Skocz do zawartości
Nerwica.com

cherish

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez cherish

  1. cherish, dobrze, że tu trafiłaś... może będzie Ci trochę łatwiej, jak się wypiszesz, być może poczytasz także podobne historie do Twojej ( spore tego się przewija :? ).

    Można wiedzieć, jakie leki zażywasz?

     

    Oj tak, masz rację, największy problem to skasować uczucia, wspomnienia, totalny reset tego, co nas niepotrzebnie dołuje... żeby tak się dało :?

     

    w tej chwili biore Mozarin 1,5 tabletki i 2/3 tabletki Trittico na sen. lepiej spalam na Miansegenie (3 tabletki), ale mialam po nim wilczy apetyt na slodycze, stad ta zmiana.

    tak, potrzebuje wygadania sie, wypisania, czegokolwiek. sa momenty, ze mam ochote drzec sie, rozwalic wszystko, co mam pod reka. za chwile mam ochote plakac, ale mam blokade, czuje gleboki smutek, czasem uronie kilka lez, ale to juz nie sa te dni, kiedy wylam tak, ze ledwo oddychalam. w ogole zauwazylam, ze robie wiele rzeczy inaczej niz dotychczas, potrzebuje zmian, dostymulowania.

  2. Cherish, bardzo Ci współczuję! Wydaje mi się, że rozdział chłopak i "przyjaciółka" powinien zostać przez Ciebie odcięty grubą krechą. Wiem, że to trudne z dnia na dzień do wykonania, ale im szybciej się uda, tym lepiej. Mam nadzieję, że leki już wkrótce dadzą Ci siłę, by zostawić przeszłość za sobą i z uśmiechem spojrzeć w jutro. Mówią, że "co cię nie zabije, to cię wzmocni", tego Ci życzę - umocnienia! To pewnie banały, które już słyszałaś, ale niestety, albo stety życie czasem bywa tak banalne ;) Trzymaj się dzielnie i nie ustawaj w walce o siebie!

    nawet moj psychiatra mial ciekawa mine, jak mowilam, co mi sie przydarzylo, na drugiej wizycie nadal z niedowierzaniem dopytywala, patrzyla i tylko krecila glowa. ta dziewczyna dla mnie nie istnieje, nie ma slow, ktore bylyby w stanie opisac, co do niej czuje. probuje zyc, probuje jakos stanac na nogi. leki powoli dzialaja, nie wyje calymi dniami, ciezej poskladac mysli, co jest w tej sytuacji plusem. szkoda, ze nie ma leku, ktory powoduje wymazanie wspomnien. najgorzej, ze mieszkam w niewielkim miescie, gdzie wiele osob zna sie osobiscie, z widzenia, zreszta tyle lat razem, wspolni znajomi... spotykaja mnie na ulicy i czuje, jakby kondolencje mi skladali, cala ta sytuacja jest dla nich niewyobrazalna, a najwiekszym paradoksem jest to, ze to sa bardziej jego znajomi, anizeli moi, ale to chyba taka sytuacja, gdzie jedno, to byc znajomym, a drugie - byc po prostu czlowiekiem, z ludzkimi zasadami.

  3. na chwilę obecną nie czuję się gotowa na nikogo, bardzo kocham nadal jego, chociaż wiem, że nie powinnam i właśnie ten dysonans bardzo mnie męczy. z jednej strony człowiek wie jak jest, ale cholera, nie potrafi czuć inaczej...

    a co do poczucia winy, jestem zdania, że leży po środku.

     

    Ok, więc pewnie jeszcze musisz przepracować ten temat, dać sobie czas... Piszesz, że nadal go kochasz. A czy On też nadal kocha Ciebie? Spotykacie się nadal?

    on spotyka sie z moja przyjaciolka :) wiedzial, ze mam depresje, wiedzial jak bylo mi ciezko na poczatku brania lekow, ze wyje calymi dniami, pisalam do niego i dzownilam jak kretynka z wyznaniami, byly momenty, ze bylam krok od zrobienia sobie czegos... olal mnie totalnie, olal do tego stopnia, ze wesolo wrzucil zdjecie do sieci z nia, po czym, zapewne za jej namowa, bo widziano ich w tym czasie - usunal mnie ze znajomych jakbym nigdy nie istniala. to glupie i dziecinne, ale ona jest troche mlodsza, wiec takie zagrywki to na porzadku dziennym. 3 dni pozniej byl pogrzeb mojego szwagra, ktory przegral walke z nowotworem, poczatkowo chcial pojsc (swieta spedzalismy np. u szwagra, spotkania wspolne), pewnie rowniez zostal namowiony, zeby nie pojsc. przykre...

