Witajcie,
mam 20 lat, w tym roku udało mi się dostać na psychologię w Krakowie, bardzo interesuje mnie ta dziedzina. Prawdopodobnie jestem zdrowa, a sama czasem sobie wmawiam inaczej. Generalnie nie potrafię sama tego ocenić, zwłaszcza czytając różne wątki, gdzie macie trudne przypadłości... Chętnie jednak poszerzę swoją wiedzę.
Całą historię może opiszę w innym wątku, aktualnie mam jakby ataki smutku. Czasami wstaję rano i wiem, że to będzie słaby dzień, czasem coś nie pójdzie po mojej myśli i wszystkie kolory tracą swoją barwę. Jakby coś mnie zgniatało, nieokrzesany lęk przed rzeczami, na które nie zwraca się uwagi, przyszłości nie przewidzimy. Zachowuję się wtedy bardzo apatycznie, niechętnie cokolwiek robię, z nikim nie chcę rozmawiać, siedzę i patrzę przed siebie, mam ochotę przespać tydzień. Zmuszam się, aby z kimś porozmawiać, wydzielam złą energię, ludzie widzą, że coś jest nie tak i stronią ode mnie.
Idę wtedy czasami na spacer, jeśli muszę się zmusić do relacji międzyludzkich, powtarzam sobie w kółko "uspokój się, wszystko jest dobrze, nie myśl, będzie okej". Łzy napływają do oczu. Ktoś pyta mnie, czy wszystko w porządku, powiedz o co chodzi. Jedynie co mogę powiedzieć to "nie wiem", bo tak naprawdę nie wiem skąd to wypływa. Nie jestem w stanie sama pokonać tego stanu, trwa on dopóki nie pójdę spać.
Boję się, że ktoś mi odpisze, że jestem głupia i nic mi nie jest - ludzie tutaj mają poważne problemy, a ja z czymś takim przychodzę. Jestem jednak otwarta na wszelką krytykę.
Pozdrawiam