
Ragnarok
Użytkownik-
Postów
36 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Ragnarok
-
Cześć, mam problem, bo od 2 miesiący rozwija mi się dosyć intensywna relacja z dziewczyną z DDA i mimo tego, że zaczynam się angażować to nie mogę jej zaufać. Chcę podsumować kilka faktów i fajnie jakbyście dali swoją opinię na ten temat :) Na zewnątrz dziewczyna się wydaje być wulkanem energii, uśmiechnięta i ciagle do wszystkich zagaduje. Nic dodać nic ująć. Praktycznie od pierwszego spotkania chciała mi coś wyznać, ale dopiero niedawno się przyznała, że miała ojca alkoholika. Zmarł, bo "kochał ją, ale bardziej kochał alkohol" - w tym momencie zapaliła mi się czerwona lampka. Z jednej strony podkreśla, że nie ufa facetom i to faktycznie czuć. Z drugiej strony ma praktycznie samych kolegów i mocno się angażuje w kontakty z nimi - jednocześnie narzekając, że faceci ciągle coś od niej chcą." Wierze, że pewne rzeczy może robić nieświadomie i ma taką wrodzoną kokieterię w sobie. Muszę przyznać, że jest zaangażowana w kontakt, ale taka dziwne obawę, że ta nasza relacja wcale nie musi być tak wyjątkowa jakbym chciał. Być może jest nawet jedną z wielu. Meczy mnie to, bo czuje, ze zaczynam o tym toksycznie rozmyślać. Wyrzucam sobie, że pojawia się taka zazdrość wrecz(?), ale nie mogę pozbyć się tego wrażenia, że ten mój brak zaufania płynie z jakiejś niezwykle głębokiej intuicji... Jakieś rady? :)
-
Cześć, mam problem, bo od 2 miesiący rozwija mi się dosyć intensywna relacja z dziewczyną z DDA i mimo tego, że zaczynam się angażować to nie mogę jej zaufać. Chcę podsumować kilka faktów i fajnie jakbyście dali swoją opinię na ten temat :) Na zewnątrz dziewczyna się wydaje być wulkanem energii, uśmiechnięta i ciagle do wszystkich zagaduje. Nic dodać nic ująć. Praktycznie od pierwszego spotkania chciała mi coś wyznać, ale dopiero niedawno się przyznała, że miała ojca alkoholika. Zmarł, bo "kochał ją, ale bardziej kochał alkohol" - w tym momencie zapaliła mi się czerwona lampka. Z jednej strony podkreśla, że nie ufa facetom i to faktycznie czuć. Z drugiej strony ma praktycznie samych kolegów i mocno się angażuje w kontakty z nimi - jednocześnie narzekając, że faceci ciągle coś od niej chcą." Wierze, że pewne rzeczy może robić nieświadomie i ma taką wrodzoną kokieterię w sobie. Muszę przyznać, że jest zaangażowana w kontakt, ale taka dziwne obawę, że ta nasza relacja wcale nie musi być tak wyjątkowa jakbym chciał. Być może jest nawet jedną z wielu. Meczy mnie to, bo czuje, ze zaczynam o tym toksycznie rozmyślać. Wyrzucam sobie, że pojawia się taka zazdrość wrecz(?), ale nie mogę pozbyć się tego wrażenia, że ten mój brak zaufania płynie z jakiejś niezwykle głębokiej intuicji... Jakieś rady? :)
-
Cześć :-) Mam mały problem sercowy, ale nie bardzo chce się z tym uzewnętrzniać. Szczerze to pomyślałem sobie dzisiaj, że z chęcią bym porozmawiał o tym z kimś kto mnie nie zna, kto będzie miał w miarę obiektywne spojrzenie. Sprawa jest banalna, ale z jakiś niezrozumiałych przyczyn trochę wpadłem w "dołek". Jakby ktoś miał chwilę żeby udzielić mi swojej to podaję swoje gg: 57836390
-
Chcica taka, że oszaleję.
