Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tonsil

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tonsil

  1. Witaj, Ja na Twoim miejscu bym nie czekał i od razu zgłosił się psychologa, następnie psychiatry i zaczął brać leki. Pomogły by Ci się uspokoić i mogła byś spać w nocy. Później możesz pomyśleć nad terapią.
  2. tictac Nie, ale o ile się orientuję, to urządzenie co jakiś czas robi pomiar w taki sam sposób, jak normalny ciśnieniomierz. Mam rację? W momencie pompowania rękawa cały plan weźmie w łeb. Najlepiej było by, żebym nie był świadomy kiedy dokonuje się pomiar. Pomarzyć można. Mezus "Tylko" takie problemy zawdzięczam terapii, która jest moim osobistym emocjonalnym piekłem. (Nie żebym chciał kogos straszyć, to tylko moje odczucia) Wcześniej nigdy bym nie pomyślał, jak trudno może być po prostu mówić. Jeżeli ktoś się zmaga z sobą i nic z tym nie robi... no to ma problem. Kardiolog raz mi powiedział, serce jest zdrowe. Nie mam powodu znów go odwiedzać. Co więcej kiedy ciśnienie mierzy mi lekarz czy pielęgniarka mam 130/80! Magia w czystej postaci. Nadal jednak wymagają ode mnie samodzielnych pomiarów, codziennie, na urządzeniu które co do kreseczki powie mi o ile jest za wysoko. To mnie dobija najbardziej.
  3. Dzięki za link, nawet nie wiedziałem, że to ma swoją nazwę. :-) Jednak nie akceptuję tego "chyba nic z tym nie zrobię". No bo jak to jest? Ludzie walczą z cięższymi chorobami, a radzą sobie z tym i nie wpadają w panikę. Gdzieś musi być powód takiego zachowania, tylko szukanie przyczyny w sobie jest trudne i czasochłonne. Dlatego nie chcę nic na nerwy. Żadnych tabletek, ziółek czy innego czary mary, bo muszę wiedzieć jak się czuję i to obserwować. I wkurza mnie to wszystko, dobieranie leków w taki sposób jest bezsensowne. Ze strony rodziny mogę co najwyżej usłyszeć, że te objawy są dziwne, ja jestem głupi, a nerwy nie mają nic wspólnego z ciśnieniem(serio, będą się o to wykłócać do upadłego). A do tego z powodu świąt nie było terapii w tym tygodniu i musiałem się wygadać na forum. Jak tutaj się nie wk@#!*ć?
  4. Witam. Dawno tutaj nie zaglądałem, więc się przypomnę. Jestem Maciek, mam25 lat i od jakichś 3 lat męczę się z nerwicą. Postanowiłem napisać na forum, ponieważ chciał bym z siebie wyrzucić nieco frustracji, która nagromadziła się we mnie w ciągu ostatnich kilku dni. Otóż, od zeszłej środy przyjmuję nowe tabletki na nadciśnienie. Niby nic takiego, ale z tego powodu muszę dwa razy dziennie wykonywać pomiary. No i tutaj pojawia się problem. Znowu... To jest właśnie coś, co zafundowało mi perwsze stany lękowe. Mając 21 lat pojawiło się u mnie nadcisnienie. Niewielkie, max 140/90, ale mojej kochnej rodzinie to wystarczyło, aby mi zacząć wmawiać jak bardzo jestem chory. Sam potraktowałem to dosyć poważnie. Mój ojciec zmarł w wieku 33 lat, bo nigdy się nie leczył, choć miał wysokie nadciśnienie. No więc moja rodzina zaczęła mnie "uświadamiać" jak wiele konsekwencji może mieć ta dolegliwość. Zaczęły się wycieczki po lekarzach, badania i dobieranie leków. Poczatkowo owe leki zbijały ciśnienie, lecz potem wracało one na właściwy sobie poziom, co strasznie mnie denerwowało. Nie pomagał fakt, że co chwila zakładano mi na rękę ciśnieniomierz i kometowano jak źle mam ciśnienie. Z czasem myślałem już tylko o tym, jak mocno bije moje serce i czy nie stanie się coś złego, zanim dobiorą mi odpowiednie leki. Ba, zacząłem je nawet słyszeć i czuć jak mocno pracuje. Źle też reagowałem na pomiary, czy samą myśl o nich. Raz u znajomego miałem okazję zobaczyć, podczas 4 pomiarów pod rząd, jak moje ciśnienie ze 136/87 wrasta do 160/107. Po ostatnim pomiarze dostałem napadu lękowego. Jednego z pierwszych. Dalej były problemy z poruszaniem lewą ręką, z powodu ciągłego(urojonego) ucisku, problemy z oddychaniem i ogólnie ciągły monitoring swojego ciała. Byłem już przekonany, że moje ciało jest słabsze niż u innych, chore i popsute. Po niemal 3 latach terapii jest znacznie lepiej. Stanów lękowych nie miałem już ze 2 lata, choć normalnie się jeszcze nie czuję i nadal się pocę po wypiciu choćby kawy. I nagle okazało się, że stare leki już nie pomagają i trzeba je zmienić. Powtórka z historii... Ciągle pomiary, poczatkowy spadek i potem znów niecałe 140/90, kolejne komentarze, na które reaguję jak pies na kota, no i oczywisnie dawna reakcja na pomiary. Nie potrafię spokojnie do tego podejść, spinam się jeszcze przed założeniem tego cholerstwa na rękę. W efekcie wyniki zdarzają się być jeszcze wyższe niż normalnie. Lek powinienem brać minimum 2 tygodnie, żeby móc określić czy działa, ale skoro mi odbija przy pomiarach, to jak mam to sprawdzić? Nie chcę brać leków na uspokojenie, bo czuję, że to było by jak powrót do początków. Poza tym nie chcę znowu zabijać w sobie emocji w ten sposób. Strasznie mnie to wszystko wnerwia i choć stanów lękowych się już nie obawiam, to nadal chodzę spięty. Najgorsza jest świadomość tego, jak niedorzeczne jest moje zachowanie. Dramat. To chyba tyle, jeżeli przeczytałeś/przeczytałaś moje wypociny w całości, to dziękuje Ci za poświęcenie swojego czasu. :-)
  5. Nie podoba mi się taka opcja i nie zamierzam tego tak zostawić.
  6. carlosbueno, ale właśnie o ten pesymizm chodzi. Czy nie bierze się on z niskiego poczucia własnej wartości? Co jeśli sami, od samego początku się sabotujemy? No i co będzie później, kiedy mimo wszystko kogoś znajdziemy?
  7. A ja widzę jeszcze inny problem. Otóż mimo trudu samotności, trochę obawiam się zbliżyć do kogoś. Przede wszystkim przez własną samoocenę. Załóżmy, że poznał bym kogoś ciekawego, z kim potrafił bym się związać. Wspólne chwile okazują się wpaniale spędzonym czasem i gwałtownie poprawia się moje samopoczucie. Rośnie również moja samoocena. I tutaj zaczynają się moje obawy. Co jeśli mój obraz siebie zacznie być zależny od tego związku? Boję się zatruć relacje zazdrością i strachem przed utratą drugiej osoby. Bo właśnie jej utrata sprawi, że zacznę się obwiniaç i znów znienawidzę siebie. Co o tym myślicie?
  8. No to kolego mamy ten sam problem. Nie wiem jak Ty, ale mnie trudno działać skoro sam uważam się za nieciekawego. Raczej trudno mi liczyć na to, że zrobię dobre pierwsze wrażenie.
  9. Tonsil