  4. Cherish, przepraszam za to, co napiszę, bo zdaję sobie sprawę, że to bolesny temat, ale skoro Chłopak pozwolił Ci odejść, to czy powinnaś czuć się taka winna? Nie zadręczaj się tak, jeśli potrafisz. Dla własnego dobra... Myślisz w ogóle o tym, że może pojawić się w Twoim życiu mężczyzna - inny, którego pokochasz tak, że pamięć o tamtym się zatrze?

    na chwilę obecną nie czuję się gotowa na nikogo, bardzo kocham nadal jego, chociaż wiem, że nie powinnam i właśnie ten dysonans bardzo mnie męczy. z jednej strony człowiek wie jak jest, ale cholera, nie potrafi czuć inaczej...

    a co do poczucia winy, jestem zdania, że leży po środku.

  5. cholera, ja już nic nie wiem

    Biorę to od kilku dni (2 lata temu przez rok brałem) teraz będzie jakoś tydzień, od kilku dni 150mg. Przepisano mi to ze względu na bezsenne noce i ostrą załamkę po rozstaniu z kobietą.

    Pisaliście o kolorowych snach. Ja dziękuję za takie sny. Już któryś raz śni mi się była i że na moich oczach zaleca się do obcego faceta, siada mu na kolanach i się z nim zaczyna całować.

    Ja mam gdzieś takie akcje. Wstaję i mam taką masakrę w głowie, że szkoda gadać. Jedyny fakt, że w miarę ok zasypiam i te 6 godzin prześpię. Ale czy to warte tych snów i poranków gdzie przez dobrych kilka godzin do siebie dochodzę to ja nie wiem...

    Pocisnę to jeszcze przez tydzień i zobaczę czy coś się poprawi.

    widzę, że nie jestem sama z paskudnymi snami z byłym. najpierw byłam na Miansegenie, ale apetety na słodycze wprost mnie rujnował, teraz od kilku dni Trittico, przy Miansegenie lepiej spałam, tzn. kilka godzin, ale te sny... ciągle były, jeszcze jakoś bym to zniosła, gdyby nie zaczął mi się śnić w towarzystwie jego obecnej, a zarazem mojej "przyjaciółki"

  6. Dokładnie to samo mogę napisać o sobie... :(

    Też jestem introwertyczką, ludzie lubią osoby spontaniczne, towarzyskie, energiczne. Nie jestem przebojowa i nigdy nie będę, jestem cicha, spokojna, poważna, a teraz modne są niestety "radosne wariatki".

     

    520m.n.p.m., Ludzie lubią ludzi uśmiechniętych i radosnych. Stań się taka. Nie od razu. Musisz ćwiczyć. Umiejętności towarzyskie też się ćwiczy. Nie bój się niepowodzeń. Nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy. Jesteśmy tylko ludźmi. Jeśli ktoś nie chce z Tobą gadać to trudno - olej tę osobę i idź dalej :) .

    A ja nie lubię ludzi uśmiechniętych i radosnych tylko szczerych, nie lubię ludzi którzy od rana do wieczora mają przyklejony uśmiech od ucha do ucha i jacy to oni są szczęśliwi, a widać że w środku coś gryzie i boli, nie lubię ludzi którzy udają silnych, zaradnych, życzliwych, mądrych, nie lubię udawania, po co udawać, myślicie że tego nie widać że ktoś udaje? Wszystko widać. Ja nie zawsze czuję się silna, zaradna, mądra i akurat wtedy potrzebuję drugiego człowieka najbardziej, ale tego człowieka nie ma. Mam gdzieś konwersacje z kasjerką w sklepie, która mnie też ma gdzieś. Potrzebuję kogoś kto mnie nie będzie miał gdzieś, czy moja potrzeba jest niewłaściwa? Może nie powinnam mieć takich potrzeb?

