Skocz do zawartości
Nerwica.com

my_summertime

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez my_summertime

  1. my_summertime

    Witam

    po szpitalu... po badaniach... fizycznie jestem zdrowa. Byłam u psychiatry, Silna depresja. Dostałam leki. Biorę od kilku dni. Na razie nie widzę poprawy. Na szczęście nie jest gorzej, bo lekarz ostrzegał, że przez pierwsze dni mogę poczuć się bardziej przybita. dzisiaj miałam speeda. wysprzątałam pół mieszkania a teraz czuję się źle. Rozmawiam z kumplem i znowu wraca te poczucie winy, że jestem gorsza, głupsza...
  2. my_summertime

    Witam

    no właśnie... kasy na razie mi nie brakuje. Odżałuję. Z czegoś zrezygnuję, jeśli będzie trzeba. Gorzej z czasem i siłą... Ale staram się mieć nadzieję.
  3. my_summertime

    Witam

    Bynajmniej. Choroba jak każda inna. Powinnaś ją leczyć u profesjonalisty, nie brać cokolwiek w garść. lepiej u specjalisty A jak go rozpoznać? Skąd mam wiedzieć, że lekarz, na którego trafię będzie dobry?
  4. my_summertime

    Witam

    już za długo wmawiałam sobie, że sama dam radę. Nie dam. Przyznaję się. Przerosło mnie. Niestety. i co "zabawne" to ja zawsze byłam tą silną. Tą, która wszystkim pomagała... Taki grupowy (w sensie wśród znajomych) psycholog. Zawsze sama sobie radziłam... A tu taki klops...
  5. my_summertime

    Witam

    nie. jeszcze nie. umówiłam się na za 2 tygodnie. najpierw idę do szpitala na badania gastrologiczne. ale tak sobie pomyślałam, że w sumie jak już będę, to może poproszę od razu o konsultację psychiatryczną, niezależnie od umówionej wizyty. To dobry pomysł?
  6. Też współczuję. Naprawdę. Rok temu odszedł mój psiak. Mieszkał u moich rodziców (ja wyprowadziłam się do innego miasta). Wiedziałam, że umiera, ale nie mogłam załatwić wolnego w pracy. Jechałam do domu w sobotę. Miałam nadzieję, że uda mi się z nim pożegnać. Niestety. W piątek zdechł. Jechałam do domu całą drogę płacząc. Weszłam do mieszkania i tam pustka... Nie wybiegł mnie przywitać. Robił to przez 13 lat. Do tej pory zdarza mi się, że jak trafię na jakieś jego zdjęcie, to nie mogę powstrzymać łez.
  7. my_summertime

    Witam

    Cześć, Mam 32 lata. Kilka lat temu było inaczej... Byłam szczęśliwa. Teraz jest koszmarnie. Nie mam jeszcze diagnozy, ale podejrzewam, że to depresja (bądźcie łaskawi za stawianie samodiagnozy). Za mną wiele wizyt u lekarza rodzinnego, ginekologa, gastrologa. Przede mną szpital z podejrzeniem Zespołu Jelita Drażliwego (idę w przyszłym tygodniu) i umówiona wizyta u psychiatry. Pierwszy większy atak był w styczniu. Otępienie, nadmierna senność przechodząca w bezsenność. Lęki. Fizyczny ból, wymioty, bóle głowy... Wyniki badań dobre... Szukamy dalej. Ale jak patrzę w przeszłość, to zaczęło się kilka lat temu. Wzmożony lęk na przykład przed psami, przed byciem sama w domu, przed wypadkami, przed jazdą samochodem jako pasażerka. Przed wszystkim. I to ciągłe poczucie nieszczęścia. Chociaż wszystko w około jest ok, to ja byłam ciągle nieszczęśliwa. Po styczniu było trochę lepiej. Jakoś funkcjonowałam. Napierdzieliło się w życiu moich bliskich. Trzeba było pomóc, więc tak jakby to, jak się czuję zeszło na drugi plan. Teraz znowu jest źle. Bardzo źle. Nie potrafię nic zrobić. Co rano wymiotuję. Nie mam siły wstać. Nie potrafię się skupić, podjąć jakiejkolwiek decyzji. Zawalam pracę, rodzinę, faceta, który mnie kocha, ale też już ma dość mojej nieobecności i obojętności. Odsunęłam przyjaciół... Mogłabym nie wstawać z łóżka. Chcę spać, ale nie mogę. Albo zasypiam od razu po powrocie z pracy. Nie mam na nic siły. Nic mnie nie cieszy, nie pamiętam, kiedy się ostatnio śmiałam. Wszystko mnie nudzi. Nie mogę jeść, czuję głód, ale nie mogę nic w siebie wcisnąć. Schudłam dobrych kilka kilo w ostatnim czasie. Nie uwierzę, że mam się wziąć w garść. Że to tylko moje widzimisię. Nie, jeśli pozwalam, żeby niemoc przejmowała nade mną kontrolę. Wiem, że jest źle i nie potrafię nic z tym zrobić. I to mnie przeraża. Boję się...
×