Ragnarok odpowiedział(a) na Ragnarok temat w Problemy w związkach i w rodzinie
A ja bym pannę Agusię chętnie poznał. -
Chcica taka, że oszaleję.
Ragnarok odpowiedział(a) na Ragnarok temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Mój wiek to 23. A co do "ustatkowania" to może za tym nie idzie jeszcze małżeństwo czy dzieci, ale wszystkie pary już planują tego typu rzeczy, mają terminy ślubu i tak dalej. W sumie może skorzystam. Jakieś wskazówki dla nowicjusza? -
Chcica taka, że oszaleję.
Ragnarok odpowiedział(a) na Ragnarok temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Kto Ci każe z dziewczynami w "Twoim wieku"? Kurcze, zawsze chciałem ze starszą kobietą. Starszą, tj. 30stką, ale to chyba nie moje progi... -
Chcica taka, że oszaleję.
Ragnarok odpowiedział(a) na Ragnarok temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Pewnie masz rację. Chociaż powiem szczerze, że fakt otaczania mnie przez same pary, trochę wywołuje we mnie presję, poczucie osamotnienia i głupiego myślenia "co jest ze mną nie tak?". -
Czołem! Zdaję sobie sprawę z tego, że temat może brzmieć bardzo komicznie, ale problem w istocie całkiem poważny. Od nastolatka już mnie nosił testosteron i libido mam od zawsze bardzo, bardzo wysokie. Gdzieś po drodze w wieku dojrzewania pojawiła się masturbacja. Kilka razy miałem okres takich ciągów, że robiłem to nawet kilka razy dziennie, ale zazwyczaj było to związane z dużym stresem. Potem różnie, w zależności od potrzeb. Od trzech tygodni postanowiłem jednak zrezygnować z tej czynności całkowicie, a przynajmniej do czasu kiedy ręka nie stanie się wygodną alternatywą. Oczywiście już po takim czasie widzę dużo pozytywów takich jak więcej energii, większa otwartość na dziewczyny, a nawet pewność siebie poszła do góry? Jedyne co mnie przeraża to chcica na seks. A są takie momenty, że po prostu nie mogę przestać o tym myśleć i muszę się nie wiem jak powstrzymywać. Najchętniej bym po prostu (przepraszam za określenie) zaruchał, ale moje środowisko to raczej osoby bardzo "ustatkowane"i same pary dookoła. Okazji, aby poznać kogoś nowego na przelotną znajomość praktycznie nie mam. Doszło do tego, że aż rozważam skorzystanie z usług prostytutki albo coś. Tak zbaczając z tematu, to niby się tyle narzeka, że młode osoby są takie rozwiązłe, a ja mam wrażenie, że momentami jesteśmy bardziej wstrzemięźliwi czy konserwatywni niż np. nasi rodzice, wujkowie. Chciałbym mieć jakąś koleżankę, z którą po prostu bym mógł poznawać swoje granice i jej, ale dziewczyny w moim wieku to straszne cnotki albo wymagają bóg wie czego za swoją atencję.
-
Tak, wspominała o superwizji. Generalnie mam takie podejście do terapii, że staram się wszelkie moje reakcje negatywne wobec terapeuty przeanalizować kilka razy, bo wiem, że osoba po drugiej stronie ma więcej doświadczenia i wiedzy niż ja. Mam nadzieję, że nikt nie wytrze butów w moje ubrania.
-
Trochę mi też przeszkadza nagrywanie sesji. Na drugim spotkaniu celowo odmówiłem, bo chciałem sprawdzić jej reakcję. Nic nie powiedziała, ale po spotkaniu jednak zaczęła mnie przekonywać żebym wyraził na to zgodę. Może to paranoja, ale nie chciałbym żeby kiedyś takie nagrania wyciekły.
-
Erickson.
