Leksy0
-
Postów
6 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Leksy0
-
-
To super :) Szukałaś już jakiegoś psychologa? Wiesz gdzie uderzyć? Masz pieniądze na terapie, czy musisz korzystać z NFZ?
Dostałam od koleżanki numer telefonu do psychologa, do którego ona chodziła na NFZ.
-
Hej Leksy0. Mysle ze najbardziej przydala by ci sie zaufana osoba, przyjaciel prawdziwy od serca, z ktorym moglabys porozmawiac co Ciebie trapi. Nie bez powodu zarejestrowalas sie na forum. Ja mialem podobnie, skazany na radzenie sobie z problemami sam + leki i inne uzywki = stalem sie totalnie samodzielny, wyalnienowany, antyspoleczny wrogo nastawiony do ludzi. Nie byl to moj wybor, to swiat i ludzie tak mnie wykreowali. Ja wiem ze juz sie nie zmienie a bardzo bym tego chcial, ale ty masz jeszcze szanse na ocalenie. Nie wpadnij w bledne kolo, masz nerwice i zacznij sie leczyc a najlepiej bedzie jak odetniesz sie od toksycznego ojca o ile to wogole mozliwe. Znalem jedna malarke, byla aniolem na ziemii, niestety leki zrobily z niej warzywo. Zamiast psychologa lepiej znalesc przyjaciela, pzdr serdecznie.
Lekarka mi powiedziała, że raczej powinnam skorzystać z pomocy psychologa, bo sama sobie z tym nie poradzę. Ja sama nawet wolę skorzystać z pomocy specjalisty. Przyjaciółkę też mam i ona wie o moich problemach i mnie wspiera Cieszę się bardzo, że ją mam, bo inaczej już w ogóle miałabym problem żeby się pozbierać.
-
Zgadzam się z Aurorą. Lęki u mnie długo przechodziły w somatyczne.
Ja lęki zaczęłam odczuwać chyba jakoś w gimnazjum. W podstawówce zawsze byłam nieśmiałym dzieckiem a w gim przemieniło mi się to jakby w jakąś fobię społeczną chyba... Ale jako takich dolegliwości somatycznych nie odczuwałam za bardzo. Dopiero jakoś w liceum, ale nigdy wcześniej nie odczuwałam tego tak mocno jak przez ostatnich kilka tygodni. Tzn. dzisiaj się nawet uspokoiłam i jest jakby trochę lepiej. Znalazłam wczoraj w necie trening autogenny Shultza i się relaksowałam xd
-
Hejka. Jak ojciec był pijany to ma większe szanse, że mniej mu się stało. Jak się miewa obecnie?
Co do reszty to strasznie się nakręcasz i wyolbrzymiasz proste rzeczy do wielkości światowych problemów. Musisz się zacząć kontrolować i zauważyć jakimi schematami operujesz. Dlaczego się tak zachowujesz. Masz przy tym objawy depresyjne, więc by się poskładać warto się udać też do psychologa.
Czym ogólnie się zajmujesz? Może brak perspektyw na życie też Cię dołuje?
On obecnie czuje się już znacznie lepiej. Ja wiem, że za bardzo się nakręcam, ale jakoś trudno mi nad tym zapanować... Mam chyba od zawsze taką tendencję do wyolbrzymiania wszystkiego. Pewnie muszę być strasznie irytująca dla moich znajomych i ogólnie dla ludzi... Ja sama siebie nie toleruję.
Studiowałam, ale zrezygnowałam, bo wybrałam sobie trochę zbyt ciężki kierunek jak na moje możliwości, nie szło mi tam zbyt dobrze i pewnie tak czy inaczej bym go nie skończyła, ale od października mam zamiar iść na inny kierunek. Ogólnie chcę się ogarnąć do tego czasu. Mam zamiar właśnie umówić się na wizytę do psychologa już dawno miałam to zrobić...