    Znaczenie wyglądu.

    Przepraszam, to rzeczywiście wygląda trochę jak atak. Chodzi mi raczej o zachowanie, nie wygląd. Jeden powie pasztet, drugi, że chetnie by ją schrupał. I to jest ok. Po prostu traktuję to jak pewną intymność. Jak wyjdę do ludzi z fujarą na wierzchu by pokazać jak bardzo się akceptuję, to nikt mi odwagi nie pogratuluje, tylko do d**y nakopie. Tak samo wolę nie oglądać czyichś fałd, pod samymi pośladkami.
  10. Tonsil

    Znaczenie wyglądu.

    O jaa.. to zdjęcie... Straszne. Nie wiem jak wy, ale mówiąc o wyglądzie myślę o oczach, nosie, policzkach, wzroście itd. Tak jak natura nas stworzyła. Ale tusza? Poważnie? Jest coś jeszcze na co mamy tak wielki wpływ? Ja rozumiem, są choroby. Chciałbym jednak wiedzieć, ilu z tych "cierpiących na otyłość" ludzi ma zdrową dietę i regularnie uprawia jakiś sport. Myślę, że 90% tych ludzi łatwiej spotkać nad puszką lodów, niż na spacerze. Jeśli ktoś się akceptuje takim jakim jest, ok. Nie mam nic przeciw otyłym. Ale przyklaskiwanie "odwadze" osoby, która chwali się własnym zaniedbaniem... Niech jest jaka chce być, ja nie chcę oglądać szczegółów.
  11. carlosbueno, ja bym tam się brał za dziwne. Sam mam osobliwy charakter. :-D
  12. Temat mnie dotyczy, więc wtracę się do rozmowy. :-) Ja na przykład nie mam prawie w ogóle kontaktów z kobietami. Na stanowisku w pracy jestem sam, a po pracy będąc w domu, czy nawet jeżdżąc gdzieś z kolegą nie ma za bardzo okazji z którąś porozmawiać. Ogólnie mało kontaktuję się z ludźmi, ale z kobietami nie rozmawiam niemal wcale. Głównie z powodu lęku, przez który unikam nawet kontaktu wzrokowego. Nie chcę przypadkiem sprowokować rozmowy z nieznajomą, bo i tak w zasadzie nie mam nic do powiedzenia. Ktoś jeszcze tak ma?
  13. Tonsil

    Witam.

    Myślę, że nie przesadzę mówiąc dobre. Ostatni napad lękowy miałem prawie 1,5 roku temu. Pozostałe objawy również straciły na intensywności, a i ja potrafię sobie z nimi lepiej radzić. Jeżeli kogoś interesuje moje zdanie, to z pełnym przekonaniem mówię: warto uczestniczyć w terapii. Tylko dzięki temu po 6 miesiącach przestałem stosować leki.
  14. Tonsil

    Witam.

    Dzięki, chetnie się z tym zapoznam. :-)
  15. Tonsil

    Witam.

    Nazywam się Maciek, mam 24 lata i od 2 lat uczęszczam na terapię grupową. Po pomoc zgłosiłem się z powodu stanów lękowych, które zaczęły występować u mnie ponad 2,5 roku temu. O ile nie miewam już leków, wciąż pojawiają się u mnie objawy w postaci kołatania serca, derealizacji, braku koncentracji i permanentnego zmęczenia. Z terapii dowiedziałem się, że wynikają one głównie z blokady emocjonalnej. Niestety, mimo świadomości problemu i dobrych chęci emocje wciąż nie docierają do mnie takimi, jakie są naprawdę. Jestem tutaj głównie z ciekawości. Czy są tutaj ludzie podobni do mnie? Jak inni radzą sobie z podobnymi problemami? Mam też nadzieję nauczyć się czegoś od innych. Pozdrawiam.
×