-
Nie chodzi o to, że mnie zabolało. To mój pierwszy kontakt z terapią i nie mam zbytniego doświadczenia. Płacę 150 złotych za godzinę rozmowy, dlatego chciałbym mieć pewność, że rozmawiam z profesjonalistą. Opisane zachowania wzbudziły moje wątpliwości, a tutaj są osoby bardziej doświadczone niż ja. ;-))
-
Cześć. Rozpocząłem niedawno terapię i na ostatnim spotkaniu wydarzyły się dwie sytuacje, które zasiały we mnie sporo wątpliwości. Podczas rozmowy omawialiśmy jedną z sytuacji dotyczący mnie i mojej Mamy, po czym zostałem zapytany o swoje odczucia względem tej historii. Odpowiedziałem, że byłem wtedy "wkurwiony". Zostałem nagle pouczony, że nie mam przeklinać, a raczej to była reprymenda. Teraz sobie o tym myślę i nie podoba mi się to. Z jednej strony mam mówić o odczuciach, a jak o tym mówię w końcu to zostaje to ucięte. Nie wiem czemu, ale intuicja mi mówi, że tak nie powinno być. Nie bez powodu użyłem słowa wkurwiony, a nie np. poirytowany. Dodatkowo odczułem, że jest delikatnie zniechęcona tym, że użyłem przekleństwa, ale nie zostałem nawet poinformowany na początku terapii o tym, że nie można takich słów używać. Druga kwestia to komentarz na koniec spotkania. Z uwagi na swoje obowiązki w pracy mam bardzo pokręcony terminarz i muszę żonglować czasem, co także się odbija na terapii. Kiedy przełożyłem kolejny termin to powiedziała, że "ze mną nic nie może być normalnie". Z jednej strony widziałem, że nie ma złych intencji, ale użycie takie sformułowania w gabinecie terapeutycznym nie jest zbyt fortunne i profesjonalne... Co o tym wszystkim sądzicie?
-
depresją, znów to samo. proszę o wyrozumiałość.
Ragnarok odpowiedział(a) na ramos22 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ten wątek zrobił się żałosny i to wyłącznie z powodu autora. ramos22 stworzyłeś temat, zadałeś pytania i otrzymałeś odpowiedzi. A teraz urządzasz jakiś stream. Czego oczekujesz? Mamy ją linczować za każdą wiadomość? Czy Ty nie jesteś przypadkiem masochistą, bo mam wrażenie, że z jednej strony ranią Ciebie jej jej wiadomości, ale z drugiej masz jakąś nieopisaną satysfakcję, że laska za Tobą się ugania. Wiesz dlaczego to przysłowiowe "chamy i dupki" tak często zaliczają? BO SIĘ ZA SIEBIE NIE OGLĄDAJĄ. Nie wyszło z jedną, to próbują dalej i dalej. Gdyby tak rozdrapywali i przeżywali każdą dziewczynę nieudaną i jej wiadomości jak TY teraz, to by nie mieli takiej opinii jaką mają. :-)) Przemyśl to sobie. -
Osoba, która ma potrzebę bycia lubianą przez wszystkich.
Ragnarok odpowiedział(a) na Ragnarok temat w Psychologia
Szczerze powiedziawszy to bałbym się otwarcie z nią o tym porozmawiać. Bardzo bierze do siebie takie rzeczy. Nie okazałby złości, ale jakieś znaki w postaci wycofania się czy coś by były. Tj. czasem coś tam przebąkuję, że "K" nie możesz się tak dla wszystkich wypruwać, a ona tylko, że "wszyscy jej to mówią, że ma za dobre serce". Sam nie wiem. Kiedyś bardzo mi się rzuciło w oczy, że ona mówi, że się cieszy, bo jej życie jest "idealne". To słówko mnie zaintrygowało. Dobrze jak postrzegasz swoje życie jako szczęśliwe, dobre, ale idealne? Nie wiem dlaczego, ale budzi to we mnie jakieś ambiwalentne odczucia. -
Osoba, która ma potrzebę bycia lubianą przez wszystkich.