-
Piszę tutaj, bo już nie wiem co mam myśleć. Od dłuższego czasu czuję się bardzo dziwnie i nie wiem, czy to możliwe żeby czuć się tak okropnie tylko przez stres czy to może być jakaś poważna choroba. Nie wiem za bardzo od czego zacząć. Od zawsze byłam bardzo nerwowym dzieckiem, mój ojciec jest alkoholikiem i chyba to też zawsze miało wpływ na moje samopoczucie psychiczne. Później miałam też bardzo niską samoocenę i niezbyt dobre kontakty z innymi ludźmi, w szkole do nikogo się nie odzywałam, nie miałam przyjaciół, byłam wyrzutkiem. Od jakiegoś czasu czułam się całkiem dobrze, nie dokuczały mi żadne nieprzyjemne dolegliwości. Odbudowałam nawet trochę swoją samoocenę, chociaż nie do końca, ale jest już znacznie lepiej niż było poprzednio. No ale do rzeczy. Parę tygodni temu zdarzył się wypadek. Mój ojciec spadł ze schodów i trafił do szpitala z pękniętą czaszką. I mniej więcej od tamtego czasu czuję się jakbym to ja spadła z tych schodów i uderzyła się w łeb -,-' Jak usłyszałam huk, kiedy on spadał z tych schodów i jak mama mówi, że się chyba zabił, tak zaczęłam się cała trząść. Do tej pory nie mogę wyrzucić tego z pamięci. Jestem bardzo wrażliwą osobą i to chyba jest moje największe przekleństwo. Ja nie potrafię słuchać i patrzyć jak ktoś cierpi. Nawet jeśli to się stało z jego winy, bo był wtedy bardzo pijany jak spadł z tych schodów. To i tak się gdzieś tam w głębi serca o niego martwiłam. Od tamtego czasu czuję się źle. Zaczęła mnie boleć głowa, czułam taki jakby ucisk. Szumi mi w uchu i czuję jakby było zatkane, i czasami czuję w nim takie pulsowanie, zaciska mi się gardło i miewałam duszności, które jak na razie już przeszły. Najbardziej mnie martwi to ucho i ból głowy i karku, a czasami czuję takie jakby drętwienie szyi... Naprawdę podejrzewam u siebie najgorsze i strasznie się boję. Boję się, że umrę, naprawdę każdego dnia się tego boję. Byłam u lekarza z tym uchem, zajrzał mi do niego i mówił, że nic w nim nie ma. Skierował mnie do laryngologa, który sprawdzał ucho i gardło i potwierdził, że niczego tam nie widzi, ale później robił jeszcze jakieś badanie i mówił, że mogę mieć uszkodzony nerw słuchowy czy coś takiego... Ale na badaniu słuchu też byłam i słuch mam jak najbardziej w porządku. Nigdy wcześniej zresztą nie miałam problemów ze słuchem. Robiłam też badania laboratoryjne, morfologię, TSH i glukozę, ale wszystkie parametry są w normie. A ja nadal czuję się jakbym była żywym trupem. Na nic nie mam siły, jestem ciągle zmęczona, nie mam apetytu i ciągle czuję lęk. Przed znajomymi i rodziną staram się trochę to ukryć i udaję, że czuję się dobrze. Przynajmniej staram się udawać w miarę możliwości. Nie wychodzę zbyt często z domu i ze znajomymi kontaktuję się tylko przez Facebook, więc to nie jest trudne udawać jeśli mnie nie widzą... Czasami mam ochotę w ogóle nie wstawać z łóżka. Mam ochotę zostać w nim na zawsze. Uwielbiam malować, ale nawet na to nie miałam najmniejszej ochoty. Miałam pomysł co chciałabym namalować, ale za żadne skarby świata nie byłam w stanie się zmusić do tego żeby zrobić szkic... Ogólnie to się naczytałam jeszcze dodatkowo o różnych chorobach, które mogą dawać takie objawy i jestem jeszcze bardziej przerażona. Już naprawdę nie wiem co mam zrobić. Mam 20 lat, a czuję się jakbym miała co najmniej 80... Chciałabym żyć tak samo jak moi znajomi... Korzystać z życia póki mam tyle lat, a ja nie jestem w stanie. Nie mam siły nic robić, ciągle czuję się słaba i bez energii. Życie w ogóle mnie nie cieszy, to jest naprawdę straszne. A jeszcze bardziej boli mnie to, że niektórzy mają mnie za lenia i kompletnie nie rozumieją tego, że ja się tak czuję. Czasami słyszę, że po prostu wymyślam. A ja naprawdę czuję ten cały ból. Myślicie, że takie samopoczucie może być spowodowane właśnie stresem i moją sytuacją w domu? Czy to może być jakaś choroba? Boję się, bo wyniki niby wyszły mi dobre, ale jednak coś się ze mną dzieje a ja nie wiem co i to mnie też przeraża.
Pomóżcie :(
w Nerwica lękowa
Opublikowano
Jeszcze nie mam skierowania, ale będę szła i tak jeszcze do lekarki, bo muszę zanieść jeszcze wyniki, więc wezmę skierowanie.