Witam,
Domyślam się że jestem jednym z młodszych użytkowników jeśli nie najmłodszym (mam 15 lat). Piszę tu gdyż nurtuje mnie pewien problem i jestem ciekawy co o nim sądzicie. Wątek umieszczam w tym dziale gdyż inne wydają mi się zbyt szczegółowe, nie pasujące ściśle do mojego problemu.
Zaczynając od początku, od kiedy pamiętam byłem nieśmiały i zdystansowany do świata. W przedszkolu, zerówce - zawsze czułem się niepewnie w towarzystwie innych dzieci, najbardziej lubiłem siedzieć w domu gdzie miałem pewny spokój.
Od dość wczesnych lat podstawówki zaczęły się moje problemy, dziś nie potrafię sobie przypomnieć od czego dokładnie się zaczęły. W każdym razie w klasie miałem kilka osób które dziś po tych ok. 8 latach są typowymi dresiarzami, a na komisariacie są stałymi gośćmi. W 1, 2 klasie zaczęły się jakieś zaczepki, głupie żarty, wyzwiska. Nie miałem pojęcia jak na to reagować i idąc za radami rodziców zgłaszałem to nauczycielowi czy też olewałem, nie miałem żadnych swoich pomysłów na takie problemy. 3, 4 klasa i nim się obejrzałem miałem mnóstwo wrogów niewiadomo skąd. Bójki, awantury i wizyty u dyrektora na porządku dziennym. Przynajmniej z 20 osób w szkole nienawidziło mnie, choć nigdy nie powiedzieli dlaczego. Klimaty w tej szkole panowały o tyle dziwne, że każdy z każdym się kłócił a po 5 minutach byli kolegami i tak codziennie. Ja zawsze byłem w centrum każdego konfliktu, każdej afery w szkole, choć wcale tego nie chciałem. Ja byłem jakby pomiędzy dwoma światami. Jeśli chodzi o chłopaków z mojej klasy to była grupka która ciągle grała w piłkę, tacy sportowcy, ale właśnie tam byli najwięksi zadymiarze. Druga, spokojniejsza grupka zajmowała się grami komputerowymi itp. Ja byłem raczej spokojny ale zainteresowania wtedy miałem bliższe pierwszej grupie :) . Pod koniec 6 klasy sytuacja trochę się uspokoiła, a ja miałem kilku lepszych kolegów w klasie. Dzięki za przeczytanie tego krótkiego wstępu, bo teraz opowiem Wam o gimnazjum...
Poszedłem do gimnazjum i przeżyłem mały szok. Słyszałem nie raz że gimnazjum zmienia ludzi jednak nie wiedziałem o co w tym chodzi. Teraz wiem, w podstawówce byli różni ludzie, jednak nie było znacznych różnic w ciuchach, wartościach, wypowiadaniu się. Tymczasem gimnazjum to festiwal osobowości, na korytarzach pełno metalów, nerdów, gimnazjalnych JP gangsterów.
Trafiłem do licznej klasy (30 osób). Znalazło się w niej m.in. mała grupka osób całkiem normalnych które znałem z klasy z podstawówki, jednak przez całkiem inne zainteresowania nie spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. W klasie mam też maniaków CS-a do których poprzednia grupa też się może zaliczyć. Jest też dwóch gości z którymi mam niezły kontakt ale są oni trochę... Aspołeczni. Raczej z nikim nie gadają, nie mają zbytnio zainteresowań. Oprócz tego dwóch idiotów ("walnąłem cie w łeb hahaha jestem taki fajny) i ziomek który nie zdał i się nie wyróżnia.
Na początku gimnazjum pamiętałem przeżycia z przeszłości, kiedy byłem na uboczu, wiecznie mnóstwo wrogów i konfliktów. Zachowywałem się więc tak by wtopić się w tłum. Byłem cichy i dość nieśmiały, niepewny. Jeśli chodzi o te pare osób z 6 klasy z którymi się dogadywałem, to połowa trafiła do innej klasy i ma mnie gdzieś, kolejne trzy osoby są też w innej klasie i do dziś czasem gadamy, ale ta relacja jakoś się zepsuła trochę przez gimnazjum.
Pierwsza klasa mijała, a ja nie miałem większych problemów w szkole. Tyle że przegapiłem moment gdy zawiązywały się grupki w klasie. Osoby które znałem od podstawówki zaczęły trzymać się bardziej z pozostałymi ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Byłem trochę olewany, sam.też nie wyszedłem z większą inicjatywą. I tak na koniec pierwszej klasy było w klasie parę osób które nie lubiły mnie, a dla reszty byłem obojętny. Chciałem to za wszelką cenę zmienić w 2 klasie, coś gadać z kimkolwiek żeby nie być samotnym. Spora część klasy względnie mnie zaakceptowała. Tyle tylko, że każdy w klasie ma lepszych kumpli niż ja. Czasem z nimi gadam, przebywam, ale jak trzeba zrobić jakiś projekt czy siedzieć w ławce, cokolwiek to zawsze jest ktoś inny a ja zostaję sam. Martwi mnie to że jakoś funkcjonuję ale nie mogę z nikim nawiązać lepszej znajomości, jakbym odpychał ludzi. Nie jestem też w żaden sposób popularny. Uczę się dość przeciętnie, średnia ok. 4.0, ciuchy mam przeciętnej klasy, jestem jak inni. Jednak nie odnajduję się w tym środowisku. Po za szkołą mam bardzo mało znajomych. Często siedzę w domu i zazdroszczę innym w moim wieku, którzy od ludzi opędzić się nie mogą, ciągle gdzieś wychodzą. Brakuje mi ludzi w moim życiu. Jedyną rzeczą dzięki której nie zwariowałem jest moja pasja: kibicowanie. Chodzę na mecze, tam czuję przywiązanie do grupy. Po za tym nie ma oceniania ludzi na stadionie, są młodzi, starsi, z różnych klas społecznych, a liczy się tylko to że są kibicami. Drąc się na sektorze można wyładować emocje, i zwyczajnie mnie to kręci. Jednak zbyt dużo ludzi bliżej nie poznałem, mało też na meczu osób w moim wieku (małe miasto). Podsumowując, czuję się w życiu trochę samotny i znudzony. Chciałbym mieć więcej znajomych i lepsze relacje z klasą. Nie mam pojęcia co powodowało moje problemy w relacjach z ludźmi. Dziękuję wszystkim, którzy to przeczytali, będę wdzięczny za rady i spostrzeżenia.