Witam,
piszę, ponieważ męczę się sama ze sobą już od dłuższego czasu, ale dziś czuję, że dochodzę do kresu wytrzymałości.
Otóż problem utrzymuje się kilku lat (bynajmniej wcześniej nie zauważałam, że coś się dzieje), ale znacznie się nasilił kiedy zaszłam w ciążę, bynajmniej staję się dla mnie bardziej bolesny i nieznośny. Ciąży nie planowałam teraz, bo między mną a partnerem nic się nie układa od trzech lat. Nawet mi na myśl nie przyszło, że możemy mieć dzieci, gdyż od kilku lat się nie zabezpieczamy i nigdy nic nam z tego nie wychodziło. Wiadomość o ciąży w zestawieniu ze związkiem popadającym w ruinę, była dla mnie jak cios obuchem w głowę. Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać, tym bardziej jak przypomniałam sobie swój styl życia przez ostatni miesiąc, kiedy byłam nieświadoma w/w faktu. Od 5 lat palę nałogowo papierosy, a od roku miałam dość poważny problem z nadużywaniem alkoholu ze względu na popadnięcie w pętle pożyczkowe, o czym nikt nie miał zielonego pojęcia dopóki nie wpadłam w poważne kłopoty z rosnącymi długami. Z papierosami nie mogę sobie poradzić do dziś, mimo że mija już 16 tydzień. . . Oczywiście ukrywam się z tym po kątach, w pracy w ogóle nie palę, a wszystkim mówię, że rzuciłam, bo widzę jak ludzie na to patrzą i wiem jakby zareagował partner. Alkohol odrzuciłam od razu, ale przez ten pierwszy miesiąc ani trochę od niego nie stroniłam. . . Z pożyczkami męczę się dalej, bo nieba rdzo radzę sobie z dysponowaniem pieniędzy i nigdy tego nie umiałam. . . A do tego doszły problemy zdrowotne, przez które też się obawiam o życie dziecka. . . Wiem co, jakie ma konsekwencje na rozwój płodu. Często siedzę w Internecie i czytam na forach pseudonaukowe wywody forumowiczek, żeby się usprawiedliwić, że przecież nie ja jedna piłam czy palę w ciąży. A jak czytam o konsekwencjach tego, to aż z jednej strony robi mi się słabo, mówię sobie, że to już ostatni, ale i tak dalej palę. . . Do tego zaczęły mi się psuć zęby, których problem zawsze bagatelizowałam, potem było mi najzwyczajniej wstyd, bo doprowadziłam je do takiego stanu, że ¾ jest do zrobienia. Tak też poszłam dziś na wyrwanie jednego, który już do niczego się nie nadawał, a że moja stomatolog poszła na urlop, musiała iść do miejscowego znachora. Pan po obejrzeniu, zaczął prawić mi wywody na temat higieny jamy ustnej i wypytywać o każdy ząb co, dlaczego i po co. W efekcie zabieg, który trwał 15minut, wydłużył się do zabiegu 30minutowego z dodatkowymi wykładami (moja stomatolog oszczędziła mi takich złośliwych komentarzy), przez które poczułam się po prostu okropnie i naszły mnie straszne wyrzuty sumienia. Po tym wydaje mi się, że będę najgorszą matką na świecie, bo nie wiem co by się musiało stać, żebym przestała palić i w ogóle chyba zaczęła myśleć? Niestety każde słowa krytyki trawię ciężko, mimo że często sama wydaje o sobie taką opinię i się wcale z tym przed nikim nie kryję, a słyszę jedynie prawdę, którą wstydzę i boję się usłyszeć z ust bliskich. . . Nie zwracam się z problemami do rodziny czy przyjaciół, partnera, bo wstyd mi prosić o pomoc, a poza tym nie czuję się normalnie mówiąc, myśląc takie rzeczy co powoduje, że chowam wszystko w sobie do właśnie takich momentów jak ten. . . Tyle, że on się różni od pozostałych. Nigdy nie należałam do urodzonych optymistek i zawsze wszędzie widzę swoje porażki i siebie jako osobę, której mało co w życiu wychodzi, a jak coś ma się komuś przytrafić to właśnie mnie. Rzadko wtedy przyznaję się przed kimś do tego, że to jednak moja wina, ale doskonale wiem, że tak jest i w środku obwiniam tylko i wyłącznie siebie. Niestety między innymi dlatego myślę, iż to dziecko nigdy nie powinno się urodzić jeśli mam taka być . . . A poza tym ciągle widzę jak coś się dzieje – rodzi się chore, martwe i zupełnie godzę się z tym myśląc, że przynajmniej dostanę w końcu nauczkę. . .
Z góry dziękuję za pomoc. . .