    Nie rozumiem tego dlaczego tutaj anonimowo tak otwarcie rozmawiamy o tym, że jesteśmy samotni. A rozmawiając twarzą w twarz nie wolno się do tego przyznawać. Czy samotność jest przestępstwem? Kiedyś się przyznałam do tego, że jestem samotna, to usłyszałam coś w stylu, że wszytko będzie dobrze tylko muszę wyjść do ludzi i założyć konto na portalu randkowym. Przecież nie siedzę na bezludnej wyspie, przebywam wśród ludzi, codziennie z nimi rozmawiam, a jak będę chciała sobie porozmawiać z niedojrzałymi chłopcami to pójdę do przedszkola. Tak czy siak jestem skazana na samotność, bo teraz jest bardzo modna obojętność.

    ja tez nie cierpie ludzi, ktorzy udaja. wiele osob mialo mnie zawsze za osobe zarozumiala, wyniosla, dlatego, ze czesto w towarzystwie bylam milczaca. otoz jestem osoba, ktora nie lubi sztucznosci, jesli nie czuje nici porozumienia, nie mam potrzeby otwierania sie. wybudowalam sobie bariere, przez ktora przepuszczam tylko nielicznych i potem ci nieliczni przepraszaja, ze odniesli zle wrazenie. a mnie nie ma za co przepraszac, to moj wybor, wole wlasnie w ten sposob byc odbierana przez ludzi i wybierac tych, ktorzy poznaja mnie naprawde. kiedys, a bylo to dawno temu, bo cala dekade wstecz, uslyszalam, ze jestem stara jak na swoj wiek, ze nie przypominam w zachowaniu rowiesniczek, nie latam jak postrzelona, nie chichram sie i przede wszystkim nie udaje.

  7. Kazimierz61 No właśnie... Ten brak spontanicznego "kocham cię", przytulenia... To żebranie o słowa i gesty miłości... Po iluś latach bycia tą bardziej zaangażowaną stroną, człowiek traci zapał. Jak ja się do męża nie przytulę, to on tego pierwszy nie zrobi. Na szczęście mam jeszcze dzieci do tulenia :) J

    ja nie mam meza, ale tak doskonale wiem o czym mowisz... mialam chlopaka przez 8 lat, pierwsza prawdziwa, dojrzala milosc. byl moment, ze do naszego zycia zakradla sie stagnacja, rutyna. siedzielismy po dwoch stronach kanapy ogladajac film, na imprezach on widzial bardziej swoich znajomych niz mnie. problem tkwil w tym, ze ani ja, ani on nigdy nie bylismy zbyt wylewni przede wszystkim jesli chodzi o gesty, czy deklaracje milosci. nie bylismy rowniez zareczeni, bo ja bylam osoba, ktora nie chciala formalizacji zwiazku. dzis juz wiem czemu, dzis wiem bardzo wiele, niestety za pozno, gdyz nie jestesmy razem. w naszym zwiazku to ja bylam osoba, ktora mowila, czesto rowniez prowadzilam monologi, on byl ta strona, ktora nie lubila dzielic sie problemami. na poczatku jeszcze mialam ochote walczyc, probowac, pozniej opadlam z sil. dzis tak bardzo zaluje, odpuscilam, pozwolilam niejako mu odejsc, on rowniez w ogole nie walczyl. mam w glowie tyle mysli, wszystkie niepoukladane, nie chce ich nawet ubierac w slowa, bo bol, ktory temu towarzyszy jest nie do zniesienia.

  8. boli, tak strasznie boli. ten bol mnie rozrywa, czuje zal do siebie, jaka ja bylam glupia. dlaczego jestesmy na tyle glupi, ze doceniamy rzeczy dopiero po ich stracie? co ja bym oddala, zeby moc cofnac czas... stoje w miejscu, nie mam nawet ochoty ruszyc do przodu. nic w tym momencie nie ma dla mnie sensu, dookola mnie tyle nieszczesc, niektore duzo wieksze niz moje, az glupio mi byc w stanie, w jakim jestem. pustka. nie wiedzialam, ze pustka moze byc tak bolesna. mysli sie klebia, ale jakby za mgla. niby ta mglistosc nie jest zla, bo pozwala jakos funkcjonowac, chociaz funkcjonowanie to chyba wyolbrzymione slowo, pozwala wegetowac. w glowie ciagle jedno pytanie: dlaczego?

  9. ja jestem na lekach, dopiero miesiac, ale czuje poprawe, moze nie jest to jakas kosmiczna odmiana, ale przynajmniej jakos spie i mam bardziej mglisty umysl (w tej sytuacji to bardziej pozytyw niz negatyw). w srode kolejna wizyta u psychiatry. chyba zmienie leki nasenne, biore Miansegen, po ktorym pochlonelabym tone slodyczy, mam doslownie nieposkromiony apetyt, a raz, ze nie jest to zbyt zdrowe, to jakos niekoniecznie chce przytyc. moj przyjaciel widzi poprawe w moim zachowaniu, moze to tez kwestia tego, ze nie chce byc ciezarem dla innych, w kolko nawijac jak jest mi ciezko, czasem wole pomilczec.

