Skocz do zawartości
Nerwica.com

La Issla

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez La Issla

  1. Czwarty raz probuje napisac o tym jak moje zycie bylo tragiczne itp. Ale prawda jest taka, ze prawdziwa tragedia dzieje sie teraz.. Nie wiem, czy pisze to gdyz nie mam przyjaciol ktorym moge wylac tez zal, czy dlatego ze jestem w kokainowej euforii. Trzy dni temu jeden zwiazek zakonczylam, natychmiast zastepujac go drugim! Obwiniam sie za to ze zostawilam partnera, choc to on praktycznie zmusil mnie do tego... Nie zdradzil mnie, pomimo ze wiekszosc weekendow spedzal z kolegami, a ja niestety w domu. Jest ode mnie mlodszy o 6 lat. Po roku zwiazku, przestal o siebie dbac i spadla mu chec do wspolnego spedzania czasu. Ze strongmena przerodzil sie w zawodnika sumo. Ale kochalam go. Zaczelo sie dokladnie poltorej temu, dostalam wtedy mieszkanie. Wspolny remont byl taka frajda. Czar prysl gdy zaczelo brakowac pieniedzy, a to nie powinno sie wydarzyc.. Pracowalismy oboje, wynagrodzenia pozwalaly nam zyc godnie i troche odlozyc (dodam tylko ze nie mieszkam w Polsce, a ON nie jest Polakiem) . Jaka ja bylam slepa, zmeczona ciezka praca, ze nie zauwazylam ze moj kochany od jakiegos czasu nie chodzil do pracy.. Podbieral oszczednosci i dawal jako wyplate. Oszukal mnie... A to dopiero poczatek.. Kasyno, zadluzenia itp. Totalnie sie zmienil, wygladal jak bezdomny.. Lezal na kanapie nocami, obrastajac w tluszcz, a dniami spal. Kradl juz moje pieniadze z karty, nie byly to wielkie sumy, ale zdazylo sie z konta zniknela wieksza czesc wyplaty. Klamal na potege, pewnie sam wierzyl w to co mowil. I tu, zauwazylam ze dzieje sie cos zlego ze mna. Wciaz bylam glodna, czasem nie potrafilam zasnac gdy nie najadlam sie tak porzadnie. Tylam i wiecznie cos mnie bolalo, a to biodro, a to reka. Mialam do siebie wstret, a jeszcze bardziej do niego. Nie mialam ochoty na seks, nie chcialam zeby mnie dotykal, a gdy dochodzilo do zblizenia, zbieralo mnie na wymioty. Zamykalam oczy i modlilam sie aby nie trwalo to dlugo. To co mialam w glowie odbilo sie na moim ciele. Bylam przewlekle chora, na wszystko. Kazdy specjalista dokladal jedna chorobe. A ja tylko chcialam zbadac sie pod katem zdrowia psychicznego.. Jak to mowia, jak juz sie sypie to wszystko na raz. Klotnie na porzadku dziennym, ja placze a on agresja. Nie bil mnie, za to szczypal w policzki i nos, lapal za rece i potrzasal, rzucal na kanape czy lozko, klol w okolicach zeber. Ja rowniez sie bronilam, ale to silniejszy i 3 razy wiekszy ode mnie mezczyzna. Trauma, moge to tak nazwac, gdy widze rece zblizajace sie do mojej twarzy, gdyz automatycznie zaslaniam dlonmi twarz i kule sie. Chcialam zeby odszedl, choc na chwile, abym miala przestrzen, ale on mnie kochal mocno i natychmiast przepraszal, chcial przytulac i calowac, a mnie to jeszcze bardziej dobijalo. Tyle razy mowilam, aby mnie zostawil w spokoju, ze juz nie chce byc z nim, ale nic nie pomagalo. Poprawial sie. Poszedl do pracy i zglosil sie na leczenie uzaleznienia i agresji. Pomimo zmian, nie potrafilam zapomniec pewnych rzeczy, bylo mi przykro i czulam sie samotna. Nie mialam nikogo, rodzina daleko, zadnych kolezanek ( tak bardzo mnie kochal, ze bal sie ze jakas mi rozum odbierze). Coraz bardziej tesknilam za rodzina, za Polska, odstawilam ich na drugi plan dla tej milosci. W lutym tego roku, zebralam sie sama i pojechalam na urlop. To byl ten kop ktorego potrzebowalam. Porzadnie wzielam sie za siebie, wrocil usmiech. A ON, coz, denerwowala go moja zmiana, a gdy mnie nie bylo zrezygnowal z leczenia. Wiedzialam ze ten zwiazek to nic dobrego. Zaczelam myslec o innych mezczyznach, a do niego mialam obrzydzenie, ono nigdy nie zniklo. Rozstania, za dwa lub trzy dni powroty. Moje sumienie nie potrafilo dac mu odejsc, zawsze sie obwinialam za to ze on odchodzi. Od maja bylo tylko gorzej, Pamietam gdy pierwszy raz stracilam przytomnosc. Puls i oddech przyspieszyl, miesnie zastygly i pustka w glowie. Nerwica- rzucila lekarka z ambulansu, nie wolno sie tak denerwowac, i tyle. Drugim razem, stracilam kontakt na kilka sekund, poczulam cieplo w kroku. Zsikalam sie. Trzecim i ostatnim razem, ten tchorz zwial. Pomogli mi sasiedzi, wspaniali ludzie. Pomagali mi w wielu rzeczach... Dwa tygodnie temu odnalazla mnie stara milosc, kokaina. Jednak jestem slaba. Balam sie zakonczyc toksyczny zwiazek, balam sie ze tym razem uderzy mnie jak najmocniej potrafi. Jeszcze wczoraj go widzialam, tak bardzo plakal, zanosil sie.. I jedno zdanie KOCHAM CIE BARDZIEJ NIZ SIEBIE, JEZELI CIEBIE ZABRAKNIE TO JUZ WSZYSTKO MI JEDNO. Do teraz nie zmruzylam oka, bo gdy zamykam oczy widze jego zaplakana twarz i oczy pelne bolu. Obwiniam sie za to co sie z nim dzieje, ze stanie sie cos zlego... Blagal, przepraszal, obiecywal ze bedzie chodzil na terapie, abym tylko mu pomogla, a ja mu odmowilam. Sumienie nie daje mi zyc, boje sie z mojej winy kogos swiatelko zgasnie... Tak bardzo mnie to dreczy ze cpaniem staram sie to zagluszyc... Krzywdzac sie tym jeszcze bardziej.. Dziekuje za przeczytanie tego belkotu, ale dzieki napisaniu tego moja dusza pierwszy raz mogla przemowic.....
×