Na wstępie chcę zaznaczyć, że nie trolluję. Bardzo często spotykam się z zarzutem, że kłamię, bo moje życie nie jest prawdopodobne. Cóż, niech ktoś pożyje moim życiem z pół roku, to zobaczymy. Mieszkam na wyspach kanaryjskich, mam piękny dom, pieniądze i firmę w anglii. Tutaj nie pracuję. W anglii byłem strasznie zmęczony życiem, pracą, kiedy mogłem uciekałem na kanary. Podczas ostatnich wakacji, a było to rok temu, powiedziałem sobie "teraz albo nigdy" i zostałem. Byłem pewny, że wszystko się zmieni, ale nie zmieniło się nic. Mam problem (duży problem) z alkoholem, który tutaj się jeszcze pogłębił. Praktycznie nie wychodzę z domu, nie mam siły, nawet wyjście do osiedlowego sklepu to już dla mnie duży wysiłek. Mój tryb życia, siedząco-leżący doprowadza mnie do furii a jednocześnie nie mam siły zebrać tyłka z kanapy i iść pobiegać. Do tego mam fobię społeczną, więc nie jest mi łatwo nawiązywać nowe kontakty. Chciałem iść na siłownię i nawet byłem na 1 day free trial, ale jak zobaczyłem grupę masakrycznie przystojnych hiszpańskich pakerów to powiedziałem, że w życiu tam nie pójdę. Więc tak sobie siedzę w domu, ewentualnie pójdę na zakupy, jem i tyję (no bo jak tylko siedzę, to tyję w zastraszającym tempie). Patrzę w lustro i widzę, że moja twarz zaczyna przypominać tego, co "lubi sobie wypić". Mam wszelkie warunki, żeby mieć bardzo fajne życie, ale robię wszystko (czy też nic nie robię) by było inaczej. Nie mam pojęcia, co robić. W anglii było źle, tutaj też jest źle, więc już wiem, że zmiana miejsca nic nie da (a taką miałem nadzieję). Nie mam zamiaru skończyć jako tłusty alkoholik siedzący przed kompem a wychodzi na to, że jestem na jak najlepszej drodze, żeby właśnie tak było.