  10. Cherish, a może uwierzysz tym innym? Wiem, że te słowa w tej chwili nic dla Ciebie nie znaczą, rozumiem, znam to dobrze. Od czegoś jednak trzeba zacząć. Pokochaj siebie przede wszystkim, choć to bywa trudne...

     

    Kazimierz61 Dzięki! I wiesz, że to chyba działa! Tak szybko! Niesamowite! Otrzymałam dziś wiadomość, która podniosła mnie na duchu i mam nadzieję, że wyniknie z niej coś dobrego. Także , nie ustawajmy w tej modlitwie :)

     

    boża krówko, ja to wszystko wiem, wierze im, ale przychodza takie momenty, ze to wszystko traci znaczenie, bo tak naprawde to, co mialam najcenniejszego wybralo zycie beze mnie. najgorsze jest to, ze nie jestem bez winy. raz dzieki temu czuje sie lepiej, raz gorzej. jestem bardzo labilna i meczy mnie to. chcialabym tu tyle napisac, a nie mam sily. ani fizycznej, ani psychicznej.

  11. czuje sie beznadziejnie... nie widze sensu w niczym, mam wrazenie jakbym zostala odseparowana od ciala, jakbym patrzyla na siebie z zewnatrz. mysli mam niepoukladane, jakby zamglone. boje sie szukac swiadomosci. poswiecilam najlepsze lata zycia, a wraz z nimi wszystkie znajomosci jednej osobie, ktora ostatecznie, w najciezszych dla mnie chwilach, wyrzucila mnie ze swojego zycia jak smiecia. ludzie dookola mowia "jestes madra, piekna, silna, nie zasluzyl na ciebie, czeka cie jeszcze wiele dobrego", a dla mnie te slowa nic nie znacza. chcialabym nie czuc nic, zapomniec. najgorsze w tym wszystkim jest to, ze kocham go, choc wiem, ze nie powinnam.

  12. witam,

    jestem nowa osoba na forum. moje zycie, to jedno wielkie pasmo nieszczesc. w skrocie - od kilku lat mecza mnie rozne dolegliwosci zwiazane ze zdrowiem somatycznym, niektore z nich utrudniaja zwiazki, moja mama walczyla z rakiem, tydzien temu z ta sama choroba przegral walke szwagier, mam problemy zawodowe, posypal sie moj 8-letni zwiazek, z facetem, ktorego kocham, choc nie jest tego wart jest obecnie moja "przyjaciolka". od miesiaca lecze sie na gleboka depresje. jest mi zle, niby leki zaczynaja dzialac, ale myslenie zostaje. nie ma leku, ktory pozwoli zapomniec.

  13. witam,

    to moj pierwszy post, troszke szukam swojego miejsca, troszke konwersacji i moze nawet wsparcia.

    od miesiaca jestem na Mozarinie rano i Miansegenie na noc. lekarz stwierdzil u mnie gleboka depresje. ogolnie rzecz ujmujac na wielu polach posypalo mi sie zycie - choroba i smierc bliskiej osoby, sytuacja zawodowa oraz najwazniejsze koniec 8 letniego zwiazku, gdzie moj partner postanowil zwiazac sie z "przyjaciolka". poczatki na lekach byly ciezkie, Miansegen pozwolil jakos zasypiac, w ciagu pierwszych dwoch tygodni mialam napady mega dolow, wycia caly dzien i niewstawania z loska, dzis jest odrobine lepiej, ale ciezko mi okreslic moj stan. czasem czuje sie zobojetniala, czasem czuje sie bardzo zdolowana. mniej placze. ogolem czuje sie zawieszona i mam jakby zamglony umysl. przede mna pewnie jeszcze dluga droga przed powrotem do normalnosci, bo leki to jedno... zanim zaczelam przyjmowac leki nie mialam apetytu, przez miesiac schudlam 5 kg, nastepnie jeszcze 2. na lekach jem duzo, duzo wiecej, szczegolnie mam ochote na slodycze. jakichs wiekszych skutkow ubocznych nie mam.

×