Hej wszystkim Czadowcom . Trafiłam tu przez przypadek i żałuje że dopiero teraz, nie spodziewałam się że aż tyle osób zmaga się z tym chorubskiem i że ludzie mogą mieć podobne problemy do moich, czułam się z tym osamotniona i że nikt nie rozumie tej choroby. Mam 26 lata Na CHAD leczę sie od 2012 roku-dopiero po 4 hospitalizacji to zdiagnozowano (wcześniej od 2011 epizod depresyjny + zaburzenia osobowiści F60). Po kilkumiesięcznej depresji i próbie samobójczej ..nagle z dnia na dzień zaczełam sie lepiej czuć, w koncu chciało mi się żyć, zaczełam nadrabiać zaległosci sprzed depresji, byłam pełna energii, wydawało mi się że ze wszystkim sobie dam rade... niestety wtedy nie wiedziałam co to Chad, myslałam że po prostu wyszłam z deprechy i że życie zaczyna mi sie układać. W końcu przestałam kontrolować co sie ze mną dzieje, nie byłam sobą. Znajomi mnie nie poznawali, narobiłam duzo głupot, do tego przez ta hipomanie rozpieprzył się mój 4 letni związek. Chłopak tak samo jak ja nie wiedział że te moje dziwne zachowania to przez chorobe i tego nie wytrzymał. Ehh to była trudna i ciężka do opisania historia, z którą do tej pory nie moge sie pogodzić.
Po okresie wakacyjnym jak przyszła jesień znowu zaczał dopadać mnie dół, z każdym dniem było ze mną coraz gorzej , straciłam przez to pracę, urwałam kontakty ze znajomymi, przestałam jeździć na studia - dostałam jakby paraliż że jak wyjde z domu to że wszyscy będą sie ze mnie smiać i obgadywać, taki jakby lęk przed ludźmi i stwierdziłam że wole zostać w domu w łóżku nic nie robiąc- musiałam wziąć dziekanke bo inaczej by nie dało rady. W koncu nie bylam w stanie wstac z lozka..Mój stan sie pogłebiał.. rodzina nie wiedziala co sie ze mna dzieje- mowili tylko teksty typu- weź się w garść, co sie z tobą dzieje, to lenistwo, ogarnij sie itd. a to nic nie pomagało. Nie widziałam już sensu życia, wydawało mi sie ze juz nigdy nie wyjde z tego stanu, że jestem skonczona, ze nigdy nie uloze sobie zycia- wiec po co mam zyc. Zaczełam mysleć o śmierci .. wtedy wydawalo mi sie ze to jedyny ratunek, wolałam poczuć nicość, zejść z tego swiata niz dalej sie z tym męczyć. Miałam najglupsze wyobrazenia... mam studnie na podworku.. i przychodzily mi mysli zeby wskoczyc do tej studni, albo isc do lasu zeby mnie tam wilki zjadly, zaczelam w nocy uciekac z domu i potrafilam lazic cala noc myslac tylko o swojej zagladzie. w koncu te mysli zaczely sie przeradzac w czyny .. chcialam sie powiesic.. bylam juz na strychu na drabinie z petla na szyi ..ale pech chcial ze wtedy rodzice byli strasznie na mnie wyczuleni i kontrolowali mnie w kazdym momencie co robie... i akurat wtedy tata wszedl i znow sila zostalam zawieziona do szpitala i wtedy wlasnie po wywiadzie co sie dzialo ze mna przez ostatni rok.. stwierdzili ze to Czad typ II (wprowadzili mi wtedy Lit, Ketrel i Anafranil) wcześniej byłam na samych antydepach. Spędziłam w szpitalu okolo 2 miesiace.. az moj stan stopniowo sie unormowal. To byly bardzo ciezkie 2 miesiace.. chcialam uciec z tego szpitala.. i byc na wolnosci mimo ze nie potrafilam wtedy zyc ale w szpitalu tez nie umialam normalnie funkcjonowac. Ale jakos to przetwałam i wyszłam.. niby MS mi minely ale nadal czulam sie beznadziejnie i balam sie realnego zycia. Ale jakos wzielam sie w garść i zaczelam ukladac na nowo wszystko, udało mi sie jakims cudem skonczyc studia i znalezc prace.. po wyjsciu ze szpit.bralam regularnie leki- lit i ketrel. I chyba, tak mi sie wydaje ze mialam remisje okolo 2 lata . Byly wzloty i upadki ale w miare stabilnie, jakos funkcjonowalam mimo ze bylo ciezko. Z czasem zaczelam myslec ze moze ja nie mam tej choroby i ze moze nie potrzebnie biore leki ze one mi w niczym nie pomagaja... albo ze ja juz calkiem wyzdrowialam i nigdy nie bede miala nawrotow... i przyszedl mi do glowy glupi pomysl- zeby odstawic leki.. i stopniowo zaczelam ostawiac lit ze az praktycznie wogole go nie bralam ... i wydawalo mi sie ze czuje sie ok po odstawieniu.. jednak moj stan z czasem zaczal sie przeradzac w hipomanie az w koncu manie z objawami psychotycznymi! (urojeniami itd.) ale ja oczywiscie wtedy bylam przekonana ze jestem zdrowa, żadne argumenty ze strony rodziny, przyjaciol do mnie nie przemawialy ze ze mna sie dzieje zle. Az w koncu znowu wyladowalam w szpitalu-epizod maniakalny z objawami psychotycznymi ;/ (2014r) ... ehh troche sie rozpisalam (z gory dzieki jesli ktos to wogole to przeczytal) Cieżkie to życie z Chad. To tak w skrócie
A Wy jak tam się trzymacie? Jak przechodziliscie manie? Mieliście urojenia?
3majcie sie i wytwałości!
"O najważniejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć. Są to sprawy, których się wstydzisz, ponieważ słowa pomniejszają je - słowa powodują, iż rzeczy, które wydawały się nieskończenie wielkie, kiedy były w twojej głowie, po wypowiedzeniu kurczą się i stają zupełnie zwyczajne. Jednak nie tylko o to chodzi, prawda? Najważniejsze sprawy leżą zbyt blisko najskrytszego miejsca twej duszy, jak drogowskazy do skarbu, który wrogowie chcieliby ci skraść. Zdobywasz się na odwagę i wyjawiasz je, a ludzie dziwnie na ciebie patrzą, w ogóle nie rozumiejąc co powiedziałeś, albo dlaczego uważałeś to za tak ważne, że prawie płakałeś mówiąc. Myślę, że to jest najgorsze, kiedy tajemnica pozostaje niewyjawiona, nie z braku słuchacza, lecz z braku zrozumienia."
Stephen King