bo akurat mialam slaby dzien i tak wyszlo....wpadlam w rutyne domowa i czasem mi sie juz po prostu nie chce dwudziesty raz np. sprzatac porozrzucane zabawki.. w ogole to poszlam do neurologa z bólami karku.szyi.barkow....i dostalam prochy na depresje :-\ ide 2.11 nie wiem juz jak mam z nim gadac...jak bolalo tak boli..przy tym jest mi bardzo niedobrze..raz zemdlalam...dwa razy mnie telepalo..drgawki..dzisiaj troche tez jak nabije sobie glowe czyms...no lekko nie jest....ale widocznie tak musi byc....co do fotografii to byl czas ze robilam moim zdaniem swietne zdjecia....nie wiem czemu juz mnie to nie cieszy..:-( :-( :-(