Ragnarok opublikował(a) temat w Psychologia
Ostatnimi czasy jedna z moich dobrych koleżanek stała się przedmiotem mojej refleksji. Będę ją nazywał "K". Jesteśmy razem na dwóch kierunkach i bardzo się zaprzyjaźniliśmy się przez ostatnie trzy lata. "K" jest powszechnie lubianą osobą. Szczerze? Nie spotkałem się jeszcze z nikim kto by jej nie lubił. Na pierwszy rzut oka można by zarzucić mi czepialstwo albo zazdrość, ale mam czasem wrażenie, że to dla niej jeden z najważniejszych priorytetów. Bardzo często podkreśla, że wszyscy jej się ze wszystkiego zwierzają, a ona już ma tak bardzo dość, ale nigdy nie stawia granicy. Czasem niektórych dosłownie nie trawi, ale publicznie nigdy tego nie okaże. Na pierwszym kierunku "K" zaczęła się bardzo udzielać w roli osoby, która dla wszystkich wszystko ogarnia, a przez to stała się bardzo popularną osobą, której zdanie się bardzo liczy. Kiedy zaczęła przyjmować tę rolę na drugim kierunku i nie przyniosło to takich efektów jak na pierwszym kierunku, to po prostu sobie szybko odpuściła. Trochę też mnie irytuje, że zawsze zapytana o zdanie nie wyrazi opinii, tylko stara się za każdym razem uzyskać taki środek, który nie daje żadnej odpowiedzi, a jeśli już to tak by zyskało to możliwie jak największą aprobatę społeczną. "K" jest z mniejszego miasta i pamiętam jak raz podkreśliła wyraźnie, że ona tam u siebie naprawdę jest taką osobą...no wiecie, z poważaniem. Zauważyłem, że stara się być przede wszystkim uznawana za "dobrą" osobę, ale jeśli nie widzi nagrody w postaci aprobaty czy czegokolwiek podobnego, to szybko odpuszcza. Taki trochę narcyzm? Uwielbiam "K", bo jak jej nie uwielbiać. Jest miła, pomocna i wszystko co najlepsze mogę o niej powiedzieć. Mam tylko czasem wrażenie, że aprobata społeczna jest dla niej tak ważne, że jest gotowa dla niej zepchnąć całą swoją asertywność. Może to dosyć nietypowy temat, ale uważam, że osoby, które nie mają żadnych "niechętnych" są co najmniej interesujące. Bo po prostu nie ma takich ludzi, których lubią dosłownie wszyscy. Macie takie osoby w swoim otoczeniu? :) -
To niestety przekracza możliwości posta i to dosłownie. :)
-
Czas to jedna z cenniejszych rzeczy, którą można dostać od drugiego człowieka. Będę bardzo zobowiązany gdyby ktoś mi tutaj go poświęcił i być może rzucił świeże spojrzenie na moje demony. Oczywiście chodzi o sprawy emocjonalne i kobietę. Gdyby ktoś był chętny, to czekam na priv. :)
-
Kobieta niezależna nie musi być silna, odważna, ambitna, czy jakakolwiek - właśnie dlatego, że jest niezależna. Niezależna od durnowatych społecznych narzuceń. Ona może być po prostu sobą i nijak nie idzie przewidzieć, jakich facetów lubi. Na marginesie - masz błędne (zewnętrznie narzucone) wyobrażenie niezależności. Mam silne przekonanie, że aby być osobą niezależną od "durnych społecznych narzuceń" trzeba być odważnym, silnym i pewnym siebie. Jakby nie patrzeć wiele z problemów psychicznych (nie liczę konkretnych chorób psychicznych czy silnych zaburzeń) ma swój rdzeń w niskiej samoocenie połączonej z różnego rodzaju lękami. Bycie sobą, ale to naprawdę sobą, a więc życiem według własnych i świadomie wybranych zasad wymaga tych cech, które wskazałem. Abstrahując od powyższego, to nie ma czegoś takiego jak "poprawne" definicje takich pojęć jak niezależny, silny, dobry etc. Oczywiście nasza siatka pojęciowa może się nie zgadzać (i dobrze, że tak jest, bo to wzbogaca dyskusję), jednakże wyroki o błędności są nietrafione.
