Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotnaona

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez samotnaona

  1. Nie,drugi człowiek nie rozwiążę tych problemów które targają cię o wewnątrz.

    Albo zaczniesz w swojej potrzebie bliskości przelewać swoje problemy na 2 osobę,albo pojawią się wymagania z kosmosu...domyślam się że nie chcesz stać się człowiekiem bluszczem.

    Mając rozpindol wewnątrz i nie radząc sobie z samym sobą,nie mixowałbym do tego kogoś innego.

    Aczkolwiek zabronić nie można,może trafisz na kogoś odpowiedniego,ale to szansa jak jeden na milion.

    W przypadku zaburzeń, nierozwiązanych problemów, ryzyko że to sie rozyebie się znacznie zwiększa.

    Choć takowe zawsze jest,imho jednak w tym wypadku większe.

    Jeśli jednak masz siłę ryzykować i nadarzy się okazja - droga wolna.

     

    ale ja nie czuję się jakoś bardzo zaburzona, jest dużo lepiej niż kilka lat temu. Radzę sobie, nawet całkiem dobrze funkcjonuję. Nie chcę przelewać swoich problemów na kogoś innego. Chciałabym po prostu mieć kogoś dla kogo będę ważna, kogooś kto o mnie dba i o kogo ja bym mogła dbać.

  2. samotnaona, Gdzie Ty jesteś w tym wszystkim terapia nie zmieniła niczego w Twoim życiu?sposobu myślenia ?jeżeli nie polubisz siebie ,sama ze sobą nie będziesz się czuła dobrze to tę samotność będziesz odczuwała nawet będąc z drugim człowiekiem.Najpierw musisz wypełnić siebie dobrymi emocjami.
    samotnaona mozna by mysec ze poniewaz czujesz sie tak osamotniona i słabo osadzona na wlasnych nogach ( z tego co zrozumialam ) i niepewna i spragniona kontaktu to idealizujesz bycie z drugim czlowiekiem i napompowujesz swoją potrzebe posiadania drugiego czlowieka obok siebie tak jakby jego ob ecnosc nagle miala wszystko zmienic , naprawic. jest tak czy nie jest tak?

    bo jak nawet ktos się pojawi tez moze byc ciezko. a nawet ciezej bo emocje zaczną latać etc.

    tzn kontakt z innym czlowiekiem jest potrzebny ale w momencie jego braku fiksowanie się na tej potrzebie moze nie przyniesc nic dobrego. amen

     

    Terapia zmieniła dużo w moim życiu. Stałam się troche bardziej pewna siebie, umiem postawić granicę, nie daje się wykorzystywać ludziom w pracy, potrafie powiedzieć swoje zdanie, daje sobie prawo do smutku, złości i innych uczuć. Troszkę polubiłam siebie, nie staram się już być perfekcyjna za wszelką cenę. Zmieniło się dużo, dużo lepiej mi się funkcjonuje.

     

    Może i trochę idealizuje bycie z kims, ale mam poczucie, że teraz jest to coś, czego mi potrzeba. Tak najbardziej. I mam wrażenie, że będzie wtedy lepiej. Może się mylę, ale takie mam pragnienie.

  3. Chciałam się wyżalić, tak po prostu. Nie mam komu, więc moze napisanie sprawi mi ulgę.

     

    Czuję się samotna, tak bardzo samotna, samotna do szpiku kości. Trzydziestka na karku, a oprócz kota nie mam się do kogo przytulić. Od 7 lat nie byłam w związku. W sumie byłam tylko w jednym jak byłam młoda. Od tamtej pory nic. Tak bardzo brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś w kogo można się wtulić, posiedzieć na kanapie oglądając film, ugotować coś razem, wyjść w weekend. Nie mam nikogo. Nie mam też rodziny, nikogo bliskiego, znajomych.

     

    Niby sobie radzę, zawodowo funkcjonuje, ale prywatnie zero.

     

    Mam zdiagnozowaną dystymię, jestem w trakcie terapii od dwóch lat, biorę leki. Ale mam wrażenie, że na nic to wszystko, bo to mi nie zastąpi kogoś, kogo mi brakuje. I dopóki to się nie zmieni, to nie poczuję się lepiej.

     

    Staram się wychodzić, w pracy też mam kontakt z ludźmi, nie jestem straszydłem, dbam o siebie, Oczywiscie nie jestem super laską, ale jakaś straszna chyba nie jestem... Lubię dbać o drugiego człowieka, zawsze staram się myśleć o innych.

     

    Nie chcę wyjść na desperatkę, pewnie to trochę tak brzmi :( Ostatni raz ktoś mnie przytulił 7 lat temu. To boli :(

×