-
Chcesz być charyzmatyczny, czy jesteś i tej cechy w sobie nie akceptujesz? Wydaje mi się, że jestem. Bardzo często to słyszę o sobie, że jestem "niesamowitą osobowością" w tym pozytywnym sensie. Mam wrażenie, że to jest problem z postrzeganiem siebie. Mam bardzo duży problem z poczuciem siebie i muszę ciągle się jakoś określać. Różne skrajności, które powodują czasem głupie przemyślenia. Np. zastanawianie się czy jestem leniem czy jednak pracusiem? Czy jednak jestem zły czy dobry? Bardzo mnie dręczy ta niedookreśloność siebie i powoduje ogromny brak poczucia własnej wartości. Dlatego mi się wydaję tak działają na mnie postacie z filmów, bo są bardzo wyraźne z konkretnymi cechami, co do których nie mamy wątpliwości. Mam nadzieję, że w miarę zrozumiale to napisałem.
-
Ostatnie kilka miesięcy miałem większego doła w związku z zakończeniem pewnej relacji, ale nie sądzę by to miał jakiś bezpośredni wpływ. To "wczuwanie się" było długo długo przed tym i to wiele lat. Żeby była jasność - to nie jest tak, że obejrzę sobie Bonda i myślę sobie, że mam na imię James. Trochę ciężko to opisać, ale tak jak cytowana babeczka - mam świadomość tego co się ze mną dzieje, a mimo tak wydaje mi się, że jestem raz taki jak inny bohater, a raz taki. To strasznie dziecinne, ale przypomina jakbym się starał ich po prostu odgrywać. A tych postaci w moim życiu było tak wiele, że sam się gubię kim naprawdę jestem w sumie.
-
To by na pewno było najlepsze rozwiązanie. Nie ma jakiegoś konkretnego zbioru, wystarczy film/serial z charyzmatyczną postacią.
-
Długo się zastanawiałem jak opisać swój problem i natrafiłem w internecie na opis pewnej kobiety, który perfekcyjnie oddaje moje wątpliwości. Cytuję: "Jak do tej pory mój problem nie był czymś groźnym, ale jest to dość uciążliwe. Chodzi o moje zmiany widzenia siebie, zmiany tożsamości, na które nie mam wpływu. Czasem wydaje mi się, że jestem kimś innym, znam tę osobę, zazwyczaj to osoba, którą polubiłam, najczęściej mężczyzna (bywało, że bohater filmu, idol, ktoś, kto mi się podobał itp). Wydaje mi się, że inni widzą tego kogoś we mnie! Wiem, że to bez sensu i śmieszne jak popatrzę z boku, ale idąc np. ulicą, coś we mnie przeświadczone jest, że jestem taka jak ten ktoś. Podobna lub taka sama, inni też to widzą. Ostatnio miałam takie napady dość dawno, a uciążliwe były w wieku 10 - 25 lat, nawet zachowywałam się jak ten ktoś, no bo to było dla mnie normalne, że ja to ta osoba. Teraz takie sytuacje zdarzają się czasem, potem przechodzą. A mogłyby zniknąć, bo trochę mnie denerwują. Co to jest? Proszę pomóżcie! Skąd się to bierze i jak to wyrzucić z siebie?" Macie jakiekolwiek pojęcie co to może oznaczać albo z czym się wiąże? Mam złe przeczucia.
-
A jakbyś siebie opisał?
-
Powiedz coś więcej!